twardek twardek
200
BLOG

Ostatni Mohikanie I

twardek twardek Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Mail przyszedł od ‘Potaszni ‘ . Z informacją o spotkaniu i zachętą byśmy się zmobilizowali i wzięli udział, ‘bo możemy się już nie zobaczyć’. Kto, co może – niech przyniesie do jedzenia i picia. Jeżeli wejdzie w grę składka, to na miejscu i nie więcej niż 15 zł. W rodzinnym siedlisku państwa O. w podwarszawskim K. Mail z zachętą Potasznia ponowiła do kilku osób, które nie odreagowały, w tym do mnie, na parę dni przed datą spotkania. Porozumiałem się z Sebastianem. Sąsiad, inżynier z zawodu no i niegdysiejszy drukarz w nielegalnym wydawnictwie CDN w okresie stanu wojennego. Sebastian skontaktował się z Januszem – który żyje samotnie parę kilometrów od nas. Był z kolei kolporterem. Postanowiliśmy pojechać we trzech, właśnie samochodem Janusza. Z ryzyka takiej animacji zdałem sobie sprawę już po starcie - Janusz ma 90 lat… Gdy ruszyliśmy wiedziałem, że nie jestem ‘przygotowany’, wobec czego zacząłem się po cichu modlić takimi słowy: Jasna Panienko z Częstochowy, wejrzyj na moją mizerię i spraw żeby Janusz nie przyłoił w pień któregoś z mijanych drzew na tej koszmarnej trasie Jagielska – Działkowa – Prawdziwka –….. A gdyby – modliłem się dalej, ścinając zakręty – co już było widoczne, stuknął frajera z przeciwka, to weź pod uwagę, że siedzący na tylnym siedzeniu Sebastian jest jednak ode mnie ociupinkę starszy.. Zostałem wysłuchany i dojechaliśmy o czasie wszyscy, cało i zdrowo, stanowiąc drugą grupkę przybyłych. 

Dom państwa O. ma dość rozległy parter, piętro i piwnicę. Na poziomie wysokiego parteru, zawinięty wokół północno-wschodniego narożnika – drewniany taras. W dziko utrzymanym ogrodzie dwa gigantyczne dęby, oznakowane tabliczkami pomników przyrody. U O. byłem pierwszy raz. Po przywitaniu się z gospodarzami i Potasznią, operacyjnym szefem ceremonii, wyszedłem do ogrodu, podchodząc do dębów zadziwiony ich potęgą i dostojeństwem.  

U państwa O. drukowanie odchodziło i w piwnicy i na piętrze.

Z wolna dojeżdżali inni. Nigdy nie znaliśmy się wszyscy, a już w nowej Polsce, na przestrzeni lat, skład spotkań ulegał zmianie, co też u większości nie sprzyjało pełnej wiedzy ‘kto jest kto’. Teraz z mieszanymi uczuciami zaczęliśmy sobie uświadamiać, że pewnej liczby z tych (zresztą stosunkowo już nielicznych), którzy przybywają – też albo nie znamy, albo nie rozpoznajemy. Oczywiście nie dotyczy to ober szefa ‘Sławka’ (Czesława Bieleckiego), czy Kasi Łaniewskiej, Gospodarzy oraz jeszcze kilku osób, wliczając w to dobrze rozpoznawalnego Sebastiana. Grono wreszcie się ukonstytuowało. Weszliśmy w sałatki, sery, pasztety. Wytropiłem czerwone półwytrawne i już z Sebastianem i dokooptowanym Grześkiem pozostaliśmy przy nim. Janusz oczywiście nie pił. I cierpiał. Wreszcie zazgrzytał – następnym razem przyjedziemy na rowerach…

Po jakimś czasie gospodyni ściągnęła nas do salonu, w którym w prawdziwym kominku paliło się prawdziwe drewno, miotając prawdziwe płomienie. Chodziło o mikro-część oficjalną, którą otworzyła Łaniewska, że tak to ujmę ‘Panna’ i Kawalerskiego i Oficerskiego Orderów Odrodzenia Polski. Wypowiedziała piękne słowa pod adresem Sławka, słusznie w końcu stwierdzając, że bez niego nie było by opiniotwórczego środowiska, które wniosło swoją cząstkę w budowlę obecnej Polski. Dostał od Kasi czerwoną różę, sam objaśniając jej odwieczną symbolikę jako siłę witalną, życie i piękno – co, jak dodał, komuniści próbują od zawsze zawłaszczać.

Dziękując za słowa uznania i oklaski, w końcu jest obecnie - poza wcześniejszym ‘kawalerstwem’ Krzyża Komandorski ego Orderu Odrodzenia Polski nagrodzony także, już przez PAD, Orderem Orła Białego - napomknął o niefortunnym podziale środowiska ze względu na różnice w oglądzie i ocenie polskich realiów. Ci z orientacji neoliberalnej włożyli w to tyle emocji, że nie starcza im już ani luzu ani ochoty na podtrzymywanie udziału w kombatanckiej załodze CDN. Symbolem tej postawy jest ‘Gruby’. Nie biorą udziału w spotkaniach. W składzie, w jakim jesteśmy – też wprawdzie nie stanowimy monolitu (gdzieś obok doszły do mnie ściszone słowa: przynajmniej mamy Senat…), ale będąc mieszanką polsko-żydowską bez kłopotu wchodzimy w zalecaną przez Szefa konwencję: nie dawajmy się uwikłać w konflikt Tutsi <-> Hutu. I tak na spotkaniu było.

Sławek dał nam przy okazji podpowiedź jak ubiegać się o status kombatanta, po uzyskaniu którego można zyskać trochę grosza i pewne przywileje. Oczywiście, nie będę się ubiegał. Mam bardzo skromny udział w konspiracyjnych działaniach CDN. Po prostu w krytycznej sytuacji przyjąłem na przechowanie maszynę drukarską na okres kilku tygodni, zyskując ‘pozycję’ w aktywach CDN. W statusie ‘lokal rezerwowy’. Między nami, dowiedziałem się o tym dopiero po jakimś czasie…

Sączyliśmy winko, przegryzając pysznościami, podczas gdy Potasznia zaczęła głośno weryfikować listę niegdysiejszej ok. dwusetki uczestników konspiracyjnego przedsięwzięcia. Słuchając podpowiedzi w rodzaju nie żyje; chyba już nie żyje; chory; podobno jest w Niemczech/Kanadzie/Australii/UK, ale nie ma z nim kontaktu; odpuszcza nas (tak, jak wspomniany wyżej Gruby) – mieniły się we mnie różne odczucia z natrętnym w tle pogłosem – ‘przemijanie chłopie’.

Z chwilą zakończenia aktualizacji listy, zaproponowałem grupowe zdjęcie. Oznajmiając (skoro byłem przy głosie) trochę fałszywie , że czuję się obecnie ‘ w tym wszystkim’ pogubiony - zaapelowałem do Sławka by zechciał dać jakąś wykładnię tego, co się dzieje. Nie ma, odrzekł, dodając - egzegeza (chyba tego terminu użył) wyłącznie w trybie indywidualnym. Należy się tutaj wyjaśnienie. Otóż moje ‘…oznajmiając trochę fałszywie…’ może implikować domniemanie, że nie jestem zagubiony. Faktycznie, nie czuję się zagubiony, co nie oznacza jednak, że jestem pewny, iż prawidłowo interpretuje bombardujące nas wokół- i wewnątrz-polskie realia.

Wychodząc na zewnątrz do zdjęcia zaproponowałem Łaniewskiej przytulenie w pozowaniu do fotografii, na co przystała, uprzedzając jednak z szelmowskim ćwierć uśmiechem, będziesz mi musiał zapłacić 50 gr.! Całkiem zgrabnie udało nam się zejść po cholernie wysokich, trzech stopniach schodów z parteru. Zdjęcie zrobili, a ja nie zapłaciłem…

Obserwowałem Sławka, chcąc upolować dogodną chwilę bez wianuszka otaczających go rozmówców – by zaczerpnąć z egzegezy w trybie indywidualnym. Ale jakoś się nie zdarzyło. Ostatecznie posłuchałem Sebastiana, który uważał, że nie ma co przy tej okazji zawracać ludziom głowy. Nie mogłem się nie zgodzić. Będę musiał wytropić inną okazję. W gruncie rzeczy do apelu o egzegezę sprowokowały mnie słowa Kasi Łaniewskiej o roli CDN, w kontekście wygłoszonej pochwały dla Szefa. Przyznam tu, że zamysł doprecyzowania sobie formatu CDN jako jakiegoś tam ‘dopływu’ gigantycznego strumienia wydarzeń i przemian, który ostatecznie wylał historyczną powodzią, zwieńczoną upadkiem sowieckiego imperium – chodzi za mną od dawna. Cały problemat projektu tego upadku (myślę, że musiało być coś w rodzaju projektu) rozpinam dość szeroko, bazując na dość szczególnej sekwencji wydarzeń oraz jawnych także działań ludzi, którzy odegrali w tym wszystkim pierwszorzędne role.

twardek
O mnie twardek

inżynier 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo