wawel24 wawel24
66
BLOG

Puttany w Eleusis, czyli światowa rewolucja resentymentu i zawiści

wawel24 wawel24 Polityka Obserwuj notkę 1

Ezra Pound - Canto XLV

GDZIE RZĄDZI LICHWA

przełożył Waldemar Żyszkiewicz


Dom z kamiennego ciosu gdzie każdy element

byłby gładko przycięty dobrze spasowany

ze zdobną elewacją na pewno nie stanie


tam gdzie lichwa


malowanego raju na ścianach kościoła

gdzie wybrzmią harfy i lutnie

lub gdzie Zwiastowanie Maryi

w promieniach aureoli nie znajdziesz


tam gdzie lichwa


zstępnych Gonzagi nie zobaczysz ni jego konkubin

ten obraz nie ma przetrwać albo trwać wraz z nimi

powstał by go odstąpić żeby zbyć pośpiesznie sprzedać


z lichwiarskim zyskiem grzech przeciw naturze,

czy chleb twój coraz bardziej przypomina łachman

czy chleb twój zeschły niczym papier,

bez dobrej białej mąki z pszenicy ozimej


bo tam gdzie lichwa wszystko się zagęszcza

gdzie lichwa rządzi brak czytelnych granic

i trudno znaleźć miejsce na swój dom.

Kamieniarza się trzyma z dala od surowca

a tkacza pozbawiono dostępu do krosien


GDZIE RZĄDZI LICHWA


wełna nie trafia na rynek

tam gdzie lichwa nawet owce nie przynoszą zysku

jedynie pomór, lichwa

tępi też igłę w ręku młodej szwaczki

powstrzyma biegłość prządki. Pietro Lombardo

wcale nie jest dziełem lichwy ani sieneńczyk Duccio

dzięki niej się zrodził, podobnie

Piero della Francesca; ani Bellini po wenecku

zwan Zuane Belin z lichwy nie powstał ani też

„Oszczerstwa” dzięki lichwie nie namalowano.

Nie zrodziła Fra Angelica ani Ambroggia de Praedis,

Kamienny kościół z sygnaturą Adamo me fecit

nie powstał żaden dzięki lichwie. Ani św. Trofim,


ani św. Hilary nie są też jej dziełem.


To przez lichwę rdzewieje dłuto, marnieje rzemieślnik

umiera rękodzieło, rwie się wątek w krośnie,

zanika sztuka tkania złotogłowiu; lichwa

przeżera błękit niczym jakiś tumor, karmazyn trwa bez haft

szmaragd próżno czeka na swojego Memlinga


lichwa morduje dziecię od razu, już w łonie

kawalera wstrzymując zręcznie od zalotów,

wnosi paraliż do łoża

                                        WBREW NATURZE

odgradzając małżonków świeżo poślubionych


Dla tego, który Przybył, ściągnięto nierządnice

Trupy gotowe do uczty

na rozkazy lichwy.


============================================


ZAPRASZAM DO LEKTURY ZWIĄZANEGO TEMATYCZNIE Z GENIALNYM WIERSZEM EZRY POUNDA MOJEGO ARTYKUŁU "Demiurgowie i globalny proletariat, czyli puttany w Eleusis"

SZLI KRZYCZĄC: „DEMOKRACJA!” – WTEM BÓG ZAPYTAŁ: „JAKA?”

Szli krzycząc: „Demokracja!” – wtem jednego razu

Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;

Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,

Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! Ojczyzna!”.


 

Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,

Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?” [...]

Demokracja jaka? Państwo prawa którego?

Patrzą na przewodników – ratunku żadnego...


 

Zapomnieli tych wyrazów, próżno wznoszą dłonie

Kołacząc w bramy inne, kiedy dom ich płonie.

Obcy - ustroju podsuwają szaty wrogie,

Bądź swego prawa krawcem, lub będą ci Bogiem!


 

Każdy więc naród niech demokrację swą weźmie... 

Nie masz jej? Więc stwórz, nim w obcym kształcie uwięźniesz!


 

„Narody, które tak wiele wycierpiały za czasów Rewolucji Francuskiej i od obu jej epigonów – międzynarodowego i narodowego socjalizmu, mogą odwrócić kartę historii. Przede wszystkim Polacy.”

[Eric von Kuehnelt-Leddihn]


 

WSTĘP 

Żyjemy w oplatających nas zewsząd oparach obłędu, mackach sprytnych, wyrachowanych ideologii będących religiami zastępczymi (die Ersatzreligionen). Tym sprytniejszymi, że nie występującymi z otwartą przyłbicą, lecz przebiegle podającymi się za "miłość" ludzkości, planety, zdrowia, wolności, różnorodności i temu podobnych przynęt dla ludzkiej łatwowierności i naiwności. Miliony zmanipulowanych ludzi, zbyt słabych na umyśle, by przejrzeć na wskroś naturę i skalę przeprowadzanego na nich eksperymentu kupują te ideologie powiewające sztandarami z powypisywanymi na nich szczytnymi hasłami. 

Jaka jest istota tych fałszywych ideologii i dlaczego tak ogromne masy ludzkie idą za nimi jak w dym? 

Ongiś analogiczną zanętę i socjotechnologię stosowały partie marksistowskie awansując  zakompleksione, zabiedzone masy do rangi motoru dziejowego nazywając je PROLETARIATEM a siebie samych jego siłą kierowniczą, awangardą. Lecz ta faza należy już do przeszłości. Dzisiaj, współczesnym analogonem proletariatu demiurgowie mogą uczynić nie tylko biedotę, ale także przedstawicieli klasy średniej i przedsiębiorców. 

Swego czasu Marshall Mcluhan ogłosił, iż świat wchodzi w erę globalnej, medialnej wioski. Niestety, nikt - za wyjątkiem José Ortegi y Gasseta oraz Maxa Schelera - nie zajął się świtającą  erą GLOBALNEGO PROLETARIATU. 

Kryterium przynależności do proletariatu globalnego nie jest już jak w klasycznym marksizmie położenie ekonomiczne, lecz ubóstwo... intelektualne, myślowe, mentalne. Od ponad stu lat trwa intensywna praca nad zubażaniem myślowym całych populacji w skali globu w imię... postępu i pokrewnych zaklęć wygłaszanych przez objazdowe i stacjonarne kołchoźniki, czyli media mainstreamowe, MSM. Do przechwytywania coraz większej części władzy nad narodami niezbędna jest wciąż wzrastająca liczba ludzi otumanianych szczytnymi ideami, trzeba więc ich produkować na masową skalę. Jak? Za pomocą odpowiednio spreparowanych sztuki, kultury, edukacji, nauki i tworzenia nowej "obyczajowości" jak też odpowiednio sprofilowanej religii. W chwili szczerości awangarda globalnego proletariatu nazwała tę technikę "marszem przez instytucje". 

Simone Weil w jednym ze swych znakomitych dzieł nazwała ów proces wypreparowywania ludzkich dusz i umysłów przez profesjonalnych szamanów mianem WYKORZENIENIE: 


 

 

  "Ze wszystkich współczesnych przejawów choroby wykorzenienia wykorzenienie kultury nie jest wcale najmniej groźne. Pierwsza konsekwencją tej choroby jest powszechnie występujące rozerwanie związków między rzeczami, co powoduje, że każda rzecz traktowana jest jako cel sam w sobie. Wykorzenienie rodzi bałwochwalstwo. - Simone Weil, "Zakorzenienie"

 

Człowiek stopniowo wykorzeniany z jasnej, klasycznej hierarchii wartości popada w pariasowatość umysłową a z czasem i ekonomiczną. Jedną ręką fabrykuje się coraz mniej wyedukowane i gorzej kojarzące fakty masy proletariuszy umysłowych, wypranych z wyższych emocji, drugą ręką kleci się im fałszywych proroków i mesjaszy głoszących "powrót do natury", cokolwiek by to nie znaczyło. Nowym "ideałem" podtykanym stopniowo ogłuszanym (jak w rzeźni) masom staje się DZIKI. 

Taki np. Edward Goldsmith (z frankfurckiego rodu bankierów) tworzy głośną w kręgach żydowskich „elit” intelektualną koncepcję w myśl której marksizm trzeba zastąpić ideologią upodobnienia się do organizacji społecznej i stylu życia prymitywnych plemion… Mówiąc w stylu czarnego humoru – za ukradzione nam i wypracowane przez nas pieniądze klan Goldsmithów marzy o wysłaniu nas… na drzewa na których zgodnie z sugestiami szefa mafii WEF, Klausa Schwaba będziemy zmuszeni pożywiać się insektami. Inwolucja homo sapiens staje się celem współczesnych kandydatów na boski tron. 

Kolejny podtykany umysłowym proletariuszom prorok, H.J.Schellnhuber – namaszczony i konsekrowany przez nowojorskich i londyńskich miliarderów kreator i papież Religii Klimatycznego Armageddonu (będącej jak się wydaje jedną z sekt amerykańskiego dyspensacjonalizmu, czyli chrześcijańskiego syjonizmu w postaci pogańsko-gnostyckiej mutacji chrześcijaństwa) oprócz kultu Armageddonu i religii Matki Ziemi głosi też „globalną demokrację”. Nawołuje do utworzenia Rządu Światowego sprawującego władzę za pomocą Konstytucji Globalnej, Globalnej Rady i… Planetarnego Sądu (czyli Planetarnego Wymiaru Sprawiedliwości, Planetarnego Trybunału, Planetary Court). Wreszcie mamy też autodeifikację: George Schwartz (mafijny kryptonim: Soros) wyznaje w swojej książce, jak niezwykłym uczuciem jest czuć się... Bogiem. 

Andrzej Duda na mafijnym parteitagu klimatycznym COP-22, gdy zaczepia go jakieś zmanipulowane i opłacone dziecko (o swojsko ;) brzmiącym nazwisku Lasota) należące do Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, zamiast popukać się w głowę - tłumaczy się. I tu właśnie jesteśmy: inside a Black Hole. A po to, by podprogowo utrwalić tę dziurę, otchłań do której wszystko zmierza - w TVN puszczają nam wywiady z astronomami o tym, co by się stało z człowiekiem, gdyby znalazł się w środku czarnej dziury. 

To już nie są rozproszeni mesjasze i prorocy w stylu Marksa, Engelsa błąkający się gdzieś po manowcach kultury i nauki. To zorganizowane kohorty, które zdobyły już Pałac. Pałac pryncypiów Zachodu i skarbiec kultury wysokiej opanowali kapłani Baala i Molocha w szatach "naukowców", "pedagogów" i "reformatorów".

"Sprowadzili kurwy do Eleusis,

Trupy się sadza do bankietu

na żądanie lichwiarzy." [Ezra Pound, Canto XLV].


 

image

Po tym krótkim wprowadzeniu trzeba spojrzeć głębiej na cele tych trupów i na mechanizmy działania ich patologicznych intelektów, bo może to pomóc odwrócić pomór ekspandujący coraz szerzej za ich sprawą... A puttany sprowadzone przez trupy, by realizować ich zamysły, wysługujące się trupom internacjonalnym, mógłby ktoś zapytać, co z nimi? No cóż.. Puttany (https://pl.wiktionary.org/wiki/puttana) to kwestia wyborów parlamentarnych w poszczególnych krajach oraz świadomości proletariatu, ups, elektoratu. 


 

1.

Człowiek miarą wszechrzeczy. Polityka to bagno. Lunatycy chodzą po dachach. Demokracja to najlepszy ustrój. Uczciwi ludzie powinni trzymać się z dala od polityki. Etyka i polityka to odrębne dziedziny. Tolerancja jest podstawą najlepszego ustroju. Państwo to zorganizowana  przemoc. Im więcej demokracji, tym lepiej. Brednie, półmyśli, slogany, frazesy, ćwierćprawdy, pojęcia-śmietniki, pojęcia worki, definicje sprzeczne, definicje za wąskie, definicje za szerokie, wiecowe zawołania, emocjonalne manipulacje i pseudonaukowe samousprawiedliwienia. Płyną rzeki nonsensów i wpadają do mórz i oceanów nowomowy podsuwane przez ludzi kupujących innych ludzi za monetę pomylonych słów. „Warstwami rośnie brednia potworna,”. Jak ciasto biorą gazety w palce / I żują, żują na papkę pulchną, / Aż papierowym wzdęte zakalcem, / Wypchane głowy grubo im puchną. 

Jak w tym się rozeznać, odnaleźć ziarna prawdy, logiki, zdrowego sensu i mądrej pracy wieków? Od czasu, gdy w XVII w. rozpoczął się upadek filozofii, obiektywnej, pełnej refleksji o naturze świata, człowieka, człowieka w świecie i społeczeństwie staliśmy się niczym karły. To jeszcze nie tragedia. Rzymianie też względem Greków byli karłami pod względem refleksji. Ale zawsze jest jeszcze jakieś rozwiązanie. Karzeł może wdrapać się na ramiona olbrzymów myśli. I wtedy, karzeł stojący na barkach jakiegoś giganta przeszłości może nawet widzieć dalej niż on. Tak właśnie było z Rzymianami. Pozbawionymi będąc uzdolnień spekulatywnych w skali ogólnej potrafili jednak przechować i docenić dorobek Greków, dzięki czemu stworzyli nawet podstawy prawa cywilnego, do czego Grecy nie doszli.

2.

Jak odbudować zręby myśli obejmującej świat i człowieka wśród ludzi? Od czego wyjść i czy jest to  w tej cywilizacji kupieckiej, nowożytnej, przemysłowej, technologicznej i utylitarystycznej – w ogóle możliwe? Gdy skuteczność oddzielono od zasad, środki od celów – cofnęliśmy się do pozornie przezwyciężonych czasów barbarzyństwa i sofistyki. 

Dom, właściciel domu, gospodarz. Pojęcie własności – główny wróg socjalistów. Własność materialna, fizyczna ma być wg nich stopniowo znoszona. O tym, że to jest dogmat ideologii plemiennych socjalizujących wie każdy. Do zaboru mienia jako stałej cechy ludzkich działań i dążeń wszyscy przywykli. O tym, że istnieje o wiele bardziej groźna kradzież – wie już mało kto. Jeśli zaś nie ma wiedzy o tym czymś niematerialnym i niezwykle ważnym, co jest nam kradzione, to jak tu mówić o zabezpieczaniu tej wartości i o walce z tymi, co kradną.

Czym jest ta kluczowa własność, bardziej fundamentalna niż własność materialna? Jest to własność narodu rozumiana trojako: jako przestrzeń, emocje oraz idee (symbole, wartości, kultura). Dopiero hierarchiczny zespół tych trzech organów życia narodu tworzy ducha narodu. Zaburzenie hierarchii lub eliminacja jednego z organów powoduje trojaki skutek: eutanazję ducha narodu, jego przechwycenie lub jego podmienienie. Neutralizacja suwerennego ducha narodu dopiero otwiera bramy ku szybkiej i pełnej eksploatacji i likwidacji narodu.

Często przy opisie różnych incydentów życia społecznego destrukcyjnych dla wspólnot narodowych (nieludzkie eksmisje, prowokacje ze strony mniejszości, niszczenie wytwórczości rodzimej przez ponadnarodowe korporacje etc.) dyskusję kończy się poddańczym stwierdzeniem: Taka jest demokracja... Jakby demokracja była jakimś ideowym monolitem, ściśle określonym, objawionym i zaleconym narodom do „wdrażania” w życie. Po pierwsze – nie jest ściśle określona. Po drugie – kto określa, kto objawia, kto zaleca i kontroluje? Demokracji jest kilkanaście rodzajów. Demokracja to tylko ogólne ramy. Każdy naród ma niezbywalne prawo do wypełniania tej ogólnej formuły swoją własną treścią. Plastyczna modelina ustroju zwanego demokracją finalnie jest formowana, cieniowana przez prawodawstwo danego państwa. Każdy kraj i naród pretendujący do bycia suwerennym winien formować swoją, indywidualną, dostosowaną do charakteru narodowego wersję demokracji, bo primo: nie ma czegoś takiego jak „naród w ogóle”, secundo: to demokracja jako forma życia zbiorowego, forma ustroju życia narodu jest służebna wobec nadrzędnego pojęcia nacji


 

W maksymalnym skrócie na tożsamość narodową składają się kod kulturowy i kod genetyczny. W edukacji, systemie prawnym, modelach partyjnych, myśli politycznej (czy raczej zaledwie jej zarodkach prezentowanych przez partię rządzącą) i kulturze oraz gospodarce widzimy zdecydowaną dominację wschodniego kodu kulturowego. Państwo też ma mentalność, duszę, charakter. Wschodnia proweniencja realizowanego w polskim państwie wzorca mentalnego jest destrukcyjna dla siły i tożsamości organizmu państwowego. Skąd wypływa ten orientalizm państwa polskiego – jest to raczej tajemnicą poliszynela, niż jakąkolwiek zagadką. Najzwyklejsza logika jako źródło owego orientalizmu wskazuje na drugi element składowy rdzenia tożsamości narodowej, czyli na kod genetyczny. Eksterminacja sporej części polskich elit, która zaszła w XX w. połączona z powojenną ekspansją grup ludnościowych wschodniego pochodzenia pretendujących do bycia nową, elitą w Polsce dała w rezultacie ów orientalny profil „mentalności państwa”. 


 

3.

W ostatnich czasach w modzie jest deklarowanie chęci obrony państw narodowych, „Europy narodów” etc. Czasem dodaje się do tego ambitnego zamiaru chęć rechrystianizacji Europy. Ci, którzy to głoszą, oczywiście, tak samo nie mają pojęcia o tym czym jest teoria narodu, jak nie mają wyobrażenia tego, czym jest istota i rdzeń chrześcijaństwa. Jednak zawołania te dobrze się sprzedają od czasu, gdy próba aplikowania w stanie znieczulenia poszczególnym narodom wizji beznarodowego społeczeństwa globalnych konsumentów i wędrownych, nomadycznych producentów – napotkała na niespodziewane przeszkody rekonwisty myśli narodowej. Aktywiści polityczni i partie pochwycili sztandary „renesansu państw narodowych”.


 

4.

W pewnym momencie na ulicach miast antycznej Grecji pojawili się dziwni osobnicy. Masturbowali się publicznie jak gdyby nigdy nic. Swoje potrzeby też załatwiali w uczęszczanych miejscach, na placach, drogach, tam gdzie stali i gdzie spali, wszelki wstyd uważając za małość "ducha" a bezwstyd za "cnotę" i przejaw "wolności". Roztaczali więc trochę niemiłą woń, lecz sami uważali ten zapach za odór świętości. Stworzyli swój system pojęciowy, gdzie prawie każde pojęcie oznaczało co innego, niż u rzetelnych myślicieli. Jeden z nich podobno spał w beczce. Byłby to tylko barwny epizod dawnej historii, gdyby nie zastanawiająca trwałość ich "idei" snujących się przez wieki jak uporczywy zapach. Mało kto wie, iż atak na państwo narodowe, na rodzinę, na prawo, porządek właśnie u tych dziwnych osobników bierze swój początek. Jeden z nich, Antystenes jako pierwszy zaczął używać pojęcia... kosmopolityzm, tego samego, które na przykład dziś kieruje działalnością równie cnotliwego jak cynicy "filantropa" Sorosa. W pewnym sensie uliczne kloaki cyników były prefiguracją przeróżnych fundacji społeczeństwa otwartego a ich uliczne prowokacje zapowiedzią przeróżnych antysocjalnych marszów i imprez finansowanych przez kosmopolitę Sorosa i innych jemu podobnych "obywateli świata". 

Cynicy profanowali pojęcie "arete" (cnota). Uważali w swej misjonarskiej bucie, że „cnotą zaś jest postępowanie zgodne [...] z naturalnymi popędami, a te cynicy rozumieli w sposób bardzo zwierzęcy, co przyniosło im pogardliwą nazwę „psich” czy „pieskich” filozofów [...]” [por. M.Plezia] . Głupotą wg nich jest poddawanie się jakimkolwiek ograniczeniom, które narzuca życie kulturalne „bez którego przecież zwierzęta obywają się znakomicie, zaspokajając wszystkie swoje potrzeby i pragnienia na oczach całego świata” [Plezia]. Eksponowali prowokacyjnie „zaprzeczenie wszelkich więzów społecznych [...] cynicy nie uznawali instytucji rodziny, a jedynie wolną miłość [...], wyobrażając sobie społeczeństwo ludzkie na kształt wielkich stad zwierząt. Podobnie lekceważyli więzy wynikające dla każdego Greka z jego przynależności do określonej polis [...].”  

Dzisiaj wychodzą na ulice dziesiątek miast nie tylko Europy. Tkaniny z ich wydzielinami zapełniają galerie "sztuki" dostępując miana twórczości. Kawałki materiału z symbolami ich magii bezwstydu powiewają nad naszymi miastami i szkołami. Wspierają ich prezydenci i ambasady. Jakże głęboka musi być choroba ducha Zachodu, by majakom orientalnych żądz oddawać centra miast w biały dzień. Jaka małość ducha i strachliwość. Jak mała musi być władza, która w swoich państwach sama płaci bezwstydowi prowokującemu tumulty przestraszona kabalistyczną pałką słowa "tolerancja"?


 

5.

Przyczyna zamieszania i rządów frazesu, półprawd, komunałów używanych przez mniejszości jako oręż w walce informacyjnej - wyrywanie pojęć z kontekstu systemów pojęciowych. Pojęcia niższego rzędu organizowane są przez pojęcia nadrzędne, najwyższe. Degradacja filozofii powoduje, iż każde lobby może tworzyć swoje quasi-systemy wysuwając na czoło dowolne, niejasno zdefiniowane pojęcie, wartość, hasło, które umożliwi mu realizację swoich interesów wbrew np. Państwu, narodowi, tożsamości narodowej, dobru narodu.

Demagogia w celu rozbicia spójności społeczeństwa, osłabienia jego zdolności obronnych może posługiwać się hasłem tolerancji. W dzisiejszej rzeczywistości, gdzie media są władzą daje się demagogom potężne możliwości manipulowania opinią publiczną w celu umocnienia lub przedłużenia władzy swojego ugrupowania.

Wciąż dochodzimy do potrzeby jasnego sformułowania pojęcia “najwyższego dobra” (por. Cyceron “O najwyzszym dobru”). Gdy naczelnym dobrem jest optymalny dla dobra wspólnoty ustrój państwowy, pojęcia niedookreślone i wyrwane z kontekstu, takie jak tolerancja, wolność, równość - okazują się nie tylko informacyjnym szumem, lecz informacyjnym orężem skierowanym przeciwko państwu. 

Demokracja nie równoważona elementami arystokracji i oligarchii błyskawicznie zamienia się w rządy demagogii, w ustrój anarchiczny lub anarchizujący represjonujący środowiska oparte na kompetencji i przedsiębiorczości (klasę średnią).

Celem ustrojowym nie powinna być demokracja, lecz optymalny, mieszany ustrój.

Początki pojęcia tolerancja prowadzą do tolerancji religijnej i bywają określane jako prefiguracja dzisiejszego modelu demokracji multikulti.

Modele ustrojowe oparte na dominacji tolerancji kulturowej są przeciwne modelowi cywilizacji zwartej, tożsamościowej, który to model i rządzące nim prawa opisał wybitny polski uczony Feliks Koneczny. Każdy kraj musi mieć model ustrojowy dopasowany do swojej specyfiki i do celów konstytuującego go narodu i tradycyjnej dla niego kultury. Polskie tradycje akceptującej wielokulturowości muszą być aktualizowane do obecnej sytuacji, którą cechuje walka z tożsamościami narodowymi i rozmywanie tożsamości narodowych w celu dechrystianizacji i globalizacji.

System pojęciowy prof. Konecznego, jego nauka o cywilizacjach przewidziały dzisiejsze potrzeby państw narodowych, dzisiejsze zagrożenia i ataki na spójność i tożsamość poszczególnych państw narodowych. Tylko myśl polityczna oparta na arystotelesowskich źródłach i ich adaptacji do współczesności, której dokonał Koneczny gwarantują odrodzenie suwerenności i budowę siły polskiego państwa . 

Demokratycyzm, tolerancjonizm, liberacjonizm, multikulturalizm - wszystko to są ideologie określonych lobbies podszywające się pod klasyczną myśl polityczną funkcjonujące na zasadzie religii zastępczych. Fenomen religii zastępczych pojawił się w epoce największego upadku filozofii europejskiej wraz z systemem Augusta Comte`a, Karola Marksa i dzisiaj zdominował rynek ideologii politycznych. Nie powstanie silne państwo realizujące świadomie interesy zamieszkującego je rdzennego narodu, jesli nie będzie oparte na myśli politycznej walczącej z w/w ideologiami. Ideologie te są ucieleśnieniem populistycznej pseudonauki i pseudoreligii realizującej interesy ponadnarodowych warstw kapitału, handlu. Państwa narodowe zamieniane są w agencje pracy tymczasowej dla kilku państw dominujących i dla internacjonalnych trustów, kompanii, korporacji. Brak obrony ze strony myśli politycznej poszczególnych państw narodowych jest już porażką i postępującą denacjonizacją, gdyż lobbies owe są niezwykle agresywne i władające rynkiem medialnym. Narzędziem owych internacjonalnych struktur są właśnie pseudopojęcia (dowolnie naciągane i wyginane), frazesy, hasła i slogany związane z kompleksem pojęć takich jak demokracja, tolerancja, wolność, równość, prawa człowieka, obywatel, wielokulturowość, regionalność, federacyjność, mniejszość, większość, otwartość, różność, wielobarwność etc. Każde z tych pojęć z premedytacją używane jest afilozoficznie, anaukowo w celu anarchizacji myśli oraz postepującej za nią anarchizacji państw. Wokół tych pojęć, tych pseudoidei tworzone są klientelistyczne sieci wyznawców, specyficzne systemy wyznaniowe nowozytnych Ersatzreligionen, religii zastępczych.


 

6.

Dwa kryteria - przedsiębiorczość, zasobność (majątek) oraz dzielność (wybitność) etyczna i polityczna (polityczna, czyli realizująca interes organizmu państwa narodowego). Bogatsi-biedniejsi, lepsi-gorsi i aktywni-bierni, to jedyne dychotomie, jedyne podziały mające sens dla konstrukcji optymalnego państwa narodowego. Organizmy państwowe połączone wspólnym rozumieniem dobra i celów wspólnoty, nie zaś “państwa spółki handlowej” (por. Arystoteles), w których jedyną więzią są stosunki ekonomiczne, handlowe. Nie ma tu miejsca na diadę mniejszość-większość ani na demagogiczną kategorię “lud”. W państwach "patriotyzmu banalnego" (Michael Billig, Mateusz Morawiecki, Robert Bąkiewicz etc.) faktor wspólnych tradycji zdominowuje faktor wspólnego rozumienia dobra wspólnoty, co owocuje “jednością odświętną”, pozorną. Jedność świętowania jest niewystarczająca do zbudowania organicznej więzi we wspólnocie i trwa tylko tyle, ile trwają państwowe święta, a i to nie zawsze, gdyż wiele rozzuchwalonych słabością państwa prawa antypaństwowych mniejszości nawet podczas świąt robi prowokacje i często interpretuje tradycje i święta narodowe wg obcych, mniejszościowych kategorii. Jedność odświętna pryska, gdy kończy się okres “obchodów rocznic”. Kończy się stanem “wojen plemiennych” przerywanych absurdalnymi wezwaniami demagogów “

Dlaczego kategorie bogatsi-biedniejsi oraz lepsi--gorsi i aktywni-bierni są decydujące dla zdrowia organizmu mającego na celu dobro organizmu państwowego realizującego cele narodu?

Ubóstwo uniemożliwa poznanie (przyczyna: brak czasu na zdobywanie wiedzy) i uniemożliwia bezstronność (przyczyna: zawiść), co stanowi negatywne kryteria dla decydującego udziału w kształtowaniu praw wspólnoty i dla udziału w organach władzy. Podobnie dominacja kryterium zamożności (system oligarchiczny) stanowi przeciwwskazanie. Dlatego oligarchia i demokracja są dwiema formami ustrojów zdegenerowanych, niewłaściwych. Wysunięcie jako kryterium dzielności i aktywności propaństwowej zabezpiecza przed rządami ignorancji i korupcji. Podobnie w zdrowej psychice, jaźń moralna (świadomość, hegemon) bierze w karby żądze (demos) oraz wolę (oligarchowie i Wille zur Macht). Potrzebne są do tego elity służby narodowi (eleuteryzm, koncepcja Doboszyńskiego, idee Dmowskiego) i klarowna, antysocjalistyczna myśl polityczna, myśl państwowa. 


 

Dzisiejszy projekt demokracji multikulti oraz demokracji liberalnej to hybryda ustrojowa, którą można nazwać metojkokracja oligarchiczna (alienokracja). Żądza zrównania i żądza władzy tworzą symbiotyczny uścisk, w którym systemowo likwidowana jest siła państwa. Gdy uzupełnimy ten projekt o elementy metojkokracji (multikulti), uzyskamy oprócz likwidacji ekonomicznej siły państwa także likwidację tożsamości narodowej. 

Dzisiejszy dominujący w Europie system ustrojowy stanowi system mieszany i zmierza w kierunku demagogicznej metojkokracji (władzy ludności nierdzennej, migrantów) oligarchicznej. Jest to intencjonalna perwersja ustrojowej koncepcji Arystotelesa, czyli optymalnego, też mieszanego, systemu POLITEJA. Zwalczyć formę niewłaściwą można tylko formą właściwą, barbarzyńską - tylko klasyczną, opartą na frazesie i sofistyce - tylko opartą na Logosie i logice, opartą na mniemaniu - tylko opartą na poznaniu. 


 

7.

Jaka jest przyczyna, że zwyciężył, stał się dominujący taki a nie inny ustrój polityczny? Można użyć któregoś z zaklęć i powiedzieć: rozwój, mądrość dziejowa, konieczność historyczna, praktyka społeczna, obiektywna wartość. Tak może się i dzieje na terenie nauk formalnych, przyrodniczych, że zwycięża optymalny paradygmat. Jednak sfera rozwiązań ustrojowych jest o wiele bardziej związana z indywidualną psychologią ich twórców oraz z interesami narodów, do których należą. Narody nie wypracowują swoich form ustrojowych z myślą o maksymalnej korzyści innych lub wszystkich narodów – zawsze robią to szukając najlepszego dla siebie rozwiązania. Gdy chcą tę wypracowaną przez siebie formułę (np. demokracji) zalecić, wmusić innemu narodowi z dużą dozą pewności możemy domniemywać, że gra tu rolę jeden z dwóch czynników: niejasne, podświadome tendencje mesjanistyczne lub własne interesy na podłożu dążeń neokolonialnych. Chrześcijaństwo nie przepaliło globu sumieniem nawet w sferze jednostkowej, a co dopiero w sferze stosunków między narodami.

Chrześcijaństwo musi być powiązane nie tylko z personalizacją jednostki, lecz też, a może nawet i głównie – z personalizacją idei własnego narodu. Naczelną wartością musi być nie utopijna idea abstrakcyjnej, nigdy i nigdzie nie istniejącej ludzkości, lecz idea tego a nie innego, konkretnego narodu.


 

8.

 

Dla opisu głównego „przeciwnika frontowego” nacjonalizmu, idei narodowych, głównego i zaprzysięgłego jego wroga często używa się pojęcia „kosmopolityzm”. Jest to trafna lokalizacja głównego destruktora fundamentów cywilizacji łacińskiej, aczkolwiek nie sięgająca do korzeni tej postawy. Innym mianem nadawanym tejże samej postawie – także trafnym - jest „socjalizm”. Jednak określeniem najbardziej całościowym obejmującym całokształt postaw oraz ideologii atakujących rdzeń cywilizacji łacińskiej, czyli poczucie narodowości oraz idee chrześcijańskie – jest humanitaryzm.

 


 

 

 

   Dmowski tego destruktora łacińskości nazywa „antropocentrycznym humanizmem”, jeden z największych umysłów XX w., Max Scheler na to samo używa nazwy „nowożytny humanitaryzm”, albo bardziej opisowo„nowożytna miłość do człowieka, filantropia”, „rewolucyjne serce”, Le Bon zaś „apostołowie nowego dogmatu”, „apostołowie wszechrówności”, Koneczny natomiast ma na to takie nazwy: „rewolucyjność nowoczesna”, „rewolucjonizm”, „altruizm wyłącznej miłości samej tylko ludzkości”, „służba dla ludzkości”.

 

 

 


 

 

Najbardziej wszechstronną analizę tej antynarodowej ideologii daje Scheler w swoim znakomitym dziele „Resentyment a moralność”, gdzie poświęca jej rozbiorowi cały rozdział ‘Resentyment a nowożytny humanitaryzm”, w którym daje jej wiwisekcję socjotechniczną, psychologiczną i wreszcie metafizyczną.

 

Według Schelera ów nowożytny humanitaryzm jest

 

udawaną miłością, grą resentymentu (ideologicznym przekształceniem własnych niemożności),

 

skrywającymi zgoła całkiem inne motywy i emocje, niż te hałaśliwie demonstrowane. Nie jest „prawdziwym”, „autonomicznym” ruchem miłości, z własnym pozytywnym fundamentem w istocie ducha ludzkiego,

 

„lecz tylko tezą walki” przeciwko miłości do narodu (do człowieka z własnego kręgu kulturowego) oraz walki przeciwko chrześcijańskiej miłości do osoby i Boga.

 

Niektórym może się ta teza wydawać śmiała, ale jej powszechność w różnych językowo kręgach myślicieli początku XX w. świadczy, że tak właśnie przebiegał front walki intelektualnej, ideologicznej i duchowej od przełomu XIX i XX w. i przebiega aż po dziś dzień. Scheler idzie dalej, wykazuje, iż jest to nie tylko zwykła niechęć, awersja do

 

  • miłości
  • narodu,
  • osoby i
  • Boga,

 

lecz wynika owa postawa z prostej, źródłowej nienawiści do narodu, osoby i Boga. Nie miejsce tu na relacjonowanie dalszej, fascynującej schelerowskiej analizy odnajdującej

 

psychologiczne korzenie mentalności humanitarnych rewolucjonistów (histeria, osobowość niedojrzała, transytywizm, utrata granic osobowości i myślenie pierwotne),

 

wypada odesłać każdego do pełnej lektury obydwu dzieł Schelera: „Resentyment a moralność” oraz „Istota i formy sympatii”. Ekstrahując pewne analizy fałszywej "miłości" do "ludzkości" Schelera z całości możemy zastosować je efektywnie do analizy mentalności nowożytnego REWOLUCJONISTY

 

- klimatycznego 

 

- obyczajowego 

 

- multikulturowego

 

- digitalfeudalnego.

 

 

Stworzenie jakiegoś indywiduum kolektywnego, owej „ludzkości” a następnie wzywanie do tego, by ową „ludzkość jako masę” kochać „bardziej od narodu, ojczyzny a cóż dopiero od Boga” jest nie tylko złe i niemoralne, ale jest też - jak wywodzi Scheler -  faktycznym obaleniem zachodniego porządku wartości.

 

Być może owa dewiacyjność nie powinna dziwić, skoro zakorzeniona jest w dwóch ideach, które zrodziły się w głowach dwóch mających pewne kłopoty z równowagą umysłową autorów. W idei „altruizmu” Comte`a, tym – jak określa go Scheler – barbaryzmie i pustym, patetycznym frazesie oraz w Nietzschego abderyckiej „idei „miłości do najdalszych” mającej zastąpić chrześcijańską „miłość do najbliższego, do bliźniego”.

 

Jak celnie zauważa Scheler: „Jest rzeczą nader charakterystyczną, że terminologia chrześcijańska nie zna „umiłowania ludzkości”. Jej podstawowe pojęcie brzmi „miłość bliźniego”.

 

„Ludzkość” to fikcja językowa, pojęcie niemożliwe, sprzeczne wewnętrznie, contradictio in adiecto, indywiduum kolektywne, które - jak pisze Koneczny – nie istnieje ani historycznie, ani socjologicznie, albo, jak zauważa Scheler, takie, o które można zapytać: „Komu [...] dane jest to „indywiduum”? Kosmopolityczni rewolucjoniści ogłaszają swoją miłość do ludzkości, lecz ponieważ ludzkość nie istnieje, to jak - częściowo z humorem, choć sprawa sama nie jest wcale żartobliwa – wywodzi Koneczny, w związku z jej nieistnieniem nie możemy się dowiedzieć, czy... ludzkość odwzajemnia tę miłość socjalistów, a skoro w związku z tym, że "ludzkość w ogóle" nie istnieje, to „nie może zająć żadnego stanowiska wobec kochających ją rewolucjonistów; robią się więc oni sami reprezentantami całej ludzkości, i stąd prosty wniosek, że służbą dla ludzkości jest służba dla rewolucji”. Sprawa pozornie żartobliwa faktycznie staje się złowieszcza. Dlaczego?

 

Odpowiedź daje niezawodny Scheler: ci, którzy twierdzą, że kochają całą ludzkość... stawiają siebie na miejscu Boga,

 

ponieważ „tylko Bóg bardziej kocha ludzkość [...] od narodu; tylko Bogu to wolno i tylko On ma poniekąd „do tego prawo”. I tu powoli dochodzimy do kresu naszej peregrynacji badawczej, naszej podróży do źródeł herezji – postawienie siebie na miejscu „obalonego” Boga ipotrójna nienawiść:

 

  • do narodu,
  • do osoby i
  • do tegoż „strąconego” Boga

 

A kiedy już poczują się Bogiem - zaczynają ewangelizować glob różnymi odmianami biznesu, takimi jak klimatyzm (pseudoreligia Matki Ziemi, pochodna orientalnych, ekstatycznych kultów Wielkiej Macierzy a zarazem wielki Zielony Biznes), multikulturalizm (biznes na przemieszczaniu wielkich mas ludzkich), farmacjonizm (biznes na produkowaniu chorób), transhumanizm (paranoja marzeń o nieśmiertelności wynikająca z postawienia siebie na miejscu Boga) i diaboliczny technokratyzm, likwidujący duchowy wymiar człowieka, czyli samą istotę człowieczeństwa.

 

image

 

wawel24
O mnie wawel24

Huomo-animal divino. Znajomość harmonii nazywa się stałością. Znajomość stałości nazywa się oświeceniem. [...]. Napięcie ducha w sercu nazywa się uporem. [...] Wiedzący nie zna udawania, udowadniający nie wie.  Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ========================== ❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀ F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody 3.10.04.2011 P O S T A C I  1. Franz Kafka i hospicjum kultury europejskiej czyli nagi król 2. Platon czytany przez Simone Weil P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE  M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka