Harley Porter Harley Porter
347
BLOG

Koniec sielanki

Harley Porter Harley Porter PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 3


Świat i Europa stały się tyglem, w którym przewalają się złe moce - tęczowo lewacka rewolucja, chaos w Ameryce, Covid19, aspiracje Chin aby stać się światowym mocarstwem oraz parę innych rzeczy nieco mniejszego kalibru, ale nie mniej paskudnych jak choćby próba Niemiec podporządkowania sobie Europy Zachodniej i Polski.

Hitler, a może Napoleon powiedział, że każdy naród aby zachować siłę i morale powinien co dwadzieścia lat toczyć wojnę. Ostatnia wojna, którą można by przyłożyć do tego stwierdzenia zakończyła się się siedemdziesiąt pięć lat temu czyli niemal trzykrotnie przekroczyła ów zakreślony czas. Co prawda USA miały swoją Koreę i Wietnam, a Rosja Afganistan, zaś w latach dziewięćdziesiątych Ameryka przećwiczyła wojenne manewry w Iraku, jednak te wojny nigdy nie dotyczyły całego narodu, były jakby z boku, toczone ułamkiem siły państwa. W Europie Francja miała swój Algier i Dien Bien Phu ale wszystko to działo się tak jak w przypadku USA i Rosji jakby na obrzeżu francuskiej państwowości. Jednak wiele państw od czasu drugiej wojny światowej nie zaznały jakiegokolwiek konfliktu, rozwijając się, choć właściwszym określeniem byłoby chyba - mutują, do obecnych form.

Prawdziwego wojennego chaosu ogarniającego całe narody i państwa z ginącymi w nalotach tysiącami, burzonymi miastami i dywizjami dziesiątkowanymi na linie frontu nie było tak dawno, że całe pokolenia zaczęły żyć w przekonaniu, że wojna nigdy już się nie przydarzy, że jest reliktem czasów dawno minionych nie mogących wrócić, zaś obecne, europejskie i amerykańskie historyczne status quo jest czymś, czego żadna siła podważyć nie zdoła. W ciągu tych siedemdziesięciu pięciu lat bez wojny wyrosły pokolenia, dla których broń stała się czystą abstrakcją, zaś łożenie na siły zbrojne, jak kiedyś w polskim Sejmie mówił lewackiej proweniencji poseł Mieszkowski, jest bezsensownym trwonieniem zasobów mogących służyć tworzeniu, w domyśle pana Mieszkowskiego, jego ulubionych lewackiej kultury i dekadenckiej sztuki. U dzisiejszych trzydziesto i czterdziestolatków o młodszych nie wspominając, powiedzenie Napoleona, że jeśli nie chce się żywić własnej armii będzie się żywić cudzą, jest pustym sloganem nie niosącym żądanej treści.

Co się odwlecze, to nie uciecze, chciałoby się powiedzieć, bo chociaż wojny gorącej jeszcze nie ma, to z pewnością trwa ta zimna ideologiczna oraz gospodarcza mająca na nowo przetasować świat pod względem wpływów i znaczenia państw i narodów. Covid19, którym zaraziły świat Chiny jest jakby dodatkowym czynnikiem zaostrzającym światowe wydarzenia to takie chińskie "siedem smaków" wrzucone do owego tygla aby uwarzyła się w nim jakaś mordercza zupka, która wytruje cały po za chiński świat. Jednak logika mówi, że wytruć nie zdoła, prędzej wyrżniemy się wszyscy w ogólnoświatowym konflikcie.

Osobiście, uważam, że to, co się dzieje, spotęgowane pandemią, to efekt nawarstwiających się napięć cywilizacyjnych nie rozładowanych żadnym dziejowym wyzwaniem, zaś Covid i próba chińskiej dominacji to dodatkowe podbicie stawki. Szwy spinające naszą cywilizację ledwie trzymają, a i tak niektórzy w szaleństwie, w którym pewnie jest metoda, szarpią za nie aby rozerwać to, co trzymało się nieźle przez całe milenia. Dzieje się tak jak z sienkiewiczowskim postawem czerwonego sukna, za który ciągną różne siły - lewacy, Chińczycy, Rosjanie, kartele i koncerny, wreszcie całe organizacje międzynarodowe takie jak choćby Unia Europejska.

Polska wśród tych sił zdaje się być zagubiona i niezdecydowana, co tak naprawdę powinna zrobić. Do tej pory, ci którzy Nią zarządzają próbowali balansować, choć balansowanie to bardziej przypominało "dawanie doopy" niźli finezyjną grę dyplomatyczną. W jednej ze swoich bardzo dawnych notek napisałem, że Unia Europejska nie oszczędzi nam niczego, że zostaniemy przeczołgani przez wszystkie antypolskie procedury oraz przez cały jej ostracyzm i złą wolę. My jednak uparliśmy się aby próbować owego nieszczęsnego balansu, a nieszczęsnego, bo wyglądał on tak jak wyglądał. Przytaczając słowa Churchilla: "Zamiast wojny wybraliśmy hańbę, a wojnę i tak mamy".

Aby być uczciwym, trzeba stwierdzić, że wiele spraw zadziało się wokół Polski bez udziału rządzącej klasy politycznej i bez jej winy. Covida19 nie wymyślił Jarosław Kaczyński. Węgry, które zdawały się bieglej grać na unijnej klawiaturze niż Polska znalazły się w końcu w takiej samej sytuacji jak my, zaś sojusznik Trump mierząc się z z wyborczymi fałszerstwami i lewacką dziczą we własnym kraju, nie ma czasu na Polskę i Węgry. Jednak na Węgrzech Orbanowi udało się zdusić lewacko-liberalną opozycję i całkowicie przejąć władzę usuwając antyrządowe organizacje pozarządowe wspierane przez Sorosa. Udało mu się także opanować media i ujarzmić sądownictwo. W Polsce na rynku wewnętrznym Jarosław Kaczyński może tylko marzyć o sukcesach Urbana. Przez sześć lat mizialiśmy się z Unią zamiast na poważnie wziąć się za sądy i media. Para poszła jedynie w propagandowy gwizdek zaś stary, dobry grzechotnik medialno-sądowy po staremu leży w jamie na upragnionym garnku złota.

Krzepiący serca i budujący krajobraz polityczny z początku roku skalany został trudnymi do zrozumienia działaniami rządu w późniejszych miesiącach. Partia rządząca zwycięsko wyszła z wyborów prezydenckich po to tylko aby zamydlić polityczny wizerunek ciągnącą się jak flaki z olejem rekonstrukcją rządu z gowinowo-ziobrowymi atrakcjami i ów wizerunek całkowicie spartolić "piątką dla zwierząt". Już w momencie prezentowania go przez przedstawiciela PiSowskiej młodzieżówki, miękkiego jak tampon, brodatego słodziaka (PiS zdecydowanie powinien wziąć się za swoją młodzieżówkę), pełen byłem złych przeczuć, które w pełni się potwierdziły. Dla czego właśnie w tym momencie Jarosław Kaczyński przypomniał sobie o futerkowcach pozostanie pewnie na zawsze jego słodką tajemnicą. Nie trzeba też było być geniuszem intelektu aby domyślić się, że antyaborcyjny wyrok Trybunału Konstytucyjnego pobudzi jak szturchanie kijem gniazda szerszeni czarnoparasolowe "dziewuchy". Nie mniej zdecydowano się na to z późniejszymi konsekwencjami.

Żeby nie zakładać ochraniacza na szczękę i suspensorium w postaci medialnego i politycznego przygotowania do boju z miłośnikami obdzierania ze skóry futrzaków i załatwiania aborcyjnych porachunków z nienarodzonymi dziećmi, trzeba być albo głupcem albo rozpasanym i namiętnym masochistą uwielbiającym dostawać wciry. Ani premier Morawiecki ani wicepremier Kaczyński nie wyglądają mi na miłośników paska z kneblującą, czerwoną kulką i bata . A więc co, przeliczenie się z kalkulacjami, w których cichym wspólnikiem rządowym,  walącym krzesłem w potylicę futerkowców i aborterów, czyli nie wypuszczającym ludzi na ulice aby demonstrowali swoje niezadowolenie miał być strach przed Cowidem19? Liczyć na coś takiego to tak jak liczyć na zwycięstwo reprezentacji w meczach piłkarskich z Włochami i Holandią. Tak więc albo zawiódł instynkt polityczny prezesa albo postąpiono według zasady: " Szlachta na koń siędzie, ja z synowcem na czele i jakoś to będzie!" czyli nie było dogłębnej analizy, a co gorsza jeśli była to zadziałał jakiś, tak bardzo nielubiany przez prezesa, imposybilizm, który doprowadził do takiego obrotu sytuacji.

Mówi się, że wszystkie niepopularne i trudne decyzje polityczne przeprowadza się w pierwszym roku urzędowania. W ten sposób oczyszcza się polityczne przedpole na samym początku kadencji dając sobie tym przestrzeń do kolejnych działań. Jeśli mottem przewodnim działań jakie podjął prezes był taki właśnie zamysł, to z politycznej saperki nic nie wyszło i wręcz przeciwnie, Jarosław Kaczyński całą tą przestrzeń, w której mógłby zaznać swobody politycznej, wypełnił szrapnelami i drutem kolczastym.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości jest miłośnikiem Józefa Piłsudskiego i pewnie tak jak ów ojciec narodu, chciałby zasłużyć się dla Polski i dla historii. W takim dążeniu nie ma nic niewłaściwego, a wręcz przeciwnie, dążenie do  ideału narodowego jaki prezentował Piłsudski, jest szczytne i godne pochwały. Marszałek, tak jak każdy człowiek popełniał błędy i nie był człowiekiem z kryształu. Potrafił mieć dwa zdania na temat jednej osoby, często był dosadny aby nie powiedzieć wulgarny, zaś jego moralność osobista nie mogła służyć za wzorzec do naśladowania. Zdarzało się także, że nie trafiał z decyzjami politycznymi, albo same wydarzenia polityczne zaskakiwały go tak, że musiał naprędce improwizować i stawiać wszystko na jednej szali. Miał jednak jedną cechę decydującą, matkę wszystkich cech potrzebnych do rządzenia, otóż nie bał się działać.

Piłsudski brał się do działań politycznych drapieżnie i bez ociągania. Był mistrzem polityki faktów dokonanych i ryzykantem politycznym. Jego miejscem była pierwsza linia, świetnie odnajdywał się w politycznych intrygach jak i wojennych okopach. Był jak dziki ogier zrywający każde wędzidło i boleśnie kąsający swoich wrogów. Czy Jarosław Kaczyński może się z nim równać i czy dorośnie chociaż w pobliże wielkości swojego idola? Zachowując proporcję czasu i okoliczności aby iść śladami marszałka Kaczyński musiałby wyjść ze swego gabinetowego bunkra, musiałby zacząć się pokazywać, musiałby przemawiać do ludzi nie raz na dwa tygodnie tylko przez dwa tygodnie z jednym dniem przerwy na siusiu i "kebaba". Musiałby tak jak podczas wyborów, jeździć po miastach i powiatach i spotykać się ze swoim i nie swoim elektora, wyjaśniając wszelkie okoliczności tego, co się w Polsce dzieje. Musiałby twarzą w twarz ścierać się z lewactwem i "dziewuchami" i parafrazując swego zmarłego brata już nie mówić ale grzmieć dosadnie i bez lęku: "spieprzaj babo!". Musiałby w końcu być gotowy dopaść do gardła swoim wrogom i rozszarpać je, nie wahać się dla Polski i Narodu przelewać krwi! Czas balansu już się skończył, dosyć hańby, czas wybrać wojnę (politykę egoizmu, agresji i szantażu) i nie dla tego, że miałoby się takie widzimisię, ale dla tego, że wszystkie czołowe kraje Europy ją wybrały, w imię własnych interesów. Albo się wreszcie wybijemy na niezawisłość i przynależną nam wielkość, albo alternatywą stanie się lewackie pełzanie na brzuchu przed unijną wierchuszką, liczenie na ochłapy z pańskiego stołu i zatracanie się w piekielnym tyglu europejskiej sodomy, do którego wciągać nas będą takie kreatury jak Tusk, Michnik czy Lempart. Czego chcemy drodzy rodacy, no czego?

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka