Marek Budzisz Marek Budzisz
15159
BLOG

Osamotniona i opuszczona Rosja.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 109

25 marca nie jest dobrym dniem dla Rosji. Dwa lata temu, w syberyjskim Kemierowie w pożarze domu handlowego zginęło 60 osób, w tym 37 dzieci. Niedawno Polska odpowiadając na wniosek o ekstradycję wydała Rosji właściciela firmy, która zarządzała tym przedsięwzięciem łamiąc przy okazji, z oszczędności, wszystkie reguły bezpieczeństwa.

I wczoraj przez cały dzień napływały niemiłe, nieprzyjemne, a nieraz wręcz groźnie brzmiące informacje. Najpierw rozbił się w rejonie Krasnodaru samolot szkoleniowy L-39, pilotujący go student jednej z wojskowych szkół lotniczych, niestety zginął. Później rosyjskie siły zbrojne poinformowały, że nad Morzem Czarnym zaginął myśliwiec Su-27, który też nad tym akwenem „zniknął z radarów”. Jak się później okazało, szczątki samolotu odnaleziono po jakimś czasie w morzu. Jeszcze mniej ciekawe, z rosyjskiej perspektywy, informacje napływać poczęły do Rosji z Libii, gdzie tamtejsza armia rządowa rozpoczęła ofensywę przeciwko wspieranemu przez Moskwę, a zbrojnie przez najemników z tzw. grupy Wagnera, samozwańczemu marszałkowi Haftarowi. Walki trwają i pojawiły się doniesienie, póki co jeszcze nie potwierdzone, ale w rosyjskim internecie krążące, że rebelianci Haftara stracili swą bazę lotniczą al-Watiya, położoną 125 km na zachód od Trypolisu. Gdyby te informacje się potwierdziły, to mielibyśmy do czynienia ze znaczącą porażką sił, które Moskwa współfinansuje (obok Egiptu i ZEA) i wspiera. Baza o którą toczą się walki jest przez niektórych analityków porównywana, ze względu na wielkość i strategiczne znaczenie, do syryjskiej Chmeinim. W odwecie oddziały Haftara rozpoczęły intensywny ostrzał Trypolisu. Reuters, w przeciwieństwie do informacji w runecie, donosi o „intensywnych walkach” jakie mają miejsce w al-Watiya nie przesądzając o ich wyniku, ale jedno nie ulega wątpliwości. Ofensywa ta byłaby niemożliwa bez wsparcia tureckiego, a to w dłuższej perspektywie wpływać będzie na wzajemne relacje obydwu państw, tym bardziej, że jak na razie Moskwa nie udzieliła odpowiedzi na propozycje Ankary, aby wspólnie (tzn. wypierając stamtąd Kurdów) eksploatować złoża ropy naftowej we wschodniej Syrii.

Jeśli idzie o kwestie wewnątrzrosyjskie, to kraj z niecierpliwością czekał na przemówienie Putina, które poświęcone miało być najważniejszej dziś w Rosji, tak jak i na całym świecie, kwestii, czyli walce z epidemią koronawirusa. Już na początku kończącego się tygodnia stało się jasne, że rosyjskie władze zmieniają swe podejście do epidemii Covid-19. O ile jeszcze w ubiegłym tygodniu Władimir Putin mówił publicznie, że zamykając granice udało się uchronić Rosję przed szalejąca na świecie zarazą, to po tym jak w poniedziałek rząd w sposób co prawda poufny, ale szybko o tym dowiedział się kraj, zaczął funkcjonować on-line, a urzędnicy niższego i średniego szczebla zaczęli dostawać polecenia udania się na urlopy i nie pojawiania się w pracy, wiadomo było, że coś zaczyna się dziać. Potem Putin spotkał się w kilkuosobową „grupą specjalną” w skład której wchodził mer najbardziej zagrożonego epidemią rosyjskiego miasta, jakim jest Moskwa, Sobianin oraz odpowiedzialna za sprawy społeczne wicepremier Golikowa a następnie w swym słynnym żółtym kombinezonie odbył wizytę w jednym ze szpitali.

Na zmianę podejścia najpewniej wpłynęła lawinowo narastająca liczba chorych, która przyrasta każdego dnia o 30 %, a w najbliższym czasie, jak powiedział wczoraj mer Moskwy Sergiej Sobianin, który spotkał się z Putinem, może zacząć narastać w sposób lawinowy, bo dotychczasowa niewielka liczba przypadków jest raczej efektem opóźnień w zakresie przeprowadzenia testów. W Moskwie, wczoraj, bo ta liczba dziś już może być nieaktualna, było 500 osób objętych obserwacją, których testy, jak oświadczył Sobianin, w 90 % będą pozytywne. Dziś media rosyjskie informują o dwóch, pierwszych w Rosji, zgonach z powodu Covid-19.

Walery Sołowiej, rosyjski politolog, któremu władze w ubiegłym tygodniu zagroziły procesem karnym za „rozpowszechnianie fałszywych informacji” o znacznie większej skali epidemii niźli wynika to z oficjalnych komunikatów, najwyraźniej nie przejął się pogróżkami i na swej stronie w Facebooku wczoraj zacytował fragmenty dwóch listów (z wielu, które otrzymuje, jak zaznaczył) inaczej niż władze opisujących skalę zarazy. Autor jednego z nich informuje, że tylko wśród najbliższych znajomych i rodziny jest 7 osób znajdujących się w szpitalu ze zdiagnozowaną infekcję Covid-19. W innym cytowanym przezeń liście zawarto podobnie brzmiącą informację o 5 przypadkach. Niezależnie od tego czy prawdę mówią Sołowiej, czy Putin jedno jest pewne – w Rosji już rozpoczęła się panika i działanie trochę w stylu „ratuj się kto może”. Najlepiej widać to po wystąpieniach Ramzana Kadyrowa, który oświadczył, że osoby łamiące kwarantannę należałoby rozstrzeliwać. Postronny obserwator mógłby zapytać skąd ta temperatura wypowiedzi, jeśli według oficjalnych danych w Czeczenii dziś odnotowano tylko 1 przypadek, a w sąsiedniej Kabardyno-Bałkarii 4 infekcji?

Putin w swoim wystąpieniu zapowiedział przeniesienie „na późniejszy termin” zaplanowanego na 22 kwietnia referendum konstytucyjnego. Z informacji, które przebijają się do rosyjskich mediów wynika też, że władze zastanawiają się nad odwołaniem uroczystych obchodów w rocznicę zakończenia II wojny światowej, a planowana defilada może odbyć się bez publiczności. Decyzja o odwołaniu referendum została, tak wynika przynajmniej z informacji rozpowszechnianych w niezależnych kanałach informacyjnych na platformie Telegram, podjęta pod naciskiem lokalnych władz. Nie są one w stanie organizować jednocześnie kampanii referendalnej, organizować się do walki z epidemią i jeszcze na dodatek zmagać z efektami kryzysu gospodarczego. A ten urasta do głównego wyzwania, które staje przed Federacją Rosyjską. Występując w Radzie Federacji na początku tygodnia szef rosyjskiego odpowiednika NIK-u, i były minister finansów i wicepremier, Aleksiej Kudrin powiedział, że w tym roku Rosję czeka recesja. I tu mamy do czynienia z ciekawą różnicą zdań w obrębie rosyjskiej elity władzy, a raczej jej części odpowiadającej za sprawy gospodarcze. Otóż zarówno minister finansów Siłuanow, jak i szefowa Banku Rosji, Nabiullina nie formułują tak daleko idących wniosków. Raczej w swych wypowiedziach koncentrują się na uspokajaniu. Siłuanow wielokrotnie mówił, że rezerw wystarczy Rosji na 6 do 10 lat kryzysu, potem to stanowisko urzędnicy jego resortu nieco korygowali, a Nabiullina jest w Rosji bardzo mocno krytykowana za to, że nie podjęła, czego się spodziewano, w ubiegłym tygodniu, w obliczu oczekiwanego spowolnienia, decyzji o cięciu stóp procentowych. Plotki krążące po Moskwie głoszą, że zbliża się kres wpływu tego duetu na rosyjską politykę gospodarczą.

Wczorajsze wystąpienie Putina, który wyraźnie zatroskany, wzywał Rosjan do poważnego potraktowania zagrożenia, koncentrowało się przede wszystkim na kwestiach gospodarczych i społecznych, kluczowych, w obliczu nadciagającego nad Rosję kryzysu, zdaje się potwierdzać, że w najbliższym czasie pod naciskiem rozwoju sytuacji, a także presji lokalnych elit Kremla w najbliższym czasie zrewiduje swą politykę gospodarczą.

Prezydent Rosji po to aby zahamować falę bezrobocia, którą wywoła spowolnienie gospodarki zapowiedział uruchomienie szeregu programów pomocowych, zarówno dla obywateli, jak i dla małego i średniego biznesu. O spodziewanej skali gospodarczego tąpnięcia, jakie czeka Rosję świadczyć mogą pierwsze szacunki tamtejszej izby małych i średnich przedsiębiorstw, które mówią o zwolnieniach na poziomie 8,6 mln osób. Do najważniejszych propozycji Putina wyszczególnionych we wczorajszym wystąpieniu należą: wszystkie wypłaty społeczne, do których prawa zostały nabyte zostają przedłużone automatycznie o kolejne sześć miesięcy, rodziny z dziećmi do 3 lat otrzymają dodatkowe świadczenia o wysokości 5 tys. rubli na dziecko (60 euro) przez najbliższe 3 miesiące. Najniższe zasiłki chorobowe zostaną podniesione do wysokości minimalnej zapłaty, która w Rosji wynosi od początku roku 12 130 rubli, czyli 130 euro miesięcznie. Podwyższeniu ulegną też zasiłki dla bezrobotnych z obecnego poziomu 8 tys. rubli do 12 130 rubli. Te programy pomocowe mają działać co najmniej do końca roku. Kredyty konsumpcyjne i hipoteczne, zaciągnięte przez obywateli mają zostać objęte, w razie trudności z ich spłatą, wakacjami. Jeśli idzie o mały i średni biznes to firmy te mają korzystać z prawa do prolongaty podatków na najbliższe 6 miesięcy (za wyjątkiem VAT), mikroprzedsiębiorstwa dostaną podobne ulgi w zapłacie składek na ubezpieczenie społeczne. Firmy te mają zostać objęte podobnymi, co ludzie wakacjami kredytowymi. Putin zapowiedział też wstrzymanie procedur upadłościowych. Wszystkie firmy w których wynagrodzenia przewyższają rosyjskie wynagrodzenie minimalne (12 130 rubli) maja mieć zmniejszone składki na ubezpieczenia społeczne z obecnych 30 do 15 %.

Jednocześnie Putin zapowiedział działania, które uderzają w dochody najbogatszych, co jest w obecnej sytuacji symptomatyczne i wskazuje, że władze boją się wybuchu niezadowolenia społecznego. Ma zostać wprowadzony podatek od dochodów kapitałowych z lokat przekraczających milion rubli oraz podobna, 15 % stawka podatkowa na kapitały wyprowadzane z Rosji do rajów podatkowych. Putin zapowiedział rewizję umów, jakie Rosja zawarła z krajami stosującymi specjalne reżimy prawne w zakresie opodatkowania transferu dochodów, a w razie niemożności zawarcia porozumienia, jednostronne wypowiedzenie umów.

Nacisk położony przez Putina w jego wystąpieniu na ochronę miejsc pracy, jedność narodową, wsparcie najuboższych z jednocześnie przyjętymi środkami uderzającymi w sytuację materialną najzamożniejszych kręgów rosyjskiego społeczeństwa wskazuje na to, że władze traktują sytuację jako poważną i z wyprzedzeniem starają się uspokajać nastroje społeczne.

Trzeba jednak zadać pytanie, ile ta polityka może kosztować, bo będzie to miało decydujący wpływ na tempo konsumpcji rosyjskich rezerw. Ale inna nie mniej istotna kwestia, to pytanie czy w ogóle, będą one wystarczające, zwłaszcza w sytuacji, kiedy Rosja z jednej strony staje w obliczu skokowego wzrostu cen żywności w kraju (według dziś opublikowanych danych Rosstatu w ciągu tygodnia tempo wzrostu cen skoczyło 4 razy), a z drugiej w związku z faktyczną dewaluacją rubla, który stracił 20 % swej wartości w czasie ostatnich trzech tygodni, żywność importowana (np. tureckie pomidory) drożeje jeszcze szybciej. Wydaje się, że coraz głośniejsze apele rosyjskich polityków, do których ostatnio przyłączył się Sergiej Ławrow, o to aby, w nadzwyczajnej sytuacji jaką jest epidemia znieść wszystkie sankcje mają związek z tą właśnie sytuacją, bo w oficjalnej narracji, że Rosja stała się głównym światowym eksporterem zboża, umyka informacja o tym, iż jeśli idzie o żywność przetworzoną, zdatną do konsumpcji to sytuacja nie wygląda już tak dobrze.

Tylko, że gołym okiem widać, i w Rosji też już to wiedzą, iż świat po epidemii, to nie będzie powrót do planetarnej kooperacji z niesłychanie rozciągniętymi łańcuchami zaopatrzenia, ale wręcz przeciwnie, gospodarczego nacjonalizmu a w najlepszym wypadku dbania o polityczne bloki w których odgrywa się główną rolę. Chodzi oczywiście o perspektywę wielkich mocarstw, do których Rosja się zalicza. Wyraźnie widać to już teraz. Z jednej strony programy pomocowe rządów liczone są w setkach miliardów, a nawet w bilionach dolarów. Przy nich, i piszą o tym już otwarcie rosyjscy analitycy i dziennikarze, wczorajsze propozycje Putina wyglądają bardzo blado. Ale niezależnie od tego czy taka polityka gigantycznych iniekcji środków celem podtrzymanie koniunktury, którą zapowiedziały rządy chyba już wszystkich państw kolektywnego Zachodu będzie skutecznie przeciwdziałać planetarnej recesji, rosyjscy eksperci już dziś są pewni, że możliwości Stanów Zjednoczonych, przynajmniej w krótkiej perspektywie, wzrosną. Dlaczego? Po pierwsze świat odczuwa dramatyczny głód gotówki. Inwestorzy, ale i zwykli ludzie chcą mieć pieniądz, a nie niemożliwe do wykorzystania aktywa, w rodzaju akcji czy nawet złota. To ten głód doprowadził do wyprzedaży na światowych giełdach i spadku cen, zarówno akcji jak i np. kruszców uznawanych za bezpieczne lokaty. W połączeniu z uruchamianą właśnie przez FED polityką luzowania ilościowego, co jest ładną nazwą na zwykłe drukowanie pieniędzy, spowoduje, że Stany Zjednoczone staną się już niedługo największym posiadaczem państwowych (chodzi o różne państwa) papierów wartościowych oraz dysponować będą atomową bronią w obecnych czasach, jaką jest możliwość emisji dolarów. To dlatego odpowiedzialny za gospodarkę niemiecki minister Peter Altmeyer zapowiedział, że rząd niemiecki „nie dopuści” do wykupywania tamtejszych firm, których wartość na fali giełdowych przecen znacząco się obniża, a Francja w swoim stylu zapowiedziała nacjonalizowanie zagrożonych przejęciem koncernów. Ale jeśli rządy będą miały więcej do powiedzenia w kwestiach gospodarczych, to większe niż do tej pory znaczenie będą miały decyzje polityczne. Już to widać po rozmowach, które odbyły się w tym tygodniu w Rijadzie dokąd udała się Victoria Coates, starsza doradczyni amerykańskiego ministra ds. energetycznych. Wbrew oczekiwaniom, a może i nadziejom Moskwy, wsparła ona Arabię Saudyjską w jej polityce wyparcia Rosji z głównych rynków naftowych. Jak informuje Politico ostatnio miała też miejsce telefoniczna rozmowa prezydenta Trumpa z odpowiedzialnym za politykę naftową saudyjskim następcą tronu. Podobno rozmawiano o „sojuszu” obydwu państw a także miano analizować możliwości utrzymania niskich cen, ale na takim poziomie aby nie dobijać firm wydobywających ropę szczelinową w Stanach Zjednoczonych. Wielu ekspertów jest zdania, że to cena zbliżona do 30 dolarów za baryłkę. Możliwości Arabii Saudyjskiej przetrwania tej rywalizacji z Rosją są o tyle większe, że może ona, równoważyć swój budżet zaciągając długi w Stanach, a Rosja nie ma takiej możliwości. Zresztą już zaczynają stamtąd napływać informacje o tym, że po pierwsze koncerny naftowe, w tym i Rosnieft zrezygnowały ze zwiększenia wydobycia, co przecież było jednym z powodów wyjścia Rosji z porozumienia w ramach OPEC, a po drugie zamrożeniu i znacznej redukcji uległy programy inwestycyjne. Sytuacja Gazpromu, nawiasem mówiąc jest jeszcze trudniejsza, bo ceny gazu spadły do poziomu 70 dolarów za 1000 m³. Zresztą pospieszny kompromis zawarty z Białorusią, w sprawie dostaw rosyjskiej ropy świadczy, że rosyjskie firmy zmagają się ze spadającym popytem.

Jest jeszcze jeden, z rosyjskiej perspektywy, niebezpieczny zwiastun nadchodzących czasów, okresu sporów i rywalizacji. Otóż fiaskiem zakończył się szczyt ministrów spraw zagranicznych państw grupy G-7. Powodem było oficjalne stanowisko reprezentanta Stanów Zjednoczonych aby wirus Covid-19 oficjalnie określać mianem „wirusa Wuhan”, na co oczywiście nie chcieli zgodzić się Chińczycy. To co się wydarzyło jest potwierdzeniem, iż rywalizacja narracyjna w najbliższej przyszłości będzie się nasilać, a to znów, jako że wybuch społecznych emocji jest oczywisty po tym jak epidemie uda się stłumić, sprzyja scenariuszowi podziału świata na, w najlepszym wypadku rywalizujące ze sobą bloki. W którym znajdzie się Federacja Rosyjska? Dziś wygląda na to, ze będzie musiała sama radzić sobie z problemami, które przerastają jej możliwości finansowe, organizacyjne i nawet mentalne. Silna armia może tu nie wystarczyć.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka