Teutonick Teutonick
408
BLOG

Przegląd prasy i innych osobliwości medialnych z ulubionym portalem w tle

Teutonick Teutonick Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

   Obserwując toczącą się prekampanię do wyborów samorządowych trudno oprzeć się wrażeniu, iż nie ma takiej gafy, której jeszcze nie zdążyłby popełnić niezwykle starannie wykształcony prekandydat na prezydenta Warszawy z ramienia totalniackiej jaczejki mieniącej się być opozycją. W ostatnim czasie zdążył się odznaczyć m. in. pomysłem wstrzymania budowy autostrad, na którym to przedsięwzięciu swego czasu jego macierzysta partia zbudowała całą narrację o „nierobieniu polityki” (a od czego u licha mamy polityków jeśli nie od „robienia polityki” w jej pierwotnym znaczeniu czyli pracy na rzecz dobra wspólnego?), w wyniku którego to „nierobienia” zbankrutował w owym czasie cały szereg firm podwykonawczych, których właściciele upatrywali - jakże niesłusznie, co widać jak na dłoni po latach - w owych inwestycjach szansy na rozwój własnych podmiotów gospodarczych, a finalnie jak zwykle zarobił jedynie ten, który niejako z definicji miał zarobić. W związku z powyższym frywolny Czaskoś chyba uznał, że skoro obecnie nie zarabiają już ci sami zdefiniowani zarabiacze, to chyba lepiej, żeby nic się nie budowało.

   Ale mamy też cały szereg pomniejszych kwiatków jak wizyty z tragarzami u znajomego pszczelarza z opcją adopcji nieszczęsnych owadów zamiast spotkań z wyborcami (pszczoła przecież żadnego niewygodnego pytania nie zada, a jak zechce użądlić, to zawsze można się przebrać w gustowny kaftanik), ale też sesje ławeczkowe wraz z rodziną, na których zagoniona jak widać siłą przed obiektyw córka imć prekandydata przywołuje jakimś dziwnym trafem w skojarzeniach główne postaci płci żeńskiej rodem wprost z serii japońskich horrorów. Rodzinka występuje w plenerze gdyż jak raczył się wyrazić sam Czaskoś, jego małżonka nie wyraziła zgody na wpuszczenie dziennikarzy w ramach prekampanii do rodzinnego gniazdka nawet gdyby od tego miała zależeć szansa na osadzenie pana męża na prezydencko-stołecznym stolcu. Żoniny papuć, który w przypadku dokonania takowego wyboru przez tysiące „wahszawiaków” (jeśliby faktycznie słowo miało stać się ciałem, pozostałoby jedynie chyba pogratulować mieszkańcom stolicy po 12 latach nierządów Hanki skłonności masochistycznych) miałby chyba tyle na temat lokalnej warszawskiej polityki do powiedzenia, ile obecnie ma we własnym domu, postanowił za to przybliżyć swoim potencjalnym wyborcom postać udomowionego ptaka w postaci papugi o wdzięcznym imieniu „Cipek” (jeśli owo nazewnictwo miałoby w tychże okolicznościach stanowić jedynie przypadek, to biorąc pod uwagę również charakterystycznie częściowo zarośnięte oblicze pana prekandydata, musiałoby ono tworzyć zaiste ciekawą koincydencję), którego podobnież miał nauczyć skrzeczeć „Kon-sty-tuc-ja” (szkoda, że nie „Nieder Frankreich” albo „Kaiser idiot”).

   Jednak trzeba uczciwie przyznać, że i po stronie rządowej zdarzają się niezwykle tajemnicze ciekawostki komunikacyjne, chociażby wtedy gdy pewien pan wiceminister udzielając wywiadu dla „Faktu” (sama nazwa owego czegoś, ukazującego się w postaci nomen omen papierowej brzmi, jak kiepski dowcip) rzucił był „pół-żartem pół-serio” pomysł wprowadzenia podatku „bykowego”. Pomijając już co by na ów koncept rzekł sam imć Prezes Wszystkich Prezesów, zadziwiająca zdaje się być niefrasobliwość w kontaktach z mediami przedstawicieli obecnej władzy, żyjących jakby w słodkiej nieświadomości tego, co szeroki front medialny skierowany przeciwko nim samym, jest w stanie nawyprawiać z każdą najmniejszą niedoprecyzowaną bądź też niezręczną wypowiedzią tego czy innego polityka, rozpętując kolejne medialne histerie i nie potrzebując już nawet do tego produkowanych gdzieniegdzie seryjnie dziennikarskich kaczek zwanych obecnie na nowomodną modłę „fejkniusami”, w których niezwykle chętnie specjalizować zwykł się pewien łonetowy portal dezinformacyjny, podobnież zresztą należący do najchętniej odwiedzanych przez naszych rodzimych internautów.

   Bo i czegóż tam nie ma! Obok wyżej wymienionych specialite de la maison oraz „poważnych” analiz i opinii jakże znamienitych państwa żurnalistów w postaci chociażby samego Sławusia Sierakowskiego (to ci dopiero poważny analityk) znajdziemy takie „lifestylowe” kwiatki jak np. „Ranking kochanków – który znak zodiaku jest najlepszy w łóżku” (aż bałem się sprawdzić) lub też „Jakie mamy fantazje seksualne i co mogą o nas świadczyć” (chyba każdy sam wie jakie ewentualnie fantazje posiada i nie potrzebuje do tego czytać wielce uczonego artykułu), a wreszcie „Na jaki kolor pomalować pokój żeby mieć udane życie seksualne” (tą jakże frapującą kwestię pozwolę sobie zostawić już bez szerszego komentarza). Możemy się również dowiedzieć o tym, że jakaś Odęta (imię pewnie wiele mówi o usposobieniu owej persony) schudła w ciąży (co pewnie w przyszłości w zamyśle autorów tego typu newsów winno – obok dziergania sobie na skórze dziecięcych malowanek i spinania kudłów w babcine koki – stanowić wśród naszych krajowych damulek powszechny trend). Prócz tego u samego spodu strony głównej możemy napotkać tzw. „zajawki” na produkty ichniej, skierowanej zdaje się intencjonalnie do „ludzi młodych”, skrajnie „wolnościowo” i „ekologicznie” rozjątrzonej przybudówki, wzmacnianej przez kadry sprawdzone już niejednokrotnie w boju w ramach przeróżnych GWnianych przedsięwzięć medialnych, pod niewiele mówiącym kryptonimem „noizz”, w którym obecnie pośród innych rozlicznych genderowo-głuptakowych rewelacji, można na ten przykład wyczytać taką oto ciekawostkę, że „palacze marihuany też chcą posprzątać ziemię”.

   Za to z „części informacyjnej” wspomnianego wielce obleganego portalu, prowadzonego przez ekipę na jabłka pod wodzą pewnego świniopodobnego dziennikarzyny, nie dowiemy się może zbyt wiele o najnowszych wyczynach mister Modlingera z tych Modlingerów, w odróżnieniu od zwykłego, po aryjsku ograniczonego motłochu, genetycznie niejako naznaczonych do czynienia rzeczy wielkich, będziemy mieli za to okazję pozyskać nieco najnowszych wieści z „dobrze poinformowanych źródeł” w kołach rządzących, według których za dymisją Prezesa Polskiego Radia (na antenie którego nie dalej jak wczoraj, w ramach „przejmowania mediów” przez kaczystowskich siepaczy, miałem okazję wysłuchać przeprowadzanego na kolanach wywiadu prof. Dudka z prof. Friszke na temat sierpniowego zrywu, w trakcie której to milutkiej konwersacji, nad zagadnieniem agentury niejakiego „Bolka” panowie profesorowie przeszli niejako do porządku dziennego) miałaby stać ta sama sitwa związana z Radą Mediów Narodowych, specjalizująca się również ostatnimi czasy w heroicznej walce zmierzającej ku poprawie ciężkiej doli zwierząt futerkowych (z czego wnoszę, że i we wspomnianym „noizzie” znalazłoby się dla tego towarzystwa miejsce, oczywiście w miarę możliwości i potrzeb), w której bryluje od jakiegoś czasu pewna bardzo prorządowa, w ramach swojej wystawionej wszem i wobec na pokaz antykremlowskości wietrząca wszędzie wokół siebie „agentów Putina”, moja ulubiona joanka*, przypominająca mi coraz bardziej, nie tylko pod względem swych osiągnięć zawodowo-ustawodawczych, nieodżałowaną dla rozlicznych fanów pozostawionych w kraju (za to wciąż niezwykle aktywną na brukselskich salonach) Julcię Piterę, która w swoim czasie w równym stopniu przyczyniła się sprawie zwalczania korupcji na naszym krajowym poletku, jak rzeczona joanka idei uporządkowania na nim rynku mediów. Miejmy nadzieję, że i ona z czasem (być może już w efekcie przyszłorocznych wyborów) uda się wzorem swojej znakomitej działaczki-poprzedniczki na jakże zasłużony eurounijny odpoczynek po solidnie wykonanej pracy. Bo w końcu niech nam żyją w dostatku i opływając w unijne apanaże Ludzie Dobrej Roboty. Niech żyją!



*http://naszeblogi.pl/50975-liche-toto-wprawdzie-w-obejsciu

PS: Prócz wymienionych atrakcji z kart rzeczonego portalu straszą dziś jeszcze Naczelny Eskimos Rzeczpospolitej w ekskluzywnym wywiadzie prowadzonym wprost zza kierownicy (pozostaje tajemnicą czy aby nie grozi to przejechaniem na pasach kolejnej staruszki przez następnego po nieocenionym Piotrze N. wirtuozie krajowego nocnikarstwa, ale w sumie furda tam parę tysiączków odszkodowania, kto w końcu bogatemu zabroni?) wraz z nieco ekstremalnej postaci pięknością w osobie samej Gołdy Tencer. Niespotykanie śmiałym bądź też niezwykle zdesperowanym konsumentom pozostaje mi życzyć smacznego, a tymczasem w ramach autoreklamy pozwolę sobie nieco mniej ekscentrycznym czytelnikom dorzucić jeszcze cokolwiek od siebie, a co - może w końcu ktoś choć w minimalnym stopniu zainteresowany jeszcze nie miał okazji rzucić okiem:

http://naszeblogi.pl/51006-slow-kilka-na-temat-frekwencji

http://naszeblogi.pl/51069-w-pogoni-za-popisem

http://naszeblogi.pl/51081-alternatywne-swiaty-czyli-reklama-dzwignia-czego 



Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura