Przedłużona kampania wyborcza stała się niemrawa. Blokowanie list posłużyło najwyraźniej tylko PSL-owi, która to partia od czasów pana Waldka pełni w polskiej polityce rolę dziwną, ni to języczka u wagi, ni to dyżurnej prostytutki na usługach tych chwilowo większych.
Tydzień temu gdybym zapytał swoich studentów kim jest Krzysztof Kononowicz nie uzyskałbym żadnej odpowiedzi. Wczoraj podczas zajęć z reklamy każdy wiedział kto zacz. Internet na przekór salonowi stał się medium, które jest na wskroś antysalonowe. Gdyby poczytać opinie i komentarze pod wiadomościami politycznymi, to można odnieść wrażenie, że zwolenników Unii Polityki Realnej jest w Polsce zdecydowanie więcej niż głosujących na Janusza Korwina Mikke.
Na naszej prowincji wybory przyniosły zaskakujące rowiązania. W gminach miejsko-wiejskich przegrali kandydaci, którzy jako burmistrzowie zrobili wiele dla mieszkańców. Okazało się, że rozbudowa szkoły, 9 milionów wyrwanych z funduszy unijnych na oczyszczalnię, komputery, świetlice wiejskie i nowe wozy pożarnicze to za wiele. Czego oczekuje społeczność polskiej prowincji? Swojego chłopa, takiego co to obieca, sekretarkę obrzuchaci, a i wiśnióweczkę w najtańszej formie postawi i nie wzdrygnie się, gdy będzie przecierał usta rękawem. W poniedziełek 13-ego listopada dzienikarze radiowi dorwali rozmówcę, który rządzi w swojej gminie od 1982 roku. Na pytanie co pan robi, że zawsze wygrywa wójt tysiąclecia odpowiedział: Nic nie robię, jestem swój chłop i starca... Czy rzeczywiście starcza?
