Marek Budzisz Marek Budzisz
2180
BLOG

Walec amerykańskich sankcji i inne złe wiadomości dla Moskwy.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Rosjanie są przekonani, że walec amerykańskich sankcji jest praktycznie nie do zatrzymania. Najprawdopodobniej jeszcze w tym tygodniu, zgodnie z oświadczeniem senatora Boba Corkera ustawa zostanie poddana pod głosowanie w Senacie. Prawdopodobieństwo, że nie zostanie zatwierdzona jest zdaniem przywoływanych przez rosyjską prasę ekspertów minimalne, jako, że już w sierpniu zdecydowana większość amerykańskich senatorów opowiedziała się za antyrosyjskimi krokami. Podobnie nikt w Moskwie nie wierzy, aby prezydent Trump zdecydował się na zgłoszenie weta, które i tak, wobec większości, która uchwaliła ustawę byłoby nieskuteczne.

A zatem, z punktu widzenia Kremla, trzeba nauczyć się żyć z sankcjami i przygotować kroki odwetowe. Zapowiedział je już zresztą wiceminister spraw zagranicznych Riabkow, który oświadczył, że Rosja będzie działała „statecznie, rozumnie i spokojnie”. Te dyplomatyczne deklaracje w ludzkim języku zdają się oznaczać, iż Moskwa nie zdecyduje się na odpowiedź, określaną, jako symetryczna. Konstantin Kosaczew, kierujący w Dumie komisją ds. polityki zagranicznej powiedział, wprost, że rosyjska reakcja nie powinna być symetryczna, ale „odczuwalna dla Amerykanów”. I tu Rosjanie mają niemały problem – nie są w stanie znaleźć słabych punktów Waszyngtonu, w które mogliby bez strat własnych uderzyć. Najłatwiej jest jeszcze na polu dyplomatycznym. Amerykanie wydalili w grudniu 35 rosyjskich dyplomatów i aresztowali rosyjskie posiadłości dyplomatyczne – my zrobimy to samo, mówią w Moskwie. Mało tego, pojawiają się głosy, że amerykański personel dyplomatyczny w Rosji jest nadmiernie rozbudowany. Nie przechodził redukcji od czasów ZSRR, a przecież rozmiary państwa, w którym się znajdują są inne. Gdyby przyjąć ten punkt widzenia to Rosjanie mogą zażądać jego zmniejszenia. Ale co dalej? I tu kłopot. Wszystkie rosyjskie kontr-sankcje, wobec relatywnie niewielkiego poziomu wymiany handlowej między obydwoma krajami mogą bardziej zaszkodzić rosyjskim eksporterom, niźli amerykańskim odbiorcom. Rosja może oczywiście zawiesić wspólny z Waszyngtonem program związany z lotami do stacji kosmicznej. Zawieszenie dostaw rosyjskich silników rakietowych dla Lockheed Martina spowoduje, że loty nie będą kontynuowane. Ale cytowani przez Kommiersanta rosyjscy eksperci zauważają, że Amerykanie dysponują rakietami Boeinga i wyprodukowanymi przez firmę Falcon Ilona Maska, które chętnie zastąpią konkurenta. Podobna sytuacja jest i na innych polach. Stany Zjednoczone są znaczącym odbiorem rosyjskiego aluminium, tytanu, czy paliwa uranowego stosowanego w energetyce. Ale komu to sprzedać, kiedy dostawy do Stanów zostaną wstrzymane? Pozostaje jeszcze ewentualnie wycofać się z lokowania rosyjskich rezerw państwowych w amerykańskie obligacje rządowe, ale skala tych inwestycji wobec rozmiarów amerykańskiej ekonomii jest praktycznie niezauważalna. Jednym słowem w zakresie ograniczeń w handlu Rosja nie ma wielu narzędzi w ręku. Pojawiają się głosy, że może zabronić Amerykanom i ich firmom obecności na rosyjskim rynku. I podobnie, jak w przypadku ewentualnych ograniczeń handlowych, można powątpiewać, czy wyrzucenie z rosyjskiego rynku Coca – Coli, McDonalda czy batoników Mars uderzy w amerykańską gospodarkę?

Pozostają, zatem narzekania na „pogarszanie się klimatu międzynarodowego”, pokrzepianie się na duchu, że Rosja „poradzi sobie” i liczenie na Europę. Cytowany przez rosyjskie media politolog Sergiej Karaganow, mówi, że decyzja amerykańskiego parlamentu jest ciosem wymierzonym w tradycyjną amerykańską geopolitykę. Przede wszystkim, dlatego, że nie licząc się z interesami firm europejskich doprowadza do rozdźwięku między Waszyngtonem a Starym Kontynentem i w efekcie pcha ten ostatni w objęcia „nowego centrum światowej potęgi”, czyli Chiny i Rosję. Problem wszakże polega również na tym, że rosyjscy analitycy, Karaganowa nie wyłączając, od lat podkreślają, iż Unia Europejska pogrąża się w kryzysie. Nie jest zdolna do podejmowania trudnych decyzji, zreformowania się, rozdzierana jest wewnętrznymi sporami i konfliktami. I w związku z tym, tak twierdzą od lat, istotnym czynnikiem w polityce są państwa narodowe i to z nimi Moskwa winna rozmawiać i się układać.

A tu sytuacja nie jest różowa. Rosjanie zauważyli, że wojownicze deklaracje Junckera nie idą w parze z realnymi działaniami rządów. I tak np. niemiecka rządowa agencja zajmująca się oceną projektów infrastrukturalnych (Bundesnetzagentur), a precyzyjnie, sieciami przesyłowymi, właśnie odmówiła wpisania na listę „projektów perspektywicznych” pięciu związanych z rurociągiem Nord Stream 2. Nie są one zdaniem niemieckich urzędników „perspektywiczne” i w związku z tym do planu rozwoju niemieckiej infrastruktury sieci przesyłowych do 2026 roku nie zostaną włączone. Rosjanie uważają, że decyzja ta jest nie tylko efektem zmiany nastawienia, ale również oceną realnej sytuacji, w jakiej znalazło się to przedsięwzięcie. Jeszcze nie należy na nim „stawiać krzyżyka”, może uda się rurociąg zbudować. Ale z pewnością gorsze warunki w tym wywołane amerykańskimi sankcjami spowodują, że będzie to projekt droższy. I z pewnością nie przyczyni się to do obniżenia cen rosyjskiego gazu sprzedawanego w Europie. Chyba, że Moskwa zadowoli się mniejszym zyskiem. W przeciwnym razie powtarzane, jak mantra, argumenty, że rosyjski gaz jest tańszy od amerykańskiego, mogą stracić swe znaczenie.

Ale to nie jedyna zła dla Moskwy wiadomość, jaka pojawiła się w ostatnich dniach. I tak serbski prezydent Vučić, po powrocie z Waszyngtonu, opublikował w belgradzkim dzienniku Blic, artykuł, w którym wzywa swoich rodaków do „przemyślenia kwestii Kosowa i Metochii”. Proponuje, wzorem izraelskiego premiera Peresa współautora pojednania z Palestyńczykami, „nie chować głowy w piasek”, ale przemyśleć na nowo, tak jak w Izraelu to zrobiono, problem relacji z Albańczykami. Zdaniem serbskiego prezydenta, jego kraj ma do wyboru – albo uznać status quo, pogodzić się z realiami i starać uspokoić wzajemne stosunki, przy czym, co z serbskiego punktu widzenia jest nowością, uważa on, że Serbowie we wzajemnych zadrażnieniach nie są bez winy, bo przez dziesięciolecia nie chcieli dostrzec, że Albańczycy mają swoje aspiracje i prawa, albo też, zasklepić się w dzisiejszym przekonaniu o tym, że przeciw Belgradowi jest cały świat. Tylko, że w takiej sytuacji, argumentuje, skazujemy własny kraj na to, że będziemy na peryferiach Europy. Biedną enklawą, izolowaną i bez przyszłości. Tego rodzaju argumenty w uszach Rosjan brzmią groźnie. Świadczą o woli serbskiej elity pracy na rzecz integracji ze strukturami Unii. A w ich optyce prędzej czy później będzie to oznaczało akces do NATO. I wreszcie jakiekolwiek modus vivendi na linii serbsko – albańskiej pozbawia ich głównej, niezwykle często używanej karty – straszaka albańskiego, który rozbudzał nacjonalizm serbski.

Chińczycy poinformowali o sformowaniu nowej brygady wojskowej na granicy z Koreą Pn. Jej zadaniem jest strzeżenie wspólnej granicy. To kolejny element polityki zwiększania nacisku na północnokoreański reżim. W trakcie spotkania na Florydzie liderzy Stanów Zjednoczonych i Chin uzgodnili, że Pekin celem wywarcia presji powstrzyma się od zakupów północnokoreańskiego węgla, oraz zwiększy ochronę liczącej 1450 km granicy. I niezależnie od retoryki, bo Chińczycy cały czas wzywają strony do rokowań i przestrzegają przed krokami, które mogą być uznane za wstęp do wojny, ta uzgodniona linia jest realizowana. Na stole leży zresztą oferta niedawno wybranego prezydenta Korei Pd., który proponuje Północy, rozpoczęcie rokowań i jest znany ze swej niechęci wobec rozmieszczenia w swym kraju amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej THAAD. Teraz z Pekinu dochodzą informacje, że Chińczycy nie na żarty zaniepokojeni są możliwością napływu na ich terytorium milionów uciekinierów z Północy i zastanawiają się nad stworzeniem obozów dla uchodźców w strefie przygranicznej, ale na terytorium Korei Pn. Te informacje można również odczytywać, jako jeden z elementów gry psychologicznej obliczonej na zmiękczenie stanowiska reżimu Kimów. Ale niezależnie od tego, że są różnice zdań między Waszyngtonem a Pekinem co do niuansów, to współpraca i współdziałanie ma miejsce. Nie następuje, tak wyglądana w Moskwie, polaryzacja na dwa rywalizujące ze sobą obozy – zbudowany wokół Stanów Zjednoczonych i wokół Chin, w którym to Rosja mogłaby znaleźć godne swym umiejętnościom miejsce.

I wreszcie Libia. W Paryżu odbyły się rokowania stron libijskiej wojny domowej. Rozmowom patronuje Francja. A ich celem jest doprowadzenie do zbudowania w Libii stabilnego rządu – przy czym do istniejącego ośrodka władzy miałby zostać dokooptowany generał Haftar, który kontroluje wschód i południe kraju, ale przede wszystkim dysponuje znacznie silniejszą niż jego konkurenci armią. Jeden z wariantów przewiduje, że to właśnie on stanąłby na czele libijskich sił zbrojnych. Podpisanie takiego porozumienia, pozwoliłoby Unii Europejskiej, zawrzeć podobny do tureckiego układ, który za cenę szczodrej pomocy finansowej (Ankara uzyskała 3 mld dolarów) dawałby gwarancje powstrzymania napływu migrantów do Włoch. Rosja do tej pory popierała Haftara dążąc do poszerzenia swych wpływów w Afryce Północnej. Stabilizacja w Libii, pod patronatem Europy, i w pewnym sensie za europejskie pieniądze nie przybliża jej do tego celu. I pozostaje jeszcze kwestia libijskiej ropy. Wzrost wydobycia w tym kraju już w ostatnich miesiącach spowodował, że polityka kartelu OPEC okazała się mniej skuteczna niźli zakładano i dzisiejsza cena baryłki nie plasuje się w „strefie marzeń”. A jak będzie w przyszłości? Z pewnością odbudowa zniszczonego wojną domową kraju wymagała będzie większych pieniędzy ze sprzedaży jedynego bogactwa, którym Libia dysponuje – ropy i gazu. Może międzynarodowe koncerny, obawiające się antyrosyjskich sankcji, tam właśnie ulokują swe nadzieje na zyski?

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka