wawel24 wawel24
614
BLOG

Samozwańczość

wawel24 wawel24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 27


image


Parę dni temu ukazała się świetna notka. Jednak z powodu pomyłki Adm. wisiała na SG chyba tylko 24 h. Warto ją przemyśleć. 

     

"Jeżeli w czymś mogliby się zgodzić ze sobą Jarosław Kaczyński i Adam Michnik, choć nie sądzę, aby to była tylko ta jedna rzecz, gdyż obydwaj mają temperament i polityków i intelektualistów, to na pewno w tej kwestii: żadna siła polityczna o proweniencji narodowo - katolickiej nie ma prawa w Polsce istnieć. Proweniencji radykalnej. Radykalnej, gdyż nie mającej swojego źródła w konstytucji formującej ład polityczny III RP,  konstytucji okrągłostołowej. Wyżej wymienione osoby łączy także rewerencja wobec osoby J.J. Lipskiego i sądzę, że każdy obydwu panów mogły się podpisać pod każdym zdaniem, które zostały sformułowane w jego eseju "Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy" (słynne, bynajmniej dla mnie, zdanie - „Miłość do wszystkiego co polskie” - to częsta formuła narodowej, „patriotycznej” głupoty). Osoba zaś J.J. Lipskiego i jego swoisty krytyczny patriotyzm, gdzie niechęć do wspólnoty, pewien lęk przed nią, powoduje, że ostatecznie okazuje przede wszystkim miłosierdzie innym - Rosjanom, Żydom, Niemcom, Ukraińcom i nie okazuje miłosierdzia wobec swoich łączy tak skrajne postaci życia politycznego jak Antoni Macierewicz i Seweryn Blumsztajn. To, co chciałbym przede wszystkim powiedzieć pisząc to, co wyżej: 

- w Polsce są akceptowalne tylko partie o rodowodzie postkomunistycznym i postsolidarnościowym

- jest wola, wola wynikająca i z towarzyskich powiązań i z pewnej wspólnoty lewicowości, aby taki stan rzeczy zachować raz na zawsze

- można zaakceptować każdą najbardziej zdziczałą formę lewicowości (vide - marksistowska partia Razem) i nie można zaakceptować, nigdy i pod żadnym pozorem,  niczego, co odwoływałoby się, nie tylko w warstwie frazeologicznej, do pojęcia narodu. 

PiS nie dlatego walczy z taką zajadłością z Konfederacją, że ta mu zabiera elektorat - motywacje główne w mojej ocenie są inne a mianowicie:

- Konfederacja pokazuje jasno i dobitnie, że PiS to jedynie fałszywa flaga narodowa i chrześcijańska

- wrogość wobec myśli politycznej Narodowej Demokracji jest zbyt silnym imperatywem, aby kunktatorstwo polityczne tj. współpraca z Konfederacją,  mogło zwyciężyć; dla niewyrobionego wyborcy zdawać się może, że Konfederacja i Zjednoczona Prawica to patrioci, konserwatyzm, prawica, że stoją po tej samej stronie - nie stoją i to jest generatorem sporu i osią rzeczywistego napięcia. 

image

W dniu wczorajszym przeczytałem dwa artykuły i komentarze do nich - jeden z nich zamieszczony na portalu wPolityce autorstwa J. Karnowskiego (tutaj) a drugi opublikowany w Interii (wywiad z M. Kurtyką, ministrem ds. klimatu - tutaj). Komentarze w duchu takim jak niżej nie należały do rzadko spotykanych. 

"Ministerstwo klimatu stworzono po to, aby PiS się mógł przypodobać lewactwu . Jako wyborca PiS-u czuje wielki niesmak i żal, że byłem ich wyborcą partii, która coraz częściej w swojej działalności wchodzi w buty lewactwa, co powyższy artykuł jednoznacznie to opisuje jaki jest PiS ".

"PiS gwałtownie skręca w lewo i to już jest fakt. Komisje ds. rodziny oddał skrajnej lewaczce, głosował na Czarzastego na w-ce marszałka sejmu a Gowin teraz będzie promował gender. Jak się czujecie wyborcy PiS?????? ""

"Czaputowicz, Gliński, jakiś Kurtyka ---- NIGDY WIĘCEJ NIE ZAGŁOSUJĘ NA PiS !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! "

"Klimat, środowisko? OMG, na kogo ja k...a głosowałem? Przepraszam Konfederację, że bałem się zmarnowania głosu".

"Bohaterowie są zmęczeni…role Polaków ich przerosły…"

"Widzę, że nie tylko ja mam wiele wątpliwości i jak ja przedstawia je autor cenzurując swoje faktyczne odczucia. Mamy obydwaj chyba lekki dysonans poznawczy, zresztą jak wielu wyborców PiS. SLD-ówa szefową Komisji Rodziny, lewicówka wiceszefowa Wielgus (szok) Komisji Kultury. To jakaś aberracja i nie spodziewałem się takiej koalicji PiS-SLD. Coś się skończyło i zaczyna się coś, ale nie wiemy jeszcze co…"

"To już nie jest mój PiS. Blatują się z komuchami głosując na Czarzastych. Popierają aborterów. Promują LGBT. Wychwalają greto-lewactwo. Podnoszą ZUS-y i akcyzy. To koniec. Coś się skończyło".

Coś się skończyło. To fakt. Tylko co tak naprawdę się skończyło?

Upadł pewien mit, choć w zasadzie upadł on już wcześniej - tylko nigdy wystarczająco głośno o tym się nie mówiło, o prawicowych inklinacjach PiS, o duchu reformowania instytucji państwowych, o radykalizmie, gdy chodzi o świat aksjologii. Państwo jest tak słabe, że nie ośmiela się wprost zakazać propagandy środowisk LGBT w polskich szkołach i jest tak słabe, że zgadza się na to, aby działania jego funkcjonariuszy, mam na myśli tu apolitycznych sędziów, były jawnie wymierzone w obowiązujący porządek prawny RP i zarazem uchodziły płazem. Słabość nie wynika jednak z tego, że państwo nie może, ale państwo nie chce - może dalej drobny przykład. Jeżeli w trakcie marszów równości dochodzi do profanacji czy to symboli państwowych czy też religijnych mówi się o prawie do wolności zgromadzeń, prawie do wolności wypowiedzi, prawie do ekspresji w takim oto duchu, iż nie podoba się to nam , ale należy to, wobec gwarancji konstytucyjnych, znosić. Jeżeli jednak, tak jak we Wrocławiu w dniu 11 listopada 2019 roku, podobno (nikt jednak niczego nie cytuje i nie wiadomo co i przez kogo, de facto, zostało powiedziane) wypowiada się antysemickie hasła wówczas gwarancje konstytucyjne natychmiast przestają obowiązywać i inaczej niż np. blokowaniu legalnego marszu przez lewicę nikt nie dba o to, aby zachować najdalej posuniętą ostrożność i troskę o nietykalność cielesną wobec osób uczestniczących w zgromadzeniu - przeciwnie śmiało i otwarcie stosuje się przemoc fizyczną.   Błędem, moim zdaniem, jest tłumaczenie sobie w taki sposób, że nie możemy jasno i otwarcie jako państwo wystąpić przeciw marszom lewicowym, gdyż ściągniemy na siebie krytykę zagranicy (notabene - cóż to za kolonialny argument!). Warto interpretując działanie państwa wobec zjawisk tej samej kategorii (zgromadzenia publiczne) spojrzeć na pewną aksjologię, wartości, które leżą u podstaw motywacji - na pewno PiS nie zgadza się, co do zasady, z wartościami, które są propagowane przez środowiska LGBT czy też nie podoba mu się to, że podczas marszów pierwszomajowych są jawnie prezentowane flagi dawnego Związku Sowieckiego, ale jednocześnie uważa, że należy tu prowadzić dyskurs i traktować to poważnie (vide - stały gość w telewizji publicznej P. Ikonowicz, któremu sztandary z sierpem i młotem nie przeszkadzają). Jest to bowiem lewica, która niczym biblijna owca, jedynie zagubiła się i warto jej szukać. Motywacja tkwi w odchyleniu lewicowym. Inaczej w wypadku odchylenia, nie tylko w formie pewnych frazesów obchodowych, gdzie i o R. Dmowskim wypada wspomnieć, od głównego nurtu postsolidarnościowego i postkomunistycznego - tu miejsca na tolerancję, na spokojny dyskurs nie ma. Jest miejsce na przemoc. 

 

           

Wracając do początku notki i dążąc już do jej zakończenia - korzenie duchowe, ideowe, aksjologiczne, gdy chodzi o osoby stojące, jak by się mogło wydawać, na antypodach polskiej sceny politycznej czyli o J. Kaczyńskiego i A. Michnika są po prostu takie same, zanurzone w ich nauczycielu J.J. Lipskim (nb. matka braci Kaczyńskich opracowała bibliografię wszystkich prac w/w). Od tych korzeni odbiją inne drzewa, ale las nadal będzie miał kolor lewicowy. Nie wyrośnie tam, bo i nie ma od czego partia na wskroś patriotyczna. W wersji patriotyzmu aplikowanej Polakom przez J.J. Lipskiego i jego następców jesteśmy skazani, aby cierpieć nieustannie za swoje grzechy historyczne i przywary narodowe, cierpieć niewspółmiernie do ich skali, znaczenia, wagi, być wciąż w stanie natężonej krytycznej uwagi wobec swoich uczuć narodowych. Gdyby inni robili taka samo, demonstrowali stałe dążenie do przesadnego kajania się za swoje winy a nadto jeszcze próbowali je zadośćuczynić taki patriotyzm nie był zbyt groźny. Ale rzeczywistość jest taka, jak jest - stan poczucia wiecznej winy, demitologizacja bohaterów i szukanie w nich skazy, ale niewynikającej z bycia człowiekiem, ale właśnie Polakiem, hiperbolizacja każdego błędu przeszłości i podnoszenie go do rangi zbrodni, rozdrapywanie ran i samobiczowanie się,  powoduje, że jako zbiorowość gramy tak, jak nam zagrają, w czasie i miejscu wyznaczonym przez innych i na warunkach innych.

Oczekiwanie od PiS bardziej żywej, autentycznej postawy patriotycznej  i katolickiej w połączeniu z byciem konsekwentnym w sferze przede wszystkim czynów a nie słów to oczekiwanie niemożliwego. To własnie jednak, paradoksalnie, jest dla PiS groźne - duża część wyborców decydując się na powierzenie władzy PiS kierowała się nie skalą (dodam bezsensową) transferów socjalnych, ale wiarą, że ich pragnienie dotyczące budowy Polski nie wyrzekającej się swej historii, tradycji, w tym tradycji antykomunistycznej, nie tylko w relacjach wewnątrz kraju, ale i na zewnątrz niego zostanie urzeczywistnione. Urzeczywistnione nie tylko w sferze symbolicznej, ale też praktycznej.

To jest właśnie zaczyn przyszłej klęski PiS, być może już w najbliższych, prezydenckich wyborach. PiS wzbudził bowiem nadzieje realnej, konserwatywnej prawicy i tych nadziei, choćby chciał to nie spełni, bo nie jest to duch wpisany w DNA PiS. To nie jest zła wola PiS - po prostu z krowy konia wyścigowego zrobić się nie da. R. Dmowski jest zaś potworem, który po nocy straszy tak samo J. Kaczyńskiego jak i A. Michnika. Nie wszyscy żeśmy jednak panami w typie Kaczyńskiego i Michnika i w tym moja nadzieja."

https://www.salon24.pl/u/zamkinapiasku/1000541,roman-dmowski-nocny-upior-ktory-straszy-jednako-i-michnika-i-kaczynskiego

===================================================


ANEKS

https://www.salon24.pl/u/wawel24/1000866,premier-jedziemy-ku-nowemu-mamy-rozklad-jazdy-czyli-cele-celow-naszego-parowozu

Dwa dni temu premier użył zwrotu: " cel celów". Wczoraj - słusznie podkpiwając z przeróżnych premierowskich odkryć językowych w zakresie progressive newspeak - ktoś w studio TV w odpowiedzi na erupcje tautologii i pobożnych życzeń posła Telusa ("musimy rozpocząć reformę sądownictwa") powiedział przedrzeźniając: "mamy plan dojścia do planu".  I to jest właśnie to: "cel celów i plan dojścia do planu". Podczas expose premier pochwalił się, że "mają rozkład jazdy". Mówił też, że poszerzają drogę dla Polski. Jak widać zestaw metafor komunikacyjnych jest dobry na wszystko. Miejmy nadzieję, że nie obejmuje to znaczenia, które związkowi frazeologicznemu "rozkład jazdy" nadał w swym głośnym wierszu: 

Tymoteusz Karpowicz

"Rozkład jazdy"


"Rozłożono jazdę na konie i ludzi

potem na konie i siodła

potem na ludzi i hełmy

potem na pęciny chrapy i piszczele

rozłożono wszystko bardzo szczegółowo

to był dobrze przemyślany rozkład

bardzo długo rozkładano ręce


teraz jazda taka stąd zabiera

spory kawał czasu i łąki

wszystko do tej jazdy się zabrało

rozłożyło nieruchliwością."

image


Zajrzyjmy więc do wnętrza tego rozkładu jazdy.  

Wielu jedzie na pociągu do szczęścia. Na naszym pociągu do szczęścia. Najlepsza jazda jest na ludzkim pociągu do szczęścia.

Powszechnie znana i z lubością powtarzana jest bajka socjalistów o obaleniu komunizmu.

Niczego nie obalili, tylko poszerzyli bazę ludzką oraz ideową socjalizmu i jego definicję. Najprzyjemniej robi się transformacje... definicji. Najlepsze kasztany są na placu Pigalle-Solidarności. Rewizjonista lubi je nie tylko jesienią. 

Nie obalili komunizmu - bo komunizmu nie było w PRL. PRL to było państwo socjalistyczne. Kiszczak zrobił pierestrojkę socjalizmu PRL w społeczną gospodarkę rynkową.

Komunizm to końcowa stacja, nigdy nie osiągalna, żyjąca tylko w wyobraźni socjalistów używana przez nich jako motywator mas do pracy w obrębie państw urządzonych socjalistycznie a nazywanych dowolnie. Komunizm to byt wirtualny, można dowolnie zmieniać jego nazwy, gdyż on nie istnieje i nie istniał - zmienić można np. “komunizm” na “polski model dobrobytu”. "Dobrobyt" to słowo-dynamo socjalizmu, jego prądnica. Niektórzy mówili, że kiedyś nazwa stacji końcowej brzmiała Macht. Nazwa jest jednak nieważna, ważne jest tylko, by był to jedyny przystanek, by był to przystanek końcowy i by był… nieosiągalny.  Komunizm istnieje tylko w specyficznych umysłach zdominowanych przez syndrom jerozolimski, kompleks mesjasza i kompleks Boga. Nieosiągalność celu jest gwarancją niewymienialności okupującej pociąg obsługi, czyli ciągłego dawania szans przez lud pasażerski grupie kilku drużyn konduktorsko-kierowniczo-motorniczych wiozących ludzi. Wśród członków obsługi panują ciepłe bardzo stosunki, familiarne, iście rodzinne. Bo jak głosi pieśń, którą często nucą pod nosem sprawdzając pasażerom bilety: "Tradycja w narodzie rzecz święta, w wybranym szczególnie przyjęta, gdy dziadek w obsłudze, syn dziadka w obsłudze, syn syna a wnuków wnuczęta." 

Socjaliści po to mówią, że obalili komunizm, by ukryć swoją socjalistyczność i ukryć to, że nie obalili komunizmu, lecz tylko przepoczwarzyli socjalizm. Nikt nie mówi: pierwszy niesocjalistyczny rząd, pierwszy niesocjalistyczny premier. Coś tu ktoś chce przed nami najwyraźniej ukryć... Mówi się: pierwszy niekomunistyczny rząd, pierwszy niekomunistyczny premier - bo to nic nie znaczy, czy też raczej, bo znaczyć może dowolną rzecz. I o to właśnie chodzi, by rzecz była dowolna. Gdy rzecz ("rzecz" także w pierwotnym znaczeniu, czyli: "mowa") jest dowolna, to kierujący biegiem rzeczy mają wolność ...  Wszystko odbywa się w sferze sefirotów, w miejscu zwanym ou-topos . W świętym Nigdy. Ogłaszają zwycięstwo nad czymś co nie istnieje, nie istniało i nie może istnieć. Ogłaszać zwycięstwo muszą, by nikt nie pomyślał, że walki w ogóle nie było. Nie ma nic bardziej psychologicznie zrozumiałego niż to, że kolaborant ogłasza sam siebie przemyślnym triumfatorem. Upadek komunizmu to nieistniejące zwycięstwo nad nieistniejącym bytem. A socjalizm jego nieśmiertelnym synem.

Pociąg socjalistyczny zawsze jedzie do końcowej stacji “komunizm”. Ponieważ z powodu częściowego zniesienia cenzury lud pasażerski stał się trochę bardziej świadomy - motorniczowie socjalistyczni od czasu do czasu zmuszeni są zmieniać nazwy końcowej stacji ogłaszając, że już do niej nie jadą, lecz pociąg jednak nieubłaganie dalej dąży w tym samym kierunku. Socjalizm ma tylko jeden kierunek: apoteoza i dobrobyt... POŚREDNIKÓW.  Końcowa stacja socjalizmu jest nieosiągalna - na tym polega socjalizm - na dążeniu do celu, który wciąż się oddala, bo istnieje tylko w mózgach socjalistycznych motorniczych i kierowników pociągu. Socjalizm jest patologicznym, rozgorączkowanym stanem mózgu i słyszeniem głosów. Słyszeniem głosów “ludu”. Aby pasażerowie nie zorientowali się, że cała obsługa pociągu jest zamiejscowa - przez głośniki puszczane są pieśni patriotyczne. Aby nadzieja nie wygasała mimo ciągle oddalającego się końca podróży - na ekranach w korytarzu wyświetlana jest całodobowo prezentacja w powerpoincie pt. Cele komunizmu , a ponieważ sam komunizm jest celem, to prezentacja ma zaktualizowany tytuł: "Cele celów", albo "Cel celu", w wersji popularnej: Cela cel.

Socjalizm jest drogą bez celu stworzoną dla ulokowanej w danym kraju obsługi pociągu i dla tych z obcych dyspozytorni ruchu, którzy projektują tory - by obydwie te grupy nie lubiąc parać się pracą - miały wciąż świeże owoce pracy. Komunizm jest torami pod których jedzie pociąg socjalizmu. Torami, które kładą niewolnicy wierząc, że prowadzą one do sprawiedliwości społecznej i szczęścia w pewnej, nie za bliskiej i nie za odległej przyszłości. W przyszłości ulokowanej w takiej odległości czasowej, by prawie każdy miał nadzieję, że jeszcze za życia zdąży się “na nią załapać”. Pociąg Mazowieckiego miał dojechać do stacji dobrobyt (nowa nazwa komunizmu) za 15 lat. Po 15 latach nikt już nie pamiętał, że miała już być stacja końcowa. A po następnych 15 (czyli w sumie 30) latach kazano wszystkim wysiąść, lecz nie była to stacja końcowa, lecz … druga stacja początkowa. Kazano ludziom złapać trochę oddechu. I ogłoszono, że w związku ze zmianą rozkładu jazdy i robotami na torach pociąg dojedzie do końcowej stacji za 15 lat, czyli za 45 lat od chwili wyjazdu. Ponieważ liczba 45 jest uważana za szczęśliwą, gdyż w 1945 r. jedna okupacja zamieniła się na drugą, a każda zmiana jest ożywcza, a czasem nawet bywa dobrą zmianą, to nikt nie zauważył, że za ogłoszone 45-letnie opóźnienie nikt nie przeprosił, a zresztą po co przepraszać, skoro cała obsługa wie, że sensem tego pociągu nie jest dojazd, lecz jazda i podwyżki cen biletów komunikowane podczas jazdy. Wszyscy więc wsiedli, po krótkiej przerwie na papierosa odświeżonych marzeń, by nie zostać na postoju w polu jak Himilsbach z angielskim. Pociąg ruszył.

Pierwsi zaczęli się budzić ci, którym często śniła się niepodległość. Pociągiem pełnym pośredników i kast organizujących handel towarami produkowanymi podczas jazdy przez podróżnych nie można jednak dojechać do stacji niepodległość. W rozkładzie jazdy pociągu socjalistycznego nie ma takiego przystanku. Kasty pośredników kierujące pociągiem i handlujące w nim nie dadzą się usunąć z pociągu - swoje prawo do okupowania pociągu i nieskończonego obwożenia go po bezdrożach nazywają patriotyzmem. Jest to patriotyzm odwrotny od patriotyzmu pasażerów. Dwa statusy ludzi z pociągu są także przyczyną dwóch niepodległości - jedna to kastowa niepodległość, niepodleganie żadnej kontroli a druga, to niepodległość prawdziwa, o której czasem marzą najniepokorniejsi z niewolników, z biegiem lat jednak zastępując to marzenie podsuniętą przez Niepodległą nikomu obsługę pociągu - wizją uciekającej, szczęśliwej stacji końcowej. Jedna i druga. Druga i jedna. Dwie (por. J.J.Lipski, Dwie ojczyzny – dwa patriotyzmy).

Czy końcowy przystanek uciekał o tyle, o ile się do niego pociąg przybliżał, czy też końcowa stacja trwała nieruchomo w środku koła, po którego obwodzie niestrudzenie krążył pociąg po ułożonych w okrąg torach, przeliczając swoimi kołami leżące pod torami podkłady  (ideologiczne)  w liczbie będącej wielokrotnością 1945 - nie dało się stwierdzić. W każdym razie najbystrzejszym z pasażerów po długim wystawaniu w korytarzu przed nieszczelnymi oknami zdawało się, że w określonych interwałach czasowych za oknem pojawiają się te same budynki, o tej samej liczbie pięter a komunikaty obsługi brzmią jakby były odtwarzane z taśmy. Wszystko jawiło się jakimś cyklem zawiązanym mocno i ściśle, jak węzeł kotwiczny. Wszystko było powtarzalne, oprócz bezczelności obsługi pociągu oraz grubości złotych łańcuchów od identyfikatorów, które to bezczelność i grubość  rosły regularnie, związane ze sobą zasadą wzajemnej proporcjonalności i solidarności. Niektórzy twierdzili, że widzieli, jakoby pociąg krążył dokoła laserowej projekcji 3 D obrazującej trzech mężczyzn pijących szampana: Marksa, Schumana i Spinellego. Gdy chcieli z innymi się podzielić tym, co widzieli, tamci powtarzali jak automaty: “Nie jest źle. Jest lepiej. Nie jest źle, jest lepiej. Zresztą bilety kupił na ten pociąg  Najgenialniejszy Zamawiacz Biletów . On nie mógł chcieć dla nas źle. On nie mógł się mylić. Wszystko się zgadza, zgadza, zgadza…”

To tory, to pociąg. To pociąg pędzący i pędzi jednaki, miarowy, wierzący...

Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy, I koła turkocą, i puka, i stuka to:  Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!…

Gdy pociąg rusza, rozpala się oczekiwania. Gdy już jedzie - wygasza się je. To taki internacjonalny marsz z racami i pochodniami oczekiwań. W kłębach dymu. Fumokracja. Dymokracja.

Jeśli jacyś z pasażerów zaczynają dopytywać się o rozkład jazdy, by w razie czego przesiąść się na inny pociąg - zostają wyciągani z pociągu i oskarżani o bolszewicki faszyzm terrorystyczny, lub o bolszewicki terroryzm faszystowski, a żeby zagłuszyć akcję wyciągania i krzyki wyciąganych - przez głośniki puszcza się wspomnienia potomków polskich powstańców, seriale przygodowe o rządach sanacji i fabularyzowane słuchowiska historyczne o bitewnych sukcesach Berka Joselewicza. Najgorzej zaś są traktowani ci, którzy śmieli domagać się wymiany obsługi na miejscową...

Ci, którzy zaczynają się bardziej grzecznie pytać: “Czy na pewno jedziemy w tym kierunku, co trzeba?” spotykają się z niechętnymi spojrzeniami zapatrzonych w ekrany (jęk szklany... śmiech szklany...) na których miga prezentacja pt. Cele jazdy i słyszą powtarzaną pewnym głosem odpowiedź: “Schuman wie, dokąd jedziemy, bo Klamm mu powiedział…”  Gdy ktoś dalej drąży temat mówiąc: “Przecież Schuman już dawno nie żyje i nigdy nie mówił o tym kierunku, o którym myślicie, ale o przeciwnym” - to potępiany spojrzeniami prawie wszystkich zostaje umieszczony w izolowanym przedziale z ekranem nadającym filmy o marnym losie nazistów i o Norymberdze. Do tej samej celi izolowanej trafiają ci, którym nie trafia do przekonania to, iż musimy jechać w dobrym kierunku, bo przecież bilety zamawiał Mistrz Zamawiania Biletów. Kiedy razu pewnego ktoś na takie dictum odrzekł, że - jak opowiadają - ten genialny zamawiacz biletów kiedyś zatrzymał pociąg mówiąc, że musi wpuścić filantropijną grupę kelnerów, która rozda wszystkim darmowe posiłki. Wpuszczeni wprawdzie mieli fartuszki, lecz zaburzali całe życie w pociągu, budzili ludzi po nocach szukając z latarkami w ich bagażach różańców, podczas postojów wyskakiwali i kładli się na torach, albo zamykali się w przedziale z córkami bulwersując wszystkich wydobywającymi się z niego odgłosami. Czy ktoś zadający się z takim towarzystwem i narzucający je pasażerom bez pytania się ich o zdanie - może gwarantować zakup dobrych biletów?

Pociąg nazywa się Superexpress PeErEldolino-Pendolino i należy do firmy przewozowej  Susanin-Salomon Neftali Mendelson & Sons Big Dream Travel . Każdy, kto podejrzewa, że cały pociąg, rozkład jazdy, końcowa stacja - to fikcja żywiąca obsługę i pośredników - nazywany jest anty-susanitą a imię jego zostaje wymazane z księgi żywych, chociaż żyje dalej. I tak się zaczyna i taką ma cenę wychodzenie z pociągu, który nigdy się nie zatrzymuje, bo donikąd nie jedzie. 


 

image

Ilustracja. "To para, co z kotła rurami do tłoków,

A tłoki kołami ruszają z dwóch boków"


 

image

 

image


 

image

 


 

image

image

image


 






 

wawel24
O mnie wawel24

Huomo-animal divino. Znajomość harmonii nazywa się stałością. Znajomość stałości nazywa się oświeceniem. [...]. Napięcie ducha w sercu nazywa się uporem. [...] Wiedzący nie zna udawania, udowadniający nie wie.  Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ========================== ❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀ F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody 3.10.04.2011 P O S T A C I  1. Franz Kafka i hospicjum kultury europejskiej czyli nagi król 2. Platon czytany przez Simone Weil P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE  M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka