Marek Budzisz Marek Budzisz
571
BLOG

Moskwa gra na Turcję.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Wczorajsza, półgodzinna rozmowa telefoniczna prezydentów Rosji i Stanów Zjednoczonych, to z punktu widzenia Moskwy sukces. Tak też zarówno fakt jej odbycia, jak i konkluzje oceniono na Kremlu.Z punktu widzenia Rosjan najistotniejszym jej rezultatem jest wysłanie przez Waszyngton obserwatora na odbywające się w kazachskiej Astanie rozmowy w kwestii syryjskiej.

        W tym charakterze pojedzie tam Stuart Jones, odpowiadający w Departamencie Stanu za sprawy bliskiego wschodu. Nie warto zwracać uwagi na fakt, iż Stany Zjednoczone reprezentował będzie urzędnik relatywnie niskiej rangi. I tak została ona podniesiona, jako, że uprzednio rokowania w Astanie obserwował amerykański ambasador w tym kraju. Liczy się przede wszystkim to, i tak sprawę oceniają komentatorzy, że Waszyngton zaczyna odbywające się w stolicy Kazachstanu rozmowy traktować poważnie. A to dla Moskwy spory sukces. Następnym krokiem, w planie Moskwy, jest stworzenie w Syrii stref bezpieczeństwa, gwarantowanych przez państwa patronujące rokowaniom (Rosja, Iran, Turcja) a następnie wprowadzenie do tego kraju sił rozjemczych, opartych głównie na rosyjskim kontyngencie wojskowym, jako, że na siły ONZ-owskie nie chce zgodzić się Asad. Gdyby taki scenariusz udało się zrealizować to mielibyśmy do czynienia de facto z podziałem Syrii, ale popierani przez Moskwę Alawici (niezależnie czy z Asadem czy bez niego) mogliby utrzymać kontrolę nad sporą częścią kraju. A poza tym Moskwa mogłaby wystąpić w charakterze państwa gwarantującego stabilizację w regionie. I to byłby niewątpliwy sukces Putina.

Innym z sukcesów odbytej rozmowy telefonicznej jest to, że nie poruszono w niej sprawy sytuacji na wschodzie Ukrainy. Rosyjskie media spekulują, że jest to świadectwo tego, iż Waszyngton przywiązuje do niej mniejszą rangę. Ale oczywiście możliwe jest też inne wyjaśnienie – miał miejsce uzgodniony podział ról. Między Trumpem a kanclerz Merkel. Ta ostatnia sporo mówiła o kwestii ukraińskiej podczas spotkania w Soczi. Na konferencji prasowej kończącej spotkanie Merkel otwarcie upomniała się o realizację porozumień z Mińska, a przede wszystkim tej jej części, która mówi o odzyskaniu przez Kijów kontroli nad jego wschodnią granicą. Generalnie konferencja przebiegała w dość chłodnym tonie, który nadał Władimir Putin, rozpoczynając od oskarżeń pod adresem Kijowa i ukraińskich nacjonalistów, którzy jak oświadczył, odpowiadają za pożar w odeskim Domu Związków Zawodowych, w którym zginęło kilkadziesiąt osób. Wszystko działo się w czasie rewolucji na Ukrainie, ale do dziś władze nie wskazały winnych. Dziennikarze odnotowali też zagadkowy uśmiech prezydenta Rosji, kiedy Merkel odpowiadała na pytanie czy nie obawia się ingerencji „państw trzecich” w zbliżające się niemieckie wybory parlamentarne.

Z punktu widzenia rozgrywek na światowej szachownicy znacznie ciekawsza może być rozpoczynająca się również dzisiaj w Soczi wizyta tureckiego prezydenta Erdogana. Turcja ujawniła jakiś czas temu informację, że prowadzi z Rosją rozmowy w sprawie zakupu rosyjskiego systemu obrony przeciwrakietowej S – 400. Gdyby transakcja doszła do skutku mielibyśmy do czynienia z sensacją na miarę światową. W dotychczasowej historii Rosja tylko raz sprzedała ten system za granicę – do Chin. Ale teraz mamy do czynienia z krajem, który jest członkiem NATO. Jak oświadczył niedawno turecki minister spraw zagranicznych strony właściwie porozumiały się w sprawie dostaw sprzętu wojskowego, teraz trwają rozmowy w kwestii sposobu zapłaty – Turcy chcieliby kupić uzbrojenie na kredyt. Co ciekawe, Rosjanie, nie widzą przeszkód, aby sprzedać swe nowoczesne systemy obrony przeciwrakietowej do Turcji, członka NATO, taki komunikat publicznie wygłosił niedawno doradca Putina Władimir Korzin. Rosjanie oczywiście chcą wygrać nie tylko duży kontrakt zbrojeniowy (dla porównania - dostarczony w ostatnich dniach Korei Pd. amerykański system obrony przeciwrakietowej THAAD kosztować ma ok. 1 mld dolarów), ale również osłabić spoistość Sojuszu, po tym jak Stany Zjednoczone i Niemcy wycofały w sierpniu 2015 roku stacjonujące w Turcji swoje systemy obronne. Ten krok miał być elementem nacisku Zachodu na Ankarę, i choćby po to, aby osłabić presję Rosja może chcieć sprzedać swój system. Rosji jest na rękę konflikt Ankary z Zachodem w związku ze zmianami w tureckiej konstytucji. Stanowisko Erdogana koresponduje z wielokrotnie wygłaszanym przez Moskwę przesłaniem, iż każdy kraj winien mieć prawo do samodzielnego kształtowania własnego systemu rządów. I nie chodzi w tym wypadku li tylko o to, że Rosjanie tradycyjnie popierają tyrańskie rządy, o ile oczywiście jest szansa, że zwrócą się oni przeciw Zachodowi. Turcja jest przy tym liczącym się graczem regionalnym – dysponuje drugą w NATO, pod względem liczebności, armią. A w przyszłym roku rozpoczną się dostawy zakupionych przez Ankarę 100 samolotów F – 35. Jest też niemało problemów natury politycznej, których Rosja bez współdziałania z Turcją nie rozwiąże.

Choćby w kwestii Cypru, gdzie rozpoczęły się rokowania w sprawie zjednoczenia, ale utknęły w martwym punkcie. Jak chcą Grecy cypryjscy z powodu nieustępliwości Turków. A Rosja cieszy się w tym kraju, przypomnijmy członku UE, niemałymi wpływami. W wywiadzie dla Izwiestii, lider największej cypryjskiej partii opozycyjnej – Andros Kiprianu mówi, m.in., iż Krym zawsze był częścią Rosji, jego formacja nie spocznie póki antyrosyjskie sankcje nie zostaną zniesione a NATO jest organizacją przestępczą i natychmiast trzeba ją rozwiązać. A trzeba pamiętać, iż partia, którą kieruje, w ostatnich wyborach zdobyła tylko jeden mandat mniej od dziś rządzących Cyprem. Ewentualny sukces rozmów zjednoczeniowych, pod patronatem Moskwa i Ankary, znacząco i decydująco może wpłynąć na kształt życia politycznego na Cyprze. Tym bardziej, że Moskwa opowiada się już od dłuższego czasu za federalizacją, jako najlepszym rozwiązaniem dla podzielonych krajów. Kolejka innych państw, które oczekiwać mogą rosyjskiej pomocy w tym względzie jest niemała – Mołdowa (Naddniestrze), Serbia (Kosowo) czy Ukraina. Może nawet odżyje stary sen Bułgarii o zjednoczenie z Macedonią. A o wszystkim można mówić, ale trzeba najpierw poukładać się z Turcją.

Agencja Gallup przeprowadziła badania opinii publicznej w 66 krajach. Interesowało ją, jaki jest najbardziej pożądany sojusznik w różnych państwach na świecie. I okazało się, że gdyby decydował głos opinii publicznej to w 5 krajach strategiczno – obronne partnerstwo nawiązano by z Rosją – w Mongolii, Armenii, Serbii, Grecji i w Chinach. Opinia publiczna Ukrainy jest podzielona niemal po równo, choć większa jej część opowiada się za sojuszem ze Stanami Zjednoczonymi, to tylko 2 % mniej stawia na Rosję. Chiny są z kolei dla Rosjan (44%) najlepszym potencjalnym sojusznikiem. Takiego rodzaju wsparcie opinii publicznej jest największym dziś rosyjskim soft power.

Innym jest propaganda. Komisja Spraw Zagranicznych amerykańskiego Senatu postanowiła wyasygnować 100 mln dolarów na przeciwdziałanie rosyjskiej wojnie informacyjnej. Przede wszystkim w państwach Europy Środkowej. Tak się postrzega za oceanem nasz region. O tym, że Grupa Wyszehradzka jest uznawana za prorosyjską pisałem już kilkakrotnie. Zżymanie się polskiej dyplomacji na głupie wypowiedzi pod naszym adresem p. Mackrona jest raczej świadectwem jej porażki a nie tylko braku rozeznania francuskiego polityka. Nasz region zaczyna mieć na świecie wizerunek zmiękczonego rosyjską propagandą. Za kraje najbardziej narażone uznaje się Słowację i Czechy.

W Pradze poinformowano właśnie o zamiarze premiera złożenia dymisji rządu i ogłoszeniu przedterminowych wyborów. Powód? Skandal związany z oskarżeniami wicepremiera i ministra finansów, biznesmena Babiša (z pochodzenia Słowaka) o niejasne źródła pochodzenia jego majątku i nie płacenie podatków. Problem jednak w tym, że socjaldemokraci odchodzącego premiera cieszą się poparciem ledwie kilkunastoprocentowym, a ruch Ano, na czele, którego stoi kontrowersyjny biznesmen, cieszy się poparciem ponad 30 % Czechów. I nie można wykluczyć, że to on po ewentualnych wyborach tworzył będzie nowy rząd. Czechy mają już pro moskiewskiego prezydenta, teraz mogą mieć rząd, który źródeł swojego sukcesu będzie widział w ożywieniu wymiany handlowej, w tym i z Rosją. Już obecny gabinet powołał specjalnych przedstawicieli przy ambasadach Czech, którzy mają aktywizować handel. Pracująca w Moskwie, zorganizowała wizytę czeskich inwestorów w guberni rostowskiej i chce poszerzać współpracę. A przecież jeden z filarów, na którym zbudowano biznesową potęgę czeskiego wicepremiera i ministra finansów, to przetwórstwo żywności, (dlatego ataki na polskie produkty w Czechach łączono z jego interesami). Może przybyć kolejny zwolennik zniesienia sankcji i promocji handlu.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka