Marek Budzisz Marek Budzisz
2612
BLOG

Rosyjski, strategiczny, plan gry.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Aleksandr Chodadakowski, były szef Rady Bezpieczeństwa samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej zamieścił na swym koncie w portalu W kontaktie (rosyjski odpowiednik Facebooka) wpis, który zelektryzował rosyjską opinię publiczną. Napisał mianowicie, że siły zbrojne tzw. pospolitego ruszenia Donbasu kurczą się dziennie, o co najmniej 50 osób. Ta lakoniczna notka nie wyjaśnia czy w wyniku wymiany ognia czy też dezercji. Zapewne obydwa czynniki odgrywają swoja rolę.  I, jego zdaniem, jest to skutek przyjętej przez ukraińskie siły zbrojne strategii działania. Kijów dąży do wyczerpania sił separatystów, po to, aby móc zdobyć obydwie republiki z najmniejszymi stratami własnymi. Proszony o komentarz do tych informacji Konstantin Zatulin, z Dumy Państwowej, jest wobec tych rewelacji właściwie bezradny. Oczywista dysproporcja sił na korzyść Ukrainy, może być, jego zdaniem zniwelowania jedynie w sytuacji, kiedy „pełnowymiarową” pomoc okaże Rosja. Ale taki rozwój sytuacji, dzisiaj, po amerykańskim ataku w Syrii i wezwaniach niektórych państw NATO (Wielka Brytania i najmocniej wspierająca Kijów Kanada) do zaostrzenia sankcji zwróconych przeciw Moskwie jest mało prawdopodobny. A z pewnością niezwykle kosztowny dla Rosji.

Ale to nie jedyne informacje napływające z Donbasu. Otóż, jak napisał Aleksandr Zacharczenko na oficjalnej stronie tzw. republiki ludowej 27 kwietnia ruszy jeden z unieruchomionych przez blokadę transportową kombinatów metalurgicznych (Jenakijewski) i powiązana z nim fabryka produkująca rury o wielkich przekrojach. Jak to się stało możliwe? Otóż, jak donosi prasa, rosyjski wicepremier Dmitrij Kozak, spotkał się nieoficjalnie z przedstawicielem koncernu Mordaszowa (wydobywającym rudę żelaza) i rekomendował rozpoczęcie dostaw do Doniecka. Rosyjskie koleje wprowadziły specjalną niższą taryfę (zakłady wydobywcze rudy zlokalizowane są w Karelii) i dostawy będzie można rozpocząć. Na początek 60 tys. t koncentratu i 100 tys. t rudy. Pytanie zasadnicze jest jednak inne, – kto te rury będzie kupował? I jak zachowa się Zachód, wszak obowiązują sankcje, które w każdej chwili mogą zostać rozszerzone, nałożone na firmy handlujące i kooperujące z separatystami. Generalnie, taki rozwój wydarzeń, w wysokim stopniu może być dla Rosji niedogodny, wszak Moskwa szykuje się do rozpoczęcia budowy Nord Stream 2. Jak właśnie poinformowano, 11 kwietnia, rozstrzygnięto międzynarodowy przetarg i dziś wiadomo, kto będzie budował drugą nitkę – szwajcarska firma All seas, z którą współpracuje ponad 200 zachodnich przedsiębiorstw. W takiej sytuacji zaognienie sytuacji na wschodzie Ukrainy nie jest Moskwie do niczego potrzebne. A wręcz przeciwnie winna stawiać na reanimowanie porozumień mińskich. Nie ma, zatem niczego dziwnego w tym, że Agencja Interfaks, która pierwotnie zamieściła depeszę o działaniach rosyjskiego wicepremiera szybko ją ze swego serwisu wycofała. I wydaje się, zwłaszcza po rozmowach Tillersona w Moskwie, że czas nie gra na korzyść Kremla.

Nowa administracja sprawia wrażenie, iż jest zdeterminowana, aby nadać amerykańskiej polityce zagranicznej nową dynamikę. Już nie tylko Syria, nie tylko Korea Pn., ale również Afganistan stał się terenem większej aktywności. Wczoraj Amerykanie poinformowali, iż użyli w Afganistanie (prowincja Nangahar) największej, nie jądrowej, bomby, jaką dysponują - GBU-43/B. ten 9,5 tonowy ładunek użyty został celem zniszczenia kompleksu schronów, tuneli, pieczar – nazywanych Tora Bora, które zbudowane zostały jeszcze za czasów wojny po rosyjskiej inwazji tego kraju, zresztą za amerykańskie pieniądze. Nie to jednak jest istotne, ale wzrost amerykańskiej aktywności na wszystkich właściwie, jak to Rosjanie lubią nazywać „teatrach działań wojennych”.

W takiej sytuacji, do gry winni wejść dyplomaci i zacząć poszukiwanie nowych rozwiązań, nowego modus vivendi, bo eskalowanie konfliktu nie jest nikomu na rękę. Rosjanie mają plan działania. Plan strategiczny, i co ważniejsze, plan, który jest na tyle interesujący, że stać się może obiektem poważnej refleksji, również w Waszyngtonie.

7 kwietnia, a zatem przed amerykańskim uderzeniem na Syrię, ale również w przeddzień planowanej wizyty Tillersona w Moskwie, Klub Wałdajski, jeden z najpoważniejszych rosyjskich think tanków, opublikował opracowanie Roberta H. Legvolda, emerytowanego profesora Uniwersytetu Columbia, poświęcone pożądanemu kształtowi relacji rosyjsko – amerykańskich. Tezy opracowania nie są nowe, wielokrotnie powtarzał je już nieformalny przywódca tego środowiska – Sergiej Karaganow, warto je jednak przypomnieć, bo stanowią słabo tylko skrytą za zasłoną naukowej analizy polityczną propozycję, jaką Moskwa składa Waszyngtonowi.

Otóż punktem wyjścia rozważań Legvolda jest przekonanie o końcu Pax Americana, rozumianego też, jako liberalny porządek ukształtowany po zakończeniu II wojny światowej. Przy czym nie mówi się o krachu tego systemu, ale o rosnącej liczbie jego przeciwników i o potrzebie nowych zasad jego obrony. Warto zwrócić uwagę na tę argumentację – Zachód, jeśli chce bronić skutecznie swoich wartości – wolnego handlu, liberalnej gospodarki, wolności politycznych, musi poddać redefinicji swą strategię. Dlaczego? Przede wszystkim z tego względu, że jest mniej skuteczny – doświadczenia Arabskiej Wiosny, Iraku, Afganistanu są wystarczająco wymowne. Ale teraz dochodzą sygnały o kończeniu się konsensusu wewnątrz państw Zachodu, o rosnący podziałach, generalnie o niestabilności systemu. A zatem to, co stanowi zagrożenie, to kontynuowanie dotychczasowej drogi, w oczywisty sposób nieskutecznej. Z drugiej strony stan zimnej wojny z Rosją i ewentualne pogorszenie relacji z Chinami też nie zwiększa poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa. Stan równowagi, zdaniem autora, zostanie w XXI wieku, tak czy siak, osiągnięty. Pytaniem jednak jest, czy państwa Zachodu, Stany Zjednoczone przede wszystkim, są w stanie tym procesem zarządzać. Odpowiedź jest dla Autora zgoła oczywista - w pojedynkę z pewnością nie. Rywalizacja między mocarstwami tylko przyspieszy procesy polaryzacji systemu światowego, nie mówiąc już o zagrożeniach z tą rywalizacją związanych (przecież wszyscy jej uczestnicy to mocarstwa atomowe). Jaką zatem, w tej nowej sytuacji międzynarodowej, politykę winien uprawiać Waszyngton? Przede wszystkim zacząć się liczyć z interesami ewentualnych partnerów. A są nimi Chiny i Rosja. I o ile zdaniem Lengvolda w tym pierwszym przypadku, zwłaszcza od czasów Kissingera Ameryka nie ma większych problemów, o tyle wobec Rosji, w jego opinii, nadal zdarza się, iż przeważa zimnowojenny paradygmat myślenia. Na czym on polega? Otóż na tym, że Rosjanie jednostronną aktywność Stanów Zjednoczonych wobec Iranu, państw islamskich Bliskiego Wschodu, Korei Pn., Ukrainy postrzegają, jako zagrożenie, a Amerykanie tego nie rozumieją. Moskwa mówi nawet o eksporcie sytuacji kryzysowych. Jak temu zaradzić? Budując nowy porządek w oparciu o porozumienie trójstronne Waszyngton – Moskwa – Pekin. Ten nowy światowy alians, jak nazwaliby go przeciwnicy, nowa Jałta XXI wieku, jest marzeniem Rosjan. Eliminuje rywalizację i wygrywanie wzajemnych tarć i niweluje negatywne skutki niestabilności na świecie. W rywalizacji Rosja nie ma szans. Różnice potencjałów są zbyt duże. Rywalizacja może oznaczać w jej przypadku izolację i marginalizację, a w historycznej perspektywie kilkudziesięciu lat, podzielenie losu ZSRR, czyli rozpad. I Moskwa o tym wie. Porozumienie, z rosyjskiej perspektywy musi jednak oznaczać uznanie lokalnej specyfiki, czyli innego świata wartości i innego systemu sprawowania rządów. Czyli uznania legitymacji rządów autorytarnych, a przynajmniej o niedemokratycznym zabarwieniu. I chcąc osiągnąć takie porozumienie Rosja gotowa jest położyć na stół wszystkie swoje argumenty – kontrolę zbrojeń, wspólną walkę z islamskim terroryzmem, rozwiązanie problemu Ukrainy. W tym ostatnim przypadku, gotowa jest kontentować się deklaracjami, że Kijów nie wejdzie do NATO. Po co to Rosji? Ma nie tylko świadomość różnicy potencjałów, ale również i tego, że czas nie gra na jej korzyść. I o ile nie przeprowadzi w nadchodzących latach rzeczywiście zasadniczych reform, to będzie tylko gorzej. Ale reformy potrzebują międzynarodowego spokoju. I o to toczy się gra.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka