Szylkret Szylkret
2656
BLOG

Post-logika czyli o urokach liczenia.

Szylkret Szylkret Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 188

     Od kilkudziesięciu godzin sensacją dnia jest śmiała inicjatywa grupy aktywistów partii rządzącej, aby Sąd Najwyższy, bez żadnego trybu albo w ramach rozpatrywania protestu wyborczego (nie jest to do końca jasne),  nakazał lub przeprowadził w osobach swych ponowne liczenie głosów w wyborach do Senatu w pierwotnie dwóch, teraz już w sześciu okręgach wyborczych. Po co? Politycy PiS sugerują, że podczas wyborów w tych okręgach  oddano zaskakująco dużo głosów nieważnych. Chodzi o okręgi, w których kandydaci PiS zajęli drugie miejsca, przegrywając nieznacznie — o kilkaset czy kilka tysięcy głosów — z kandydatami opozycji.
Przyjrzyjmy się sprawie nieco uważniej.
     Powyżej napisałem, że wniosek w tej sprawie został złożony bez  żadnego trybu, ponieważ obowiązujący i zmieniany przez PiS całkiem niedawno Kodeks wyborczy nie przewiduje ponownego liczenia głosów na życzenie. Dopuszczalnym przez prawo powodem dla wykonania takiej czynności może być jedynie złożenie protestu wyborczego w trybie art. 82 i następnych, pod warunkiem, że zostanie rozpoznany i wszczęte zostanie stosowne postępowanie wyjaśniające. Ale protest przeciwko ważności wyborów, ważności wyborów w okręgu lub wyborowi określonej osoby  można złożyć wtedy i tylko wtedy, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom, określonego w rozdziale XXXI Kodeksu karnego, mającego wpływ na przebieg głosowania, ustalenie wyników głosowania lub wyników wyborów albo naruszenia przepisów kodeksu wyborczego dotyczących głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów, mającego wpływ na wynik wyborów. Tyle.
      "Ustalenie, iż część głosów zostało nieprawidłowo uznanych za nieważne, zaś w rzeczywistości powinny być one uznane jako głosy poparcia dla kandydata KW Prawo i Sprawiedliwość decyduje o tym, że najwięcej głosów uzyskał kandydat KW Prawo i Sprawiedliwość". Dobre, co? Tak napisał we wniosku przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski, który wyrasta na nową gwiazdę niekonwencjonalnej post-logiki, następcę nieodżałowanego Piotrowicza Stanisława. Zapewne w tym fragmencie chodzi o okręg nr 100. Co ciekawe do sposobu liczenia głosów w wyborach do Sejmu przez tą samą komisję Sobolewski żadnych zastrzeżeń nie ma. I dalej:  "Wiadomym jest, że potencjalnie, powyższa przyczyna nieważności głosu jest najczęstszym i najprostszym sposobem ewentualnych naruszeń w kwalifikowaniu głosów jako ważnych lub nieważnych”. Ta powyższa przyczyna to dwa lub więcej krzyżyków przy nazwiskach różnych kandydatów co powoduje, że głos staje się nieważny. Wedle PiS dużo jest kart uznanych za nieważne właśnie z tego powodu.
     No to już konkret. Sprawdźmy zatem. W powszechnie dostępnym Obwieszczeniu Państwowej Komisji Wyborczej o wynikach wyborów do Senatu możemy wyczytać, że odsetek głosów nieważnych wyniósł w skali kraju 2,55% a więc był 2,5 raza wyższy niż w wyborach do Sejmu. I tu ciekawostka: liczba głosów nieważnych z powodu niepostawienia znaku X obok nazwiska żadnego kandydata wyniosła 339 696 a liczba głosów nieważnych z powodu postawienia znaku X obok nazwiska dwóch lub więcej kandydatów – ledwie 136 886. Hm, całe subtelne rozumowanie Sobolewskiego jakby w p***u, o pardon, jest jakby słabo oparte na faktach. 340 tysięcy czystych kartek znalazło się w urnach i nikt nie postawił na nich krzyżyka ku chwale kandydatów KO? To przecież byłby czysty głos za. Za to rzekomo dostawiono 137 tysięcy drugich krzyżyków tylko po to, żeby unieważnić głos oddany na kandydata PiS? To daje manko w wysokości 203 tysięcy głosów. Wszak dostawienie pierwszego krzyżyka jak i drugiego jest równie proste i zajmuje tyle samo czasu. Dlaczego komisje masowo powstrzymywały się od stawiania pierwszego krzyżyka na czystych kartach i gorliwie, śliniąc kopiowe ołówki mieliby stawiać krzyżyki drugie, skoro kartę czystą było niemal trzykrotnie łatwiej znaleźć? Jest-li w tym sens?
     Spójrzmy na ten sztandarowy okręg nr 100. Abstrahując od nazwisk kandydatów (żeby Gawłowski nie zaciemniał obrazu) – wnioskodawcy twierdzą, że było tam zaskakująco dużo głosów nieważnych. Guzik prawda – było 2,44% wobec 2,55% w kraju. Teraz przyczyny nieważności głosów: czyżby były to podwójne krzyżyki? No nie, takich głosów było 767, natomiast czystych kart wrzucono 2 577.
Na marginesie: rekord krajowy w liczbie głosów nieważnych padł - w okręgu nr 37 - Nowy Sącz, odsetek głosów nieważnych wyniósł 10,05%! To oznacza blisko 20 tys. głosów. Nikogo to nie niepokoi, bo wygrał z dużą przewagą  Durlak z PiS-u. Notabene z Kogutem - kiedyś też z PiS-u. Rozkład głosów nieważnych był następujący: z powodu postawienia dwóch lub więcej krzyżyków – 8 591, z powodu niepostawienia żadnego znaku X – 11 236. A tu przecież nie było po co fałszować, bo kandydata z opozycji nie było żadnego. Gdyby, jak chcą niektórzy tutejsi salonowcy, odsetek głosów nieważnych był wskaźnikiem inteligencji wyborców, to sam nie wiem - wszak Nowy Sącz to matecznik PiS-u (65,8% głosów w wyborach do Sejmu). Ja jednak tego poglądu nie podzielam, o czym poniżej.
Z kolei, jeśli idzie o liczby bezwzględne- to przykładowo na warszawskim Mokotowie-Ursynowie-Wilanowie-Wawrze głosów nieważnych było ok. 6 tys. - relatywnie 2,02%.
     Jaki z tego wniosek? Jako się rzekło, liczba głosów nieważnych niekoniecznie świadczy o braku rozgarnięcia. W wyborach większościowych może świadczyć o świadomym oddaniu głosu nieważnego. We wspomnianym okręgu nr 37 zgłoszono tylko 2 kandydatów - Wiktora Durlaka - PiS i Stanisława Koguta - kiedyś PiS. Co z tymi, którzy nie chcieli głosować na PiS? I tak przyszli do lokalu bo głosowali do Sejmu. Czy można się dziwić, że znalazło się blisko 20 tys. wyborców, którzy nie chcieli głosować ani na jednego ani na drugiego i oddali głos nieważny? Z kolei we wspomnianym okręgu warszawskim było troje kandydatów: wiekowa Borys-Damięcka z KO, Jaworski z PiS i Jaruzelska - Lewica. Bez trudu mogło się znaleźć 6 tys. osób, które nie chciały zagłosować na żadną z tych osób.
     Odnosząc się do wniosku-protestu, o którym mowa, Przewodniczący Okręgowej Komisji Wyborczej w Koszalinie sędzia Marek Mazur, w obszarze działania której znajduje się osławiony okręg nr 100 uważa, że "ten wniosek, ten protest wyborczy nie jest zasadny(...) nie zostały sformułowane zarzuty i dowody na poparcie zarzutów". "Twierdzenie jest takie, że mogłyby zostać źle zakwalifikowane głosy nieważne. Niczym nie poparte twierdzenie, nie ma na to żadnych dowodów, więc uważam, że taki protest powinien być pozostawiony bez dalszego biegu(...) w pobieżnej analizie tego protestu nie znalazłem żadnego dowodu wskazującego na to, że ta właśnie komisja źle zakwalifikowała głosy" - stwierdził. Komisarz wyborczy ocenił, że "na 99 procent" w swoim stanowisku do Sądu Najwyższego napisze, że protest jest bezzasadny.

     Reasumując: w pięciu na sześć okręgów wyborczych do Senatu, których dotyczą wnioski poczciwego Sobolewskiego, nawet gdyby przyjąć, że wszystkie głosy z podwójnymi krzyżykami to fałszerstwo na szkodę kandydatów PiS i zaliczyć je en masse na ich konta – nie ma to żadnego wpływu na wynik wyborów – szczegóły poniżej. Można nie liczyć. Jedynie okręg nr 100, gdzie różnica między Gawłowskim a Nieckarzem wyniosła 320 głosów, owe 767 podwójnych krzyżyków mogłoby mieć znaczenie.Pustych kart wszak nie można zaliczyć na niczyje konto, czyż nie? Mogłoby, ale nie ma cienia dowodu na to, że wybory były nieuczciwe. Gawłowski miał po prostu szczęście. Mam nadzieję, że po raz ostatni.
W pozostałych okręgach objętych wnioskiem jest tak:
W Grudziądzu (okręg nr 12) Ryszard Bober z PSL dostał 52 619 głosów, zaś jego konkurent z PiS Andrzej Mioduszewski — 50 168. Głosów z podwójnymi krzyżykami było 794. Nawet po ich dodaniu, Mioduszewski przegrywa.
W Katowicach (okręg nr 75) Gabriela Morawska-Stanecka z Lewicy dostała 64 172 głosy. Jej konkurent z PiS Czesław Ryszka — 61 823. Głosów z krzyżykami padło tu 1302. Gdyby dopisać je Ryszce, miałby w sumie 63 125 — i wciąż byłby drugi.
W trzech wskazanych we wniosku-proteście okręgach w Wielkopolsce:
W okręgu nr 92 wygrał Paweł Arndt z Koalicji Obywatelskiej z wynikiem 76 897 głosów. Jego konkurent z PiS Robert Gaweł dostał 75 413 głosów. Ponieważ głosów nieważnych z powodu krzyżyków było 846, to i tak nie dałyby zwycięstwa Gawłowi — miałby 76 259 głosów.
W okręgu nr 95 wygrała Ewa Matecka z Koalicji Obywatelskiej. Dostała 80 084 głosy. Jej konkurent z PiS Łukasz Mikołajczyk — 77 780 głosów. Nieważnych kart z krzyżykami było 1471. Nic by Mikołajczykowi nie dały — miałby 79 251 głosów.
W okręgu nr 96 zwyciężył Janusz Pęcherz z Koalicji Obywatelskiej. Dostał 72 579 głosów, podczas gdy jego konkurent z PiS Andrzej Wojtyła — 70 993. Głosów z krzyżykami było 1 481. Gdyby je wszystkie zaliczyć Wojtyle, miałby ich 72 474, czyli wciąż ponad 100 mniej od kandydata KO.
Przypuśćmy jednak, że ponowne przeliczenie głosów dochodzi do skutku. Sąd Najwyższy ustala, że owe 767 głosów w okręgu nr 100 zostało uznanych za nieważne z powodu jak w podejrzeniach wnioskodawców. I co z tego wynika? Nawet drobiazgowe badanie użytych długopisów nic nie da, bowiem wyborca może przecież przynieść do lokalu wiele długopisów i unieważnić głos przy pomocy kliku z nich. Poza tym jak uzasadnić podejrzenie, że dopisywano krzyżyki tylko na szkodę kandydata PiS? A może to zakonspirowany delegat trzeciego kandydata unieważniał na szkodę dwu pozostałych? 

     Co zatem  miałoby znaczenie? Złapanie członka komisji  na gorącym uczynku fałszowania głosu  albo zeznania wiarygodnych świadków, potwierdzone zabezpieczeniem stosownego materiału dowodowego. Wtedy można by myśleć o powtórzeniu wyborów w danym okręgu. Jeśli uznano by, że nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów.
     Po co zatem to wszystko? Dla czystej przyjemności bałwanienia się? Powyborczy szok? Z pragnienia popisania się przed Prezesem? Sądzę, że to przekaz do własnych szeregów: walka klasowa nasila się w miarę wstawania z kolan. Dlatego walczymy o każdy mandat, bo on się nam po prostu należy. Innego powodu dla tego błazeństwa poza względami ideolo nie widzę. To samo zresztą dotyczy zapowiedzi opozycji jakiegoś tam protestu z żądaniem unieważnienia wyborów do Sejmu z powodu ponurej roli TVP w propagandzie wyborczej i braku bezstronności.

     Ciekaw jestem co zrobi Sąd Najwyższy - chrzest bojowy jego nowej, pachnącej PiS-em i nowym KRS-em  Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Przyjęcie i rozpatrywanie tego wniosku będzie ciekawym precedensem i w istocie wyjściem poza ustawowe ramy zakreślone dla protestu wyborczego.
     Tak czy siak nazwisko posła-elekta Sobolewskiego Krzysztofa rodem z Podkarpacia warto zapamiętać. Obok złożenia omawianego wniosku-protestu czy tam czegoś juz zdążył zasłynąć podaniem na Tłiterze dokładnego rozkładu mandatów w Sejmie na 12 godzin przed Państwową Komisją Wyborczą.
I to by było na tyle. Chwilowo.

Szylkret
O mnie Szylkret

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka