Twórcze Nic Twórcze Nic
69
BLOG

Zasada "koszt jest granicą ceny"

Twórcze Nic Twórcze Nic Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Mostem miedzy socjalizmem, a indywidualizmem jest dla mnie zasada "koszt jest granicą ceny". Chodzi w niej  oto, że za pracę należy sie Tobie tylko takie wynagrodzenie, które pokrywa, jak najdokładniej, koszty twojej pracy. Nie jest więc ta zapłata ani większa, ani mniejsza.

Uczestnictwo jednostki w społeczeństwie oznacza działanie ze względu na porządek zewnętrzny względem jednostki. Koszt, tak jak go rozumiem, to wewnętrzny opór wynikający z tego, że ktoś nie działa całkiem w zgodzie ze sobą. Jeśliby wymiana dobrami przebiegała zgodnie z zasadą kosztów, byłoby to ucieleśnienie indywidualizmu w ciele społeczeństwa. Człowiek, będacy częścią społeczęństwa byłby jednostką, jednocześnie. Jego ból, jego trud i cierpienie związane z socjalizacją owocowałyby tym, że posiadałby dobra odpowiadajace złu, jakim jest koszt.

A co z dobrami, które pozostają, po pokryciu kosztów? Zapewne wielu propagujących zasadę o której piszę, nie wyobrażało sobie, że cokolwiek by zostało, gdyby każdemu zapłacić za jego pracę tak, jak się należy. Ja tak nie myślę. Jestem pewien, że ludzka praca daje nadwyżki, których nie da się snesownie skojarzyć z nikim konkretnym. Uzywamy kół, mówimy w óżnych językach, dodajemy, odejmujemy, dzielimy i mnożymy. I nie tylko. Wszystko to jest, przynajmniej po częsci, efekt czyjejś pracy. Ale czyjej? Kto niby, dzis, miałby mieć prawo do wyłącznego korzystania z tej pracy? Takie dobra więc, których nie da się przypisać niczyjemu trudowi, powinny być jak najbardziej dostepne dla każdego, czyli ich podział powinien być komunistyczny. Komunistyczny, czyli jaki? "Każdemu wedle potrzeb, od każdego wedle mozliwości".

Ani to trudne, ani strasznie błyskotliwe, ani skomplikowane. Ni uważam też tego za doskonała formułe na wszystko. Rzecz w tym, że taka zasada i jej rozwinięcie właśnie nie jest ani trudna, ani skomplikowana, ani błyskotliwa. Zawiera w sobie bardzo stare elementy, bardzo starych pomysłów. O których ludzie zapomnieli. To teraz ja nieśmiało przypominam i pokazuje, jak mozna je przedstawić. A może je przedstawić, sensownie, jako wyraz politycznego indywidualizmu właśnie.

 

 

 

Chcę szklanego domu nad morzem lemoniady.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości