Marek Budzisz Marek Budzisz
1950
BLOG

Czy wzrost rosyjskiej gospodarki jest propagandową sztuczką?

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Gdyby opierać się tylko na słowach Władimira Putina, to rosyjska gospodarka w najbliższych miesiącach zadziwi świat. Pozytywnie, oczywiście. Na zakończonym niedawno forum G 20, rosyjski prezydent oświadczył, zadowolony, że w maju urosła ona o 3,0 – 3,1 % i w skali całego roku 2 % wzrost jest pewny. Przy czym bezrobocie jest niskie (5,2%), rosną rezerwy walutowe Banku Centralnego, inflacja jest właściwie pokonana, jednym słowem sukces, sukces i jeszcze raz sukces.

Jednak poważniejsza analiza dostępnych informacji czyni ten optymistyczny obraz, nieco bardziej skomplikowanym. Rozważania o sytuacji w Rosji właściwie zawsze rozpoczynać należy od analizy sytuacji na rynku ropy naftowej, bo od ceny tego surowca zależy sytuacja rosyjskiego budżetu i siła rosyjskiej waluty. I tu ciekawe informacje. W trakcie odbywającego się kilka dni temu w Stambule międzynarodowego kongresu naftowego, minister Nowak, nadzorujący rosyjski sektor wydobycia węglowodorów powiedział, że być może Rosja w sposób płynny odejdzie od obowiązującego porozumienia państw OPEC. Przypomnijmy, że podpisane późną jesienią a niedawno przedłużone i mające obowiązywać do początków przyszłego roku porozumienie przewiduje zmniejszenie wydobycia w państwach kartelu o 1,8 mln baryłek dziennie, z czego na Rosję przypada 300 tys. Cel tego kroku był oczywisty – przeciwdziałanie spadkowi cen ropy na światowym rynku. Problem polega wszakże na tym, że nie udało się go zrealizować. W ubiegły piątek ceny spadły do 45 – 46 dolarów za baryłkę i są dalekie od poziomu roku ubiegłego (55 dolarów). A przecież porozumienie miało doprowadzić do tego, że ceny wrócą do zeszłorocznego poziomu. Rosjanie twierdzą, że „sprawiedliwa” cena za baryłkę ropy Urals winna się wahać między 50 a 60 dolarów, ale dziś nawet najwięksi optymiści nie wierzą w to, że będzie wyższa niźli 50. W takiej sytuacji, już w ubiegłym miesiącu rosyjscy producenci, tacy jak choćby bardzo w Rosji wpływowy prezes Rosnieftu Sieczin naciskać zaczęli na rząd, „aby coś z tym zrobił”. Bo ich zdaniem są kraje, które ewidentnie na zamrożeniu rosyjskiego eksportu skorzystały. Skokowo produkcję zwiększyła Libia (wzrost wydobycia z 400 tys. na dobę do ponad miliona), Nigeria (z 200 tys. do  1,6 mln), Iran. Ale co gorsze o 40 % od początku roku wzrosło wydobycie w Kanadzie, więcej ropy pompują w Brazylii, o Stanach Zjednoczonych nie wspominając. W takiej sytuacji trudno spodziewać się, aby ceny rosły. Wartość rosyjskiego eksportu ropy w ciągu pierwszych 5 miesięcy roku wzrosła o 48 %, w porównaniu do słabego roku poprzedniego, ale zdaniem ekspertów tę dynamikę trudno będzie utrzymać w najbliższych miesiącach. Rubel już zaczął tracić, i najprawdopodobniej jego wartość jeszcze się obniży.

Rosyjskie Ministerstwo Finansów w złożonej właśnie w Dumie nowej wersji projekcji budżetowej na lata 2018 – 2020, przewiduje, że średnia cena ropy na rynku światowym nie przekroczy poziomu 45 dolarów i będzie wahała się w paśmie 40 – 45 dolarów za baryłkę. Scenariusza dla polityki budżetowej w razie, jeśli będzie ona niższa nie przewidziano. Ale i tak tempo wzrostu gospodarczego jest prognozowane przez rząd na ok. 1,5 % rocznie, czyli na poziomie dość umiarkowanym. Przewiduje się też podniesienie rosyjskiego VAT, co z pewnością nie wpłynie korzystnie na ożywienie konsumpcji wewnętrznej, która w ostatnich dwóch miesiącach wyraźnie, przynajmniej wg. dostępnych danych drgnęła. Monitorujący rosyjski rynek samochodów osobowych są pełni optymizmu – właśnie zanotowano kolejny, tym razem dwucyfrowy wzrost sprzedaży nowych modeli. Nadal są to w przeważającej mierze najtańsze samochody – Łady, KIA, Hyundaie, ale w ciągu pierwszych 6 miesięcy sprzedano ich ponad 718 tys. Nawet jednak pobieżna analiza dostępnych danych statystycznych wskazuje, że w porównaniu do najgorszego dla rosyjskiego rynku samochodowego roku 2016, kiedy sprzedano 1,43 mln nowych aut przełomu, póki, co, nie widać. Być może mamy do czynienia z przesunięciem popytu i kolejne miesiące mogą nie potwierdzić optymizmu sprzedawców.

Ale media są też pełne informacji, że przynajmniej część Rosjan uwierzyła w rządowe deklaracje o końcu kryzysu, bo rośnie skłonność do brania kredytów. Według danych instytucji badających sytuację na rynku kredytów konsumpcyjnych w maju ich wartość wyniosła 323,4 mld rubli, a rok wcześniej w tym samym miesiącu zaledwie 242,03 mld. Skok, zatem znaczący, którego bezpośrednim powodem było istotne obniżenie stóp procentowych przez Bank Centralny i w konsekwencji wszystkie instytucje detaliczne. Izwiestia publikuje wyniki badania opinii publicznej, z których wynika, że Rosjanie z nieco większym optymizmem patrzą w przyszłość. Planują większe zakupy, mniej odkładają na „czarną godzinę”, co świadczyć ma o zmianie, w porównaniu do lat poprzednich, zachowania konsumentów.

Z ekonomicznego punktu widzenia skutki tego majowego i czerwcowego ożywienia były dość łatwe do przewidzenia – skok inflacji, która wydawała się, tak przynajmniej twierdziły władze, opanowana. W czerwcu wyniosła ona 0,6 %, co w skali roku daje poziom 4,4 %. Analitycy Banku Centralnego nazwali te wskaźniki „szokującymi”, a perspektywy spadku nie są zbyt różowe, zwłaszcza w sytuacji, kiedy Rosja zaczyna coraz więcej importować, również artykułów konsumpcyjnych.

Jeśli chodzi o rosyjski eksport, to ostatnie dane są pod tym względem, co najmniej dwuznaczne. Pięć pierwszych miesięcy roku to jego istotny wzrost – o, ponad 30 %, ale napędzany on był przede wszystkim znacznym wzrostem, ze względu na chłodną wiosnę, eksportu droższej ropy naftowej (47,4 %). Perspektywy, że trend ten będzie kontynuowany w najbliższych miesiącach są niepewne. Moskwie najbardziej zależy na tym, aby gałęzie niezwiązane z sektorem wydobywczym rozwijały się szybciej i zmniejszały uzależnienie gospodarki kraju od węglowodorów. Przygotowano specjalne rządowe programy promujące i subsydiujące eksport takich branż jak produkcja samochodów, broni, maszyn czy żywności. Spadek kursu rubla, z punktu widzenia zagranicznych firm produkujących w Rosji też jest zjawiskiem korzystnym, bo obniża ceny pracy. I tu postęp też jest – eksport tych sektorów wzrósł od początku roku, o 16,1 %, ale dalece niewystarczający, aby rosyjska gospodarka przestała być uzależniona od wydobycia surowców.

Trzeba też odnotować, że w Rosji niemała jest grupa ekonomistów i analityków, która jest zdania, że wzrostu gospodarczego nie ma, lub, że jest bardzo słaby i nie wiadomo czy w najbliższych miesiącach się utrzyma, a gros optymistycznych danych to sztuczki statystyczne.

I tak, ostatnio opublikowane badania nadal przedstawiają dość ciemny obraz tego jak sami Rosjanie widzą swoją kondycję ekonomiczną. Moskiewska Wyższa Szkoła Ekonomiczna i rosyjski odpowiednik GUS opublikowali wyniki badania nastrojów 5 tysięcy Rosjan. Tego rodzaju studia powtarzane są regularnie od kilkunastu lat. Przeprowadzone w I kwartale pokazują, że tylko 15 % Rosjan pozytywnie ocenia zmiany w gospodarce, jakie nastąpiły w roku ubiegłym, zaś negatywnie nadal blisko 40 %. A poprawy w ciągu najbliższych 12 miesięcy spodziewa się, co najwyżej 23 % ankietowanych. Prawie 85 % spodziewa się wzrostu inflacji, a większość (58 %) nie planuje w najbliższym czasie żadnych większych wydatków.

A co ze wzrostem gospodarczym? Eksperci oceniają, że jest on wynikiem dwóch zjawisk – sztuczek statystycznych i wypływem na rynek pieniędzy z eksportu ropy naftowej. W ich opinii wraz ze wzrostem cen ropy w pierwszych miesiącach (o 20 %) więcej pieniędzy mieć zaczęła ta część Rosjan, będąca jednak w znaczącej mniejszości, która związana jest z sektorem paliwowych. I stąd impuls popytowy. Chwilowy. Moskiewski Komsomolec cytuje opinię profesora Igora Nikołajewa z moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomicznej, który argumentuje, że 2016 rok był już czwartym rokiem z rzędu, w którym spadają dochody „statystycznego Rosjanina”. W 2016 roku zmniejszyły się one o 5,6 %. A pierwsze pięć miesięcy 2017 roku to spadek o 1,8 %. Przy czym gdyby spojrzeć na to od strony źródeł, z których one pochodzą, to rosyjska gospodarka upodabnia się do sowieckiej – rosną transfery socjalne z państwowej kasy – w 2016 roku 19,2 % dochodów „statystycznego Rosjanina” pochodziło z tego źródła. Dla porównania, 10 lat wcześniej 11,6 %. I odpowiednio spadają dochody z działalności gospodarczej – w 2016 w 7,8 %, podczas gdy w 1993 roku (szczyt) było to 18,6 %.

A sztuczki statystyczne? Proszę bardzo. Według oficjalnych danych, które ochoczo przytaczał w Hamburgu Władimir Władimirowicz w maju rosyjski wzrost gospodarczy wyniósł 3,1 %, a wzrost produkcji przemysłowej 5,6 %. (za 5 miesięcy odpowiednio 1,3 % i 1,7 %). Ale niezależni eksperci przypominają, że w styczniu rosyjski GUS zmienił metodykę badań. I zaraz okazało się, że wskaźnik handlu hurtowego urósł o 23 % i dziwne rzeczy dziać się zaczęły z danymi na temat produkcji przemysłowej. I podają przykłady. Np. produkcja tworzyw sztucznych spadła z 3,3 mln ton do 3,2 mln ton, ale wg. danych oficjalnych wzrosła o 5,1 %. Takich dziwów jest znacznie więcej. Ich zdaniem, wraz z podporządkowaniem statystyki rządowi, oficjalne dane straciły na wiarygodności. A ich interpretacja też jest daleka od profesjonalizmu – czynniki jednorazowe, takie jak wzrost eksportu węglowodorów z powodu chłodnej wiosny, brane są, jako oznaki stabilnego wzrostu. Urzędowy optymizm w ich opinii, obliczony jest bardziej na potrzeby zbliżającej się kampanii wyborczej i przekonanie Zachodu, że sankcje to fiasko i rosyjska gospodarka ma się dobrze. Najbliższe miesiące pokarzą, kto w tym sporze ma rację. 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka