Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
5814
BLOG

Dlaczego Piotrowicz tak bardzo razi w Trybunale Konstytucyjnym?

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Trybunał Konstytucyjny Obserwuj temat Obserwuj notkę 271

Obrońcy Stanisława Piotrowicza powtarzają ciągle te same argumenty w obronie kandydata PiS do Trybunału Konstytucyjnego. Pomijając już przeszłość byłego posła w strukturach prokuratury, Piotrowicz razi w oczy z oczywistego powodu: rozminięcia się deklaracji Jarosława Kaczyńskiego z rzeczywistością. 

Sprawozdawca ustaw ws. reformy sądownictwa jest zapewne przemiłym człowiekiem w życiu prywatnym. W przeciwieństwie do Krystyny Pawłowicz, raczej unika konfrontacji z mediami, rozmawia nawet z nieprzychylnymi dziennikarzami. Jeszcze w 2016 roku, gdy Stanisław Piotrowicz przymierzał się do objęcia funkcji rzecznika przemodelowania sądownictwa, nie mógł się spodziewać, że prokuratorska przeszłość zacznie tak bardzo uwierać opinię publiczną. Nie tylko opozycję, TVN i "Gazetę Wyborczą", środowisko pełne hipokryzji w tematyce życiorysów, ale też sporą część dziennikarzy prawicowych i historyków. No właśnie, nie wszystkich. 

Jak mantrę od kilkunastu dni czytam porównania Piotrowicza do św. Pawła, który przebył drogę od prześladowcy do prześladowanego. W najlepszych wypadkach zdarza się argument z odpokutowaniem win rzekomą walką z "postkomuną" w komisji sejmowej, która pracowała nad ustawami sądowymi. Za dowód na słuszność linii obrony Stanisława Piotrowicza, że w zasadzie to musiał działać w PZPR pod przymusem, a w organach ścigania pomagał opozycjonistom, mają wystarczyć jego słowa. Wszyscy, którzy podważają sens pracy w prokuraturze, bezpośrednio współpracującej z organami bezpieczeństwa i uczestnictwo w ruchu antykomunistycznym, są na usługach opozycji i sił ubeckich - taki jest przegląd znacznej części opinii prawicowego elektoratu w sieci. Wiadomo, setki wpisów na Twitterze i Facebooku to tylko kropla w morzu kilku milionów wyborców PiS, ale nie ma co ukrywać - doskonały sondaż nastrojów i opinii. 

Otóż z wrodzonej skromności Stanisław Piotrowicz nigdy nie wyjawił w licznie udzielanych wywiadach, komu konkretnie pomógł. Na jego miejscu, mowa przecież o jednym z najważniejszych polityków poprzedniej kadencji Sejmu, na własną rękę zebrałbym wszystkie materiały zgromadzone w IPN. Dotarłbym do ludzi, którym pomogłem i pokazał ich w jednym rzędzie na wspólnej konferencji prasowej. Oczywiście nie tydzień po pierwszych artykułach na temat Antoniego Pikula i pracy w prokuraturze w czasie stanu wojennego. Wykonałbym po prostu sumienną pracę, jeśli zależałoby mi na wiarygodności i oczyszczeniu się z pojawiających się zarzutów w przestrzeni publicznej. Piotrowicz, poza żenującymi stwierdzeniami, jakoby był zmuszany do zasiadania w lokalnej egzekutywie PZPR i robienia kariery w krośnieńskiej prokuraturze, nie ma niczego na swoją obronę. Po czterech latach od pojawienia się pierwszych, poważnych wątpliwości! 

Nie wiem tylko, kto na tym wszystkim gorzej wyjdzie: Piotrowicz czy jego gorliwi obrońcy, którzy - posługując się argumentem chrześcijańskiego miłosierdzia i rzekomym brakiem dowodów na mało chwalebną działalność prokuratora w PRL - sami wytrącają sobie moralne prawo do oceniania innych przypadków, związanych z obozem opozycji czy postkomunistami. Uważam, że ktoś publicznie broniący przeszłości Piotrowicza, bez wskazania na twarde dowody z akt i relacje świadków, automatycznie traci głos w sporze na temat agenturalności Lecha Wałęsy czy przeszłości lewicowych polityków w partii komunistycznej. Najzwyczajniej w świecie przykłada się różną miarę do, na pozór, innych, ale w gruncie rzeczy podobnych spraw. Orędownikom lustracji i dekomunizacji nie przeszkadza przeszłość "swojego" polityka, jeśli tylko jest po "naszej stronie". Relatywizacja w pełnej krasie, często z dokładnie takim samym zestawem emocji i obelg, jak w przypadku obrońców Wałęsy. 

Tak samo posłowie PO gardłują od lat o skandalu, jaki PiS wywołuje, forsując Piotrowicza na figurę numer jeden w dziele reformowania sądów. Jakoś Edward Zalewski, którego chcieli wywindować na stanowisko prokuratora generalnego w 2010 roku - jeszcze za życia prezydenta Lecha Kaczyńskiego - wierchuszki PO nie brzydził. 

Jak może z jednej strony przeszkadzać życiorys z sierpem i młotem w latach 80. i "przebranżowienie się" na demokratę w III RP, a z drugiej nie mieć problemu w w wygłaszaniu tak piramidalnych bzdur, jakoby ktoś przeszedł nawrócenie...26 lat od demontażu starego systemu! Gdzie był Stanisław Piotrowicz dekadę, dwie temu? Pomijam już sprawę księdza z Tylawy. Czy ktoś przed 2010 rokiem kojarzył polityka z jednoznacznie antykomunistycznych przekonań i potrzebę oczyszczenia w środowisku sędziowskim? Odnoszę wrażenie, że dla Piotrowicza to największy problem w polskiej rzeczywistości, ale dopiero od 2013 roku. W latach 90., gdy politycy Porozumienia Centrum zgłaszali potrzebę lustracji sędziów, Piotrowicz nie rozdzierał szat na wzór Rejtana. Wtedy wykazałby się odwagą cywilną i teza obrońców kandydata na sędziego TK, iż przeszedł metamorfozę mentalną, miałaby większy sens. 

Ale nie tylko nierozliczenie się z przeszłością najbardziej nurtuje w kandydaturze byłego posła do TK. No właśnie, posła. Sędzia trybunału nie powinien być związany choćby mentalnie z jakąkolwiek partią. Tak, tak, zaraz ktoś przypomni o sympatiach politycznych poprzedniego kierownictwa i przyznam mu rację. Jednak w przypadkach Piotrowicza i prof. Krystyny Pawłowicz, chodzi o coś więcej - o przynależność do konkretnej partii, co stwarza uzasadnione obawy o niezależność w podejmowaniu decyzji. 

Tak mówił Jarosław Kaczyński tuż po wybuchu sporu o Trybunał Konstytucyjny w "Rzeczpospolitej":

"My uważamy, że trzeba zmienić konstytucję. Jeśliby nasi przeciwnicy, a zarazem nasi partnerzy, zgodzili się na zmianę konstytucji w tym punkcie, moglibyśmy liczyć na rozwiązanie tego sporu i na to, że Trybunał będzie miał mniej partyjny charakter. Chciałbym, by Trybunał składał się z autentycznych sędziów, miałbym pewność, że nie kierują się politycznymi sympatiami, ale prawniczymi umiejętnościami". 

Kolejna deklaracja, która nie ma pokrycia z rzeczywistością" "My nie zabiegamy, by mieć większość polityczną w Trybunale. Moglibyśmy to zrobić w tej kadencji, ale – chcę to stanowczo podkreślić – tego robić nie chcemy. Jesteśmy gotowi wybierać osoby zgłoszone też przez inne opcje polityczne. Na przykład siedmiu sędziów wybieranych przez partię czy koalicję rządzącą, ośmiu przez opozycję". 

I dalej: "Działaliśmy w ramach reguł, które obowiązują. Wcześniej też wielu polityków wybierano do Trybunału. Ale tego nie da się zmienić bez zmiany konstytucji. Chcielibyśmy to zrobić w dwóch etapach. Pierwszy rozwiązywałby obecny konflikt, pozwoliłby wyłonić nowy skład Trybunału Konstytucyjnego. Można by ponownie wybrać kandydatów wybranych przez poprzednie większości, by dokończyli sprawowanie swojej kadencji".

I wreszcie: "Chcielibyśmy, aby w Trybunale zasiadali wyłącznie zawodowi sędziowie, mający za sobą najlepiej 20 czy 30 lat sądowej praktyki i znani z tego, że są obiektywnymi i odważnymi sędziami, bo w tym zawodzie trzeba mieć czasami dużo odwagi".

Żadnego z proponowanych przez Kaczyńskiego rozwiązań nie udało się wdrożyć w życie. Za niedługo miną cztery lata od złożenia czytelnych deklaracji. Trybunał Konstytucyjny nie składa się wyłącznie z sędziów z wieloletnim stażem. Zmiana konstytucji wokół sędziów nie została nawet zaproponowana. Trybunał ma bardziej partyjny charakter niż w 2016 roku.

Ponadpartyjność w TK oznacza tylko tylko kandydatów, których przegłosuje PiS. Od grudnia 2015 r. to już 12 sędziów, z czego dwóch zmarło w trakcie pełnienia funkcji. Dla porównania, PO w czasie dwóch kadencji zgłosiło łącznie - w różnych koalicyjnych konfiguracjach - 9 sędziów. Żaden kandydat w ostatnich latach nie kojarzył się z jedną siłą polityczną tak bardzo, jak Stanisław Piotrowicz i Krystyna Pawłowicz. Dlatego w największej mierze kandydatura byłego posła do TK mnie razi. Rozbiega się bowiem znacząco z wieloma deklaracjami składanymi nie 20 lat temu, ale zaledwie 3,5 przez Jarosława Kaczyńskiego. 

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka