wawel24 wawel24
529
BLOG

Iwan Jarosław Susanin-Kaczyński

wawel24 wawel24 Polityka Obserwuj notkę 9

MOTTO

1. Iwan Osipowicz Susanin (ros. Иван Осипович Сусанин) – wieśniak lub starosta wsi Domnino, rosyjski bohater narodowy. Jak głosi legenda, został wynajęty przez jeden z polskich oddziałów wojskowych zimą 1612-13 w charakterze przewodnika, celem doprowadzenia do ukrywającego się we wsi cara Michaiła Fiodorowicza. Susanin, nie chcąc zdradzić miejsca pobytu cara, klucząc po kniejach, zaroślach, grzęzawiskach i bagnach zaprowadził Polaków w błotnisty las. Stał się rosyjskim bohaterem narodowym, rozwinął się jego kult i trafił na pomniki - najpierw obok cara, a potem już na samodzielnych pomnikach. Nazwisko Susanin trafiło do potocznego języka stając się synonimem fałszywego przewodnika, przewodnika prowadzącego w maliny, na manowce i na zatratę.


2. A za nim my – maszerując plecami do przodu, niesieni gorącymi pieśniami pełnymi patyny, odrealnienia i zgody na bierność.

 

3. Куда ты завел нас? — лях старый вскричал.

Туда, куда нужно! — Сусанин сказал.

[К. Ф. Рылеев «Иван Сусанин (1)»]


WSTĘP 

Najgorsi są gorący patrioci. Wciąż chcą nie wiadomo czego od polityków. Patrzą na ręce, nie dają spokoju. Nie dowierzają deklaracjom i tromtadracjom. Dlatego patriotów trzeba skutecznie zagospodarować. Dlatego słowa "naród", "narodowy", "suwerenność", "niepodległość" trzeba przechwycić i zagospodarować. Do zagospodarowania pojęcia i idei "naród" służą jednostki typu Kowalski, Macierewicz, Jakubiak. Wszystkie opcje narodowe muszą być zagospodarowane, skanalizowane, spacyfikowane. A wtedy: "co użyjem, to dla nas..."  Wtedy polityka może kwitnąć w błogim spokoju na pożywnym gruncie wzniecając walki kogutów dla publiki. Ci, którzy wyprowadzają w pole są w tysiąc razy większej cenie, niż ci, co prowadzą ku celowi. Wyprowadzający w pole "prowadzą" tak "przekonująco", że wielu wyprowadzanych w pole zakochuje się w nich wielką, ślepą, ofiarną "miłością".


I

Miesięcznica za miesięcznicą wybijała na liczniku. Przywódca zapewniał, że dwie najważniejsze dla nas rzeczy – wyjaśnienie Smoleńska oraz pełna niepodległość – są coraz bliżej. Z grzeczności i szacunku nie dopytywaliśmy się o szczegóły. Dopiero dzisiaj wiemy, nauczyliśmy się, że względem generałów, dowódców mających prowadzić armie do decydujących bitew o niepodległość ojczyzny – nie może być miejsca na... grzeczność a odczuwanie szacunku nie może zastąpić pytań o kompetencje dowódców. To nie ta płaszczyzna i sami sobie jesteśmy winni za mieszanie płaszczyzn.

Z biegiem miesięcznic trzy cele: wyjaśnienie Smoleńska, niepodległość i postawienie pomnika w stolicy zlały się prawie w jedno. W jeden monolit. Czasami nawet – niepokojąco - wyjaśnienie Smoleńska i marsz ku niepodległości... znikały i zamieniały się w... chęć postawienia pomnika. Czyją chęć? O to nawet nie pytaliśmy milcząco przyjmując założenie o... wspólnocie woli tłumu kroczącego wspólnie, choć dokładnie nie wiadomo gdzie. Na tych, którzy śmieli zadawać pytania mieszające krok maszerujących – patrzyliśmy groźnie. Ta niepodległość ku której szliśmy oraz Smoleńsk i pomnik migały nam przed oczami w jakiejś przedziwnej alchemii naszego, wciąż pełnego traumy, przywódcy. Czy trauma jest najlepszą kwalifikacją do bycia przywódcą 40-milionowego narodu? Czy wręcz przeciwnie jest raczej... antykwalifikacją i zagrożeniem? Przywódcy, który – jak wierzyliśmy – miał projektować i budować nową, przyszłą Polskę, a który, jak nie zauważaliśmy tego – nie potrafił wyzwolić się z przeszłości. Jakby szedł plecami do przodu. Osobliwie, niemożliwie, a jednak szedł. A za nim my – też plecami do przodu niesieni gorącymi pieśniami pełnymi patyny, odrealnienia i zgody na bierność.

Z rejestru celów zniknęła niepodległość i wyjaśnienie Smoleńska - zostały pomniki, izby pamięci, muzea i saskie pałace. Co to za mentalność zamieniać wszystko w las pomników, wysokich totemów i czarnych zigguratów? Żeby chociaż te zigguraty upamiętniały zwycięstwa, ale one czczą klęski. To jakiś diaboliczny sen. To nie może być prawda.

 

Przywódcy, który bardzo udanie zamieniał, podmieniał jedno słowo na inne, jeden cel na inny cel. Robił to z takim wdziękiem i chroniony był przez tak duży nasz szacunek, szacunek nie ośmielający się zadawać pytań – że po kilkudziesięciu miesięcznicach już nie wiedzieliśmy dokąd maszerujemy. Wystarczało nam, że marsz trwa, że chyba do przodu i że zwyciężymy. Zwyciężymy nie wiadomo kiedy, nie wiadomo kogo i nie wiadomo w imię czego oraz jakim sposobem. Jeśli wtedy ktoś by odezwał się, że przywódca mówiąc ‘zwyciężymy” myśli o sobie stosując pluralis maiestaticum, że myśli o serii pomników, o izbach pamięci, o muzeach, pałacach saskich – byśmy go zagryźli. Na żywca.

II

I podczas tego marszu po nieokreślone zwycięstwo, które każdy widział INACZEJ nadszedł czas wyborów prezydenckich. Początkowo nie bardzo mi się podobała kandydatura A.Dudy. Ale po jednym z wieców dałem się uwieść, uwiecowić i intensywnie uwierzyłem. Napisałem nawet długi, programowy w pewnym sensie tekst o przełomie jakim będzie zwycięstwo A.Dudy. Tekst, którego program zresztą po części pokrywał się z późniejszym o pół roku programem wyborczym PIS-u do parlamentu. Nadeszła jesień.

No i kelner zechciał, że pierwszy raz jakaś partia zdobyła większość parlamentarną

Czas od zaskakującej wiktorii parlamentarnej do wet człowieka, w którego – wstyd przyznać – kiedyś uwierzyłem i do żenującego okładania się po pyskach prezesa ze swoim prezydentem poprzez gorszącą czystkę zwaną rekonstrukcją – pominę. Albo ktoś wie, czym to było, albo nie, a wtedy ja go nie przekonam, jak i nie przekonam żadnego salafity.

Co się stało i dlaczego się stało? Po dziesiątkach godzin analiz, refleksji, lektur i po napisaniu dziesiątek tekstów skwitowałbym to tak: PIS i prezes dopuszczeni do pełni władzy pokazali czym są, dokąd zmierzają, o co im chodzi i jakie są granice ich możliwości. Odsłonili swoją rangę, format – pokazali co potrafią. Ci skrzypkowie TAK WŁAŚNIE GRAJĄ, każdą partyturę... To jest szczyt ich umiejętności, to był ich egzamin, ich POPIS długo przygotowywany, ich gala, benefis. Oni tacy właśnie są i tacy ZAWSZE BYLI, tylko my żyliśmy swymi marzeniami odrealnieni miesięcznicami. To był ich taniec godowy i walka z konkurencyjnym samcem. Poharatani, popędzani przez zwycięzcę zaszyli się w zaroślach. Ta, o którą próbowali toczyć bój – Polska – poszła z innym. Albo – jak mówią inni - została porzucona.  Wszystko jak w Nat Geo Wild. Z małą różnicą: tam, w surowej naturze, przegrany samiec jest w pogardzie stada. Tu, stado zarażone bielmem ocznym zda się, że nie zauważyło... klęski dawnego przywódcy. Może dlatego, że stado gardzi tym, który wygrał a... trzeciego, by mu zawierzyć nie dostrzega, wierzy więc przegranemu, pokaleczonemu, liżącemu publicznie rany i wygrażającego nie wiadomo komu – gdy nikt go nie widzi. To stado zginie od tej wiary. Wiary uśmiercającej nowe i wdrukowującej bierność coraz niżej chylącego się karku. Daliśmy sobie podmienić wyobraźnię przyszłej, wielkiej, dumnej Polski na wąską, lichawą i szarą wyobraźnię partyjną. I pomnikową. Wyobraźnię zapętlonych w sobie partyjnych gambitów. Sprofanowaliśmy imiona wielkich cnót nazywając tchórzliwych, oportunistów i kunktatorów wzniosłym imieniem miłosiernych, sprawiedliwych i wybaczających. Każdy tchórz uwielbia maskę miłosiernego. By mieć prawo wybaczać, trzeba dopaść złoczyńcę napiętnować i... zapytać się ofiar i rodzin ofiar, czy sobie aktu miłosierdzia życzą . Jeśli jakaś drużyna wojów lubuje się w wybaczaniu a unika jak ognia oskarżania i egzekwowaniamożemy mieć pewność, wielką pewność, że jest powiązana skrytymi więzami z tymi, za którymi pościg udaje...

III

Od kilku miesięcy zaangażowałem się kosztem dni i nocy w tworzenie patriotycznej, narodowej, niemniejszozłowej, lecz pełnodobrowej inicjatywy i portalu internetowego. Bo nie było takiej, która by mnie satysfakcjonowała. Wiele razy tak robiłem – gdy w danej dziedzinie nie było tego, co by mnie w pełni zadowalało – uczyłem się reguł tej dziedziny i wytwarzałem daną rzecz sam. Polecam to innym. Zawiedzionyś czymś zrobionym przez innych? Zrób to sam!

Rzecz się powoli rozkręca. Wiele mnie uczy, o ludziach, czasach i marzeniach. Niektórzy odpisują szybko, zgadzają się współpracować nie stawiając warunków – bo wyczuwają szóstym zmysłem, że trzeba ruszać samemu sprawy w ściśle określonym kierunku. Znają tajemną prawdę silnych: zrób to sam, albo jęcz po kres swych dni!

Inni odpowiadają inaczej. Jedni, ludzie b.wartościowi i kreatywni, jednak z powodu nawału zajęć i dużego oporu materii, czyli irracjonalnej wiary stada w potłuczonych, przegranych samców – wahają się, czy się zaangażować w coś, co nazywają orką na ugorze. Czasem też wątpię, gdyż klekot dziobów głodnych pelikanów bywa nieraz załamujący. Ale trzeba walczyć, bo zostaje coraz mniej czasu. Ślepi prowadzący kulawych sami nie ustąpią, bo żal im porzucić prowadzące ich złote laski (nie jest to, broń boże, aluzja do porządków panujących w NBP).

Czasami szokuje mnie apatia Polaków, bierność internautów lub ich małostkowość. Przy tych możliwościach, które dzisiaj dają sieci społecznościowe siła społeczeństw jest ogromna. Ale zapał początkowy często ginie w szczegółach, drobiazgach, niesnaskach, takich jak: ja z nim nie idę, on lubi tego dziennikarza, a ja nie znoszę, ja nie idę, bo Piłsudski, a ja, bo Dmowski, a ja bo JOW-y, a ja, bo prawo do broni – i w ten oto sposób NIKT NIGDZIE NIE DOJDZIE oprócz narkomanów władzy, którzy reprezentują drugi biegun kłótliwości, którym jest... amorficzność. Umiejętność rozróżniania idei pierwotnych od wtórnych jest zasadnicza. Ludzie z natury kłótliwi lub zawodowi „rozbijacy” mieszają te dwa różne poziomy tożsamości ideowej. Na etapie organizacji i konsolidacji niezbędna jest koncyliacyjność względem dogmatów środowiskowych.

IV

Często brak jest nam wyobraźni co do tego, jaką mocą możemy zadysponować. Jako piorun twoje ramię. Hej! ramię do ramienia! spólnymi łańcuchy. Opaszmy ziemskie kolisko! Zestrzelmy myśli w jedno ognisko. I w jedno ognisko duchy! – gdy słyszymy takie słowa, uśmiechamy się, i tu jest źródło naszych porażek. W tym śmiechu. To nie przesada Mickiewicza, to wgląd w źródła mocy. A moc ustanawia prawa. Zestrzelenie myśli ludzi prawych i mądrych w jedno ognisko kojarzyć się może z zestrzeleniem promieni słonecznych w projekcie nowej broni lustrzano-soczewkowej Archimedesa lub Tesli. Soczewka woli i myśli – tym może być łączenie się we wspólnoty patriotyczne. Mamy potężną moc w swoim zasięgu. Tylko trzeba umieć sobie NOWE wyobrazić. I żeby było trudniej a i ciekawiej, to NOWE ma dzięki swojej nowości... wskrzesić dawne i mądre. I to leży w naszym zasięgu. Mickiewicz, Słowacki nie mieli TV i netu, my mamy. Miast wykorzystywać go do walki o prawdę i o wielkość ojczyzny – robimy z niego megalomańskie albumy samców alfa i sztambuchy pensjonarek chwalących się macanym tańcem na Maderze. I wierzymy, że upiecze nam chleb partia, która porządnie zboża wymłócić nie potrafi. Z tej mąki chleba nie będzie. Będzie tylko przaśna maca.

Gdyby każdy z nas był w stanie wyobrazić sobie, jaką mocą może dysponować duża ilość świadomych jednostek – to sami przerazilibyśmy się tymi możliwosciami. Dlatego zawsze będzie coś w nas i w TV mówiące nam, wdrukowujące, że bunt nie ma szans, celu i przyszlości. Czym jest to cos?  To coś to... entropia. Jej głos w nas. Póki co nie ma potrzeby nazywać tego czegoś Złem. Nie ma powodu, byśmy aż tak zagłebiali się w teologię. Teraz jest czas wykluwania się w Europie czegoś nowego, czas rodzenia, powicia, nie zaś czas strachliwych debatujących nad naturą niezwalczonego Zła. Być może Zło to też tylko jedna z masek entropii. Do jakiego stopnia jest straszne przekonamy się w jeden tylko sposób - mierząc się z nim.

Henry Ford kiedyś powiedział, że jeśli ludzie pewnego dnia dowiedzieliby, w jaki sposób funkcjonuje każdy bank – to następnego poranka zaczęłaby się rewolucja.

My nie wiemy, ile razy i do jakiej potęgi naszą siłę powiększa obecna technika. Gdybyśmy uświadomili sobie, jaką moc łączenia się i organizowania się daje nam internet – od następnego dnia mielibyśmy... całkiem nowy parlament, reprezentujacy nasze i narodu interesy. Ale wolimy wierzyć teoretykom imposybilizmu, agitatorom oddania swych dusz małemu, sprytnemu demonowi, pustoszącemu nasz mózg i naszą wolę, czartowi o imieniu „mniejsze zło”. Teoretycznie rzecz biorąc kilka milionów świadomych, zawiedzionych swoimi dotychczasowymi rządami ludzi może w przeciągu tygodnia powołać ruch / partię reprezentującą ich interesy, interesy narodowe a nie te, które firmują zaprzedane i tchórzliwe elity polityczne. Demokracja daje takie możliwości. Demokracja jest – z definicji - ustrojem poniżającym środowiska bardziej świadome. Jest nauczycielką kłamstw, ukochaną przebierańców, magików, sofistów wszelkiej maści. Jest przyczółkiem przyciągajacym socjo- i psychopatów, narkomanów władzy. Przysypiający lud poddany pod błazeńskie berło demokracji – bardzo szybko zostaje poddany wywłaszczaniu z resztek własności. Ale ta sama demokracja może być też pochwycona dłońmi prawych - gdy tylko oni tego naprawdę mocno zapragną. Od dołu.

Wywłaszcza mu się też mózgi z resztek idei, wartości a nawet i logiki. Demokracja spuszczona na chwilę z oczu pokrywa się rdzą, pleśnią i przejmowana jest przez hieny i sępy – rzecz to znana. Rzeczy powszechnie znane są... niezauważane, jak powietrze, jak oddech. Próbować uczynić jakiś sensowny, propolski, pronarodowy kształt z demokracji możemy my, jeśli tylko... zapragniemy. Cała sztuka w tym, by zapragnąć, by chcieć chcieć. I wyobrazić sobie swoją siłę. Oni, ci patologiczni żyją i żywią się słabością, rachitycznością naszej wyobraźni, naszej wiary. Wmawiają w nas bezcelowość oporu różnymi czarodziejskimi różdżkami w rodzaju geopolityki, demografii, konieczności dziejowej, spójności systemu bankowego, postępu technologicznego etc. Żeby coś się stało - najpierw musisz sobie to wyobrazić. I żywić w sobie to wyobrażenie tym, co w tobie najlepsze. I szukać tobie podobnych - znających co to bezinteresowna walka.

VI

W Ameryce w dużej mierze dzięki sieci – powstała partia Tea Party. Czy to może być wzór dla Polski, to sprawa wątpliwa, choć sporo postulatów tej partii ma sens i budzi podziw sprawność organizacyjna oraz wprowadzenie 40 posłów. Teoretycznie rzecz biorąc, by środowiska o określonym profilu, zdefiniowanym początkowo dość ogólnie (choć wyraźnie) stworzyły wielotysięczny ruch lub portal społecznościowy – wystarczyć może... tydzień czasu. Założę się, że podwaliny ruchu narodowego liczącego 1-2 miliony można za pomocą sieci stworzyć... w miesiąc. Ale nikt nie kwapi się, by to sprawdzić. Czekamy, aż synowie oficerów WSI podsuną nam jakieś nowe „narodowe” partie a przyjaciele z drugiego narodu wytrząsną z rekawa jakiś populizm zandbergowski w nowej, odsłonie. A potem jęczymy: co za Sejm, co za szuje ci politycy! Póki nie obudzi się w nas, w młodych świadomość obywatelska pewna swej potęgi i prawości – będziemy jęczeć w nieskończoność. Rzeczpospolita jęcząca. Ba, pół biedy, gdyby tylko jęcząca. Będzie to niestety Rzeczpospolita Niepolska.

300 tysięcy maszerowało w Marszu Niepodległości – piękna sprawa. Ale pomyślmy tylko, czy tysiąc razy piękniejszą sprawą nie byłoby, gdyby po skończonym Marszu minimum polowa, może 2/3 lub ¾ jego uczestników zaczęło kontaktować się na portalach społecznościowych w kierunku stworzenia nowego, oddolnego ruchu narodowego wchodzącego przebojem na skostniałą i zmanierowana scenę polityczną. To jest wszystko realne. Tylko ktoś musi to sobie wcześniej wyobrazić, uzmysłowić. Przygotować jakieś umowne indentyfikatory z miejscem na adresy mailowe, wydrukować ich dziesiątki tysięcy lub apelować, by ludzie sami wydrukowali i z nimi przyszli na Marsz. Umowne sektory na które dzieli się Marsz mogą mieć porządkowych zajmujacych się łączeniem małych grup i wymianą kontaktów między nimi. To jedyna taka okazja w roku. Jeśli takie okazje marnujemy, nie wyciskamy z nich wszystkiego, to nic więcej nie będzie nam dane. Jeden dzień święta narodowego, by pomachać flagą, a potem 364 dni jęczenia będą tylko nam dane.

Postarzała nas strasznie ta wiara w PIS, to czekanie na Godota. Poradlone czoła, zgrzybiałe karki, zapleśniałe myśli i skamieniałe nadzieje.

Idziemy od 2010 roku plecami do przodu chyląc ku ziemi poradlone czoło, psiocząc niewolniczo na glińskie i gowiny, takie widząc świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy partii PIS przywództwo. Siedzimy jak ci platońscy niewolnicy w kajdanach pustej nadziei i bezsensownej lojalnosci, w partyjnej jaskini przykuci do ściany kurskiego, na której migają powyginane, chimeryczno-groteskowe cienie realnego świata. Metanoeite! METANOEITE! Μετανοεῖτε!

Nie podoba ci się ten polityk – stwórz sobie nowego! Stwórz polityka jakiego uważasz, że ma być – stwórz ze swojego znajomego, który ma wszelkie predyspozycje a nikt go nie zna, stwórz z siebie! Nie podoba ci się żadna z partii, co kilka lat wściekasz się na bełkot o mniejszym złu – załóż z zaufanymi ludźmi nową partię! Dużo z tego co jest złe w kraju – możesz zastąpić lepszym wariantem swoimi rękami i umysłem stworzonym. W przeciwnym razie będą cię nadzorowali i wyznaczali ci sposób i poziom życia ci, których władza od wieków przyciąga, czyli psychopaci i narkomani władzy. Niewolnictwo jest decyzją a nie losem. Jęczeć – nie jest rzeczą ludzką.


 

 

 

PRZYPISY:

(1) Iwan Osipowicz Susanin (ros. Иван Осипович Сусанин) – wieśniak lub starosta wsi Domnino, rosyjski bohater narodowy. Jak głosi legenda, został wynajęty przez jeden z polskich oddziałów wojskowych zimą 1612-13 w charakterze przewodnika, celem doprowadzenia do ukrywającego się we wsi cara Michaiła Fiodorowicza. Susanin, nie chcąc zdradzić miejsca pobytu cara, klucząc po kniejach, zaroślach, grzęzawiskach i bagnach zaprowadził Polaków w błotnisty las. Stał się rosyjskim bohaterem narodowym, rozwinął się jego kult i trafił na pomniki - najpierw obok cara, a potem już na samodzielnych pomnikach. Nazwisko Susanin trafiło do potocznego języka stając się synonimem fałszywego przewodnika, przewodnika prowadzącego w maliny, na manowce i na zatratę.

image

Ilustracja. Iwan Susanin wyprowadza Polaków na manowce. 

image

Ilustracja. Miasto Kostroma. Pomnik cara Michaiła Fiodorowicza i stojąca u jego podnóża rzeźba przedstawiająca Iwana Susanina. Ciekawa formuła "pomnika wiązanego", "pomnika stowarzyszonego".

image

Ilustracja. Miasto Kostroma. Duch Iwana Susanina doczekał pomnika odrębnego od carskiego.

 

 

https://rzadwygnanyrp.wordpress.com/2018/10/18/dokad-zmierza-wspolczesny-feudalizm/

https://rzadwygnanyrp.wordpress.com/2019/01/01/kto-dzis-jest-targowica/

https://rzadwygnanyrp.wordpress.com/2018/10/28/plantacja-niewolnicza-wschodnio-srodkowa-europpen/

https://www.salon24.pl/u/piotrj/906542,alternatywne-spoleczenstwo

https://rzadwygnanyrp.wordpress.com/2018/11/04/pis-i-cywilizacja-turanska/

https://rzadwygnanyrp.wordpress.com/2018/10/30/ojkofobia-kalmuki-stepowe-i-rekonstrukcja-wikipedii/

 

https://rzadwygnanyrp.wordpress.com/2018/10/18/feliks-koneczny-nierownosc-jako-zasada-cywilizacji/

https://rzadwygnanyrp.wordpress.com/2018/12/09/islandia-odebrac-bankom-mozliwosc-tworzenia-pieniadza/


 

wawel24
O mnie wawel24

Huomo-animal divino. Znajomość harmonii nazywa się stałością. Znajomość stałości nazywa się oświeceniem. [...]. Napięcie ducha w sercu nazywa się uporem. [...] Wiedzący nie zna udawania, udowadniający nie wie.  Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ========================== ❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀ F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody 3.10.04.2011 P O S T A C I  1. Franz Kafka i hospicjum kultury europejskiej czyli nagi król 2. Platon czytany przez Simone Weil P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE  M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka