fot. gov.pl i Wikipedia
fot. gov.pl i Wikipedia
WIADOMOŚCI BIEŻĄCE WIADOMOŚCI BIEŻĄCE
439
BLOG

Jak zażynano Elewarr, czyli od Śmietanki do Banasia. Co zrobi Sasin?

WIADOMOŚCI BIEŻĄCE WIADOMOŚCI BIEŻĄCE Polityka Obserwuj notkę 1

Krótka historia o zabijaniu to historia państwowej spółki Elewarr, synonimu kolesiostwa i nierozliczonych przekrętów. Okazuje się, że brzydki zapach wokół Elewarru unosi się do dzisiaj, ale tym razem dlatego, że starym graczom nie w sos, że firma zaczyna przynosić dochody. Ale zacznijmy od początku, jak u Hitchcocka, od wybuchu, a potem atmosfera fabuły będzie li tylko gęstnieć.

Historia choroby

Elewarr powstał w 1992 r. i miał za zadanie skupować, magazynować i sprzedawać zboże. Zwyczajna spekulacja. Jednak to nie zadania biznesowe stały u podstaw funkcjonowania spółki, chociaż chodziło oczywiście i o to, by dobrze gospodarzona przynosiła zysk. Elewarr miał być przede wszystkim rezerwą na czarną godzinę. W sytuacji wyjątkowej Polacy mieli mieć pewność, że chleba w czasie wojny czy pandemii nie zabraknie. Nikt o Elewarrze nie mówił, nie pisał, aż do czasu specjalistów od wsi, chłopów i rolnictwa, czyli asów z PSL.

Afera taśmowa w PSL

PSL rządziło rolnictwem i za koalicji z postkomunistami z SLD jak i postsolidarnościowcami z PO. Jeden z nich, Andrzej Śmietanko (za komuny ludowiec ze sprzyjającego komunie ZSL, a po 1989 r. dumny PSL-owiec) zarządzał Elewarrem w czasie rządów Donalda Tuska. Wtedy, w 2012 roku media ujawniły nagranie rozmowy między byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego (organ nadzorujący Elewarr) Władysławem Łukasikiem i prezesem kółek rolniczych Władysławem Serafinem. Okazało się, że nepotyzm w spółkach Skarbu Państwa kwitnie. Sam Śmietanko zarabiał dziesiątki tysięcy, wypłacał sobie niebotyczne premie, udzielał nagród i podróżował „służbowo” po całym świecie za elewarrowskie pieniądze. Odwiedził Brazylię, Japonię, RPA, USA, a w końcu po ujawnieniu taśm stracił posadę i on i peeselowski minister rolnictwa Marek Sawicki. A poza folwarkiem zwierzęcym w PSL jak wyglądały wyniki samej spółki? Potrafiły osiągnąć nawet 13 mln zł strat. To rekord? Niestety nie…

PiS w Elewarrze nie jedno ma oblicze

Skracając całą narrację, zacząć można od puenty. Dla jasności przekazu. W czasie, kiedy ministerstwem rolnictwa kierował Krzysztof Jurgiel, a Elewarrem jego człowiek, Bogdan Drechna (wcześniej, jak ujawnił serwis Niezalezna.pl, człowiek związany z LPR Romana Giertycha), Elewarr zaliczył rekordową stratę rzędu około 17 mln złotych. Później Jurgiela zastąpił minister Jan Krzysztof Ardanowski i powołał na szefa spółki dr Daniela Alain Koronę (ten już raz sprawdził się, przynosząc spółce dodatnie wyniki w czasie pierwszego rządu PiS). 2018-2019 rok za Korony dał kilkaset tysięcy zysku, a 2019-2020 rok, pomimo susz i pandemii koronawirusa pozwolił Elewarrowi zarobić milion złotych. Sukces? Podobno nic podobnego. Dopiero teraz uderzono w Elewarr, a za sterami ataku stoją – jak się zdaje – autorzy poprzedniej klęski w spółce.

NIK i Banaś dziwnie aktywni

„Pozornie niby nic, a jednak zwisł jej cyc” – jak pisał wielki mistrz Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy). Niby nic, a nagle w okresie prosperity w Elewarze wychodzi Jurgiel cały na biało i mówi, że źle się dzieje w spółce, bo sprzedano coś czego lepiej nie sprzedawać, a nie sprzedane czegoś, co można było sprzedać. Znawca z czasów rekordowego długu Elewarru, który na łeb pobił dołującymi wynikami nawet PSL. Niby nic, a po Jurgielu Elewarr atakuje sam Marian Banaś, prezes Najwyższej Izby Kontroli, która w 2020 r. zakończyła audyt w spółce, wydała raport, ale dopiero kilka miesięcy po raporcie uniosono z Jurgielem zaatakowała spółkę zbożową. Co ciekawe, w komunikacie do dziennikarzy zrównano sukcesy finansowe ostatniego zarządu z czasami jurgielowsko-drechnowskimi i wyszło im, że spółka dołuje. Prosty zabieg matematyczny, podsumować dłuższy czasookres bez podziału na dwa różne zarządu i manipulacja gotowa. A kiedy zdamy sobie sprawę, że Jurgiel to kumpel Banasia (pomimo, że Banaś podpadł Jarosławowi Kaczyńskiemu i części PiS), że w NIK nad Elewarrem kontrolę prowadził Marek Adamiak, dzisiaj NIKowiec, a dawniej dyrektor u Jurgiela w resorcie Rolnictwa i dodamy, że oszczędzony przez NIK DAWNY prezes Elewarru (rekordzista w złych wynikach spółki) Bogdan DrechNA to prezes namaszczony przez Jurgiela, to wyjdzie nam ciekawy obrazek i mapa dziwnych towarzyskich przypadków. Dawne gwiazdy, koledzy, mogli zagrać razem. Czy tak było? Nie wiemy. Ale kiedy zdamy sobie sprawę, że Elewarr przechodzi spod ministerstwa Rolnictwa pod ministerstwo Aktywów Państwowych, to zagrywka ta byłaby idealnym zabiegiem, by zrobić z ministra Jacka Sasina idiotę i sprawić, że nowe roszady w spółkach jego ręką dokonają ludzie ze starego układu, który podobnie jak PSL Elewarrowi się nie przysłużył, ale go kapitalnie dorżnął.

Zamiast puenty

Czy Sasin da się nabrać? Czas pokaże. Czas pokaże także, czy o takich ruchach na dołach wie sam prezes Kaczyński i co ów na to. A co do słynnej afery taśmowej i Elewarru za czasów PSL, tak tak, nikt oczywiście nie poszedł siedzieć, a część spraw sądowych ciągnie się do dzisiaj. To takie normalne i niezaskakujące. Jednak nie jak u Hitchcocka.

Ioryw Got, dziennikarz i publicysta




niezależny portal prasowy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka