Marek Budzisz Marek Budzisz
5273
BLOG

Wojna rosyjsko – amerykańska coraz bliżej?

Marek Budzisz Marek Budzisz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 74

Jak informuje arabska agencja informacyjna Al-Masdar Newssyryjski reżim Asada dokonuje właśnie przegrupowania własnych sił zbrojnych w rejonie Eufratu. Napływają także doniesienia o ich znaczącej dyslokacji i koncentracji na prawym brzegu rzeki. Analitycy interpretują te ruchy dość jednoznacznie – trwają przygotowania do większej operacji, zwłaszcza, że kontrolowane przez Kurdów punkty oporu na wschodnim brzegu już znajdują się pod obstrzałem.Gdyby te informacje się potwierdziły to oznaczałoby to, że będziemy mieli do czynienia z eskalacją konfliktu, w który łatwo mogą zaangażować się patroni ścierających się stron - Rosja i Stany Zjednoczone. Wszystko to ma związek z ubiegłotygodniowym atakiem na pozycje kurdyjskie, który przy wsparciu Amerykanów został krwawo odparty. Według oficjalnych danych Pentagonu wojska amerykańskie zlikwidowały ok. 100 napastników, a ponad 200 jest ciężko rannych, ale w runecie pojawiają się informacje nawet o 600 rannych i zabitych. 

Warto odnotować, że w trakcie zeszłotygodniowego starcia Kurdowie i ich sprzymierzeńcy zlikwidowali ostatni punkt oporu wojsk Asada na wschodnim brzegu rzeki. Wcześniej w styczniu, Kurdowie kontrolujący spiętrzenia rzeczne otworzyli śluzy i zniszczyli zbudowany w ubiegłym roku przez rosyjskich saperów most łączący obydwa brzegi. A zatem dziś, ze strategicznego punktu widzenia sytuacja wygląda następująco – wojska reżimu są na zachodnim brzegu, a Kurdowie wspierani przez Amerykanów na brzegu wschodnim. I ci ostatni kontrolują największe syryjskie zagłębie naftowe, oraz zaatakowaną rafinerię.

Ale teraz wychodzą na świat nowe informacje, które w istotny sposób zmieniają ocenę sytuacji. Otóż już w zeszłym tygodniu w rosyjskich mediach pojawiły się oceny emerytowanych wojskowych oraz ekspertów, którzy mówili, że atak syryjski na rafinerię bez wsparcia lotniczego i rozpoznania pola boju mógł być tylko dziełem szaleńca i nie ma, co się dziwić, że tak się zakończył. Ale jeżeli rzeczywiście natarcia nie poprzedziło rozpoznanie i osłona z powietrza, to oznaczałoby, że Moskwa albo nie wiedziała o tych działaniach, albo nie chciała takiego wsparcia udzielić. I obydwie ewentualności z punktu widzenia Kremla są niedobre. Jeśli nie wiedziała, to zasadnym jest pytanie czy kontroluje sytuację w Syrii tak jak publicznie twierdzi. Oficjalne wypowiedzi, zarówno rzecznika Kremla Pieskowa, jak i rzeczniczki MSZ Zacharowej, zdają się wskazywać, że z tą kontrolą nie do końca jest wszystko w porządku. Najpierw podawano informację o tym, że żaden rosyjski wojskowy nie poległ i odsyłano do oficjalnego, tej właśnie treści, komunikatu Ministerstwa Obrony. Ale szeroka publiczność od razu odkryła bałamutność tej informacji – bo przecież bardzo dobrze wiedziała, że w tym rejonie Syrii nie ma regularnych formacji rosyjskiej armii, ale są za to najemnicy z tzw. Grupy Wagnera. W związku z tym nieco zmieniono oficjalny komunikat i zaczęto mówić, że być może jacyś rosyjscy obywatel zginęli w Syrii, ale władzom nic nie wiadomo, co to byli za jedni, bo przecież Rosja to wolny kraj i ludzie jeżdżą po świecie nie niepokojeni przez nikogo. W tę bujdę też mało, kto uwierzył, zwłaszcza, że w mediach i w sieci pojawiły się wypowiedzi byłych najemników, którzy wrócili już z Syrii, mówiących o tym, że podpisywali oni kontrakty z rosyjskimi firmami z sektora naftowego, które chcą kontrolować instalacje wydobywcze. W międzyczasie oficjalna Rosja mówiła, że owszem były straty, ale nie z Kompanii Wagnera, ale z ochotniczej, werbowanej przez rząd w Damaszku, formacji działającej pod nazwą ISIS Hunters. A wiadomo w takim zgrupowaniu psów wojny znajdują się ludzie z całego świata, może też i z Rosji, ale wiele więcej nie wiadomo. I ta wersja też się nie utrzymała długo, bo w związku z nawałem informacji, zarówno w zachodnich mediach, jak i na rosyjskojęzycznych forach społecznościowych, wczoraj Zacharowa musiała przyznać, że zginęło najprawdopodobniej 5 rosyjskich najemników. Ta wersja też się zapewne długo nie utrzyma, bo już dzisiaj w prasie można przeczytać, że ofiar – Rosjan było więcej – pisze się o 8 zabitych, a nawet o 11.

Interpretacja wydarzeń w myśl, których, Moskwa nie chciała udzielić wsparcia syryjskiemu natarciu, a mimo to się ono odbyło jest też dla rosyjskich wojskowych wysoce niewygodna. Niewygodna jest również dla Putina, który jak pamiętamy jesienią ubiegłego roku mówił o zakończeniu operacji syryjskiej i rozpoczęciu negocjacji pokojowych. Tylko, że po zakończeniu operacji wojskowej w Syrii ostrzelane zostało rosyjskie dowództwo i baza lotnicza w Latakii, strącony samolot rosyjski w rejonie Idlibu, a teraz lanie nad Eufratem. Jak donoszą rosyjskie media, powołując się na źródła informacji zarówno w komitecie spraw obronnych Dumy, jak i w armii, atak mógł być samowolną akcją „lokalnych przedsiębiorców”, którzy chcieli przechwycić strategiczne instalacje naftowe. Tylko, że albo oznacza to naruszenie interesów rosyjskich firm, które mają oficjalne koncesje Damaszku, albo, co jeszcze gorsze samowolną akcję rosyjskich firm naftowych. W praktyce może być mowa o Rosniefcie Sieczina, który jest, jak wiadomo, politycznym patronem rosyjskich służb specjalnych. I jeśliby taka była geneza działań na wschodzie Syrii, to z punktu widzenia obecnego lokatora Kremla sytuacja może być niezwykle groźna. Bo tego rodzaju działanie i to na miesiąc przed wyborami jest albo wielką głupotą (to mniejsza z przewin) albo wyraźną niesubordynacją, a nawet buntem części rosyjskich elit siłowych. I stąd choroba Putina, który jak donoszą Nowe Wriemia zaszył się z generałami na jakimś odludziu i obmyśla strategię działań. I może się okazać, że będzie chciał, jak to było w przypadku Krymu „pójść do przodu”.

I jeszcze jedna sprawa, wielce dla Moskwy niepokojąca. Jak informują dziś rosyjskie media starcie nad Eufratem to nie jakaś tam potyczka, ale amerykańska operacja lotnicza na sporą skalę. Niezawisimaja Gazieta informuje, że Amerykanie w ataku użyli myśliwców F-15 Strike Eagle, drony uderzeniowe MQ-9 Reaper, samoloty AS-130, śmigłowce szturmowe Apache, a nawet bombowce strategiczne B-52. Przywoływany przez gazetę ekspert wojskowy generał – lejtnant Jurij Natkaczew mówi, że z ujawnionego przez Pentagon planu działań wynika kilka interesujących informacji. Po pierwsze operacja o tej skali musiała być przygotowywana przez kilka tygodni. Po drugie użyto lotnisk znajdujących się na północy, zarówno w strefie kontrolowanej przez Kurdów, jak i na terenie Turcji, a także w innych państwach NATO i być może w Iraku i Katarze. Takich rzeczy nie robi się bez wiedzy i zgody państw, których przestrzeń powietrzną się wykorzystuje. A to już zmienia sytuację. Bo Turcja musiała o planowanej operacji wiedzieć i wyrazić na nią zgodę. I jak w takim kontekście wygląda sojusz turecko – rosyjski? No chyba nie najlepiej. Sporo też w rosyjskiej prasie informacji, że uderzenia amerykańskie charakteryzowały się „jubilerską dokładnością” i w myśl cytowanych ekspertów to też jest czytelna dla Moskwy informacja, czego może się spodziewać, jeśli zdecyduje się na jakąś operację zaczepną. Jak wywnioskować można z informacji, którymi na wczorajszym briefingu w Pentagonie podzielił się z dziennikarzami generał Jeff Harrigian syryjski atak był operacją na sporą skalę – uczestniczyło w nim kilkuset żołnierzy oraz siły pancerne a poprzedzony został przygotowaniem artyleryjskim. Zdaniem amerykańskiego dowódcy celem natarcia było zajęcie pozycji na wschodnim brzegu Eufratu, a Amerykanie na to nie pozwolą.

Wracając na chwilę do kwestii rannych trzeba dostrzec też materiał zamieszczony we wczorajszym wydaniu Kommiersanta. Otóż dziennikarze tej gazety, na podstawie analiz danych dostępnych w serwisie Flightradar24 przeanalizowali loty rosyjskich samolotów transportowych z i do Syrii w nocy i następnego dnia po ataku. I szczególnego wzrostu aktywności nie dostrzegli. W tym czasie jedynie dwa samoloty transportowe Ił-76 i An- 124 poleciały do Syrii i wróciły. Najprawdopodobniej przywiozły rannych do moskiewskich szpitali. Choć o ich liczbie niewiele można powiedzieć, bo jak można przeczytać „nie wszystkie samoloty latają z włączonymi transponderami” i dlatego rzeczywista liczba przelotów mogła być większa.

W rosyjskich mediach pojawiły się też artykuły, których autorzy dość jednoznacznie wskazują, że Waszyngton właśnie zrealizował swoją strategię podziału Syrii, o której wspominał ponad dwa lata temu. Jego sojusznicy kontrolują wschód kraju, pas terenów na północy i południu. I ostatnie wydarzenia – zarówno starcie nad Eufratem, ale również akcja izraelskiego lotnictwa na południu pokazują, że Waszyngton nie godzi się na zmianę tego stanu rzeczy. I generalnie rzecz biorąc ton tych publikacji nie jest dla Kremla miły.

Osobnym zagadnieniem poruszanym w rosyjskich mediach jest pytanie, dlaczego rosyjskie siły zbrojne nic nie zrobiły. Zwraca się uwagę na fakt, że Amerykanie, a to wiadomo z wczorajszego spotkania z mediami w Pentagonie, użyli w nalotach m.in. samolotu АS-130, który jest wolny i porusza się na niewielkiej wysokości. Dziennikarze spekulują, że po pierwsze dowództwo amerykańskiego lotnictwa musiało wiedzieć, że oddziały syryjskie szykujące się do ataku, ale również rosyjscy najemnicy nie dysponują przenośnymi wyrzutniami rakietowymi, pytanie tylko skąd o tym wiedzieli? Może przypadkiem, ale również wczoraj w rosyjskiej prasie pojawiła się informacja o tym, że dowództwo rosyjskich sił zbrojnych wydało instrukcję w myśl, której oficerowie nie powinni używać smartfonów, ani telefonów komórkowych bardziej technologicznie zaawansowanych, byłoby dobrze gdyby i żołnierzom zabrać takie urządzenia. Może to odpowiedź na tak postawione pytanie? Ale pytania się mnożą. Amerykanie przemieszczali swe siły powietrzne i rosyjskie centrum w Latakii, musiało ten ruch uchwycić. A zważywszy na to, że choćby AS-130 latają wolno, to było wystarczająco wiele czasu, aby o działaniach powiadomić, również i wagnerowców. Ale dlaczego tego nie zrobiono? Mało, kto w Rosji wierzy, że przypadkowo. Toczy się jakaś gra. O co, chyba niedługo się okaże.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka