Witek Witek
1637
BLOG

11 lipca - Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa Rzezi Wołyńskiej

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 86

  Uznanie 11 lipca za Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej 6 lat temu uznaję ze wszech miar słuszne i potrzebne. Choć niestety mocno spóźnione.
  Mimo, a może właśnie dlatego, że jestem autorem odrzucanej przez mainstream hipotezy, że za ludobójstwem na Kresach musieli stać sowieccy mistrzowie prowokacji, którzy go wywołali i stymulowali w swoich interesach. Perfidia tego planu polegała na tym, że okrutne, przerażające zbrodnie dokonywał za nich symboliczny Ukrainiec Iwan Demianiuk (postać autentyczna, strażnik komór gazowych w obozach masowej zagłady, osobiście zamykający hermetyczne drzwi śmierci kilkudziesięciu tysiącom ludzi).
  Jednak sumienność wykonywania tych czynności, a nawet niewyobrażalna normalnym ludziom z nich satysfakcja wykonawców Genocidum Atrox nie może przesłonić nadrzędnego faktu przyczynowego - Vernichtungslager Treblinka, Trawniki i Sobibor były przedsięwzięciami (i przedsiębiorstwami również) NIEMIECKIMI, przez Niemców wymyślonymi, przez nich zorganizowanymi i prowadzonymi w ich tak rozumianym ówcześnie interesie.
   Podobnie radość niektórych Ukraińców z "rezania Lachiw" i szczera ochota robienia tego przy pomocy okrutnych metod nie może przesłaniać nam, kto to wszystko wymyślił, zorganizował i z przewidzianych skutków korzystał. Zwłaszcza, że w ciągu ostatnich 70 lat kilka podobnych spec-operacji i hybrydowych agresji z tego kierunku wyszło i nie można wykluczyć, że się one nie powtórzą! (napisane w 2016 roku). Sprowokowana wojna gruzińska 8.8.2008, podstępne zajęcie Krymu, czy hybrydowa agresja na Ukrainę (z przypominającym khatyńską prowokację stosem całopalnym w Odessie 2 maja 2014) są dla tych obaw alarmującym potwierdzeniem.

   Przypominanie wydarzeń wołyńskich 11 lipca 1943 r. jest bardzo istotne dla zrozumienia charakteru i istoty całej Rzezi Wołynia, ponieważ obchodzona dziś rocznica apogeum mordów na Polakach w kilkudziesięciu miejscach Wołynia o tej samej porze bezsprzecznie dowodzi, że mamy do czynienia z centralnie zaplanowaną i zorganizowaną operacją, tylko w rozmiarach geograficznych i czasowych różniącą się od Pogromu Kieleckiego (tutaj w 2 częściach jego dokładne rozłożenie na reżyserów i korzyści dla wykonawców: pogrom-kielecki-4-lipca-1946-polskie-i-miedzynarodowe-skutki-udanej-prowokacji).

  Demaskuje to popularny u pro-banderowskich ukraińskich historyków-propagandystów, ochoczo powtarzany przez ich lustrzane odbicie - polskich fanatycznych anty-ukrainistów mit o spontanicznej zemście ludowym ukraińskich chłopów, mordujących Polaków z poduszczenia greko-katolickich duchownych (to łatwo weryfikowalna bzdura, bo na prawosławnym Wołyniu było mniej niż 1 % ludności wyznania greko-katolickiego).
  Oczywiście duża część ofiar Rzezi Wołynia została zamordowana przez znających się od lat sąsiadów, a nawet powinowatych (w mieszanych polsko-ukraińskich rodzinach).
Jednak nie jest znany przypadek mordowania przez ukraińskich chłopów swoich polskich sąsiadów bez udziału, nadzoru, obecności uzbrojonych bojówek OUN-UPA.

  Stwierdza to autorytatywnie jeden z najlepszych znawców tematyki Rzezi Wołyńskiej dr hab. Grzegorz Motyka (który mojej hipotezy o sowieckim jej wywołaniu nie potwierdza) w zbiorze artykułów pt. „Cień Kłyma Sawura”:
  „Hipoteza „buntu ludowego” nie tylko na Ukrainie cieszy się sporą popularnością, tym bardziej muszę koniecznie zwrócić na jej podstawową słabość – nie ma na nią żadnych dowodów. I od razu pozwolę sobie zwrócić uwagę wszystkim jej zwolennikom, co jest nieodzownym warunkiem uznania jej za prawdopodobną – należy po prostu wskazać polskie miejscowości, których mieszkańcy zostali wymordowani przez spontanicznie chwytających za siekiery ukraińskich chłopów. Setek mordów na Polakach. W ani jednym wypadku nie stwierdzono, aby zbrodni dopuścili się samodzielnie chłopi.
  Nie tylko nie stwierdzono przypadku, w którym chłopi samodzielnie dopuszczali się masowych mordów, ale często można obserwować sytuacje odwrotne, kiedy to UPA mobilizowała miejscową ludność do napadów na polskie osady. Przykładowo latem’43 partyzanci UPA zebrali we wsi Janówka mężczyzn pochodzenia ukraińskie, zaprowadzili do wsi Gaj i kazali zabić zgromadzonych już nad dołem Polaków, grożąc za niewykonanie rozkazu śmiercią. Zmobilizowane tak osoby były uzbrojone jedynie w siekiery i widły. (…) Tymczasem wszystko wskazuje na to, że napady na Polaków nie miałyby miejsca bez obecności i „zachęty” UPA. OUN-B nie tylko inicjowały już pierwsze napady, ale też starały się do nich włączyć jak najszersze kręgi miejscowej ludności.
Przymusowo mobilizując chłopów do antypolskich czystek, OUN zamierzała rozprawę z częścią Polaków ukryć za ludowymi „samosądami”.
(Grzegorz Motyka „Cień Kłyma Sawura" s. 98)

  Technikę zorganizowania ludobójstwa sąsiadów opisał przeżywszy je niemal cudem i dzięki męczeńskiej ofierze swego teścia Ukraińca późniejszy historyk pułkownik Władysław Filar:
     „O północy w noc poprzedzającą napady w ukraińskich wsiach odbyły się zebrania mieszkańców. Zwołali je przybyli z lasu uzbrojeni ubowcy, którzy kazali mężczyznom stawić się w wyznaczonym miejscu z bronią, siekierami, kosami, z czym kto miał.Tłumaczyli, że jest to próbna mobilizacja przed atakiem na stację kolejową Iwonicze, obsadzoną przez Niemców i na pobliskie posterunki graniczne z Generalnym Gubernatorstwem.
   Kiedy już wszyscy się zebrali, oświadczono im, że w celu wywalczenia wolnej Ukrainy trzeba zlikwidować Polaków. Uchwalili w tej sprawie rezolucję i poprowadzili wszystkich na polskie wsie.
W ten sposób podstępem zmuszono ich do zbrodni – mordów i gwałtów na swoich polskich sąsiadach.
Jestem pewien, że wielu z miejscowych Ukraińców uczestniczyło w napadach pod groźbą śmierci z rąk ubowców (SB OUN – W.). Oczywiście, że byli wśród nich także Ukraińcy – nacjonaliści powiązani z OUN, niektórzy mieli osobiste porachunki z Polakami, lub chcieli się wzbogacić.” 
(W.Filar „Wołyń 1939-1944. Historia. Pamięć. Pojednanie” s.122)

   Jedną z najbardziej symbolicznych zbrodni "krwawej niedzieli" 11 lipca 1943 roku (tego dnia banderowskie podziemie zaatakowało równocześnie co najmniej 99 polskich osiedli) i całej Rzezi Wołyńskiej jest Zbrodnia w Porycku, gdzie oddziały OUN-UPA wymordowały polską ludność tego miasteczka. Największa jej część została zabita podczas mszy w miejscowym kościele.
     Napastnicy wdarli się do kościoła, obrzucili zgromadzonych granatami i ostrzelali ich z broni ręcznej i maszynowej. Po zakończeniu mordu w kościele kilku sprawców splądrowało zakrystię, rabując kielichy i monstrancje. Towarzyszyło temu wypicie wina mszalnego i opowiadanie wrażeń z masakry. Następnie upowcy wnieśli do kościoła pocisk artyleryjski i zdetonowali go. Wybuch zniszczył wnętrze kościoła z lat 1774-1795. Po dobiciu rannych kościół został obłożony słomą i podpalony. Nie spłonął doszczętnie tylko dzięki opadom deszczu, które wkrótce nastąpiły. W kościele zginęło około 100 Polaków, w tym ksiądz Bolesław Szawłowski i trzech ministrantów, którzy zostali zastrzeleni podczas sprawowania Eucharystii. Łącznie w Porycku z rąk banderowów zginęło co najmniej 222 Polaków.
   O zbrodniach popełnionych w dniu święta Piotra i Pawła opowiedział w sądzie Mykoła Kwitkowśkij-Ohorodniczuk:
    "11 lipca 1943 r. rano razem z grupą UPA liczącą około 20 ludzi wszedłem w czasie mszy św. do kościoła w m. Pawłowka (Poryck) iwanickiego rejonu, gdzie w ciągu trzydziestu minut, wraz z innymi, zabiliśmy obywateli narodowości polskiej. W czasie tej akcji zabito 300 ludzi, wśród których były dzieci, kobiety i starcy. Po zabiciu ludzi w kościele w Pawłowce, udałem się z grupą do położonej w pobliżu wsi Radowicze oraz polskich kolonii Sadowa i Jeżyn, gdzie wziąłem udział w masowej likwidacji ludności polskiej. W wymienionych koloniach zabito 180 kobiet, dzieci i starców. Wszystkie domy spalono, a mienie i bydło rozgrabiono (...)"
Zdaniem dr hab Grzegorza Motyki zbrodni w Porycku dokonała sotnia "Dowbusza".

- Kim był dowódca tych bandytów?
Lewoczko Wasyl syn Wasyla, pseudonimy "Dowbusz", "Jurczenko", "Sokolenko", ur. w 1921, dowódca sotni i kurenia UPA, od 1945 r. kapitan specjalnej grupy NKWD pod pseudonimem "Sokolenko". Od 1940 r. (pod sowiecką okupacją) był nauczycielem we wsi Biłycze na Wołyniu. Od 1943 organizator i dowódca oddziałów OUN-UPA. 28.08.1945 zabity razem ze st.lejtenantem NKWD Leonowem (dowódcą specgrupy 2-iego oddziału pogranicznego) i 13 innymi agentami NKWD w zasadce oddziału UPA "Jagody" przy wsi Oszczów, powiat Hrubieszów (niespełna 30 km na zachód od miejsca swojej największej, pośród licznych zbrodni).

Левочко Василь Васильович «Довбуш», «Юрченко», «Соколенко», командир сотні, курінний УПА, командир спецгрупи бойовиків НКВС. На початку 1940-х працював вчителем с. Біличі Іваничівського р-ну. В 1943 р. організував на Волині сотню УПА. Причетний до вбивства поляків в с. Павлівка (Порицьк) Іваничівського р-ну. Знаючи терен Сокальського Закерзоння, Порицького р-ну Волинської обл. і Холмщини, своїми діями  наводчика і бойовика наніс значної шкоди українському підпіллю.

- Czym były grupy specjalne NKWD?
  „NKWD na dużą skalę organizował również specgrupy udające UPA lub SB OUN. Pierwsze specgrupy utworzono już w 1944 r. Początkowo składały się z partyzantów sowieckich, szybko jednak zaczęto ich kadrę rekrutować spośród tych członków OUN i UPA, którzy ujawnili się lub zostali schwytani. W skład specgrup wchodzili pracownicy operacyjni NKWD. Mieli oni m.in. czuwać, aby przewerbowani upowcy nie zdezerterowali. Do tego ostatniego celu wykorzystywano spory frakcyjne między melnykowcami i banderowcami, którzy znalazłszy się w jednej specgrupie nawzajem siebie pilnowali. Specgrupy liczyły od trzech do pięćdziesięciu osób"
(Grzegorz Motyka, Likwidacja OUN-UPA w ZSRR - niniwa22.cba.pl/likwidacja_oun_upa.htm)

  „Istnienie „specgrup” NKWD, które podszywając się pod partyzantów UPA, terroryzowały ludność Ukrainy, już dawno przestało być hipotezą. Zostały odnalezione i opublikowane dokumenty świadczące zarówno o skali działalności prowokacyjnej (do czerwca 1945 r. utworzono 156 specgrup liczących 1783 funkcjonariuszy), jak i o metodach ich działania, które wyprowadziły z równowagi prokuratora wojskowego wojsk MSW Okręgu Ukraińskiego płk Koszyrskiego, który 15 lutego 1949 skierował do I sekretarza KC KPU Chuszczowa notatkę o faktach rażącego łamania radzieckiej praworządności w działalności tzw. „specgrup MGB”. Dalej prokurator Koszarski podaje długi, wielostronicowy wykaz aktów „samowoli i przemocy”. (…)
       Hipoteza nr 2 zakłada, że do rozprawienia się z ludnością cywilną stworzono specjalne grupy terrorystyczne (komanda NKWD) i informacje o przybitych za języki do stołu dzieciach, ukrzyżowanych w kościołach kobietach oraz innych niewyobrażalnych okrucieństwach są właśnie rezultatem ich działań. Od razu zaznaczę, że ta hipoteza nie wyklucza, a jedynie uzupełnia powyższe przypuszczenie o celowej i zleconej na samej górze demoralizacji Armii Czerwonej (podobnie jak bynajmniej nie hipotetyczny, a całkiem realny i aktywny udział organów OGPU w wywłaszczaniu chłopów nie wykluczał, nie zastępował, a jedynie uzupełniał i potęgował okrucieństwa mas wiejskiego lumpenproletariatu).
      Ta hipoteza może wydawać się zupełnie nieprawdopodobna, ale jedynie w ramach wyobrażeń starego sowieckiego (czy najnowszego putinowskiego) podręcznika szkolnego. W kontekście realnej historii ZSRR jest wręcz banalna. Kłamstwo, prowokacja i terror kroczyły ramię w ramię od pierwszych dni bolszewickiej dyktatury: od zamachu na Lenina, o który oskarżono półślepą (i natychmiast rozstrzelaną) Fanię Kapłan, od dyrektyw Lenina nawołującego do wykorzystania „dogodnego momentu”, kiedy trupy umarłych z głodu leżą na drogach i powywieszać pod tym pretekstem jak najwięcej „kontrrewolucyjnych chłopów”; od operacji „Trest”, w której GPU organizowało fałszywą antysowiecką organizację jako „zatrutą przynętę”. (...)
(Mark Sołonin „Zapomniana zbrodnia Stalina”, wydanie: „Nic dobrego na wojnie”)

  Nawet w bardzo PRL-owskim filmie "Popiół i diament"można odnaleźć ślad sowieckiej prowokacji w wywołaniu i przeprowadzeniu Rzezi Wołyńskiej. Obraz Wajdy powstał na podstawie zamówionej przez brata głównego kata Urzędu Bezpieczeństwa stalinowskiej PRL Różańskiego - Jerzego Borejszy (tak naprawdę nazywali się Goldberg, synowie Abrahama: Beniamin i Josek) powieści napisanej na podstawie wydarzeń, które wydarzyły się w pierwszych dniach "wyzwolenia 1945", tylko całkowicie, czysto po sowiecku, zakłamanych:
  Tak naprawdę komunista, wyszkolony w ZSRR agent, rabował w Ostrowcu rodzinę i za to został zastrzelony przez młodego AK-owca. Smaczku dodawała okoliczność, że starannie wyszkolony u czekistów rabuś pierwszy strzelał i nie trafił, a Maciek Chełmicki celnie odpowiedział i sprzątnął "utrwalacza", który rabunkiem zaczął utrwalać władzę ludową...
   Notabene, wcześniej w 1943 r. został zrzucony na Wołyń, prawdopodobnie, aby dopilnować korzystnego przebiegu trwającej tam Rzezi. Korzystnego naturalnie dla jej inicjatorów. W nagrodę miał został mianowany wojewodą kieleckim, ale kula z akowskiego VIS-a przecięła tę wzbijającą się błyskotliwą karierę - patrz Foremniak i Krzysztof Kąkolewski "Diament znaleziony w popiele".
  Inni sowieccy agenci na Wołyniu, dowódcy tamtejszych "polskich" oddziałów partyzanckich: Sobiesiak i Satanowski za swoje zasługi zostali już w 1944 roku uhonorowani najwyższym odznaczeniem ZSRR - Orderem Lenina.
Musieli doskonale wywiązali się z powierzonych im zadań.
imagePieczęć oddziału Satanowskiego „Jeszcze Polska Nie Zginęła” - proszę zwrócić uwagę na czcionkę w słowie pulкowniк - prawie jak w oryginale Manifestu PKWN ;)

    Zainteresowanym polecam swoją niewydaną do tej pory pracę o organizacji prowokacji wołyńskiej dostępną pod rozdziałem "Scenariusz rozpętania ludobójstwa wołyńskiego"

Up-date z 2010 r.:
Polka urodzona  w 1980 roku o wydarzeniach na Wołyniu w 1943 od swoich dziadków:

"Łuny na horyzoncie i zapach watry nad Styrem. Wsie się palą, wiadomo. Dlaczego, nie wiadomo. Niemcy? Jakieś Ruskie? Ukraińcy spotykali się, chodzili gdzieś razem. A co, nie wolno im? Może szykowali się na Niemców, może po prostu rozmawiali. Mają jakąś swoją partyzantkę. Tak. Ze wspólnym wrogiem trzeba walczyć. Sąsiedzi dobrzy ludzie. Często niepiśmienni, nieczytający. Polacy im pomagają. Ich wykształceni - to pop i nauczyciel. Autorytety. Co powie pop - święte. Kiedy pop poświęci nóż... to rezat'.

Do domu wszedł ktoś, kto słyszał, jak ktoś opowiadał, że te wsie to Ukraińcy spalili a Polaków wyrżnęli. No jak to? Sąsiadka nasza Ukrainka, żona szewca. Szewc na wojnie. Dziadek ma trzynaście lat i bawi się z ich dziećmi. Co za bzdury wygadują na mieście. Ludziom od wojny pomieszało się we łbach.

Kolejne dni i kolejne wsie. 60-tysięczny Łuck pochłania dwa razy tyle uciekinierów. U Pradziadków na Topolowej mieszka osiem rodzin. Kto żyw, ciągnie krowę, jakieś tobołki. W parku trawa równo przystrzyżona. Krowy się pasą. Po paszę dla krów musi na wieś jechać uzbrojona ekipa na wozie.

Wsie drewniane uciekają do murowanych. Ludzie na noc idą do murowanych kościołów. Trudniej spalić. Ten, kto za dnia orze i śpiewa, w nocy przychodzi rezat'. Po domach - karabiny. Niemcy przymykają oko. Każdy dom wystawia wartę.

Dziadek dostaje pistolet i dwadzieścia pięć kul. I przykazanie: dwóch nie wolno ci wystrzelić. Ojciec nie musi kończyć myśli.

Wigilia 1943 przynosi krwawą i jasną Gwiazdę Betlejemską. To pali się Gnidawa, dzielnica Łucka. W wigilię wpuszczali sąsiadów. Wpuszczali, nie wpuszczali. Kończyło się tak samo.

Bandy nie dochodziły do miast. Jedyna próba zdobycia miasta miała miejsce pod Łuckiem, a ostrzegła przed nią z dostatecznym wyprzedzeniem Ukrainka . Szybka organizacja - na akcję idą ci, którzy mają wielostrzałowe karabiny. Polacy ustawiają pozycje na wzgórzach, szosa biegnie wąwozem. Długa i niefrasobliwa kolumna upowców ciągnie nocą wozy z bronią. Zaczynają się serie. Dziki wrzask, rżenie koni. Masakra. Zemsta. Kaźń. Nie ocalał nikt lub prawie nikt.

Sprzątać musieli Niemcy. A sprzątali w taki sposób, że poszerzyli rowy i zepchnęli całość buldożerem. I zasypali rowy.

Spokój na tyłach to marzenie każdego wojska. Skoro Polacy się rżną z Ukraińcami, to nikt nie rżnie hitlerowców. Więc oni pomagają raz tym, raz tym - w zależności kto mocniej ostatnio oberwał. Ukraińcy służyli w SS Galicja a polskie sieroty zbierano do ekip jeżdżących po kontyngent na ukraińskie wsie. Niemcy dostarczyli broń i łóżka szpitalne do polskiej wsi Przybraże, otoczonej drutem kolczastym. Tu mężczyźni długo dawali odpór bandom, póki nie przyszło bratnie wojsko i zmobilizowało, ochrony rodzinom nie dając żadnej. Bandy przyszły i wyrżnęły.

Niemiecki generał stacjonujący w Łucku lubił wyprawiać się na wieś. Polował, podszczypywał dziewczyny. Raz jechał ze skromną obstawą. Napadli na nich ludzie, ponoć mówiący głośno po ukraińsku i z wyhaftowanymi wszędzie naszywkami UPA. Zabili ochronę, generała rozebrali i nagiego wypuścili. UPA to, czy to nie UPA?

Na drugi dzień paliły się ukraińskie wsie.

*****

W 1945r. Rosjanie nie mieli wątpliwości - Polaków w transport i na zapad, UPA w transport, i na Syberię. Akcja była prosta. Sołdat chodził z burmistrzem od domu do domu. Każdy dom musiał mieć listę ludzi w nim zamieszkałych. Gdy kogoś nie było, to na Syberię. Kiedy w zbyt dużej ilości domów nie było mieszkańców, to pociągiem jechał też taki burmistrz. Wykupowano się donosicielstwem. U nas nie ma, ale to nie my, to tamci. Tak jeden banderowiec sypał drugiego łupaszkę.

Dziadek łaził po peronie, ciekawy jak to dziecko, aż się doczekał kłopotów. Żołnierz pilnujący Ukraińców dorwał malczika i dołączył go do przeklętego wagonu. Dziadek we wrzask, że on Polak. Przybiegł oficer. Dziadek miał przy sobie świadectwo z polskiej szkoły, puścili go wolno. Takie szczęście. Polaków czekających na transport z Tarnopola do Polski bandy wybiły. Na dworcu. W pociągu.

Banderowiec wracał po latach kopania złota ku chwale ZSRR i szukał tego, co go wydał. Rozliczenia trwają do dziś.

**********

Wsie koło Mościsk, 2000r.

Wracamy z rodziną z Krymu. Mąż siostry mojej Babci urodził się w jednej z tych wsi i prosił, żebyśmy powiedzieli, czy dom jego rodziny jeszcze stoi. We wsiach poruszenie, blady strach.

- Przyjechały polskie pany!

I zanim zapytaliśmy o jakikolwiek dom, oni zaczynają od formułki:

- Mnie tu przywieźli wiele lat po wojnie! Ja nic nie wiem, nie wiem gdzie kto mieszka, nikogo nie znam! Nie wiem, kto mieszkał przed wojną!

***********

On słyszał, że ktoś już dawno nieżyjący widział osobę, która kiedyś podobno opowiadała, jak jej jacyś dalecy i dawno już nieżyjący powinowaci mordowali Polaków, ale wtedy były takie czasy.

I tyle się można w tych czasach dzisiejszych dowiedzieć.

A zachowanie tych ludzi z wiosek nie wynika ze strachu przed odpowiedzialnością moralną przed Bogiem i historią, tylko przed zwykłą i jak najbardziej doczesną zemstą.
http://nathii.salon24.pl/114829,miasto-luck-1943r


Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw(...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura