wawel wawel
895
BLOG

Bezideowość, proimigracyjność, patriotyzm banalny i impresjonizm gospodarczy rządu

wawel wawel Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Banki, montownie, altanki na działkach oraz Azerów i Bengalczyków owińmy Biało-czerwoną, czyli patriotyzm banalny, naiwny i... groźny rządu Mateusza Morawieckiego albo zewnątrzsterowny impresjonizm gospodarczy

1.

W ostatnim tekście kilka razy posłużyłem się zwrotem „patriotyzm banalny” przeciwstawiając go „patriotyzmowi głębokiemu”. Cóż to za stworzenia? I jak mają się one do dzisiejszej Polski i do strategii władz?

„Patriotyzm banalny” – sens tego związku frazeologicznego łatwy jest do rozszyfrowania. Chodzi o naskórkowość, powierzchowność, dekoracje, deklamacje, fasadowość, puste tromtadractwo. Jak się okazuje „banalność” w aspekcie patriotyzmu ma już swoje poważniejsze opracowanie (załóżmy, że poważniejsze). Żydowski publicysta Michael Billig (bo trudno tego Pana nazwać socjologiem, czy psychologiem, choć nazywany jest psychologiem społecznym) napisał książeczkę „Banal nationalism”. Oczywiście z racji pochodzenia autora konieczne jest deszyfrowanie słów przez niego używanych. Otóż „nacjonalizm” w ustach i pod piórem autorów żydowskich koduje po prostu inny, niemile widziany przez nich termin – czyli „nacjonalizm” znaczy w ich kodzie (co śmieszniejsze kodzie potężnie uwarunkowanym ICH nacjonalizmem) ni mniej, ni więcej niż w ludzkim języku znaczy „patriotyzm”.                                                                           

image

image

imageimage

I co ma nam do powiedzenia żydowski psycholog społeczny? W jakim celu wprowadza do nauki nową kategorię („banalność” nacjonalizmu i patriotyzmu)? Żeby nie wdawać się w nieotagowywane zagadnienia typu specyfika mentalności uczonych żydowskich i specyfika etnicznej strategii narodu żydowskiego można to określić krócej. Wielki ten uczony chce nam i światu zasugerować, iż NAWET BANALNY PATRIOTYZM jest groźny i ledwie tolerowany przez postępowe jednostki walczące o pokój.


Nieprawnie nawiązując do H.Arendt autor ten chce wmówić czytelnikom, że każdy patriotyzm (w języku żydowskich publicystów: „nacjonalizm”) jest złem, przekleństwem, zagrożeniem, zboczeniem, dewiacją, chorobą (jest to oczywiste dziedzictwo Freuda i Szkoły Frankfurckiej, por. 4 część cyklu MAGIA ANTYSEMITYZMU pt." Dezinformacyjny trójkąt,czyli antysemici,rasiści, polnische Banditen i chorzy lekarze"). Oczywiście zwrot „każdy patriotyzm, każdy nacjonalizm” nie obejmują patriotyzmu i nacjonalizmu izraelskiego i żydowskiego ; ) – taka to specyfika rozumowań tego kręgu kulturowego: jak Kali być patriota (izraelski, zydowski), to bardzo dobrze. Jak inny być patriota, to Kali nazywać go faszysta i Kali się bardzo denerwować (por. https://www.salon24.pl/u/karol123/885680,izrael-juz-oficjalnie-panstwem-rasistowskim). A ponieważ patriotyzm to ogon i rogi diabła (z punktu widzenia żydowskiego patrioty i nacjonalisty), to tenże patriota i nacjonalista chciałby widzieć ogon Złego już tylko zwisający ze ściany, ze skóry zdobycznej tego Diabła patriotyzmu, lub na tejże ścianie chciałby sycić wzrok rogami nieżywego Diabła patriotyzmu innego niż... patriotyzm jego nacji. Jednym słowem ktoś (kto, ach, kto?) rysuje nam jakąś dziwną, prześladowczą wizję, w której patriotyzm jest tak niebezpieczny, że zawsze lepiej go osłabić, zbanalizować. Wg żydowskiego autora lepsze mniejsze zło niż duże.  Lepsze flagi wiszące na urzędach państwowych, niż te same flagi wzniesione wysoko na marszach narodowych i patriotycznych. Patriotyzm wg ludzi typu omawianego autora (imię ich nie tylko „Soros”, imię ich legion i żeby daleko nie szukać – setki takich „legionistów” siedzą w ławach naszego parlamentu) dzieli się na zimny (banalny) i gorący. Zimny – z konieczności - akceptują, choć ich trzęsie podczas tej akceptacji ; ), a gorącego tak się boją, że nawet go... nie charakteryzują, nie opisują. 

Tak relacjonuje poglądy Billiga Wikipedia:

Przykłady nacjonalizmu banalnego

  • powszechne użycie oficjalnych symboli narodowych takich jak godło i barwy narodowe na pieniądzach, w urzędach, w sporcie, a także w reklamie;
  • użycia nieoficjalnych symboli narodowych, takich jak kontur państwa w prognozie pogody;
  • prezentowanie wiadomości w mediach tak, że pierwsze strony lub minuty programu poświęcone są sprawom krajowym, lub tak, że nawet w przypadku wydarzeń mających miejsce poza granicami kraju doszukuje się w nich wątków związanych z własnym narodem;
  • użycie przez dziennikarzy, polityków, naukowców zwrotów językowych typu „my” oznaczających w domyśle „nasz naród”;
  • użycie popularnych zwrotów, przysłów i pieśni odwołujących się do wspólnoty

Przyznam się, że kiedy tylko usłyszałem o decyzji Premiera o wywieszeniu na wszystkich urzędach flag do końca roku i o wezwaniu przez MM każdego do wywieszania flag na mieszkaniach przez cały rok od razu skojarzyło mi się to z banalizacją flagi i opisaną przez żydowskiego autora walką z patriotyzmem gorącym. Czyżby Premier czytał M.Billiga, czy ktoś mający numer telefonu do Premiera? Od dekad - a od roku szczególnie, czyli od czasu włamania Danielsa do gabinetów rządowych - prowadzi się w Polsce

  • walkę  z Marszem Niepodległości, z jego liczebnością, z odbieraniem mu rangi, z dzieleniem go na odłamy, z marginalizowaniem trasy Marszu
  • prowokacje wymierzone w uczestników Marszu Niepodległości 
  • akcje zmierzające do delegalizacji Marszu, lub poszczególnych podmiotów w nim uczestniczących
  • walkę z wszelkimi marszami środowisk narodowych, ich przemilczanie przez oficjalne media mające posmak "wstydzenia się za nie"

Jedną i tę samą rzecz można zwalczać poprzez niedosyt, lub poprzez przesyt. Tak naprawdę świętem flagi był w Polsce 11 listopada. Ilość flag w marszu liczącym dziesiątki tysięcy uczestników oszołamiała i była na miejscu. Ta białoczerwoność 11 listopada była czymś oczekiwanym przez cały rok. Świątecznym. Wzbudzała gorącość. Rok 2018 jest ważny. Z dwóch powodów: 1. 100 rocznica odzyskania Niepodległości 2. Mamy rząd wmuszony nam przez obce lobbies. Jako prezent od naszych strachliwych polityków na tę rocznicę. Mamy ten rząd... kochać. I żeby było nam łatwiej uwierzyć w to, że jest to nasz, propolski rząd - możemy sobie zrobić patriotyczne placebo obkładając i obwieszając wszystko co się da polskimi flagami. A 11 listopada? Och, po prostu ważna rządowa impreza, jedna z wielu.  Pochodzik z kroczącymi na czele A.Dudą i H.Gronkiewicz-Waltz oraz J.Danielsem. 


Przesytem (także flagowym) można obrzydzić i zbanalizować wszystko. Zneutralizować, ostudzić. Tort jedzony 5 razy dziennie doprowadzi do wymiotów na jego widok... Do definicji, do istoty tortu należy odświętność. Ale może  właśnie o wymioty chodzi. O zagłaskanie kota patriotyzmu na śmierć. Bo gorąca temperatura narodowych demonstracji, imprez, uczuć wielu... drażni, niepokoi. Nie łudźmy się - po ostatnich wydarzeniach w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego - że ów wstręt do festynów polskości mają tylko środowiska HGW i i totalnej targowicy. PIS też zawsze się dystansował tchórzliwie od głównego Marszu... 

Teraz pracę nad studzeniem tegorocznego Marszu Niepodległości zaczęto na przednówku. Dobry rolnik myśli w skali roku. I być może posługuje się podręcznikami rolniczymi Billiga... Jednak patriotyzm banalny (mogący być wykorzystywanym do walki z patriotyzmem gorącym, groźnym dla sił zewnętrznych) i patriotyzm gorący nie wyczerpują postawy troski o ojczyznę. Patriotyzm gorący może być bazą, podglebiem do narodzin i kształtowania środowisk, które wykreują myśl patriotyzmu głębokiego, gospodarczego i ekonomicznego. 

2.

Patriotyzm głęboki to zagadnienie mało opracowane,a w literaturze powojnia aż do dziś - praktycznie w ogóle nieobecne. Pilnuje się nas. Ciągły bełkot o zagrożeniu nacjonalizmem, rasizmem, ksenofobią i entliczko-pentliczko-mancją. Ciągłe tresowanie użytecznych idiotów oraz jednostek tchórzliwych i z wolna myślących jakimikolwiek hasełkami z podłączonym  do nich prądem potępienia  jak do elektrycznego ogrodzenia dla owiec. Żyjemy pod Elektrycznym Pastuchem klątw nakładanych przez przebiegłe lobbies i koterie wiedzące jak manipulować ludzkim strachem przed byciem napiętnowanym. Elektryczny Pastuch straszenia posądzeniem o nacjonalizm i faszyzm skutecznie zabezpiecza interesy ekonomiczne kilku sprytnych państw pierwszej prędkości. Taka sytuacja w Europie, tak "szowinistyczna geopolitycznie" wymaga wyjątkowo inteligentnych, przebiegłych, kompetentnych i"bitnych" rządów, władz, polityków. Żadnych tam "proszących", "tłumaczących i deklamujących o zwycieżąniu zła dobrem. Retoryka zła i dobra nie ma żadnego zastosowania na polu walki o interesy własnego narodu (jak pisał Dmowski).  Tymczasem mamy układne ciapy udające kompetencje... A - jak większość znaków na niebie i ziemi wskazuje (porównaj linki pod tekstem) - w  cichości ubijające interesy z tymi samymi, co... 30 lat temu. Twierdzę, że nikt z kręgów władzy nie ma i nie pracuje nad całościową koncepcją długoterminową rozwoju gospodarczego dla Polski. To jest kolejna Wielka Improwizacja. Całkiem analogiczna do tej pookrągłostołowej. I tak samo spektakularnym krachem się zakończy za 10-15 lat. Ale wtedy to już będzie u władzy inna partia, dlaczego genialny Mateusz nie musi o tym myśleć plotąc swoje androny o dronach, drony-androny i o produkowanych w Stoczni zamiast statków wieżach dla wiatraków miliarderów, którzy kilkanaście lat temu zainwestowali w ekologię i muszą im się zwrócić inwestycje przez opróżnienie magazynów m.in. na rzecz rządów historyków Mateuszów. Biedna Polska. Polska, która jak Wanda Niemca, tak ona montowni nie chciała. Mateusz montowniom pogroził palcem i począł polską ziemię pod zbrojenia montowni równać walcem. A naród spocony schłodzi się pod wiatrakiem, po czym oddali się by czas zabić z wyznawcą Allacha rozgrywanym  tryktrakiem. Sukces!



image

Ilustracja obrazująca "dobrodziejstwa ekonomii współdzielenia"  (sharing economy, współużytkowanie,  współkupowanie, udostępnianie swoich zasobów np. samochodu, kosiarki, mieszkania), której zaprowadzanie zlecono MM: wspólne, osiedlowe aparaty cyfrowe, wspólne rowery i elektryczne samochody, wspólne cziemodany i trasy urlopów - razem młodzi przyjaciele, razem z synem Mateuszem i ojcem Kornelem! Godne uwagi  na propagandowym rysunku są te... wielobarwne - zgodnie z ideami Kornela - dłonie. Ahoj przygodo!

image

Jako pretekst do wykreowanej walki z wymyślonym nacjonalizmem, czyli jako pretekst do tłumienia i blokowania powstania silnych państw i nowych bloków w Europie podaje się to, co pisze Billig: "całe niebezpieczeństwo nacjonalizmu banalnego polega na tym, że reprodukuje instytucje, które dysponują olbrzymim arsenałem broni i w sytuacjach krytycznych, jak konflikt zbrojny czy protesty masowe, może przerodzić się w tzw. nacjonalizm „gorący” i tym samym doprowadzić do przelewania krwi w imię narodu i państwa narodowego". Takich to oto bredni wojny informacyjnej używa się w stosunku do kraju, który nie wszczął ani jednej wojny zaborczej wobec sąsiadów i nie posiadał kolonii. Bo nie o wojny w tej nowomowie chodzi. Nie o wojny chodzi w globalistycznym ataku na wszelkie patriotyzmy, lecz o UTRZYMANIE  SWOJEJ HEGEMONII. Państwo, które łatwo, zbyt łatwo oddaje atrybuty swojej tożsamości narodowej, tłumaczy się z nich - daje tym samym sygnał przebiegłym graczom państw-hegemonów, że równie miękkie i naiwne będzie na płaszczyźnie ekonomii, czy wszelakich umów międzynarodowych, niby ekologicznych a w istocie modelujących profile rozwoju przemysłowego krajów przeznaczonych do roli płatników, roli terenów pod montownie i spalarnie oraz kontenerów na zasoby taniej siły roboczej.  Podcinanie siły tożsamości narodowej i szermowanie oskarżeniami o "ekstremę", faszyzm i nacjonalizm jest czytelnym już dla dziecka sposobem tresury krajów w uległości ekonomicznej wobec samozwańczych centrów. 

Chodzi o tłumienie w zarodku dążeń  narodów i państw do względnej samowystarczalności, do potęgi, do samostanowienia, do rozwoju własnegop rzemysłu i rolnictwa. Państwo o atrofijnym poczuciu własnej tożsamości narodowej staje się otwartym, jawnym żerowiskiem dla sprytnych "imperiów", krajów i narodów pierwszej prędkości. I o to w całych atakach na polskich patriotów chodzi. Reszta to dezy. Jedną z nich jest oblepienie flagami przysłowiowych altan na działkach i tchórzliwe, niegodne dystansowanie się partii rządzącej od "extreme right wing" (skrajnego skrzydła prawicy), czyli po prostu od zwykłych partii narodowych i od Marszu Niepodległości. Na parodię i robienie wody z mózgu zakrawa fakt, iż mianem "radykalne skrzydło prawicy" w mediach żydowskich i lewackich określany jest... PIS oraz każdy Polak biorący udział w Marszu Niepodległości. Tymczasem to extreme right wing  ;) czyli Prawo i Sprawiedliwość  w dzień 11 listopada jakby gardzi Wielkim Marszem skupiając się na załatwianiu swych małych, partykularnych, partiokracyjnych interesików.

image

PIS jakby lubowało się w realizowaniu patriotyzmu banalnego. Działania PFN, te dziwne osoby kręcące się tam, te łódeczki, ławeczki. Infantylne rozumienie patriotyzmu. Ale czemu tu się dziwić, skoro wierchuszka PIS-u wychowała się na komunistycznych ceglastych podręcznikach, to ma koncepcję narodowości jako "fenomenu kulturowego" ("narodowość kulturowa" - jak bredził min.Gliński), analogiczną koncepcję do frankfurckiego bełkotu o płci kulturowej. Na neomarksizmie wychowana, a nawet nie wie o tym, że... hołduje koncepcjom marksizmu kulturowego. A po tych podręcznikach już nie było czasu na... inne, alternatywene lektury i podręczniki, bo... kariera partyjna, jej szczeble etc. I mamy, co mamy. Żadnych przedsięwzięć związanych z  wypracowywaniem koncepcji państwa narodowego w dzisiejszych warunkach schyłkowej Europy, żadnych inicjatyw edycji, wznowień i nowych opracowań edycji klasyków myśli narodowej, dyskusji, paneli, sympozjów, patriotycznych, narodowych serwisów społecznościowych, zmian programów szkolnych co do polskiej myśli narodowej. Zero, nul. Tylko beczka z korniszonami owinięta w białoczerwoną... I efekciarskie, cząstkowe programy gospodarcze (biała energia, ekologia, elektromobilność, obce m o n t o w n i e,  Azjaci i Ukraińcy sprowadzani do pracy, będący przyczyną regresji płac i przyczyną emigracji polskich pracowników  oraz blokujacy inwestowanie firm w nowsze parki maszynowe ze względu na zaniżenie wymagań).

Programy gospodarcze nie wychodzące w planach poza max. 10 lat. Programy opracowane cząstkowo, woluntarystycznie, bez eksperckich think tanków a tworzone jedynie pod zapotrzebowanie, pod zamówienia banków, funduszy inwestycyjnych i potężnych "zielonych lobbies". Tragiczne będzie przebudzenie z tego snu za dekadę. Poza flagami na urzędach nie widać ani spójnej, ani perspektywicznej myśli o kierunkach rozwoju kraju i narodu w sferze demografii, ekonomii, kultury. Wszelkie projekty są wydumane, podsunięte, tworzone ad hoc, cząstkowe i pełne wzajemnie się wykluczających opcji. Tragedię oparcia przyszłości gospodarki na dyletanckich mrzonkach historyka Mateusza zobaczymy za 5-10 lat, ale wtedy już będzie za późno na odkręcenie pewnych posunięć. Niepokoi i alarmuje, iż JK oraz partia rządząca stawia na "wizje" M.Morawieckiego aż do następnych wyborów parlamentarnych. Przyjdzie więc za 15 lat kolejny zbawca "menadżer kultury" lub, pewniej, kolejny historyk po wieczorowych kursach zarządzania i będzie "poprawiał"  wszystko to, co spieprzył wcześniejszy geniusz. Powtarzający się od 30 lat koszmar...

image

Ilustracja. Czy "wizja gospodarcza Premiera" (oczywiście , niczego takiego nie ma...) coś zmienia w tym schemacie, w tej strukturze? Tak. Tym na samym dole rzuca kilka koszy chleba a leżącym pozwala  sprzedawać marchewkę bez ZUS-u, lub z obniżonym ZUS-em, no i daje im nadzieję, że za 8 lat będą mieli w osiedlowej wypozyczalni 8 elektrycznych samochodów na zapisy - zapisy analogiczne jak u Gierka na małego Fiata, ale ten Fiat, był chociaż prywatną własnością, a nie współdzielony jak elektropojazdy MM.


Obwieszając altany na działkach BIAŁO-CZERWONĄ  uważajmy, by nie przesadzić z tortem, bo są tacy, co im nasze womitowanie ojczyzną jest w smak. I czekajmy na 11 listopada. I na polityków, którzy będą wiedzieli jak budować tożsamość narodową i potęgę kraju. A nawet jeśli nie będą wiedzieli, to będą chociaż wiedzieli kogo się spytać... Bo ci dzisiejsi zdają się prowadzić nas i kraj w czarną d...ziurę Alladyna.


image

===================================

Notka moja byłaby niepełna bez uzupełnienia dwoma tekstami z S24, które doskonale wpisują się w tematykę powyższego tekstu i uzupełniają go rozwijając zasygnalizowane tylko tu tezy.


Oto pierwsze z tych uzupełnień:


Dlaczego nie czcimy bohaterów myśli?

Czcimy bohaterów czynu. Ale dlaczego… Dlaczego nie czcimy bohaterów myśli i koncepcji? Robią to Amerykanie, Francuzi, Anglicy, Włosi, Niemcy – my sporadycznie i z zawstydzeniem! Czczenie bohaterów czynu z pominięciem bohaterów myśli, jest ułomne. Najpierw powstaje myśl, potem koncepcja, a dopiero na końcu pojawia się konieczność czynu, jako dopełnienie wszystkiego.


Nie można odzyskać lub utrzymać niepodległości za pomocą samej koncepcji lub samego czynu; za pomocą wyłącznego rozwoju gospodarczego lub kulturalnego. A już na pewno nie za pomocą gadania lub manipulacji politycznych. Proces odzyskiwania poczucia tożsamości, bo on jest trwałym fundamentem państwa i kultury, musi się opierać na wielu płaszczyznach i czynnikach: ktoś musi sformułować koncepcje państwa, ktoś doktrynę obronną, gospodarczą i kulturową. To wszystko musi mieć swój zwornik, musi być ze sobą kompatybilne i spójne, jak w naczyniach połączonych. Nie mniej ważny jest przekaz społeczny i informacja, które nie mogą rozbijać inicjatyw społecznych, lecz muszą prowadzić je w jednym kierunku. To najogólniej, jak można.

***

Owszem to, co napisałem jest banalne, ale jak często ten banał trzeba powtarzać, aby mógł dotrzeć do naszej świadomości. Obchodzimy kolejna rocznicę Powstania Warszawskiego. Z relacji znajomych, Warszawa gromadnie powitała rocznicę wybuchu, i to jest bardzo dobry znak na przyszłość. Można zaryzykować nawet twierdzenie, że coś się przełamało, że coś głębszego dotarło do przeciętnego Polaka. Niestety, w Lublinie godzina „W” na ulicach była niezauważalna. Zastała mnie na skrzyżowaniu Krakowskiego Przedmieścia z ul. Chopina. Ulice proste, dużo widać. Zatrzymały się trzy osoby, w tym jeden rowerzysta. Pozostali zapewne myśleli, że pali się, bo wyje. Na Placu Litewskim VIP-wie pokazali się, ale z publiką nie powaliła na kolana. A jeszcze kilkanaście lat temu na uroczystościach państwowych podchodziły starsze panie i prosiły: zróbcie panowie coś, bo ja się urodziłam w wolnej Polsce i chcę w takiej umrzeć. Mówiły to ze łzami w oczach.

Czcząc wyłącznie bohaterów czynu, dyskryminujemy bohaterów myśli, obcinamy im skrzydła i zamykamy oczekiwania społeczne w ich kierunku. Taka praktyka pomiędzy Niemcami a Rosją, dziś już pomiędzy Stanami a Chinami, to nic innego, jak niedowład kulturowy. To niemoc, która pozbawia nas atrybutów partnerstwa i państwa oraz szans na zdrowy rozwój. Ponadto czczenie bohaterów myśli nie może ograniczać się do prezentacji samej osoby, lecz musi towarzyszyć promocja ich dzieła. Niestety, takie zastrzeżenie zrobić trzeba, za względu na powszechną bylejakość, płytkość i wręcz flejostwo.

Ktoś zapyta, gdzie są ci bohaterowie polskiej myśli? Zebrało się ich sporo. Wystarczy spojrzeć do zupełnie nieznane dwutomowe dzieło pt. „Encyklopedia filozofii polskiej” wydanej przez KUL lub książki Piotra Eberhardta „Twórcy polskiej geopolityki”. Ale temu spojrzeniu musi towarzyszyć świadomość, że przez okres zaborów i w PRL, zabierano Polakom możliwości rozwojowe w ramach własnej kultury oraz, że w tzw. III RP przestaliśmy myśleć kategoriami państwa.

https://www.salon24.pl/u/ryszardsurmacz/886392,dlaczego-nie-czcimy-bohaterow-mysli


A teraz drugi dopełniający tekst (pozwoliłem sobie dopisać do tytułu kilka wyrazów):

Polityka migracyjna [i związana z nią polityka gospodarcza] Morawieckiego może być przyczyną upadku PiS?

Ostatnio pisałem o problemach totalnej opozycji, która na tle PiS-u jawi się jako żałosna imitacja skutecznych partii politycznych w demokracjach zachodnich, które w okresie, gdy władzy nie sprawują, starają się sformować jakiś program powrotu do władzy. W przypadku Nowoczesnej i Platformy takiego działania na razie nie widać trudno bowiem uznać uliczne awantury za działanie przybliżające te formacje do głównego celu, jakie sobie postawiły na początku nowej kadencji Sejmu. Rządząca partia oczywiście świetnie zdaje sobie sprawę, bo pozwala sobie nawet na eksponowanie wewnętrznych walk w ramach obozu Zjednoczonej Prawicy, które wcześniej były skrzętnie ukrywane. Partyjne wojny podjazdowe między prezydentem Andrzejem Dudą a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro są powszechnie komentowane i znane opinii publicznej. (jest to zaledwie przykład, bo takich wzajemnych utarczek w ramach rządzącego Polska środowiska można przytoczyć znacznie więcej) Podobnie ujemnie na notowania PiS wpłynęła nieszczęsna nowelizacja ustawy IPN pod dyktando Izraela i USA, która jest ewidentną ingerencją w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa. Wszystko to wydaje się do przełknięcia przez elektorat PiS, ale jest jedna rzecz, która może przełamać ten paradygmat. Chodzi tu o sprawę szeroko pojętej imigracji.

Antyimigracyjna retoryka PiS, a rzeczywistość po objęciu władzy

Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów parlamentarnych w 2015 roku z hasłami antyimigracyjnymi, które w okresie kryzysu politycznego w UE związanego z napływem ludności z Afryki i Bliskiego Wschodu do Europy, były najskuteczniejszą bronią propagandową wykorzystywaną przez czołowych polityków PiS, w tym też przez Jarosława Kaczyńskiego. W tym miejscu wystarczy przytoczyć słowa samego szefa rządzącej partii z 15 września 2015 roku, gdy z trybuny sejmowej mówił, że: „Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że najpierw liczba cudzoziemców poważnie się zwiększa, potem nie przestrzegają, lub nie chcą przestrzegać naszego prawa, naszych obyczajów, a później, jakby równolegle narzucają swoją wrażliwość i swoje wymogi w przestrzeni publicznej w różnych dziedzinach życia”. Konkluzja tego wystąpienia była taka, że rząd Ewy Kopacz bez wyraźnej zgody społeczeństwa nie ma prawa sprowadzać do Polski imigrantów z zachodniej Europy! Z przemówieniem wygłoszonym w Sejmie przez szefa PiS współgrała propaganda skierowana na potrzeby telewizji i internetu. Imigrantów przedstawiano jak najeźdźców, którzy mogą zagrozić Polsce, jeśli w kraju nadal będzie sprawować władzę koalicja PO- PSL. Ostrze zarzutów skierowano przede wszystkim w szefową PO, która zgodziła się na przyjęcie 2 tysięcy tzw. uchodźców z Erytrei i Syrii. W kraju wywołało to powszechne niezadowolenie i oburzenie, prawica narodowa i wolnościowcy organizowali nawet marsze protestacyjne, które jak na polskie warunki notowały sporą frekwencję. W efekcie PiS, sprytnie posługując się tego typu retoryką, w wyborach na jesieni zdobył większość w Sejmie i mógł samodzielnie sformować rząd, co nie udało się do tej pory żadnej sile politycznej od 1989 roku. Polacy oddając swoje głosy na Kaczyńskiego wierzyli, że silny przywódca polityczny nie pozwoli na dyktat Brukseli i Berlina i nie otworzy granic przed imigrantami z przybyłymi do UE z terenów ogarniętych konfliktami zbrojnymi.


Retoryka ta wprawdzie przyniosła wyborczy sukces, ale jak pokazała przyszłość w politycznych wyborach nie przełożyła się na rzeczywistość w sposób całkowity. Chodzi tu bowiem o to, że obecny rząd nie zgodził się wprawdzie na przyjęcie uchodźców pod naciskiem Niemiec i innych państw starej UE, ale to nie znaczy, że sprzeciwia się w ogóle migracji do Polski ludności z różnych rejonów świata. Zmiana w polityce rządu jest widoczna zwłaszcza teraz, gdy stery władzy dzierży Mateusz Morawiecki- technokrata i liberał, który do świata polityki trafił dzięki protekcji Donalda Tuska. Rząd Morawieckiego już zupełnie wprost deklarują konieczność „ściągnięcia” do Polski ludzi z różnych kierunków geograficznych i kulturowych, którzy mieliby zapełnić lukę na rynku pracy. Otwarcie o takich pomysłach władz mówił ostatnio Stanisław Szwed z Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, który oświadczył, że rząd zamierza podpisać ze swoimi odpowiednikami na Filipinach, stosowną umowę, która pozwoliłaby na migrację do Polski tysięcy obywateli tego państwa. W czasie kampanii wyborczej sporo mówiło się o konieczności ochrony substancji cywilizacyjnej czemu miało służyć usztywnienie polityki migracyjnej. W praktyce nadzieje wyborców w tym względzie zostały na pewno zawiedzione, bo konserwatywny elektorat głosujący na Kaczyńskiego i jego formację polityczną liczył, że będzie on prowadził podobną politykę w tym względzie jak Wiktor Orban na Węgrzech. Stało się jednak tak, że to, co robi PiS przypomina bardziej działania elit politycznych państw zachodnich sprzed kilku dekad, gdy do Francji, czy Niemiec zaczęły napływać masy ludzkie z Maghrebu i Anatolii, które jak się okazało wcale nie zasymilowały się z miejscową ludnością, a ich użyteczność dla gospodarki narodowej nie okazała się wielką wartością dodaną.


Jakie wiec będą skutki polityczne tej polityki ? W wymiarze wewnętrznym PiS może stracić sporo głosów bardziej narodowo nastawionych wyborców, dla których kwestie imigracyjne są sprawa ważną. W wymiarze zaś polityki zagranicznej otwarcie się na migrację oddali Warszawę od Budapesztu i innych stolic Grupy Wyszehradzkiej, bo państwa te nie zmieniają w tym względzie swojej polityki. Łatwiej będzie więc w przyszłości naciskać na Polskę z Brukseli, czy Berlina, by przyjąć jakieś kwoty migrantów, które wcześniej ustalono na unijnych szczytach. Ewentualna zmiana rządu na bardziej liberalny ideologicznie, tylko ten stan rzeczy ułatwi, a wcześniej, czy później taka sytuacja będzie miała miejsce, podpierając się przy tym argumentem, że tak naprawdę szeroko drzwi do Polski otworzył przecież PiS, a nie PO czy jakaś mutacja Nowoczesnej, lub Ruchu Palikota. Kaczyński i Morawiecki nie kierują się w tym względzie kalkulacjami politycznymi, ale bardziej ekonomicznymi, co również wbrew założeniom nie musi przynieść pozytywnych efektów gospodarczych.

Polityka gospodarcza, a migracja

Dlaczego Morawiecki zdecydował się na otwarcie granic na ludzi z zewnątrz, mimo że wiążą się z tym faktem zagrożenia społeczne i polityczne w przyszłości ? Pierwszą i zasadniczą odpowiedzią na to pytanie jest to co dzieje się obecnie na rynku pracy. Dobra koniunktura gospodarka, spadające bezrobocie, to zjawiska, które spowodowały, że w niektórych sektorach gospodarki zaczęło brakować rąk do pracy. W efekcie rząd zdecydował się otworzyć na oścież granice i w szybkim czasie na terenie Polski zaczęli się pojawiać robotnicy przede wszystkim z Ukrainy. Obecnie szacunki statystyków oscylują wokół 2 milionów pracowników z tego państwa. Gwałtowny napływ siły roboczej ze wschodu oraz dalsze planowane migracje z Filipin, mają oczywiście swoje implikacja tak w ekonomii, jak i demografii. Jeśli bowiem na rynku pracy pojawiają się dodatkowi pracownicy, to presja płacowa spada, pracodawcy zaś nie będą skłonni do inwestowania w nowe środki produkcji, maszyny itd., które unowocześniłby sposób wytwarzania towarów, bo dzięki polityce władz centralnych nie będzie zwyczajnie takiej potrzeby. Imigranci nadal będą gotowi do pracy za stosunkowo niskie jak na polskie warunki wynagrodzenia, a Polacy przy ewentualnym nawrocie kryzysu ekonomicznego, będą zmuszeni do wyjazdów za granicę, co zresztą ciągle się dzieje, choć rząd tym zjawiskiem wcale się nie chwali z wiadomych powodów. Polityka migracyjna rządu Morawieckiego ma jeszcze jeden aspekt, chodzi tu oczywiście o wspieranie dzietności Polaków. Przypływ nowej siły roboczej nie sprzyja powiększaniu rodzin i ich zakładaniu przez ludzi w wieku produkcyjnym, bo brak widoków na stabilne i dobre miejsca pracy się w praktyce utrzyma. Z jednej strony władze wprowadzają rozmaite programy prodemograficzne i socjalne takie jak Rodzina 500 plus, z drugiej zaś niweczą efekty własnych zamierzeń, przez otwarcie granic dla obcych pracowników. Sprzeczności te nie są dla Morawieckiego i spółki żądną przeszkodą w propagowaniu sukcesów na odcinku demograficznym.


PiS mimo zapowiedzi nie prowadzi spójnej polityki ekonomicznej. Przed wyborami, a nawet krótko po przejęciu władzy PiS chwaliło się, że Morawiecki posiada plan, który zmodernizuje polską gospodarkę i zmieni kraj z podwykonawcy dla wielkich zachodnich firm w samodzielny podmiot produkujący wysoko przetworzone produkty na rynki globalne. Plan Morawieckiego przynajmniej w obecnej fazie realizacji bazuje raczej na taniej sile roboczej sprowadzanej z zewnątrz niż na projektach wykraczających poza jedną kadencję parlamentu. W istocie wygląda to na kontynuację polityki liberałów z poprzednich ekip rządowych, które bazowały na tych samych sposobach zarządzania gospodarką narodową. Model ten jednak jak pokazuje rzeczywistość się wyczerpuje, bo Polacy nie chcą pracować już za oferowane im stawki wynagrodzeń, a kapitał zagraniczny, zawsze może przenieść produkcję w inne miejsca, gdzie siła robocza jest tańsza. Ponieważ ten stan rzeczy nie ulega zmianie, potrzebni są migranci z zewnątrz, by ten model gospodarowania utrzymał się jak najdłużej. W końcu po ewentualnej zmianie władzy nie będzie to już problem obecnej elity.


Rząd Morawieckiego nie redukuje też kosztów pracy, biurokracji, czyli problemów, na które pracodawcy narzekają w Polsce od lat, za to pojawiają się nowe obciążenia w postaci różnorakich opłat solidarnościowych, które pozwolą zapewne tej partii wygrać wybory, ale w dłuższej perspektywie nie przyniosą polskiej gospodarce korzyści. Racjonalizacji w postępowaniu Morawieckiego nie widać także w zakresie polityki migracyjnej wewnątrz kraju. Teoretycznie w momencie, gdy brakuje siły roboczej w jednym województwie w innym zasoby takowe jednak są, jednakże rząd nie podejmuje żadnych działań, by skłonić rodaków do szukania pracy w pierwszej kolejności w Polsce, adresując do zainteresowanych grup docelowych określone programy relokacyjne. Władze wolą inwestować w migrantów niż w Polaków. Podobnie sprawa wygląda z Polakami mieszkającymi na Wschodzie, gdzie przecież w pierwszej kolejności władze powinny być zainteresowane ściągnięciem tych ludzi do Polski. PiS przed wyborami ostro atakowało PO za to, że partia ta zdecydowała się na zmniejszenie o 1,26 mln zł pieniędzy przeznaczonych dla Polaków mieszkających na Wschodzie i przekazanie tej kwoty na rzecz uchodźców, których rząd Ewy Kopacz zdecydował się przyjąć.. Po medialnej burzy, ostatecznie, sejmowa komisja finansów zdecydowała jednak, że uzupełni fundusz przeznaczony na repatriantów taką samą kwotą, jaka została przeznaczona na migrantów mających przybyć z Włoch. Dziś już o pomocy dla Polaków żyjących na kresach dawnej Rzeczpospolitej mało się słyszy, a już wcale nie mówi się o ich repatriacji do ojczyzny.

Podsumowanie

Ostatecznie PiS może na tego typu polityce migracyjnej sporo stracić jako formacja polityczna i środowisko, coraz większa presja ze strony środowisk konserwatywnych i prawicowych szermujących argumentami ksenofobicznymi, może w końcu doprowadzić do jakiegoś rozłamu w tej partii, zwłaszcza w sytuacji, gdy na jej czele zabraknie przywódcy, jakim dziś bez wątpienia jest Jarosław Kaczyński. Trudno oczywiście zawyrokować dziś, że akurat ta kwestia będzie katalizatorem takich zmian na scenie politycznej, ale sądząc po tym, co dzieje się dziś w Europie i na świecie, na pewno tematyka imigracji będzie jeszcze wracać wiele razy, zwłaszcza w kontekście unijnym i wówczas siłą rzeczy będzie pojawiać się w agendzie politycznej różnych formacji politycznych.


https://www.salon24.pl/u/meller/886757,polityka-migracyjna-morawieckiego-moze-byc-przyczyna-upadku-morawieckiego


========================================

TEKSTY KOMPATYBILNE I SYNERGICZNE: 

Minister pośrednik Gliński i Czarne Dziury

Oszustwo PIS-u, czyli Mateusz wciela w życie ideę multi-kulti Kornela 

MULTI-KULTI TYLNYMI DRZWIAMI, czyli zalew migrantów z Afryki i Azji, czyli Mafia Szmuglująca Ludzi do Polski i bierność rządu 

Dziwne wizje gospodarcze rządu, czyli s e n

Bajkowa elektromobilność, czyli jedna montownia bateryjek LG i wiele hałasu o nic

Rząd rzuca 16 mld a Green-lobby Londynu, Berlina i New Yorku łapie, czyli legendy wiatrakowe zwyciężyły prof.Szyszkę

Kilka zdań o rządzie, czyli pluć, łapać i o ścianę chlapać

Kompromitacja: nagonka Premiera Morawieckiego (i Prezesa?) na dr Ewę Kurek...

Chemia z Nowego Jorku, PFN, patriotyzm second hand i czyściciele polskości

Czy pod tą ekipą polityków Polska w ogóle przetrwa?

Dr E.Kurek: "Czy Polska jest jeszcze państwem Polaków, czy już Żydów?"

J.Kaczyński i koncepcja narodu polskiego,czyli powody przechwytywania polskich rewolucji



wawel
O mnie wawel

OD NIEDAWNA PISZĘ TEŻ NA DRUGIM BLOGU JAKO    W A W E L  2 4 https://www.salon24.pl/u/wawel24/ Uszanować chciałbym Niebo, Ziemi czołem się pokłonić, ale człowiek jam niewdzięczny, że niedoskonały... =================================================== Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ========================== ❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀ F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór. 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody. 3.10.04.2011 WARSZAWA, KRAKÓW –- PAMIĘĆ I OBURZENIE======= ================ P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE H U M O R -S A T Y R A -G R O T E S K A -K A B A R E T 1.KSIĘGA POWIEDZEŃ III RP czyli ZABIĆ ŚMIECHEM 2.KABARET TIMUR PRZEDSTAWIA czyli Witam telefrajerów... 3.III RP czyli Zmierzch Różowego Cesarstwa 4. Biłgoraj na tarasie - SZTUKA PRZETRWANIA DLA ELYT Z AWANSU 5.MANIFEST KBW czyli Kuczyński, Bratkowski, Wołek 6.SONATA NIESIOŁOWSKA a la Tarantella czyli KOLAPS STEFANA 7.Transatlantyckie - orędzie Bronisława Komorowskiego W Ę G R Y 1.WĘGRY, TELEWIZJA, KIBICE 2.GALERIA ZDJĘĆ węgierskich 3.ORBAN I CZERWONY PRĘGIERZ M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka