Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
128
BLOG

„Powstań Polsko” (cz. 8)

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

image

Nie możemy sobie pozwolić, aby tak wielką sprawę jak Kościół i sprawy wiary w Boga w Polsce zmniejszono do rozmiarów politycznej rozgrywki z reizmem.”  

Na początku 1986 r. w tzw. II obiegu (Wydawnictwo im. Jerzego Łojka) wydrukowano: „POWSTAŃ POLSKO! Zarys Myśli Programowej Nowej Prawicy Polskiej”. Autor Witold Skidel – to był wtedy mój pseudonim.

Rada Naczelna PPN przyjęła tekst jako programowy, przedstawiający czym jest PPN, ku czemu dąży, jak widzi przyszłość Polski.

Poniżej kolejna część tego opracowania (Kościół - społeczeństwo, PRL a przeciwnicy)

===================================

Kościół katolicki i społeczeństwo

Wiemy wszyscy, że Kościół nie zajmuje się działalnością polityczną, ale nie jest w stanie uniknąć zachowań określanych jako polityka. Władze PRL nie są zadowolone z postawy Episkopatu, co jest zjawiskiem normalnym, ale niezadowolona bywa również część działaczy niezależnych z kręgu Lewicy. W szczególności krytykowany jest prymas Józef Glemp. Działacze polityczni, imagezwłaszcza ci mający wątłe związki z religią, nie są w stanie zrozumieć roli Kościoła, a w związku z tym poczynań Prymasa. Wydaje się im, że skoro Kościół jest tak potężny i ma ogromne wpływy w społeczeństwie, powinien wyraźnie stanąć po ich stronie i ogłosić wojnę z komunizmem. Jest to punkt widzenia bardzo „świecki”, na pewno doraźny politycznie i dlatego nie może być przyjęty przez Episkopat. To prawda, że mogą nas drażnić pewne niezręczności ks. Prymasa – czy jest ich naprawdę tak wiele? Możemy się zżymać na przesadną ostrożność, a czasami zwykłe tchórzostwo jakiegoś duchownego. Możemy też krytykować przeniesienia księżny działających aktywnie do miejsc, gdzie takiej działalności prowadzić nie mogą. Spójrzmy jednak na problem roli Kościoła od innej strony. Prymas i Episkopat nie sprzeniewierzyli się ani na jotę temu, co jest dla nich najważniejsze i to nie tylko w kwestiach wiary, lecz również w umacnianiu świadomości narodowej i umacnianiu ducha oporu. Kościoły w Polsce są ciągle tym miejscem, gdzie jesteśmy wolni. Nie zapominajmy o tym i dostrzegajmy w tym zasługę naszych biskupów z ks. Prymasem na czele. Prymas odpowiada za istnienie Kościoła. Jest to ogromna odpowiedzialność. Nie można jej wystawiać na hazard łącząc los Kościoła z doraźnymi koniunkturami politycznymi. Równie szkodliwy jest sojusz tronu z ołtarzem, bywa sojusz polityczny z przeciwnikami tronu. Z jednej strony mamy przecież przykład położenia prawosławia w Rosji, a z drugiej ekstremizmy w postaci „teologii wyzwolenia” prowadzące duchownych i wiernych ku komunizmowi i totalitaryzmowi. Kiedy przegrywa jakaś koncepcja polityczna, ugrupowanie, to klęska na ogół oznacza przegraną tylko tych ludzi. Kiedy wraz z taką przegraną przegrywa tez Kościół, to jest to katastrofa o niewyobrażalnych następstwach. To prawda, że Kościół nie może istnieć za wszelką cenę. Są sytuacje, gdy ostrożna polityka zawodzi. Chrześcijaństwo było wielokrotnie narażone na prześladowania i są kraje, gdzie jest prześladowane do dziś. Kościół w Polsce ma jednak pełną szansę realizacji swej misji duszpasterskiej i skutecznie broni nas przed ateizacją i sowietyzacją. Rozważna linia Prymasa Tysiąclecia, kontynuowana przez przez Prymasa Glempa okazała się słuszną i skuteczną. Dzięki Kościołowi mamy w Polsce znaczne sfery suwerenności ducha. Episkopat przy całej swojej ostrożności potrafi też reagować stanowczo, gdy chodzi o sprawy najważniejsze Kościoła i Narodu. Wiele razy widzieliśmy, że polscy biskupi nie idą na kompromisy tam, gdzie ustępstwa byłyby zabójcze dla interesu narodowego. Przypomnijmy też, że biskupi i księża występowali zawsze w obronie prześladowanych przez reżim, bez względu na przekonania i metody działań represjonowanych. Również ci radykalni, walczący z reizmem są przedmiotem troski Kościoła, a nie tylko „rozsądni”, dystansujący się od polityki działacze społeczni.

 Prymas Glemp znajduje się w bardzo trudnej roli. Jest porównywany do swego wielkiego Poprzednika Stefana Wyszyńskiego, a jednocześnie stale konfrontowany z działaniami najwybitniejszego Polaka jakim jest Ojciec Święty Jan Paweł II. Dodajmy, ze prymas Glemp jest oceniany bardzo surowo i w zasadzie niczego mu się nie wybacza. Naszym zdaniem jest to wysoce niesprawiedliwe. W tak trudnej sytuacji nie ma rozwiązań, które satysfakcjonowałyby wszystkich. Mimo to wybory dokonywane przez obecnego Prymasa Polski są na ogół trafne i działania w większości skuteczne. Każdy może się pomylić i wielu krytyków Prymasa myliło się wiele razy, co wyraźnie wykazuje analiza 16 miesięcy „Solidarności”.

 Kościół w Polsce umacnia się dlatego, że spełnia rolę jakiej ludzie od niego oczekują. W duchowieństwie mamy przecież mnogość postaw, również postaw politycznych. Każdy przeciwnik reżimu komunistycznego może znaleźć wśród księżny sympatyków, a nawet zwolenników własnych poglądów politycznych. Czy przeszkadza w tym Episkopat, lub prymas Glemp? Kościół wychował przecież liczna formację młodych księży o postawach otwartych i głęboko patriotycznych. Wśród biskupów są przykłady postaw wspierających nas również w tym co polityczne. Wściekły atak Jana Rema czyli Urbana na łamach rządowej „Rzeczpospolitej” jest najlepszym potwierdzeniem patriotycznej postawy księżny i całego Kościoła w Polsce.

imageNie możemy sobie pozwolić, aby tak wielką sprawę jak Kościół i sprawy wiary w Boga w Polsce zmniejszono do rozmiarów politycznej rozgrywki z reizmem. Polacy mają prawo do wolności i powinni walczyć z komunizmem. W tej walce Kościół bierze udział. Walczy środkami jemu właściwymi, zgodnie z wezwaniem brzmiącym tak mocno od grobu męczennika naszych czasów ks. Jerzego Popiełuszki: „Zła się nie ulękniemy, gdyż sam Pan Jezus – i Jego nauka – będzie naszą drogą, prawdą i życiem”.

 Witold Gombrowicz ostrzegał, że jeśli Bóg ma być zredukowany do roli pistoletu wymierzonego w Marksa, będzie to wygrana Marksa, a nie Boga. Episkopat Polski skutecznie ochrania właściwa rolę Kościoła.

 PPN rozumie rolę Kościoła. Zdaje sobie sprawę ze słuszności poczynań Prymasa i biskupów. Wyraża radość, że tak wielu księżny, zakonników i zakonnic uczestniczy w naszym nordowym wysiłku eliminacji komunizmu, tego dzieła szatana naszych czasów. Doceniamy rolę Kościoła i dlatego nie zamierzamy dołączać do grona jego krytyków.

Stosunek reżimu do przeciwników

Procesy sądowe wytaczane różnym działaczom dowodzą, gdzie jest granica dla niezależnej działalności. Przebiega ona tam, gdzie zaczyna się jawna działalność. Działalność konspiracyjna, wydawnicza i samokształceniowa rozwija się bez większych zakłóceń., Trzeba wyjątkowego pecha, czasem pospolitego niedbalstwa, aby wpadła jakaś drukarnia czy kolporter. Inaczej rzecz się ma z jawnymi działaniami. Powołanie Komitetów Przeciwko Przemocy spowodowało aresztowania i wyroki – Edmund Bałuka postawiony przed alternatywą: więzienie lub emigracja wybrał wyjazd do Francji. Zebranie KK „Solidarności” z Wałęsa skończyło się wyrokami dla Władysława Frasyniuka, Adama Michnika i Bogdana Lisa. Ogłoszenie przez Moczulskiego podjęcie jawnej działalności przez KPN skończyło się procesem nowego kierownictwa KPN – poza Moczulskim Andrzeja Szomańskiego, Krzysztofa Króla, Adama Słomki i Dariusza Wójcika. W podobny sposób reżim zareagował na powstanie ruchu „Wolność i Pokój”. Jak widzimy każda z tych inicjatyw miała różny charakter, wychodziła z odmiennych przesłanek i zmierzała do sobie tylko właściwego celu. Wszystkie zostały w ten sam sposób potraktowane przez władze PRL.

imageW tym miejscu pojawia się problem, czy wobec tego nie powinniśmy dlatego właśnie rozwijać jawnej działalności. Uważamy, że nie. Po pierwsze nie ma obecnie żadnej analogii z latami 70-tymi. Wówczas działalność jawna była dobrym i skutecznym sposobem działania; koszty takiego działania nie niweczyły zysków. Jawność ośmielała ludzi i zachęcała do aktywności, skoro reżim nie był w stanie czy nie uważał za słuszne podejmować drastycznych represji. Prześladowania SB utrudniały życie aktywistom ruchów niezależnych, ale nie paraliżowały tej działalności. Teraz jest inaczej. Nawet jeśli jawna działalność nie prowadzi natychmiast do więzienia, to gwarantuje pełną kontrolę policyjną takiej działalności i umożliwia reżimowi jej unicestwienie w momencie uznanym politycznie za odpowiedni. Przykładem obecna sytuacja KPN.

 Potrzebę jawnej działalności po raz kolejny uzasadniano w KPN. Na II Kongresie Konfederacji, w grudniu 1984 r. W uchwale kongresowej stwierdzano: „Prowadzimy z władzami walkę polityczną, a ta jest skuteczniejsza, gdy prowadzi się ją jawnie […] Etap podziemny powoli się kończy i być może niedługo będą znów działać jawnie redakcje, punkty kolportażowe, informacyjne i werbunkowe”. Cytowany fragment dowodzi, że kierownictwo KPN nie przewidywało aresztowań i podobnie jak w 1980 r. ujawniło zamiary taktyczne.

Uważaliśmy stanowisko KPN za błędne. Byliśmy przekonani, że spowoduje ono w konsekwencji aresztowania i ponowny paraliż struktur kierowniczych tej partii. W tej sytuacji pozycja działaczy związkowych jest nieskończenie lepsza. Aresztowanie Frasyniuka nie przerwało działalności regionu dolnośląskiego. Działający tam Marek Muszyński okazał się zdolnym organizatorem i przywódcą, godnym następcą aresztowanego Frasyniuka. Podobnie jest na Górnym Śląsku, gdzie podobną rolę odgrywa Jan Andrzej Górny i gdzie – dodajmy – Andrzej Rozpłochowski rozważnie unika uwięzienia. Postawa Moczulskiego deklarującego podjęcie jawnej działalności i pójście do więzienia byłaby zrozumiała, gdyby podziemie i konspiracja zamarły i byłby to jedyny sposób zamanifestowania sprzeciwu. Tymczasem nie o sprzeciw chodzi, ale skuteczna robotę organizacyjną. Więźniów politycznych mamy pod dostatkiem. Natomiast ciągle nam brakuje doświadczonych i sprawnych organizatorów społecznego protestu. Miejsce takich ludzi jak Frasyniuk, Michnik czy Moczulski jest wśród nas, a nie w więzieniu. Ich działalność na rzecz konspiracji byłaby znacznie bardziej pożyteczna, niż pobyt za kratami. Tych ludzi trudno zastąpić.

Działalność jawna będzie na pewno skuteczna, gdy możliwości represyjne reżimu ulegną zmniejszeniu, jak to było chociażby w okresie 19801981. Dziś takiej sytuacji nie ma. A jednocześnie ludzie chcą działać. Stąd podziemne struktury są tak masowe, że praktycznie nie ma regionu w kraju, gdzie nie byłoby jakichś przejawów tej działalności. Działania jawne, kończące się uwięzieniem, wyrzucaniem z pracy raczej odstraszają niż mobilizują. Ludzie chcą pewnego minimum bezpieczeństwa, a to daje działalność konspiracyjna. Nie wyklucza ona wpadek zakończonych procesem i więzieniem. Jest to jednak tylko „wypadek przy pracy”, a nie reguła działania i oczywiste, natychmiastowe następost3wo jawnej działalności. Nie musimy pomagać prokuratorom w pisaniu aktów oskarżenia.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura