Marek Budzisz Marek Budzisz
3728
BLOG

Kryzys Turcja - NATO jest groźny dla Polski.

Marek Budzisz Marek Budzisz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 80

Zapowiedź prezydenta Recepa Erdoğana, że Turcja może zablokować na ostatnim szczycie NATO aktualizację planów obrony Polski i Państw Bałtyckich została najpierw przyjęta w naszym kraju z niedowierzaniem, a następnie, po tym jak udało się przełamać opory Ankary, zlekceważona i chyba szybko zapomniana. A szkoda, bo warto poznać argumentację strony tureckiej, tym bardziej, że już w trakcie podobnego szczytu Paktu w 2008 roku jej przedstawiciele mówili o lekceważeniu przez Sojusz interesów południowej flanki i przykładaniu zbyt dużej uwagi kwestii obrony Państw Bałtyckich. Nie są to zatem zastrzeżenia o charakterze doraźnym, a ich lekceważenie i brak zrozumienia stać się może źródłem rzeczywistego kryzysu zaufania w Pakcie Północnoatlantyckim, którego nie uda się przezwyciężyć w toku ratunkowych rozmów „ostatniej szansy”.

Tureckie media, w przeddzień londyńskiego szczytu oddały swe łamy analitykom, historykom i dziennikarzom, którzy wprost formułowali listę tureckich pretensji i zastrzeżeń pod adresem NATO.

Adam McConnel wykładowca historii w istambulskim Sabanci University w artykule opublikowanym przez Agencję Andalou ( https://www.aa.com.tr/en/analysis/comparing-junctures-in-turkey-us-relations-august-1946-and-october-2019/1663453) dokonuje porównania amerykańskiej polityki wobec Turcji w okresie po II wojnie światowej i tej z lat 2014 – 2019. O ile politykę ekipy Trumana uznaje za wynik analizy długoterminowych trendów, która trafnie przewidziała podstawowe zagrożenia dla bezpieczeństwa zarówno Turcji, jak i Stanów Zjednoczonych, o tyle posunięcia administracji Obamy w umownym roku 2015 uznaje za efekt realizacji ideologicznych, apriorycznych założeń, co więcej, takich, które ignorują podstawowe i fundamentalne wyzwania, stad katastrofalne jej skutki.

Jego zdaniem amerykańska dyplomacja trafnie odczytała w kluczowych miesiącach, między marcem 1945 a sierpniem 1946, intencje Związku Sowieckiego wobec Turcji. Już we wstępnej fazie, nie mając jeszcze ku temu żadnych istotnych powodów, bo Stalin proponował wczesną wiosną 1945 roku jedynie nową redakcję turecko – rosyjskiego traktatu o przyjaźni, dyplomaci amerykańscy uznali, że jest to początek narastającej presji ZSRR na Turcję, której celem jest „domknięcie” rosyjskiej strefy wpływów na Bałkanach i w basenie Morza Czarnego. Już wówczas, ambasador Edwin Wilson, był w stanie przekonać Waszyngton, że strategicznym interesem Stanów Zjednoczonych jest utrzymanie niezależności Turcji i wsparcie jej oporu wobec ekspansywności Rosji Sowieckiej. Umożliwiło to w konsekwencji objęcie Turcji Planem Marshalla i rozpoczęcie prac nad Doktryną Trumana, która zanim objęła większą grupę państw, pierwotnie odnosiła się do Turcji i Grecji. McConnel podkreśla przenikliwość ówczesnej amerykańskiej dyplomacji, która potrafiła trafnie rozeznać główne źródła zagrożenia dla Turcji i interesów amerykańskich oraz znaleźć ich wspólny mianownik co w efekcie pozwoliło odpowiednio wcześnie, skłonić Waszyngton do modyfikacji polityki amerykańskiej w regionie, czy nazywając rzeczy po imieniu, rozpoczęcie realizacji polityki powstrzymywania Rosji Sowieckiej, której Ameryka, w obliczu abdykacji Wielkiej Brytanii mogła być jedynym wykonawcą. Kiedy w 1946 roku Moskwa wystąpiła z żądaniem rewizji Konwencji z Montreux oraz zgody Ankary na utworzenie rosyjskich baz wojskowych w Cieśninach Waszyngton przygotowany był na taki rozwój wydarzeń, wsparł wolę oporu rządu prezydenta Inonu, czego konsekwencją było, postrzegane jako naturalne, wejście Turcji na początku lat pięćdziesiątych do NATO.

Tej przenikliwości zabrakło amerykańskim przedstawicielom dyplomatycznych w regionie w latach 2014 – 2019, czego skutkiem, zdaniem McConnela była seria fatalnych błędów, złe rozeznanie podstawowych zagrożeń, lekceważenie zdania tureckich partnerów, hołdowanie ideologicznym założeniom a nie uprawianie polityki w zgodzie z realiami. Przede wszystkim Stanom Zjednoczonym zabrakło woli, aby przeciwstawić się narastającej presji Federacji Rosyjskiej w basenie Morza Czarnego. Mówienie o resecie było zdaniem amerykańskiego historyka pracującego w Turcji i piszącego dla oficjalnej Agencji Andalou, jedynie zasłoną dymną, która skryć miała podobną do brytyjskiej po II wojnie światowej atrofię woli oporu i chęci przeciwstawienia się rosyjskiemu naporowi. Towarzyszyło temu żywienie się iluzjami. Do jednej z zasadniczych była wiara w możliwość utrzymania amerykańskich wpływów bez aktywnego zaangażowania się Stanów Zjednoczonych w regionie. Werbalne wsparcie przemian zainicjowanych Arabską Wiosną, bez zaangażowania dyplomatycznego, gospodarczego i militarnego państw Zachodu w dłuższej perspektywie musiało skończyć się katastrofą. Kolejnym, fundamentalnym błędem był wybór przez administrację Obamy, w charakterze partnera, syryjskiej organizacji Kurdów, która nie tylko utrzymywała bliskie relacji z PKK organizacją uznawana za terrorystyczną zarówno przez Stany Zjednoczone jak i większość państw NATO, ale również otwarcie głosiła plan rozbicia suwerenności terytorialnej Turcji, po to aby utworzyć własne państwo. Amerykańskie poparcie dla kurdyjskiego proto-państwa na terenach Syrii musiało być postrzegane w Turcji jako zagrożenie, ale również sprzyjało ewolucji poglądów elity tureckiej na rolę Stanów Zjednoczonych w regionie. Polityka amerykańska zaczęła być postrzegana jako rewizjonistyczna, nie gwarantująca bezpieczeństwa i suwerenności tradycyjnych partnerów, co musiało doprowadzić do kryzysu zaufania. Już tylko konsekwencją tych fundamentalnych błędów – zgody na wzrastającą penetrację Federacji Rosyjskiej oraz postawienie na partnerstwo z organizacją uznawaną przez państwa NATO za organizację terrorystyczną, musiała być utrata wpływów przez Stany Zjednoczone, pospieszne wycofanie swych oddziałów i redukcja wymiaru amerykańskiej polityki z gwaranta stabilności i bezpieczeństwa całego regionu na rzecz „utrzymania kontroli” nad częścią syryjskich zasobów ropy naftowej.

Dr. Can Kasapoğlu, analityk istambulskiego think tanku EDAM, korzystając również z gościny Agencji Andalou (https://www.aa.com.tr/en/analysis/analysis-a-practical-guide-for-nato-members-to-understand-turkey/1661384#) opublikował „praktyczny poradnik dla członków NATO chcących zrozumieć Turcję”. Swe rozważania rozpoczyna on od polemiki z prezydentem Macronem, który turecką akcję przeciw oddziałom kurdyjskiej milicji w Syrii określił w pamiętnym wywiadzie mianem dowodu na NATO-wski „brak spójności”. W opinii tureckiego analityka na takie miano zasługuje przede wszystkim niekonsekwentna postawa głównych państw Paktu wobec tzw. porozumienia chemicznego z Putinem, który miał gwarantować likwidacje arsenałów chemicznych Asada, ale jak się potem wielokrotnie okazało nie tylko nie zostały one zniszczone, ale były wielokrotnie używane przeciw walczącym z reżimem oddziałom opozycji. Wielokrotnie przekroczenie przez Federację Rosyjską i Damaszek wszystkich „czerwonych linii”, a przede wszystkim brak jakiejkolwiek reakcji państw NATO na tego rodzaju ostentacyjne łamanie porozumień, utwierdziło tylko przekonanie przeciwników Paktu, że jego zdanie można bezkarnie lekceważyć, wręcz ignorować. Kolejnym fundamentalnym błędem była podjęta za czasów administracji Obamy decyzja o uzbrojeniu oddziałów YPG, powiązanych z Partią Pracujących Kurdystanu, tysiącami więzi, po to aby walczyły one z Państwem Islamskim. Zdaniem tureckiego analityka decyzja o tym aby uczynić swoim sojusznikiem organizację jawnie separatystyczną, opowiadającą się za terytorialnym rozbiciem państwa będącego nie tylko członkiem NATO, ale również graniczącego z niestabilnym regionem Bliskiego Wschodu oraz powiązanego z Partią Pracujących Kurdystanu, organizacją uznawaną za terrorystyczną, po to aby ta walczyła z inną organizacją terrorystyczną było fundamentalnym błędem amerykańskiej dyplomacji i spowodowało kryzys w NATO. „Z geostrategicznego punktu widzenia – argumentuje – zrażenie do siebie jedynego państwa NATO graniczącego z Bliskim Wschodem, i zrobienie tego w imię wsparcia ugrupowania zbrojnego mającego powiązania z organizacją terrorystyczną nie jest najlepszym przesłaniem na następne 70 lat. Upraszczając, życie u swych granic z utworzoną metodą faktów dokonanych autonomią kontrolowaną przez Partię Pracujących Kurdystanu i jej aliantów, jest najczarniejszym scenariuszem dla Ankary, na który nie zgodzi się żadna turecka administracja”. Kasapoğlu zarzuca tureckim aliantom z NATO ignorowanie podstawowych faktów i lekceważenie kwestii kluczowych dla bezpieczeństwa Turcji. Przypomina m.in. o tym, że w 2005 roku armia syryjska przeprowadzała testy z pociskami rakietowymi, których fragmenty spadły na terytorium Turcji, dostarczonymi jej przez reżim z Korei Pn. a w 2007 roku izraelskie siły powietrzne zbombardowały syryjski, zbudowany przez reżim Asada, tajny reaktor jądrowy. Te incydenty, ale również powtarzające się groźby pod adresem Ankary ze strony Iranu oraz wielokrotnie potwierdzone istnienie i użycie przez wojska Sadata broni chemicznej, powodują, że z oczywistych względów władze Turcji musiały się mierzyć z innymi wyzwaniami w zakresie bezpieczeństwa, niźli rządy państw europejskich. Nie graniczymy, pisze retorycznie turecki analityk, z Belgią czy Monaco i czy wyobrażacie sobie, spokojną reakcję NATO gdyby podobne zdarzenia miały miejsce w Belgii czy Portugalii? Na te podwójne standardy, jakie zachód stosował wobec Turcji, czego przejawem było choćby odmowa administracji Obamy sprzedaży sojusznikowi z NATO systemu antyrakietowego Patriot, nałożyła się, zdaniem tureckiego analityka, niebezpieczna tendencja nakładania się problemów w relacjach bilateralnych na kwestie bezpieczeństwa. Paryż może mieć inne, niźli władze Turcji, zdanie w kwestii polityki Ankary w Syrii, ale czy te różnice mają mieć wpływ na sytuację w Pakcie? Jeśli dopuścimy mechanizm tego rodzaju, konstatuje Kasapoğlu, to musimy liczyć się z ryzykiem, że możliwości działania NATO zostaną sparaliżowane w efekcie bilateralnych sporów i różnic zdań. Nie tylko między Ankarą i stolicami Zachodu, ale również np. między Madrytem i Londynem w kwestii przyszłości Gibraltaru, czy innymi konfliktami, jakie mogą wybuchnąć w przyszłości. NATO, zdaniem tureckiego analityka ma co robić w najbliższych latach – warto skoncentrować się na podstawowych wyzwaniach takich jak sygnalizowane w wielu raportach wzrastające zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej zwiększającej swe siły w Zachodnim Okręgu Wojskowych czy podobną polityką Chin w Azji Pd.- Wschodniej, nie wspominając o militaryzacji kosmosu, zagrożeniem terroryzmem czy bezpieczeństwem w cyberprzestrzeni. Mierzenie się z tymi problemami jest możliwe o ile utrzymanie zostanie zasada „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Odejście od niej, traktowanie innej wrażliwości w zakresie bezpieczeństwa szczególnie państw frontowych NATO w kategoriach przesady, czy nadwrażliwości, i próba narzucenia im własnej wrażliwości może spowodować, że Pakt pogrąży się w najbliższych latach w sporach i dyskusjach, co pozbawi go możliwości działania i budowania odpowiedzi na pojawiające się zagrożenia bezpieczeństwa.

Na łamach dziennika Daily Sabah Merve Şebnem Oruç pyta „Kto skorzysta na NATO bez Turcji?” (https://www.dailysabah.com/columns/merve-sebnem-oruc/2019/12/06/who-benefits-from-a-nato-without-turkey). Swój tekst komentatorka dziennika zaczyna od ostrzeżenia pod adresem kolektywnego Zachodu pisząc, że tak jak dzisiaj niektórzy analitycy rosyjscy uważają, że gdyby nie nadmierna presja wywierana przez Stalina na Turcję, to ta być może nie zdecydowała się na wejście do NATO, tak podobne oceny, za lat kilkanaście, wśród historyków i politologów, mogą być formułowane pod adresem głównych państw NATO, najsilniej krytykujących politykę Turcji. Zdaniem dziennikarki zasadniczym powodem sporów między np. Paryżem czy innymi stolicami europejskimi a Ankarą nie są kwestie wartości (takich jak zarzucane obecnym władzom Turcji brak poszanowania dla wolności i swobód obywatelskich i procedur demokratycznych) a gra interesów geostrategicznych w których Turcja odgrywa fundamentalną rolę. Wynika ona z jej geograficznego położenia oraz z faktu, że jest „kluczowym graczem w NATO jeśli idzie o politykę wobec Rosji”. I wymienia w związku z tym najistotniejsze elementy tureckiego wkładu w politykę NATO ostatnich dziesięcioleci, takie jak zgoda na stacjonowanie amerykańskich głowic nuklearnych i sił strategicznych na własnym terytorium, udział w akcji zbrojnej przeciw Jugosławii w 1999 roku, wsparcie polityki patrolowania przestrzeni powietrznej Państw Bałtyckich, zaangażowanie w misje stabilizacyjne w Bośni i w Kosowie, czy wreszcie walkę (chodzi o zaangażowanie sił lądowych) z DAESZ. Ale oczywiście, z faktu, że Turcja jest i była lojalnym członkiem Paktu, nie wynika, iż jest w nim mile widziana. Zdaniem komentatorki Daily Sabah obecna fala krytyki pod adresem Ankary, artykułowanej głownie w mediach państw zachodnich ma na celu przekonanie tureckiego społeczeństwa, podobnie jak w przypadku akcesji do Unii Europejskiej, tak i w przypadku NATO, że nie jest mile widziane w Sojuszu. Chodzi o to, aby w Turcji zaczęła się publiczna dyskusja, której początki już można dostrzec, nad perspektywą wystąpienia jej z Sojuszu Północnoatlantyckiego. Kto na tym może zyskać, pyta retorycznie zwracając uwagę na geostrategiczną rolę Turcji dla NATO, którą można podsumować stwierdzeniem, że współcześnie to Turcja jest ważniejsza dla Paktu, niźli Pakt dla Turcji. Wynika to nie tylko z wielkości tureckiego wkładu do potencjału militarnego NATO, ale również, a może przede wszystkim z tego, że NATO-wskie instalacje militarne zabudowane na jej terenie (baza Incirlik, systemy radarowe i wczesnego ostrzegania, takie jak Kürecik Radar Station w Malatya) gwarantują bezpieczeństwo Europy, zwłaszcza południowych jej krańców i wschodniej części Morza Śródziemnego. A zatem, i w ten sposób kończy swe wystąpienie turecka dziennikarka, zanim Europa po raz kolejny wezwie do wyrzucenia Turcji z NATO, lepiej byłoby aby zastanowiła się kto na takim kroku skorzysta?

O tym, że perspektywa opuszczenia NATO przez Turcje wcale nie musi wpisywać się w scenariusz fantastyczny świadczy artykuł, który na łamach Yeni Şafak napisał İbrahim Karagül (https://www.yenisafak.com/en/columns/ibrahimkaragul/nato-is-now-turkeys-primary-threat-its-goal-is-not-to-protect-turkey-but-stop-it-all-terror-organizations-are-linked-to-them-it-may-even-be-a-nato-intervention-this-country-cannot-be-entrusted-to-natos-bureaucracy-the-new-world-cannot-be-discussed-with-an-archaic-discourse-2047254). Jest on o tyle istotny, iż zdaniem analityków z waszyngtońskiego Al Monitor oddaje on sposób myślenia części tureckich elit, zwolenników tzw. orientacji azjatyckiej. Do pewnego stopnia powtarza on rosyjską narrację o tym, że NATO jest „przeżytkiem” zimnej wojny uzupełniając ją o antyzachodnie argumentu. Otóż zdaniem publicysty wejście Turcji do Paktu związane było z interesami bezpieczeństwa kolektywnego Zachodu, który wówczas budował południową barierę dla ekspansji komunizmu, zarówno moskiewskiej, jak i chińskiej orientacji. Ten „południowy mur” tworzyły prócz Turcji również Iran, Pakistan, a w Azji Indonezja. I w jego opinii, nie jest kwestią przypadku, że wszystkie te kraje, poza Turcja, zostały przez Zachód z tego systemu bezpieczeństwa wyłączone. Stało się tak przede wszystkim z tego powodu, że zmniejszającemu się zagrożeniu ze strony ZSRR a później Rosji, oraz Chin, towarzyszyła większa świadomość własnych interesów geostrategicznych tych krajów, które w dłuższej perspektywie nie są do pogodzenia z interesem kolektywnego Zachodu. Załamuje się stary porządek światowy, podobnie przestają obowiązywać stare lojalności. Mało tego ujawnia się podstawowa, w opinii tureckiego publicysty, prawda, że „zachód zawsze traktował nas jak najemników”, czyli instrumentalizował, używał do własnych celów i nie liczył się z interesami państw buforowych w Azji. „Te kraje – pisze najwyraźniej z goryczą – które broniły Zachód przez dziesięciolecia, nigdy nie spotkały się z jego wsparciem wtedy, kiedy tego naprawdę potrzebowały.” Szczególnie tych podwójnych standardów i lekceważenia doświadczała w ostatnich kilkunastu latach Turcja, której interesy we wschodniej części Morza Śródziemnego, na Bałkanach, bezpieczeństwo południowej granicy i poczucie bezpieczeństwa było nie tylko lekceważone, ale niektóre działania państw członków Paktu, wręcz je potęgowały. Zdaniem İbrahim Karagül w ostatnich trzech latach, czyli po nieudanym puczu, można nawet było odnieść wrażenie, że zasadniczym celem polityki NATO jest „ochrona Turcji przed Turcją”, przeciwdziałanie realizacji jej interesu narodowego, powrotu do tradycji. Obecnie, jak konstatuje, wszystkie obszary ryzyka czy nadwątlonego bezpieczeństwa, tak jak je postrzegają tureckie elity, są pośrednio lub bezpośrednio związane z polityką NATO. I czy w związku z tym, kończy tym pytaniem swoje wystąpienie, NATO dla Turcji to jeszcze sojusznik czy już zagrożenie?

Ten przegląd można byłoby jeszcze kontynuować, uzupełniając np. o artykuły publikowane w liberalnym i opozycyjnym Hűrryet, których autorzy, krytyczni wobec Erdogana są zdania, że polityka państw Europejskich zmierza do wypchnięcia Turcji z Paktu, a przez to jest sprzeczna z interesem narodowym tak jak dziś definiuje go opozycja, bo antydemokratyczne ekscesy obecnego reżimu przeminą, ale dzisiejszych strat może nie będzie już można nadrobić.

Z naszej perspektywy, warto zwrócić uwagę na fakt, że tzw. wschodnia flanka NATO musi obejmować również jego południowo -wschodnią część. Szczególnie bezpieczeństwo w rejonie Morza Czarnego jest tu kluczowym elementem. Bez udziału Turcji nie ma mowy o równoważeniu wpływów Rosji, zarówno na Bałkanach, jak i na Ukrainie, czy w Gruzji. A zatem kryzys w relacjach NATO – Turcja jest bezpośrednim zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa. Tym bardziej warto znać i wziąć pod uwagę opinię tureckich elit w tym względzie, nawet jeśli nie podzielamy wszystkich osądów i diagnoz.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka