Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
590
BLOG

Powstań Polsko (cz. 1)

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

image

Na początku 1986 r. oficyna Polskiej Partii Niepodległościowej działająca w tzw. II obiegu Wydawnictwo im. Jerzego Łojka ogłosiła tekst „POWSTAŃ POLSKO! Zarys Myśli Programowej Nowej Prawicy Polskiej”.

Rada Naczelna PPN przyjęła ten tekst jako programowy, przedstawiający czym jest Polska Partia Niepodległościowa, ku czemu dąży, jak widzi przyszłość Polski. Jako autor wymieniony został „Witold Skidel” – to był wtedy mój pseudonim, pod którym występowałem działając w PPN, jako lider PPN, byłem współzałożycielem tego ugrupowania wraz z kolegami, z którymi przedtem tworzyliśmy Konfederację Polski Niepodległej i działaliśmy w niej.

Nasz/mój tekst „Powstań Polsko!” m.in. Zgłaszał postulaty i cele, które wydawały się wtedy każdemu uważającemu się za trzeźwo myślącego czymś nierealnym, nawet niewyobrażalnym (na II zjeździe Formacji Niepodległościowej 17.09.2020. przypomniałem postulat PPN członkostwa w NATO zgłoszony w „Powstań Polsko!”).

Wydaje się celowym, aby dziś przypomnieć co ogłosiliśmy 35 lat temu.

Uwaga: "Powstań Polsko!" jako aneks zamieszczono w książce wywiadzie ze mną "...Polska nie zginęła ... my żyjemy..." Wyd. Nobilis 2014.

https://www.empik.com/rozmowy-o-polsce-tom-1-polska-nie-zginela-my-zyjemy-szymowski-leszek-szeremietiew-romuald,p1102048295,ksiazka-p

================= 

imagePowstań Polsko (cz. 1)

Motto: „Serce mędrca zwraca się ku prawej stronie, a głupca ku lewej”.

(Koh.10,2)

Przedstawiamy tekst będący zarysem myśli programowej Polskiej Partii Niepodległościowej. Jest on rezultatem wielu dyskusji i licznych analiz różnych zagadnień podejmowanych w gronie Rady Naczelnej PPN w czasie kilku ostatnich miesięcy. Jeden spośród nas podsumował rezultaty tych rozważań.

 Miniony czas potwierdził część naszych opinii. Jesteśmy przekonani, że nie mylimy się również w tym co najistotniejsze. Zasadniczym przesłaniem tego tekstu niech będą słowa Józefa Piłsudskiego, wypowiedziane prawie 80. lat temu:

Niech inni bawią się w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy polskości, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze – ja nie mogę.

To nie sentymentalizm, nie mazgajstwo, nie maszynka ewolucji społecznej, czy tam co, to zwyczajne człowieczeństwo. Chcę zwyciężyć, a bez walki i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem okładanym kijem czy nahajką. ... Nie rozpacz, nie poświęcenie mną kieruje, lecz chęć zwyciężenia i przygotowania zwycięstwa”.

Zgadzamy się z J. Piłsudskim i podobnie jak on myślimy o zwycięstwie. Chcemy się przygotować do niego. Chcemy zwyciężyć. Nasz program wynika z dotychczasowych doświadczeń. Dowiodły one, że wróg liczy się tylko z silnym lub zdeterminowanym. Polakom pozostała tylko jedna droga. Droga walki.

 Mocnym impulsem skłaniającym nas do takich poszukiwań i do założenia PPN-u była również druga pielgrzymka Ojca Świętego Jana Pawła II. Słuchaliśmy Jego słów, w których wzywał nas do zwycięstwa. Mówił, że od Jasnej Góry idzie ciągle to wezwanie.

Pragnienie zwycięstwa – mówił Papież – szlachetnego zwycięstwa, zwycięstwa okupionego trudem i krzyżem, zwycięstwa nawet przez klęski – należy do chrześcijańskiego programu życia człowieka. Również do życia Narodu”.

Wyrażamy przekonanie, że Polacy nie zapomnieli słów Piłsudskiego. Chcemy być pewni, że naród nasz odpowie na wezwanie Ojca Świętego. Próbą naszej odpowiedzi jest działalność naszej partii.

 Wiemy, że przedstawiony niżej tekst może budzić spory, będzie krytykowany i znajdzie się pewnie wielu obrońców współczesnego polskiego „wychodka”, którzy odsądzą PPN od czci i wiary. Do takich ludzi nie adresujemy naszego programu. Kierujemy go do tych, którzy wierzą w zwycięstwo i uważają sprawę odzyskania niepodległości za swój patriotyczny i obywatelski obowiązek.

 Spodziewamy się, że wszyscy czujący podobnie pomogą nam w dalszym, sprecyzowaniu i rozwinięciu przedstawionych myśli i wzmocnią argumentację tam, gdzie okaże się to potrzebne. Nadszedł czas niepodległościowego czynu.

 Dlatego wołamy: P o w s t a ń P o l s k o !

I. PRZECIWNICY REŻIMU KOMUNISTYCZNEGO

Opozycja – mylące pojęcie.

 Przyjęło się dość powszechnie, że ludzi działających niezależnie od władz PRL nazywamy „opozycją”. Nazwa „dysydenci”, używana na Zachodzie w stosunku do przeciwników komunizmu w Rosji, u nas nie przyjęła się. Pewnie dlatego, że w Polsce nie było wielu takich, którzy chcieliby się przyznawać, że byli zwolennikami komunizmu i oto zwątpili, stali się odstępcami – dysydentami. Inaczej stało się ze słowem „opozycja”. Brzmi ono lepiej, tak jakoś europejsko i łagodniej niż np. ruch oporu. Wydaje się dla reżimu bardziej strawne i w pewnym sensie nobilitujące. Nazwa ta, czasem z przydomkiem „demokratyczna” została powszechnie przyjęta w gronie przeciwników reżimu, jest powtarzana na emigracji i używana przez środki przekazu na Zachodzie. Dziś nikt nie zaprzecza, że w PRL jest opozycja. Nawet minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak pouczał, że opozycja to zjawisko normalne w każdym demokratycznym państwie, bo zawsze będą ludzie niezadowoleni z polityki rządu. Tyle, że w PRL opozycja to nikły margines. Kiedy były tzw. wybory do Sejmu PRL reżim ogłosił tryumfalnie swoje zwycięstwo i porażkę opozycji, jakby jej kandydaci na posłów przegrali wybory.

 „Opozycja” to w sytuacji PRL określenie błędne i mylące. Obywatel państwa demokratycznego, słysząc słowo opozycja, kojarzy je sobie z tym co zna. Nawet jeśli dociera do niego, że ta „opozycja” w PRL jest prześladowana, to będzie skłonny przypuszczać, iż dzieje się tak ze względu na kolizję z prawem. Może sądzić, że PRL-owscy opozycjoniści są ludźmi pokroju Scargill’a, awanturniczego szefa związków zawodowych w Anglii. Oznacza to, że gdyby opozycjoniści polscy nie byli tak radykalni, przestrzegali prawa, to istniałaby szansa na ewolucyjne i pozytywne zmiany ku lepszemu. Trzeba więc popierać tych rozsądnych Polaków postępujących zgodnie z prawem i posługujących się pokojowymi metodami działań i wpływać na reżim PRL, by łagodził represje. Pamiętamy jak w okresie legalnej działalności „Solidarności” pewien obcokrajowiec dziwił się, czemu komuniści rządzą Polską, skoro ich przeciwnicy zdecydowanie przewyższają liczebnością.

 Wnioski nasuwają się same: skoro jest opozycja, to musi być demokracja, nawet jeżeli jest ona kaleka. W tej sytuacji łatwo zapomnieć – zwłaszcza z dala od PRL – czym jest komunistyczny totalitaryzm. To prawda, że w PRL wolno mieć poglądy antykomunistyczne – reżim nie potrafi jeszcze kontrolować naszych myśli. Wolno mieć, ale nie wolno ich ujawniać. Każdy przejaw działalności odmiennej od akceptowanej przez komunistów jest przestępstwem. I to obojętne czego ona dotyczy. Dziś wprawdzie aparat przymusu nie jest w stanie wszystkich represjonować. Wynika to jednak bardziej z „mnogości zadań” niż z liberalizmu naszych dozorców. Całkiem niedawne czasy, kiedy to ludzie trafiali do więzień za opowiadanie dowcipów politycznych lub za słuchanie Radia Wola Europa.

 Dziennikarze reżimowi postawili zarzut ludziom zwalczającym PZPR – cóż to za opozycja, skoro dąży do obalenia ustroju. W krajach zachodnich opozycja tego nie czyni. A więc w PRL opozycja jest antypaństwowa ergo antypolska. Tak, to prawda, że partie opozycyjne w Anglii, Francji czy w Stanach Zjednoczonych nie obalają ustroju, rezygnują z tego nawet komuniści (ostatnio we Włoszech). Tylko, że w tamtych krajach opozycja ma prawo nie tylko do odmiennego zdania, ale również do władzy. Partii rządzącej przegrywającej wybory nie przychodzi do głowy wprowadzanie stanu wojennego, zamykanie opozycjonistów do więzień i rządzenie wbrew woli obywateli. W demokracji każdy rząd można obalić kartką wyborczą. Nie trzeba więc obalać ustroju. Tego nie mogą sobie wyobrazić komuniści. Oni po prostu oświadczają, że władzy nigdy i nikomu nie oddadzą. A więc czy wszyscy są w stanie pojąć, że Polacy nie walczą z własnym państwem? PRL nie jest przecież państwem polskim. Czy wszyscy rozumieją, że to nie CIA manipuluje Polakami, ale sowieccy agenci i kolaboranci gnębią polski naród?

 To pomieszanie pojęć spowodowali również sami przeciwnicy reżimu. Był taki okres działalności niezależnej, kiedy części działaczy wydawało się, że w PRL będzie można działać nieomal legalnie i jawnie. Wszak władze PRL ratyfikowały Pakty Praw Człowieka, była Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Helsinkach – słyszało się z różnych stron. Nadziej takie wyrażali zarówno aktywiści Komitetu Obrony Robotników jaki i Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO). Idąc tym tropem założyciele Konfederacji Polski Niepodległej dowodzili, że skoro prawo PRL nie zabrania tworzenia partii politycznych, to i oni mogą założyć legalną partię. To przekonanie o potrzebie jawnej i legalnej działalności wzrosło jeszcze bardziej po Sierpniu’80. Co ciekawe, bezprawny również według prawa PRL zamach Jaruzelskiego nie otrzeźwił zwolenników opozycyjnego legalizmu. Nawet srodze doświadczony Leszek Moczulski, skazany ponownie na 4 lata więzienia, zapewniał niedawno sąd, że jego ugrupowanie działa jawnie i zgodnie z prawem, a on sam nie myśli o obaleniu reżimu siłą. Nie miało to oczywiście żadnego wpływu na możliwości działania KPN. Reżim PRL nie może pozwolić na istnienie opozycji, nawet tej przestrzegającej prawa i całkowicie jawnej. Raz dlatego, że w tym systemie prawo nic nie znaczy. Dwa – do działalności politycznej mają prawo tylko posłuszni wykonawcy poleceń KC PZPR. Każdy objaw niezależności zostanie wytępiony.

 Nasza krytyczna ocena działalności jawnej, quasi-opozycyjnej nie oznacza, że uważamy ją za godną potępienia. Był okres, zwłaszcza przed 1980 r., gdy taka działalność była uzasadniona i skuteczna. Pokazywała społeczeństwu rodzący się opór, a represje były na takim poziome, że nie paraliżowały działalności. Dziś zresztą nie wszyscy mogą zrezygnować z jawnego działania. Generalnie trzeba jednak powiedzieć, że większość powinna działać w konspiracji. Nie ulega wątpliwości, że w obecnych warunkach jawną działalność niezależną mogą prowadzić ludzie znani opinii publicznej, tacy jak Lech Wałęsa i jemu podobni.

 Tajna działalność jest nie tylko swoistą ochroną; pozwala ona również na budowę i rozwój struktur, które będą konieczne w razie następnego starcia z komunistami. Takich struktur nie można zbudować na powierzchni, przykład KPN jest tu znamienny Pamiętajmy, że w razie następnej eksplozji, niewykluczone, że sprowokowanej przez reżim, Służba Bezpieczeństwa będzie w stanie izolować znanych jej działaczy niezależnych. Szanse naszej walki będą więc uzależnione od tych nielicznych, którzy nie dadzą się zamknąć i od tych nierozpoznanych przez SB. Dlatego stwierdzamy z pełnym przekonaniem, że minął czas jawnej działalności politycznej. W obecnej sytuacji taka działalność oznacza tylko paraliżowanie oporu i rozbijanie struktur mogących zagrozić PZPR. Oczywiście wszelka inna działalność niepolityczna, np. samokształcenie, pomoc represjonowanym, może i powinna odbywać się jawnie.

 Zrekapitulujmy: w PRL nie ma opozycji politycznej. Przeciwnicy reżimu nie są opozycją, gdyż państwo nie daje żadnych możliwości legalnego, niezależnego działania. Nie są opozycją, gdyż reprezentują całe społeczeństwo, a nie część przeciwną partii rządzącej. Ugrupowania niezależne są głosem całego społeczeństwa rządzonego wbrew jego woli przez narzuconą Polsce siłą komunistyczną dyktaturę. Po stronie przeciwników reżimu są grupy o różnych programach i ideologiach, wzajemnie opozycyjne. Łączy je przekonanie o konieczności zniesienia komunistycznej dyktatury, o potrzebie demokracji. Dla tych wszystkich grup nie ma miejsca w PRL. Są one spychane do podziemia. W warunkach niewoli, braku własnego państwa trudno mówić o istnieniu opozycji politycznej. Nie ma jej i w tych warunkach być nie może. Są tylko przeciwnicy reżimu, walczący o wolność i niepodległość. Nawet jeżeli z różnych względów jakaś grupa czy działacz nie mówią tego, to reżim i tak uważa ich za swoich wrogów. Taka jest logika obecnej sytuacji.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura