W dniu dzisiejszym Lech Wałęsa publicznie zadeklarował, że w przypadku wojny domowej stanie na czele „młodych ludzi gotowych ratować ojczyznę”
Co prawda nie do końca można mu wierzyć, bo jak mówi „Kręcę , mataczę, kluczę .Podaję sprzeczne informację”, ale załóżmy, że tym razem powiedział prawdę.
Jednak nie da się ukryć, chęci to nie wszystko, trzeba jeszcze mieć możliwości. W przypadku wojny domowej potrzebna są finanse, zaplecze , armia i sojusznicy. I co by nie mówić, poza armią jako taką, pozostałe potrzeby nasz przyszły wódz jest w stanie zaspokoić. Pomogą finansiści odcięci od możliwości robienia w Polsce świetnych interesów, swoje działkę razem z medialnym wsparciem dorzuci pewnie UE zainteresowana, „żeby znowu było, tak jak było”, za sojuszników może robić cala lewicowa antifo-podobna banda znerwicowanych aktywistów w kominiarkach.
Problemem pozostaje, skąd u licha Wałęsa ma zamiar wziąć armię ??
Jeżeli marzy mu się armia powołana spośród tłumów na marszach KOD, to raczej się rozczaruje. Część z powodu wieku nie podlega poborowi nawet w zakresie tyłowym, kobiet się na wojny nie bierze, tych o innej orientacji do bojowych trudno zaliczyć, lepsza część „gorszego sortu” jako uznawana za zbyt ważnych dla demokracji nie ma najmniejszego zamiaru narażać się na cokolwiek gorszego niż hejty w sieci, a jeszcze inni zgodnie z nową modą po prostu wyjadą z kraju, bo jednak są pewne granice samopoświęcenia.
Szukajmy dalej – na kiboli nie ma co liczyć, bo to raczej strona przeciwna; pracownicy banków, korporacji, urzędnicy i ci „byli, ale już oderwani od koryta” to owszem znaczna liczebność, ale po pierwsze zainteresowana bardziej spłatami kredytów, awansami , wakacjami nad ciepłym morzem, nową furą/komórą i wspinaniem się na szczyt społecznego uznania niż jakimiś tam walkami, gdzie i zimno, brudno i do domu daleko.
No to do cholery, gdzie Wałęsa ma zamiar znaleźć swoje wojsko, bez którego nie tylko wojny, ale i zwykłej potyczki nie ma jak zrobić ?!
Firmy ochroniarskie ,– fakt, będzie ich ze 200 tys, 2 razy więcej niż wojska , uzbrojeni i niebezpieczni, zwłaszcza kiedy pilnują marketów, ale co z nich za armia , jak połowa zaraz weźmie zwolnienie od lekarza, a druga połowa za obecna pensję za Chiny nie ruszy się z ciepłych stróżówek na strzeżonych całodobowo osiedlach.
Strażnicy miejscy ? To już bardziej, znienawidzeni nie wiele mają do stracenia , a sporo do zyskania, brutalni i bezwzględni, każdego rzuca na glebę i skują , nawet jak się ich nagrywa, ale razem zebrani mogą robić co najwyżej za batalion specjalny, a gdzie reszta ?
I tu wychodzi szydło z worka – Wałęsa liczy na te 60% SB-ków patriotów (a za Kiszczaka razem z MO to było jakieś 300 tys chłopa !), co razem z ich resortowymi dziećmi da mu tzw. Siłe wyjściową. Reszta przyłączy się po zdobyciu sejmu i senatu, a najpóźniej po ogłoszeniu przez TVN i GW pierwszej zwycięskiej bitwy (bez znaczenia czy taka się w ogóle by odbyła).
A mnie przychodzi do głowy jeszcze jedna straszna myśl - a jak Wałęsa dogadał się już z Bundeswehrą i Specnazem ? Pal diabli Bundeswehrę, ich to dzisiaj nawet imigranci leją , ale Specnaz to nie żarty !
Ale po chwili oddycham spokojnie – przecież z takim wodzem na czele, nie ma armii, która nawet skandując od rana do wieczora „Wodzu, prowadź !!” wcześniej czy później nie stwierdziła „nie chcem ale muszem” i nie rozeszła się po barach. I nie będzie to Bar od konfederatów, ale cos w rodzaju Pędzącego królika, czy innej sowy. I nie z braku chęci do walki, co to, to nie, ale ile razy można iść do walki ,nic a nic nie rozumiejąc Marszałka-Wodza-Wałęsy ,który owszem rozkazuje, ale nikt z tego nie jest w stanie zrozumieć o co chodzi ?!
Komentarze