Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski
381
BLOG

Fałsze z cząstkami prawdy

Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 0
 

 Papież Pius XI wypowiadając się na temat socjalizmu zauważył, że jest w nim odrobina prawdy – jak w każdym błędzie. Dokładniej:Jeżeli socjalizm, jak wszystkie błędy, zawiera źdźbło prawdy (…), opiera się jednak na swoistej teorii o społeczeństwie, której z prawdziwym chrystianizmem pogodzić nie można. Socjalizm religijny, socjalizm chrześcijański są pojęciami sprzecznymi w sobie: nikt nie może być jednocześnie dobrym katolikiem i prawdziwym socjalistą (encyklikaQuadragesimo Anno, 1931). Ta zasada, że i w błędach tkwi ziarno prawdy, stosuje się do różnych ideologii współczesnych, a już zwłaszcza wywodzących się z socjalizmu.

 

Socjalizm

Marksistowski socjalizm głosił troskę o sytuację ludzi biednych, niekiedy nawet z powołaniem się na Ewangelie i Jezusa. To by była ta słuszna sama w sobie cząstka, ale ponieważ reszta była szkodliwym fałszem, realizacja socjalizmu przyniosła jeszcze większą biedę mas i wiele milionów ofiar – a nie poprawę.

Podstawą socjalizmu było bowiem odrzucenie przykazania „nie kradnij”. Według jego ideologów biedniejsi kraść mogą i powinni, a władza państwowa powinna konfiskować własność, używając przemocy. Te przestępstwa muszą prowadzić do ogólnej biedy, gdyż praca i przedsiębiorczość tracą sens, gdy ich owoce są nam zabierane. Przemoc zaś oznacza odrzucenie przykazania „nie zabijaj”.

Marksizm głosił też wyzwolenie od ucisku, rzecz potrzebną, słuszną, co od dawna wiadomo (przecież Bóg wyprowadził swój lud z Egiptu, gdzie był uciskany). Nadal o tym mówi w Ameryce Łacińskiej. Tylko że faktycznie objąwszy władzę marksiści spowodowali niebywałe totalitarne zniewolenie, oparte na brutalnej sile i na wypaczaniu umysłów.

W bogatych krajach zachodnich lewica nie może już bronić wygodnie żyjących pracowników najemnych. Przerzuciła się więc na głoszenie idei państwa opiekuńczego, czyli rozwiniętej biurokracji żyjącej na koszt wysoko opodatkowanych obywateli. Ta zwraca im część tych podatków w formie świadczeń, udając że jest to hojna pomoc od państwa. Utrzymuje też poprzez zasiłki zwykłych nierobów.

Podłączył się również socjalizm pod zasadę świeckości państwa, nie rozumiejąc jej jednak jako neutralności wyznaniowej, lecz jako odgórne forsowanie ideologii laickiej i lewicowej, nauczanie jej w szkołach itd. Lewica była bowiem od początku wrogiem chrześcijaństwa. Na miejscu Boga chciała postawić ludzkość, na miejscu wiary i Pisma Świętego własną ideologię, na miejsce Kościoła – partię.

 

Gender

Modny ostatnio przykład takich tendencji to genderyzm. Jest to odgałęzienie marksizmu, gdyż do tradycji marksistowskiej należało zwalczanie normalnej rodziny jako oparcia dla tradycyjnych wartości i konkurencji dla totalitarnego państwa. Należało ponadto do niej promowanie i praktykowanie niemoralności seksualnej, co pojmowano jako część walki z dziedzictwem przeszłości i „burżuazyjną” obyczajowością. Obok „nie kradnij” odrzucono też „nie cudzołóż”.

Dlatego lewica dzisiejsza popiera, jako rzekomo uciśnionych, osoby z zaburzeniami tożsamości płciowej oraz wszystkich tych, którzy w sferze płci wolą rozpustę i unikanie odpowiedzialności – a zwłaszcza odpowiedzialności za małżeństwo i za własne dzieci. Mając już duże doświadczenie w likwidowaniu osób niewygodnych, upowszechniła więc aborcję. Jak wiadomo, pierwsi zezwolili na nią bolszewicy, a potem narodowi socjaliści niemieccy.

Ideologia gender służy miedzy innymi do uzasadnienia takiej polityki dzisiaj. W teorii dotyczy ona głównie ról, jakie w życiu społecznym odgrywają osoby różnej płci. Genderyzm skłonny jest twierdzić, że te role są tylko skutkiem konwencji społecznych i że można by je zdefiniować inaczej. Zatem ludzie mają i powinni mieć wybór co do swojej płciowości, jej pojmowania i jej konsekwencji – co jednak rodzi opisane powyżej konsekwencje.

Stoi za tymi poglądami szersze przekonanie, że natura ludzka i stosunki społeczne są plastyczne, tak że można je dowolnie przekształcać w oparciu o nowe koncepcje. Najlepiej odgórnie, przez działalność państwa i media. To przekonanie stoi też za innymi nowszymi pomysłami państw europejskich, jak narzucanie wychowania permisywnego, co się przejawia w żądaniu, by nie karać dzieci, a już zwłaszcza klapsem, bo to „przemoc” (przy okazji zakwestionowano przykazanie, żeby czcić ojca i matkę).

Otóż rozumienie płciowości, męskości i kobiecości, rzeczywiście w pewnej części zależy od konwencji społecznych. Badanie tych zależności ma charakter naukowy. Tu tkwi owa cząstka prawdy. Natomiast pseudonaukowość ideologii gender wyraża się w twierdzeniu, ze te konwencje mają wpływ dominujący albo i wyłączny.

Jest to bowiem osąd zupełnie fałszywy. Największe znaczenie mają w tej dziedzinie cechy biologiczne: nie tylko inna rola dwóch płci w rodzeniu potomstwa, lecz także inne cechy mózgu i mechanizmów hormonalnych, a w konsekwencji psychiki. Cechy te sprawiają, że pewne zadania i funkcje społeczne lepiej wykonują kobiety, a inne mężczyźni. Od początku, od pierwszego zarysu rodziny, ludzie odkrywali swoje naturalne cechy i tożsamość, kształtując relacje społeczne odpowiednio do nich. Te relacje mogły się zmieniać, gdyż ludzie żyją w różnych warunkach i sytuacjach.

Nieprawdą jest też, że ludzie mogą swoją tożsamością manipulować. W pewnym stopniu tak, ale to im szkodzi. Czy „definicja” kobiety względnie mężczyzny będzie taka czy inna, człowiek potrzebuje tożsamości określonej, a nie płynnej (nie tylko płciowej rzecz jasna). Inaczej będzie niedojrzały i wytrącony z równowagi.

Dlatego właśnie, gdy w przedszkolu każe się dzieciom odgrywać role innej płci, rodzi to dotkliwe lęki. Ludzie z zaburzeniami tożsamości płciowej, maksimum kilka procent, czyli ci, którzy mają skłonności homoseksualne lub wątpią w swoją męskość czy kobiecość, przeżywają z tej racji problemy. Są mniej szczęśliwi od tych, którzy są świadomi i pewni swojej tożsamości.

Nic tu nie pomoże udawanie, że problemu nie ma i że to nieprzychylność otoczenia czyni tych ludzi nieszczęśliwymi. Promocja problemów z tożsamością płciową szkodzi ludziom, które je przeżywają. Szkodzi też oczywiście innym, gdyż są oni przedmiotem ideologicznej presji, albo i agresji, wymierzonej przeciw normalności.

 

Ekologizm

Druga popularna dziś ideologia postlewicowa to ekologizm. Tym razem rzekomo czy faktycznie pokrzywdzonym ma być przyroda: zwierzęta czy procesy naturalne. Ideologia ta jest mniej lub bardziej wroga człowiekowi, gdyż stawia go niżej niż resztę świata. Jest to też ideologia wroga wierze w Boga, gdyż na jego miejsce stawia przyrodę – choćby dla pozoru powoływała się na fakt stworzenia jej przez Boga.

Tym razem cząstką prawdy jest tu okoliczność, że przyrodę trzeba chronić, i to często przed głupotą ludzką. Jednak nie przeciw człowiekowi, lecz dla niego (Tatry chronimy dla Polaków, a nie tylko dla świstaków). Należy zatem zmniejszyć spalanie surowców energetycznych, gdyż za kilkaset lat może ich zabraknąć, a są one też trudnym do zastąpienia surowcem chemicznym. Można tego dokonać bez dotkliwego spadku poziomu życia, ale upowszechniając energetykę atomową – tej jednak ekologiści nienawidzą jeszcze bardziej niż tradycyjnej, choć w przeliczeniu na jednostkę energii jest ona tańsza i mniej brudząca!

Ostatnio głównym mitem ekologistów jest globalne ocieplenie. W pewnym sensie nie jest to mit. Od czasu zlodowaceń Ziemia istotnie nieco się ociepliła. W rezultacie oceany się podnoszą, przez 25 tysięcy lat o około 170 metrów. Dlatego na przykład Wielka Brytania stała się wyspą, a woda z Morza Śródziemnego przelała się do basenu Morza Czarnego. Proces ten trwa nadal, skoro ruiny starożytnych portów nad Morzem Śródziemnym, jak Ostia pod Rzymem czy Cezarea w Izraelu, znajdują się dziś kilka metrów pod wodą. Należy się więc przygotować do zalewania równin nadmorskich.

Jednakże działalność człowieka nie ma na ten proces wpływu! Nie ma też wpływu na ruchy płyt tektonicznych, które modyfikują efekty wyższego poziomu oceanów (skandynawska się podniosła). Jeśli więc przez ostatnie kilkadziesiąt lat oceany sięgają średnio o kilkadziesiąt centymetrów wyżej (co trudno zmierzyć dokładnie), odpowiada to tendencji istniejącej od wielu wieków. Korzystanie z paliw nie ma tu istotnego znaczenia. Efekt cieplarniany i jego skutki to tylko hipotezy.


 Owo ocieplenie jest zapewne niezbyt regularne. Zapiski historyczne wskazują na okresy większego ocieplenia w I i XIII wieku. W XVII wieku zaczęło się 70 lat zimna, którym towarzyszył zanik plam na Słońcu. Jego aktywność może być główną przyczyną nieznacznego ocieplenia w ostatnich kilkudziesięciu latach. Ludzie są śmieszni, przypisując swojej działalności aż takie efekty.

Katastrofy naturalne, jak tajfuny, mogą być skutkiem globalnego ocieplenia, ale to nie jest winą ludzi. Zresztą takie katastrofy nie są potencjalnie najgroźniejsze. Obawiać się by należało zderzenia ziemi z planetoidą oraz bardzo dużej erupcji wulkanicznej, która może sprowadzić na ziemie lata mrozów. Większy wybuch na Słońcu może w każdej chwili zniszczyć naszą elektronikę, a więc zatrzymać prawie wszystkie maszyny! Do tego warto by się przygotować, zamiast wykładać miliardy na pseudonaukową ideologię ekologiczną. 

ŹRÓDŁO: WARSZAWSKI TYGODNIK KATOLICKI IDZIMEY, 2014 NR 20

 

 

Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo