Sprzeciwiam się wytyczaniu symetrii między elektoratami dwóch walczących stron sceny politycznej. Nie mogę mówić za kogoś, więc powiem tylko w imieniu własnym.
Szanuję wyborcze decyzje rodaków, którzy oddali głos na Trzaskowskiego. Mamy demokrację, żyjemy w wolnym kraju. Każdy ma prawo do własnego zdania i własnego wyboru.
Gardzę natomiast politykami totalnej opozycji, tymi budkami, nitrasami, jachirami, trzaskowskimi etc. W jeszcze większej pogardzie mam sprzyjające im, pożal się Boże, "elity". Te szurnięte gretkowskie, jandy, oszalałą z nienawiści nurowską, tych szlachetnie urodzonych stuhrów, bońków, hołdysów, czy takich wybitnych intelektualistów, jak ostaszewska i owsiak.
Chce mi się wymiotować na myśl o medialnych kreaturach, które z dziennikarstwem nie mają nic wspólnego. Te michniki, czuchnowscy, węglarczyki, wrońscy, te olejniki. Jedna wielka kloaka.
Czy wymienione kręgi, to jest połowa społeczeństwa? Ta niby druga, przeciwna "mojej"? Nie. To jest margines, społeczny. Breja szumowin.
Ubolewam, że znajdują posłuch u tak licznych odbiorców, którzy nierzadko głosują, powodowani nienawiścią do PiS. Czyli bodźcami nieracjonalnymi.
Ale ale! Ubolewanie i nienawiść, to są pojęcia różne, nie tożsame.
Rodakom, którzy nie głosowali na Andrzeja Dudę, życzę wszelkiej pomyślności i pozostaję z głębokim szacunkiem dla nich. Jednak te "elity" i tych "totalnych demokratów" zamierzam tępić w takim zakresie, jakim rozporządzam. Nie jest to olbrzymi zakres, ale "lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach". Przyjdzie taki dzień, że żaden sprzedajny zwyrodnialec nie waży się nawet szepnąć, żeby mamić i podburzać Polaków przeciw ich własnemu państwu.
Niech żyje Polska!
