Marek Budzisz Marek Budzisz
1594
BLOG

Spotkanie królów ropy.

Marek Budzisz Marek Budzisz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

W Rosji trwa właśnie (rozpoczęła się wczoraj a zakończy w sobotę) wizyta króla Arabii Saudyjskiej Salmana ibn Abdel-Aziza al Sauda. Określana jest ona mianem historycznej z kilku powodów. Przede wszystkim, dlatego, że jest pierwszą. Jeszcze nigdy saudyjski monarcha, wliczając w to również czasy ZSRR nie odwiedził Moskwy, mimo, iż jak przypomina prasa Sowiety były pierwszym na świecie państwem, które uznały niepodległość królestwa Saudów. Ale to nie jedyny powód. Komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że jest to już trzecia, w ciągu ostatnich kilkunastu lat próba zbliżenia obydwu stolic. Pierwsza, jeszcze za czasów premiera Czernomyrdina i ministra Kozyriewa została przerwana w związku z wybuchem wojny w Czeczenii, druga, rozpoczęta po wizycie w Moskwie saudyjskiego następcy tronu umarła śmiercią naturalną, kiedy okazało się, że interesy Rijadu i Kremla w czasie arabskiej wiosny i późniejszej wojny domowej w Syrii są sprzeczne, teraz mamy trzecią próbę.

Rosyjscy komentatorzy zwracają uwagę na to, że obydwie strony podchodzą do niej bardzo serio. Już sam fakt przyjazdu schorowanego, ponad osiemdziesięcioletniego, saudyjskiego monarchy do zimnej stolicy północnego kraju, jest ich zdaniem, wydarzeniem niemającym precedensu. Może nie jedynym w swoim rodzaju, ale porównywalnym z zapowiedzianą wizytą Sauda w Waszyngtonie, która najprawdopodobniej odbędzie się w grudniu tego, lub styczniu następnego roku. Rosjanom imponuje też rozmiar delegacji, która przyjechała z królem – ponad tysiąc osób, ogromny orszak książąt krwi, no i to, że saudyjska delegacja wykupiła wszystkie pokoje w najlepszych moskiewskich hotelach, takich jak Four Seasons, którego właścicielem jest też inwestor z rodziny Saudów (nie hotelu a całej sieci).

Ale i gospodarze nie podchodzą do wizyty jak do wydarzenia w praktyce stosunków międzynarodowych rutynowego. Świadczy o tym choćby to, że po raz pierwszy w historii, właśnie na potrzeby spotkania z saudyjskim monarchą zgodzili się na przebudowę części recepcyjnej pałacu kremlowskiego, w tym i największej sali tronowej, gdzie miało miejsce oficjalne powitanie gościa. Chodzi o to, że wiekowy król Arabii Saudyjskiej ma problemy z chodzeniem, i tam gdzie nie ma kamer, przemieszcza się przy pomocy specjalnie dla niego skonstruowanego elektrycznego pojazdu. Aby mógł go używać potrzebne były niewielkie przeróbki na Kremlu.

Ale prócz kurtuazji, liczą się realne interesy – ropa naftowa, handel bronią, inwestycje, kwestie relacji z Iranem i Katarem oraz oczywiście wojny w Syrii i Jemenie. Zacznijmy od spraw związanych z handlem uzbrojeniem. W czwartek podpisano porozumienie przewidujące zakup przez Rijad rosyjskiego systemu rakietowego S - 400 Triumf, sygnowano także memorandum przewidujące produkcję w Arabii Saudyjskiej karabinów Kałasznikow, oraz zakup rakietowych systemów zwalczania czołgów i miotaczy granatów. Saudowie zainteresowani są zakupem przynajmniej 4 dywizjonów S – 400, o wartości, co najmniej 2 mld dolarów, a wliczając w to pozostałe systemy, których nabycie zapowiedziano, to wysokość podpisanych kontraktów oscyluje wokół 4 mld dolarów. Porównując te kwoty z zapowiedzianymi zakupami uzbrojenia amerykańskiego przez Rijad (350 mld dolarów) widać wyraźnie, jaką drogę Rosjanie muszą jeszcze przebyć, aby być liczącym się dostawcą w te rejony świata, ale Moskwa cieszy się, że w ogóle może na nią wejść. I jest to już kolejna próba. Wcześniejsze, sprzed kilku lat, zapowiedzi kontraktów eksportowych na rosyjskie uzbrojenie okazały się tylko zapowiedziami, a i teraz nie ma gwarancji, że do transakcji dojdzie. Mówimy, bowiem, na co zwracają uwagę komentatorzy w Rosji, nie o umowach a jedynie listach intencyjnych i minie jeszcze co najmniej kila lat (dostawy S – 400 mogą mieć miejsce dopiero po 2019 roku, po wcześniejszej przedpłacie) zanim okaże się, czy mamy do czynienia z realnymi transakcjami, czy tylko ich zapowiedzią. Rosyjscy eksperci zwracają uwagę na to, że Saudowie wysyłają Moskwie w tej materii wyraźny sygnał. Jaki? Nie sprzedawajcie broni Iranowi, sprzedawajcie ją nam. My możemy kupić jej więcej i lepiej zapłacić. Ich zdaniem wątpliwe jest, aby uzbrojenie saudyjskiej armii, dziś niemal w 100 % pochodzące ze Stanów Zjednoczonych (mniej istotne dostawy z Wielkiej Brytanii i Francji) mogło się zmieniać na rzecz systemów rosyjskich. To wątpliwe, tak jak wątpliwe jest to czy zakupione, jeśli w ogóle, uzbrojenie kiedykolwiek opuści magazyny. Chodzi jednak o to, aby broni nie dostali Irańczycy.

W planie gospodarczym, wizyta Sauda, to oczywiście ropa naftowa, inwestycje kapitałów znad Zatoki Perskiej w Rosji i żywność. Trudno zresztą oczekiwać innych tematów rozmów między krajami, które wspólnie kontrolują 25 % światowego wydobycia ropy. Handel zagraniczny zarówno Rosji, jak i przede wszystkim Arabii Saudyjskiej, jest silnie uzależniony od eksportu tego surowca i trudno byłoby znaleźć inne obszary współpracy. Jeśli chodzi o żywność, to arabscy goście mówili, że każdego roku importują mięso z Australii i Nowej Zelandii o wartości 20 mld dolarów i chętnie kupowaliby w Rosji, gdzie i taniej i koszty transportu niższe. Sceptycy zauważają jednak, że Rosja nie dysponuje mięsem, którym zainteresowane są kraje arabskie, pogłowie krów maleje i trudno oczekiwać, aby w Rijadzie chciano się przestawić na wieprzowinę. Ale tym nie mniej rynek jest, trzeba tam tylko wejść (może drób).

Znacznie bardziej obiecująco wyglądają perspektywy współpracy w zakresie badania złóż, przetwórstwa i wydobycia ropy naftowej. Przede wszystkich idzie o utrzymanie porozumienia Rosji i krajów OPEC o ograniczeniu wydobycia. Władimir Putin w przeddzień saudyjskiej wizyty wprost oświadczył, że Rosja jest zainteresowana jego utrzymaniem również w roku przyszłym. Jak bowiem obliczają rosyjskie czynniki oficjalne na porozumieniu Moskwa „zarobiła”, co najmniej 700 mld, a może nawet bilion rubli. Chodzi o to, że w tegorocznym budżecie założono, iż cena baryłki utrzyma się na poziomie 40 dolarów, a w wyniku ograniczenia wydobycia, zbliża się do 60 dolarów. I Rosja jest z takiego rozwoju wypadków zadowolona, mało tego, zainteresowana utrzymaniem tego rodzaju polityki. Zapowiedziana wizyta Putina w Turkmenistanie, który nie przystąpił do porozumienia, interpretowana jest przez specjalistów, jako jeden z przejawów rosyjskiej „naftowej dyplomacji”. Są też oczywiście i minusy takiej polityki. Przede wszystkim może się ona okazać nieskuteczną. Utrzymywanie się wysokich cen działa mobilizująco na amerykańskich producentów i zdaniem specjalistów Stany Zjednoczone już wkrótce będą wydobywały 10 mln baryłek na dobę, co nie może nie wpłynąć na światowe ceny ropy. Podobnie zdają się uważać rządzący Rosją. Świadczyć o tym może polityka rosyjskiego Ministerstwa Finansów, które od początku roku intensywnie kupuje dolary – tylko w październiku planuje zakup 76 mld, a licząc od początku roku kupiło już 624 mld dolarów. Ta polityka odbudowy rezerw spotyka się zresztą z krytyką niektórych rosyjskich ekonomistów, którzy uważają, że naftową nadwyżkę winno się przeznaczyć na tak potrzebne Rosji inwestycje w infrastrukturę. Ale specjaliści z Ministerstwa Finansów najwyraźniej uważają, że ceny ulegną obniżeniu i na taką okoliczność budują rezerwy. Osobnym zagadnieniem jest to, czy kapitał ten pozostanie w Rosji, co już nie jest takie pewne, zwłaszcza, że przy okazji wizyty Sauda poinformowano, że kierowany przez Sieczina Rosnieft jest zainteresowany nabyciem pakietu akcji flagowego koncernu Arabii Saudyjskiej – Saudi Aramco przy okazji zbliżającego się upublicznienia spółki. W planie ekonomicznym utrzymanie porozumienia z OPEC ma również dla Rosji i negatywne aspekty. Chodzi o nadal dość wątłe perspektywy wzrostu PKB. Rząd jest zadowolony z osiągniętych rezultatów (ostatnie szacunki mówią o 2,5 % wzroście), ale bliższa analiza czynników, które go wywołały nie nastraja optymistycznie. Są to przede wszystkim wielkie inwestycje publiczne, takie jak most kerczeński, i produkcja „na magazyn”, o czym świadczy wzrost raportowanych zapasów. Popyt wewnętrzny nie drgnął a związku z tym pojawia się pytanie czy tempo uda się utrzymać w trzecim i czwartym kwartale, o przyszłym roku nie wspominając. Przy czym, co warto odnotować, rosyjski sektor wydobywczy (chodzi o ropę i gaz) przyczynia się, według różnych szacunków od 1/3 do połowy przyrostu rosyjskiego PKB. I takie mogą być koszty utrzymywania umowy z OPEC. Chodzi o to, że w przeddzień wejścia jej w życie rosyjscy producenci znacznie zwiększyli wydobycie, po to, aby było, co ciąć. I teraz, zwłaszcza w obliczu jej przedłużenia, perspektywy wzrostu w sektorze, a co za tym idzie i rosyjskiego PKB są niewielkie. Tak jakby w rosyjskiej gospodarce wyłączyć jeden z silników. Ale jest też inny aspekt całej sprawy – koszty wydobycia. Liczone bezpośrednio nie są one w Rosji wysokie. Z łatwo dostępnych złóż wynoszą one od 3 do 8 dolarów za baryłkę. Inaczej jest z tymi, które Rosja chce eksploatować w przyszłości – zlokalizowanych np. w szelfie arktycznym. W takim przypadku, jak niedawno powiedział zastępca ministra Nowaka, odpowiadającego za tę gałęź rosyjskiej gospodarki, wzrasta on do 20 dolarów. Ale to tylko wydobycie. A transport? Po uwzględnieniu tej pozycji dostarczenie baryłki rosyjskiej ropy kosztuje zdaniem ekspertów ok. 13 – 14 dolarów. Tylko, że rachunek ten nie dotyczy kosztów poszukiwania nowych złóż. A te są astronomiczne. Gdyby i to wziąć pod uwagę, to zdaniem branżowców wydobycie baryłki rosyjskiej ropy kosztuje nie mniej niż 50 dolarów, a z arktycznego szelfu, dojść może nawet do 100 dolarów.

    I jesteśmy w domu. Kto kogo bardziej potrzebuje Rosja OPEC, czy OPEC Rosji, zwłaszcza, że całkiem niedawno to właśnie Arabia Saudyjska chcąc udusić amerykańskich producentów doprowadziła do tąpnięcia cen na rynku ropy. 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka