Wojciech-Błasiak Wojciech-Błasiak
480
BLOG

Polska na równi pochyłej (W odpowiedzi byłemu ministrowi rolnictwa Janowi Krzysztofowi Ard

Wojciech-Błasiak Wojciech-Błasiak PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Wojciech Błasiak

Polska na równi pochyłej (W odpowiedzi byłemu ministrowi rolnictwa Janowi Krzysztofowi Ardanowskiemu)

 W wypowiedzi udzielonej redakcji "Warszawskiej Gazety" (13-19.11.2020) o tytule "Zjednoczona Prawica jest na równi pochyłej", zdymisjonowany minister rolnictwa i zawieszony poseł PiS Jan Krzysztof Ardanowski ostrzega przed upadkiem rządu PiS i możliwym triumfem rządów radykalnej lewicy. Powodem staczania się PiS po politycznej "równi pochyłej" jest jego zdaniem "złe kierowanie Zjednoczoną Prawicą", które doprowadziło do dalszego forsowania rozwiązań z projektu ustawy "Piątka dla zwierząt". Uderzają one w interesy ekonomiczne polskiej wsi. Spowoduje to utratę głosów elektoratu wiejskiego, który przesądził o sukcesie PiS w poprzednich wyborach. Sam poseł J. A. Ardanowski za sprzeciw w głosowaniu za przyjęciem "Piątki dla zwierząt" zapłacił swą dymisją w rządzie i zawieszeniem w prawach członka klubu PiS. I nie zamierza zmienić zdania, w czym odbiega od zdecydowanej większości swych klubowych koleżanek i kolegów.

Głupota polityczna jednego człowieka

 Choć opis sytuacji przez J. K. Ardanowskiego, w której znalazł się klub PiS po głosowaniach nad ustawą "Piątki dla zwierząt", jest faktograficznie prawdziwy, to jest to opis strukturalnie błędny i utrwalający kluczowe zafałszowania w myśleniu o polskiej polityce. Tzw. "złe kierowanie Zjednoczoną Prawicą", to arbitralne, by nie rzec butne decyzje jednego tylko człowieka, który nazywa się Jarosław Kaczyński i jest prezesem partii Prawo i Sprawiedliwość. To jego wyłączne decyzje stoją za projektem tej antyrolniczej i antywiejskiej ustawy. Jest ona antyrolnicza i antywiejska, gdyż uderza w podstawowe interesy ekonomiczne polskich hodowców bydła i drobiu, zakazując ich rytualnego uboju wymaganego przez jego importerów oraz nakazuje likwidację hodowli zwierząt futerkowych. To jest pozbawienie polskiej wsi dochodów na poziomie około kilkunastu miliardów dolarów rocznie w ekonomicznym rachunku ciągnionym, poczynając od strat producentów pasz dla zwierząt, a o producentach nawozów dla roślin nie wspominając..

 Najważniejszym wszakże strukturalnym pytaniem, jest pytanie o to, jak jaskrawo widoczna głupota polityczna, czy wręcz szaleństwo polityczne jednego tylko człowieka, gdyż arbitralne decyzje J. Kaczyńskiego trudno inaczej publicystycznie nazwać, mogą w warunkach parlamentarnej demokracji zaowocować głębokim kryzysem politycznym w państwie? Skąd wynika taka rola polityczna szefa rządzącej partii w polskim parlamencie? Dlaczego tego ewidentnej głupoty czy też szaleństwa politycznego, nie zablokowali posłowie i senatorowie PiS? Ale też dlaczego tę szaleńczą głupotę poparła w zdecydowanej większości opozycja klubów parlamentarnych Platformy Obywatelskiej i Lewicy?

 Tego pytania już poseł J. K. Ardanowski sobie nie zadał. Tego pytania nie zadają też sobie wszakże również nasi jakże znakomici publicyści i dziennikarze. Ale tego pytania nie zadają sobie także nasi uczeni akademiccy politolodzy i socjolodzy polityki, o wszelkiej maści utytułowanych naukowo celebrytach nie wspominając.

Władza oligarchii partyjnych

 To pytanie otwiera wszakże wgląd w struktury i prawidłowości przyczynowo-skutkowej rzeczywistej polityki i rzeczywistego, a nie ideologicznego i propagandowego ustroju politycznego Polski. A dla ideologów i propagandystów tego ustroju, czy też tylko jego beneficjentów, to "niewidzenie w widzeniu" czy też niewidzeniu struktury w widzeniu faktów, jest warunkiem bezkonfliktowej w nim egzystencji.

 Otóż ta szaleńcza głupota polityczna jednego człowieka jest skuteczna w swej realizacji, gdyż w zasięgu jego władzy leży to, kto jest i kto będzie posłem. Polscy posłowie są bowiem bezpośrednio zależni od ścisłych kierownictw swoich partii politycznych czyli oligarchii partyjnych. Od polskich wyborców są bowiem zależni tylko pośrednio i to jeszcze za pośrednictwem całego systemu politycznego i medialnego. Posłowie są bezpośrednio i ściśle zależni od ścisłych kierownictw partyjnych, gdyż to te kierownictwa decydują o tym, czy znajdą się oni na partyjnej liście wyborczej i to jeszcze na którym na niej miejscu. To prezes J. Kaczyński ostatecznie zadecyduje bowiem o partyjnej liście wyborczej PiS i tym, kto i na jakim miejscu na niej się znajdzie.

 Ten dość prosty fakt faktycznego wyboru kandydatów na listy partyjne przez partyjne oligarchie przesądza o sposobie funkcjonowania Sejmu. Więcej - przesądza o sposobie funkcjonowania ustroju politycznego państwa. To dlatego posłowie PiS w swej zdecydowanej większości poparli tę szaleńczą głupotę już nie tylko ekonomiczną, ale i również polityczną "Piątki dla zwierząt". Zrobili to w interesie swej kariery politycznej, nie chcąc narazić się prezesowi partii. Ci, którzy uczynili inaczej, zostali zawieszeni w prawach członka partii, co oznacza ostateczną groźbę wyrzucenia z listy wyborczej PiS. A więc strącenia w niebyt polityczny i zaprzestania byciem politykiem.

 Drugą zaś stroną tej zależności jest oligarchiczna i wodzowska struktura partii politycznych w Polsce. Skoncentrowanie tak potężnej władzy politycznej w rękach garstki ludzi zwykle na czele z jednym liderem ("wódz" oraz "biuro polityczne" czy też "dwór"), oligarchizuje tę władzę i szybko ją demoralizuje i korumpuje, gdyż jest ona przed nikim nieodpowiedzialna. To rodzi jej głupotę i szaleństwo polityczne. I to nie jest jakiś szczególny polski przypadek, by przywołać kanclerz Angelę Merkel i jej otwarcie granic Niemiec, a de facto Unii Europejskiej, na masową nielegalną imigrację w 2015 roku.

 Pozostaje jeszcze pytanie o to, dlaczego tę antyrolniczą i antywiejską ustawę poparli również posłowie opozycji? Otóż poparli ją w istocie z tego samego fundamentalnego powodu. A tym powodem jest to, że są oni bezpośrednio zależni od swoich oligarchii partyjnych, a więc nie są bezpośrednio zależni od swoich wyborców.

 Polscy posłowie nie są zależni bezpośrednio od swoich wyborców i to nie ich reprezentują w istocie w Sejmie lecz swoje partie polityczne. Dlatego to koniunkturalne względy partyjno-polityczne, a nie kluczowe interesy ekonomiczne, społeczne i polityczne wyborców decydują o tym, jak głosują polscy posłowie.

Ustrój polityczny partyjnej oligarchii wyborczej

 Za pozorami i fasadą polskiej parlamentarnej demokracji kryje się bowiem ustrój polityczny partyjnej oligarchii wyborczej. Jej konstrukcyjnym rdzeniem jest partyjna ordynacja wyborcza, w której obywatele głosują na partyjne listy wyborcze. Dzięki temu są pozbawieni podstawowego politycznego prawa obywatelskiego, jakim jest bierne prawo wyborcze, gdyż nie mogą kandydować do Sejmu jako obywatele. Polakom, jako obywatelom odebrano ich podstawowe prawo polityczne, jakim jest prawo kandydowania i prawo bycia wybieranym.

 Ale równocześnie uczyniono z czynnego prawa wyborczego, czyli prawa do wybierania swoich przedstawicieli, fasadową fikcję. Polacy wybierają bowiem już tylko spośród tych, którzy wcześniej zostali wybrani na partyjne listy wyborcze. W istocie więc Polacy głosują, ale nie wybierają, gdyż ci na których głosują już zostali wybrani. Wybory do Sejmu w Polsce są więc fasadowe. Głosowanie na partyjne listy wyborcze jest demokratyczną fasadą, za którą kryje się partyjna oligarchia wyborcza.

 Ten sposób wybierania posłów, a pośrednio mimo formalnie demokratycznej ordynacji większościowej do Senatu, również senatorów, stworzył prawidłowość negatywnej selekcji do polskiej polityki. Wyniesione na scenę polityczną w latach 1989-1991 przez tzw. okrągły stół i tzw. wybory kontraktowe, z istotnym udziałem politycznej policji komunistycznej, partyjne grupy polityczne podlegały kluczowej samoreprodukcji, odtwarzając się środowiskowo i politycznie, dzięki partyjnym listom wyborczym. Dlatego przez 30 już blisko lat mamy do czynienia z negatywną selekcją polskiej sceny politycznej i polskich polityków. Dlatego ich poziom ideowy, etyczny, intelektualny i osobowościowy jest coraz bardziej żałosny, choć już u początków był kiepski. Tam kompetentnych patriotów ze świecą szukać.

Cywilizacyjna równia pochyła

 W efekcie żyjemy w państwie, które jest strukturalnie nieudolnie, niewydolnie, skorumpowanie i kompradorsko rządzone, zarządzane i administrowane. Państwie, które wyprzedało za około 5% wartości odtworzeniowej ponad 40% swego majątku przemysłowego i 70% swych aktywów bankowych, a fizycznie zlikwidowało 1/3 przedsiębiorstw przemysłowych. Żyjemy w państwie z którego co roku legalnie i nielegalnie wyprowadzanych jest za granicę około 130 - 140 mld zł. Żyjemy w państwie, którego ludność stale się kurczy, a emigracja jest stale rozpatrywaną perspektywą życiową wśród ludzi młodych.

 Żyjemy w neokololonialnym państwie, którego połowa przemysłu jest w rękach obcego kapitału, a którego krajowa struktura jest silnie zacofana, ze skrajnie niedorozwiniętymi sektorami nowoczesnymi, takimi jak przemysł komputerowy, przemysł elektroniczny, przemysłem optycznym i elektrotechnicznym, o przemyśle robotów przemysłowych, nanotechnologiach i biotechnologiach przemysłowych nie wspominając. Uciekają nam szanse na wejście w III rewolucję przemysłową w postaci przemysłowej rewolucji cyfrowej. Cofamy się względem innych w cywilizacyjnym rozwoju.

 J. K. Ardanowski ubolewa, iż rządzący PiS jest na równi pochyłej, acz tego, iż Polska jest na takiej równi nie zauważa. A to ten rządzący od ponad 5 lat PiS nie ruszył palcem, aby tę sytuację zsuwania się Polski po cywilizacyjnej równie pochyłej zacząć zmieniać. Nie tylko że nie rozpoczęto przebudowy i unowocześniania struktury gospodarczej, a przemysłowej w szczególności, ale nawet nie sformułowano programu takiej polityki przemysłowej. A to, że nie formułowała go również opozycja, niczego nie zmienia. Efekt ten sam. To, że nasz złotousty premier Mateusz Morawicki snuł slajdowe wizje innowacyjnego rozwoju, nie zmienia faktu całkowitego braku strategii przemysłowej. I nie zmienia faktu jego gospodarczej ignorancji.

 Jest jeszcze gorzej, gdyż rząd M. Morawieckiego ogłosił oficjalnie we wrześniu br. o decyzji całkowitej likwidacji wydobycia węgla kamiennego w Polsce. Węgiel kamienny, który jest najtańszym źródłem energii na świecie, a którego 85% zasobów Unii Europejskiej posiada Polska, co zabezpiecza jej potrzeby energetyczne na co najmniej 50 lat, ma zostać wyeliminowany z polskiej gospodarki. Decyzja rządu

Morawieckiego o likwidacji górnictwa węglowego jest zamachem na bezpieczeństwo energetyczne Polski, ponieważ pozbawia ją własnych źródeł energii i niszczy jej samowystarczalność energetyczną.

 To perspektywiczne bezpieczeństwo energetyczne jest równie ważne jak bezpieczeństwo militarne. Gwarantuje bowiem podstawy bezpieczeństwa ekonomicznego rodzimej produkcji przemysłowej i rolniczej. Gwarantuje światową konkurencyjność własnej produkcji przemysłowej. Gwarantuje taniość warunków pracy i życia polskiego społeczeństwa narodowego. Jest gwarancją biologicznego bezpieczeństwa polskiego narodu.

 Decyzja rządu Morawieckiego o likwidacji górnictwa więc zbrodniczym politycznie zamachem na wewnętrzne bezpieczeństwo społeczeństwa narodowego, na jego podstawy egzystencji społecznej, ekonomicznej i biologicznej. Decyzja rządu Morawieckiego o likwidacji górnictwa węgla kamiennego jest więc oczywistą zdradą narodową.

 A wszystko to dzieje się w zalewie rządowych słów o polskich interesach narodowych. Więc być może upadek rządu Morawickiego i przegrana PiS w kolejnych wyborach rozwieje przynajmniej zasłonę patriotycznego dymu, za którym ukrywa się kontynuacja kompradorskiej polityki gospodarczej i zdrada narodowa, w postaci zamachu na energetyczne bezpieczeństwo narodowe.

 Upadek rządów PiS w niczym wszakże Polsce istotnie nie pomoże, choć jego trwanie również. Może nam pomóc wyłącznie likwidacja ustroju partyjnej oligarchii wyborczej i zastąpienie jej polityczną demokracją wyborczą. Tylko likwidacja partyjnej ordynacji proporcjonalnej i wprowadzenie ordynacji większościowej opartej na regule jednomandatowych okręgów wyborczych, wprowadzi bezpośrednią i ścisłą zależność posłów wobec wyborców. Da to możliwość kandydowania wszystkim obywatelom i uruchomi pozytywną selekcję do polskiej polityki, tworząc kompetentne i patriotyczne elity polityczne. Otworzy możliwość przebudowy jakościowej polskiego państwa, a w konsekwencji stworzy cywilizacyjne szanse Polski.

15.11.2020.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka