Marek Budzisz Marek Budzisz
1237
BLOG

Bliski Wschód i Rosja. Gra na wszystkich polach.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Co Rosja chce osiągnąć na Bliskim Wschodzie? Jakie strategiczne plany tam realizuje? W jaki sposób ma zamiar rozwiązać, a przynajmniej stłumić rozliczne ogniska tamtejszych sporów i konfliktów? Na te, a także na wiele innych pytań starali się ostatnio odpowiedzieć uczestnicy dorocznej konferencji Klubu Wałdajskiego, jednego z najważniejszych rosyjskich think tanków, specjalizujących się w analizie sytuacji międzynarodowej i kierunków polityki zagranicznej Moskwy.

Zanim przejdziemy do opisu opinii, które zostały przedstawione na tym spotkaniu warto spojrzeć na bliskowschodnie zaangażowanie Rosji z naszej perspektywy. I wbrew potocznemu mniemaniu taki rozwój wypadków trzeba uznać za korzystny dla Polski. Przede wszystkim z tego powodu, że Rosja jest dziś państwem zbyt słabym i z ekonomicznego punktu widzenia mało zasobnym, aby poważnie myśleć o ekspansji, również i w militarnym sensie, na kilku kierunkach. A zatem jeśli chce być obecna w Syrii i umacniać swą pozycję w krajach arabskich, to słabnie jej presja na Zachód, słabnie jej zaangażowanie na Ukrainie i zagrożenie dla naszych granic. Taka jest obecnie arytmetyka sił i w średniookresowej perspektywie, czyli w najbliższych kilkunastu latach, taki kierunek rosyjskiej ekspansji jest dla nas korzystny, bo daje nam niezbędny czas na odbudowę naszej pozycji regionalnej. Czy ten czas jesteśmy w stanie spożytkować, to zupełnie inne zagadnienie, ale dziś mamy, jak można przypuszczać prezent od losu – Moskwa bardziej interesuje się światem arabskim niźli odbudową jedności słowiańskiej. I żeby nie mieć złudzeń. Nie oznacza to, że o nas zapomniała czy zapomni. Co to to nie. Idzie o to, że jej uwaga i większość wysiłków skoncentrowana jest na innym kierunku.

Wracajmy jednak do konferencji wałdajskiej poświęconej Bliskiemu Wschodowi. Jeszcze przed jej rozpoczęciem organizatorzy opublikowali materiał zatytułowany – „Rosja na Bliskim Wschodzie – gra na wszystkich polach”[1], takim też tytułem opatrzone zostało spotkanie polityków (uczestniczyli m.in. ministrowie spraw zagranicznych Rosji i Iranu) oraz wpływowych doradców, analityków i dziennikarzy. Zasadnicza teza raportu jest następująca – dla Bliskiego Wschodu rok 2017 był rokiem przełomu. Co prawda żaden z trwających konfliktów nie został rozwiązany ani wygaszony. Nie odnotowano ani definitywnych rozstrzygnięć politycznych, ani tym bardziej militarnych. Ale okazało się, że państwa regionu znajdują w sobie wystarczająco dużo energii i zasobów, aby przybliżyć się do momentu przywrócenia stabilności. I ta zmiana, bardziej w planie psychologicznym, niźli militarnym jest przełomowa. Z tego głównie punktu widzenia, że doświadczenia ostatnich kilku lat, okresu po arabskiej wiośnie ludów, udowodniły, że alternatywa, przed którymi stoją niezwykle niejednorodne społeczeństwa regionu jest w istocie jedna. Albo uda się utrzymać spójne organizmy państwowe, zgoda, dalekie od doskonałości, albo, jeśli zwycięży inna opcja nastąpi powszechny zamęt, upadną struktury państwowe i doświadczenia syryjskiej wojny domowej staną się codziennością innych społeczeństw. Zdaniem rosyjskich analityków, autorów raportu, taka jest realna droga wyboru – próba zastąpienia bliskowschodnich reżimów autorytarnych podjęta po arabskiej wiośnie nie prowadzi do demokracji i ekonomicznej prosperity, ale do wojny domowej ze wszystkimi jej okropnościami. Co nie znaczy, że wysiłek włożony przez społeczeństwa państw regionu w wielu wypadkach nie przyniósł efektu. W wielu państwach (Maroko, Jordania, Tunis, Algieria) wzrosła aktywność i liczba organizacji społecznych, jednak lokalne elity umiały znaleźć drogę politycznego kompromisu i to zjawisko nie miało destrukcyjnego wpływu na system polityczny czy stabilność państwa.

Ale ten wzrost aktywności bliskowschodnich aktorów, zarówno organizacji państwowych, jak i narodów niemających własnej państwowości (Kurdowie i Palestyńczycy), ale również organizacji społecznych i politycznych czyni sytuację znacznie bardziej niźli dziś zagmatwaną. Bo siły zewnętrzne, państwa aspirujące do odgrywania roli „rozgrywających” na Bliskim Wschodzie dziś nie mogą tego robić bez opierania się na lokalnych strukturach. A to czyni cały obraz jeszcze bardziej zagmatwanym, koalicje i sojusze znacznie bardziej labilnymi i trudnymi do kontrolowania. Tym bardziej, i to kolejna teza rosyjskich analityków, że takie ostatnie elementy łączące interesy lokalnych i międzynarodowych graczy, jak walka z ISIS, właśnie tracą na znaczeniu. I jednym słowem nie widać płaszczyzny, czy interesu, który mógłby połączyć konkurujących ze sobą lokalnych graczy i ich ponadregionalnych patronów. Brak tego spoiwa już objawia się rozbudzeniem konfliktów – Turcji z Kurdami, Turcji i Syrii wspierającej Kurdów w Afrinie, Izraela i Hezbollahu, czy narastaniem napięć jak w przypadku Izraela i Iranu, ale również w walczącej koalicji w Jemenie, zarówno po stronie sojuszu Arabii Saudyjskiej i Abu-Dhabi, jak również wewnątrz aliansu jemeńskiego. Szczególnie złożona jest sytuacja w Syrii, zwłaszcza wobec wzrostu poparcia Zachodu dla sił kurdyjskich. Zdaniem rosyjskich specjalistów oddala to perspektywę politycznego uregulowania konfliktu a przybliża podział kraju na quasi-państwa.

Jak w tym spektrum problemów sytuuje się Rosja i jaką politykę winna uprawiać w najbliższych latach? Otóż zdaniem autorów – wielowektorową i zróżnicowaną w zależności od regionalnych warunków. A przy tym, i to ważna konstatacje, nie nadmiernie ambitną. Rosja ich zdaniem nie będzie samodzielnym rozgrywającym i nie powinna nawet do tej roli pretendować, bo może się sparzyć i to bardzo. Jej atutem jest możliwość rozmawiania dziś prawie z każdym – zarówno z Teheranem, jak i silnie skonfliktowaną z nim Arabią Saudyjską. Wspieranie władz Syrii nie blokuje jej drogi do utrzymywania relacji z Kurdami. Dobre relacje z Izraelem nie uniemożliwiają jej rozmów z Palestyńczykami. A zatem, zdaniem ekspertów Klubu Wałdajskiego Moskwa nie może popełnić grzechu pychy, zbyt uwierzyć we własne możliwości. Raczej winna uprawiać politykę pragmatyczną, obliczoną na realizację własnych interesów, przede wszystkim ekonomicznych.

Czy to się udaje? W niektórych obszarach zdecydowanie tak. Ich zdaniem Rosja już korzysta na wzroście swojej obecności w regionie. W porównaniu z rokiem 2016 znacznie wzrósł handel z państwami bliskowschodnimi, które chcą nie tylko kupować rosyjską broń, ale już kupują znaczne ilości (Turcja i Egipt) rosyjskiego zboża. Rok ubiegły był rekordowym, jeśli idzie o eksport ziarna z Rosji, a ten zapowiada się jeszcze lepiej. Przy czym kraje arabskie i Turcja są zainteresowane zakupem dużych ilości taniego ziarna o niekoniecznie najwyższych parametrach jakościowych. I takie właśnie zboże Rosja ma. Ale to nie wszystko – Rosjanie chcą budować i już budują elektrownie atomowe w państwach regionu (Egipt, Iran), zależy im na sprzedaży gazu (Turcja) oraz dostawach maszyn i urządzeń przemysłowych. Oczywiście nie wolno zapominać o faktycznym wejściu Rosji do kartelu OPEC i próbie zbudowania podobnego kartelu gazowego.

Wydobycie węglowodorów zawsze było związane z grą polityczną. Tak jest i teraz, a Rosja potrafi wykorzystać swoje polityczne atuty. Mało, kto w Polsce zwrócił uwagę na fakt, że zaraz po moskiewskiej wizycie Netanjachu do Moskwy (pierwotnie spotkanie miało się odbyć w Soczi) przyleciał Mahmoud Abbas, prezydent Palestyny. I w trakcie jego wizyty, główny mufti Rosji, zapowiedział, że rosyjscy muzułmanie zaczną na masową skalę pielgrzymować do meczetu Al Aksa położonego na jerozolimskim Wzgórzu Świątynnym, bo trzeba bronić muzułmańskiego oblicza Jerozolimy.  Dla Izraelczyków, cieszących się z faktu, że Waszyngton uznał ich stolicę w Jerozolimie był to dość wymowny sygnał ostrzegawczy. I jak zareagowali? To też umknęło uwadze polskiej opinii publicznej. Otóż 19 lutego poinformowano, że amerykańskie konsorcjum Noble Energy eksploatujące pola gazowe Tamar i Leviathan w izraelskim szelfie kontynentalnym (do 2030 roku planowane wydobycie 65 mld m³) podpisało umowę o dostawach gazu do Egiptu. W siedzibie rosyjskiego Gazpromu musiały wystrzelić korki od szampana. Dlaczego? Bo to oznacza, że te bogate złoża są już w całości sprzedane – wcześniej zawarto kontrakty z Jordanią. Jeśli nie do Egiptu to Izraelski gaz mógłby popłynąć do Turcji, wielkiego regionalnego importera tego surowca. A to by oznaczało, że rachunek ekonomiczny tzw. Tureckiego Potoku, (który finansują wyłącznie Rosjanie a koszt inwestycji stale rośnie) mógłby lec w gruzach. Jeszcze była perspektywa eksploatacji złóż gazu i ropy naftowej w szelfie Cypru. Mają na to koncesje Włosi i Francuzi. Ale teraz okazuje się, że spór terytorialny z Turcją nie jest wcale zakończony i rozpoczęcie prac uniemożliwiają tureckie okręty wojenne, które blokują dostęp do wyznaczonych akwenów. Podobnie nieuregulowane są granice morskie między Libanem i Izraelem. A w szelfie obydwu jest i ropa i gaz. Na razie trwa kłótnia i naprężanie muskułów, więc do rozpoczęcia wydobycia jeszcze daleko.

I warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną wypowiedź. Otóż przemawiając na wałdajskim spotkaniu rosyjski minister spraw zagranicznych wiele mówił o nieodpowiedzialności polityki amerykańskiej, która przez swe pochopne decyzje w rodzaju uznania Jerozolimy, powoduje tylko zaognienie sporów. I tej polityce, i to znamienne, przeciwstawił idee budowania rozmaitych płaszczyzn dialogu regionalnego, z własnej strony proponując rozmowy irańsko – saudyjskie. Ale bardzo pozytywnie odniósł się do niedawno przedstawionej w Monachium w trakcie corocznej konferencji poświęconej bezpieczeństwu (propozycję przedłożył przewodniczący Forum Ischinger) propozycji forum dialogu państw arabskich oraz Iranu, które miałoby rozmawiać u uspokojeniu sytuacji i zażegnaniu konfliktów. To znamienne rozłożenie akcentów i jasny komunikat. Amerykanie uprawiają politykę destabilizacji, a Rosja i Niemcy, razem chcą na Bliskim Wschodzie pokoju i, też pewnie razem, chcą handlować, handlować, handlować.



[1] РОССИЯ НА БЛИЖНЕМ ВОСТОКЕ: ИГРА НА ВСЕХ ПОЛЯХ.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka