Marek Budzisz Marek Budzisz
2794
BLOG

Rozmowa Putin – Trump. Co się stało w Hamburgu i czy rzeczywiście coś się stało?

Marek Budzisz Marek Budzisz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Obserwatorzy sceny międzynarodowej odnotowują, że po hamburskim spotkaniu prezydentów Rosji i Stanów Zjednoczonych mamy do czynienia z zastanawiająco małą liczbą reakcji, komentarzy i analiz. Na te ostatnie jeszcze chyba zbyt wcześnie, jednak brak reakcji międzynarodowej świadczy o tym, że jakkolwiek sam fakt rozmów odnotowano i uznano za ważny, a także z punktu widzenia bezpieczeństwa na świecie, korzystny, to już więcej nie ma, o czym mówić.

Skoncentrowano się, zatem na długości rozmowy. Miast zaplanowanych trzydziestu minut (tak twierdzili Amerykanie), a może sześćdziesięciu (wersja Rosjan) konwersacja trwała ponad dwie godziny. I była tak zajmująca i intensywna, że nawet, Melania Trump, która zajrzała do salki, w której siedział jej mąż nie była w stanie jej przerwać. Jak powiedział na konferencji prasowej Tillerson, po wizycie pierwszej damy Stanów Zjednoczonych, która chciała przypomnieć mężowi, że winni już kończyć, bo spóźnią się na koncert, rozmawiano jeszcze ponad godzinę. Złośliwi twierdzą, że może powodem była powszechnie znana niechęć Trupma zarówno do muzyki klasycznej, jak i zapraszającej gospodyni szczytu G–20. Ale Tillerson, jest zdania, że między obydwoma liderami „jest chemia” i dlatego tak długo rozmawiano. W efekcie Putin spóźnił się kilkadziesiąt minut na spotkanie z japońskim premierem Abe, ale ten, jak informują rosyjskie media, nie miał doń o to pretensji.

Trudno z długości spotkania wywodzić o jego wynikach, zwłaszcza, że w porównaniu z pierwszym spotkaniem prezydentów Obamy i Putina, rozmowa Trumpa była o trzy kwadranse krótsza. Nie wydano też żadnego wspólnego komunikatu, nawet konferencje prasowe ministrów spraw zagranicznych obydwu państw odbyły się oddzielnie.

Aleksandr Baunow komentator moskiewskiego Centrum Carnegie jest zdania, że format, jaki przybrała rozmowa obydwu przywódców był w interesie Putina. Gdyby poprzedzała ją pracowicie przygotowana agenda to trzeba by ją później konfrontować z rezultatami rozmowy i mogłoby się okazać, że są one niewielkie. A tak, długa rozmowa, za zamkniętymi drzwiami, która daje możliwość snucia spekulacji i budowania teorii, jest na rękę Kremlowi choćby z tego powodu, że podkreśla status Rosji, jako państwa, z którym Ameryka też się liczy.

Jeżeli jednak zwrócić uwagę na wymierne osiągnięcia spotkania, to obraz nie jest już tak dla Moskwy różowy. Uzgodniono, po pierwsze utworzenie strefy deeskalacji w trzech syryjskich prowincjach położonych przy granicy z Izraelem i Jordanią. Prace nad uzgodnieniem tego kroku trwały już jakiś czas. Dzisiejsze wydanie izraelskiego dziennika Haaretz ujawnia, że w ubiegły wtorek na ten temat właśnie, przez telefon rozmawiali Putin i premier Netanjahu. Izrael i Jordania w równym stopniu chcą przeciwdziałać penetracji bojówek związanych z Iranem, który dąży, jak się uważa do utworzenia lądowego korytarza przez Syrię, łączącego go z obszarami pozostającymi pod kontrolą libańskich bojówek Hezbollah. W takim kontekście strefy deeskalacji, w której zgrupowane będą siły prozachodniej opozycji syryjskiej są bardziej na rękę Stanom Zjednoczonym niż Rosji. Zwłaszcza, że zgoda Moskwy na zawieszenie broni, które rozpoczęło się dziś, może doprowadzić do utrudnienia relacji Kremla i Teheranu, na co liczy Waszyngton. Warto też zwrócić uwagę na kruchość osiągniętego porozumienia. W trakcie konferencji prasowej rosyjski minister Ławrow powiedział, że ustalono, iż porządku w strefie pilnować będą rosyjskie siły policyjne. Tę informację zdementował z kolei minister Tillerson, twierdząc, że tego rodzaju porozumienia nie ma. Z kolei sam Putin podsumowując hamburski szczyt musiał przyznać, że Amerykanie nadal domagają się ustąpienia Asada, na co nie chce się zgodzić Rosja, zasłaniając się twierdzeniem, iż „zdecydować winni obywatele Syrii.”

Podobnie niejasna jest sprawa stanowiska stron wobec problemu Ukrainy. Poinformowano, że Moskwa i Waszyngton zgodziły się na zbudowanie „specjalnego kanału łączności” między nimi w tej właśnie sprawie. Jednak dzisiaj odbyło się spotkanie Putina z Merkel i Makronem, po którym uczestnicy przyznając, że porozumienie z Mińska „buksuje”, tym nie mniej trzeba nadal rozmawiać w opracowanym tam „formacie”, który przypomnijmy, nie uwzględnia obecności Stanów Zjednoczonych. Moskwa z pewnością nie może też być zadowolona z faktu, iż na specjalnego wysłannika Waszyngtonu do rozmów na temat konfliktu na wschodzie Ukrainy powołano byłego ambasadora Kurta Volkera, pracującego przed nominacją w Instytucie McCaina w charakterze dyrektora wykonawczego. A przypomnijmy, że senator uchodzi w Rosji za arcyjastrzębia i rusofoba nr 1. Zaraz po szczycie Tillerson jedzie do Kijowa i będziemy mieli jasną odpowiedź czy z Putinem rozmawiano w Hamburgu o tym, że należy rozmawiać czy wynegocjowano jakiś kształt porozumienia.

Kwestia bezpieczeństwa w sieci i mieszania się Rosji w amerykański, i nie tylko, proces demokratyczny były również przedmiotem rozmów. Jak powiedział podczas konferencji prasowej Tillerson, prezydent Trump kilkakrotnie i „bardzo mocno” poruszał tę kwestię. Putin zaprzeczał, ale w trakcie konferencji prasowej musiał przyznać, że Trump zadał mu bardzo wiele pytań na ten temat. Złośliwi mogliby powiedzieć, że rosyjski prezydent musiał się tłumaczyć, albo był wręcz przesłuchiwany. Ostatecznie panowie zgodził się, że trzeba powołać specjalny międzypaństwowy komitet, który zajmie się tą sprawą. W komentarzach po spotkaniu podkreśla się, że postanowiono nie wracać do przeszłości i szukać możliwości współpracy w przyszłości. Zdaniem niektórych obserwatorów świadczy to nie tylko o transakcyjnej formule polityki zagranicznej, preferowanej przez amerykańskiego prezydenta, ale również o tym, że Rosja pośrednio przyznała się do używania broni cybernetycznej i że teraz, winna zostać ona objęta, podobnie jak inne rodzaje oręża rozmowami rozbrojeniowymi.

I wreszcie sprawa rosyjskich posiadłości dyplomatycznych zajętych decyzją Obamy. Również i o ich zwrocie rozmawiano, ale tutaj Putin spotkał się ze stanowczą reakcją Trumpa. I w efekcie sprawa jest nadal w zawieszeniu, a padające przed szczytem zapowiedzi o krokach odwetowych ze strony Moskwy, jeśli Waszyngton nie zmieni swojej decyzji trzeba odłożyć na później. Przynajmniej do zakończenia rozmów przedstawicieli obydwu państw, która mają się niedługo toczyć pod Petersburgiem.

Rosjanie, a przynajmniej część rosyjskiej opinii publicznej, zaczynają reagować na warszawskie wystąpienie amerykańskiego prezydenta. Środowiska „mocarstwowców”, zarówno w Dumie, jak i w mediach, są w stanie wrzenia. Mówi się, że to Polacy napisali Trumpowi przemówienie, które w całości oddaje polską narrację historyczną. Rosjan szczególnie zabolało zrównanie postawy ich „wyzwoleńczej armii” wobec Powstania Warszawskiego z hitlerowcami. Oczywiście, zgodnie ze swoimi skłonnościami widzą w przemówieniu Trumpa jedynie jeden z elementów zakrojonego na szerszą skalę spisku. Spisku, którego celem jest odebranie Moskwie moralnych przewag wynikających z walki w czasie II wojny światowej. Nowelizacja przez polski Sejm ustawy, która ma umożliwić likwidację szeregu komunistycznych upamiętnień, jest też elementem tego zdradzieckiego planu. I proponują antypolskie represje. Jakie? Radykałowie chcieliby zerwania stosunków dyplomatycznych, objęcia embargiem wszystkich wyprodukowanych w Polsce towarów, wprowadzenia zakazu wjazdu do Rosji wszystkim polskim politykom, dziennikarzom i historykom, którzy popierają niszczenie rosyjskich pomników. Mało tego, zastępca dyrektora Instytutu Krajów SNG, (czyli tzw. bliskiej zagranicy) proponuje, aby powołać specjalną komisję naukową, która jednak udowodni, że Polaków w Katyniu zamordowali Niemcy. A, i jeszcze trzeba zacząć mówić publicznie, że polska granica zachodnia nie ma pewnego prawnomiędzynarodowego statusu. Tyle gorące głowy. Umiarkowani chcieliby tylko antypolskich represji w dziedzinie badań naukowych, wymiany kulturalnej, zamknąć wszystkie polskie ośrodki kultury i wygnać z Rosji księży, mających polskie obywatelstwo.

Piszę o tym nie tylko po to, aby epatować się wymysłami rosyjskich publicystów i niektórych polityków. Wydaje się, że oświadczenie Putina o tym, że „przyjmuje do wiadomości” słowa wypowiedziane przez Trumpa w Warszawie musiało być wypowiedziane przez zaciśnięte, bardzo mocno zaciśnięte, zęby.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka