Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
1800
BLOG

Dlaczego ten sojusz jest niemożliwy. Polemika z Rafałem Wosiem

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Wykluczany przez środowiska postępowych mediów Rafał Woś w intrygującej analizie prognozował, że dni wicepremiera Jarosława Gowina są policzone, a Porozumienie w koalicji Zjednoczonej Prawicy – podkreślam ostatni człon nazwy – zajmie Lewica. Jest to wizja kusząca dla społecznie wrażliwych lewicowców, ale nierealna z politycznego punktu widzenia. I to z kilku powodów.

"Powiedzmy sobie szczerze. Opowieść polityczna, zgodnie z którą PiS oraz Lewica to jakieś fundamentalne przeciwieństwa skazane na życie w śmiertelnym zwarciu, jest potwornie przestarzała. Może kiedyś, w czasach Leszka Millera i Zyty Gilowskiej miało to jakąś rację bytu. Ale przecież dziś już nie ma” – pisze w artykule na Salonie24 Woś. Teza chwytliwa, przez chwilę czytelnik drapie się po głowie i zastanawia, ale koniec końców dochodzi do wniosku: jednak nie. Między Prawem i Sprawiedliwością a Lewicą jest przepaść, a różnice pomiędzy tymi ugrupowaniami można wyliczać długo.

Komunistyczny rodowód i stosunek do historii 

Zdaniem byłego publicysty „Tygodnika Powszechnego” to media liberalne potęgują różnice między Prawem i Sprawiedliwością a Lewicą, które w gruncie rzeczy opierają się tylko na sprawach świato­poglądowych. Ta druga formacja poparła Polski Ład w Sejmie wbrew zakusom Koalicji Obywatelskiej, marzącej o tzw. koalicji 276, tymczasem Porozumienie często temperuje zapędy hegemona w rządowej układance.

„Czy dopuszczamy korygujące wolnorynkowe ekscesy mechanizmy, takie jak aktywna rola państwa w gospodarce, progresywne podatki czy transfery społeczne? Czy też nazywamy je okradaniem klasy średniej i rozleniwianiem patologii? PiS i Lewica mówią na ten temat w zasadzie jednym głosem. Wiedzą, że o równość trzeba się bić” – sugeruje Woś.

W przypadku Lewicy, w której skład wchodzi SLD, dla Jarosława Kaczyńskiego ważniejsze są jednak kwestie historyczne. Sojusz Lewicy Demokratycznej nigdy nie odciął się od komunistycznych korzeni. Zawsze konsekwentnie i z animuszem atakował lustrację i dekomunizację, jakiekolwiek formy rozliczenia z komunistyczną spuścizną w III RP. Dość powiedzieć, że nazwisko Jaruzelski wciąż wywołuje nieskrywaną nostalgię u „czerwonych” towarzyszy.

Owszem, w środowisku szeroko pojętej Lewicy nie brak świeżej politycznej krwi. Zwróćmy jednak uwagę, że gdy w grę wchodzi dyskusja o roli Instytutu Pamięci Narodowej, opowiadaniu o dziejach najnowszych czy kolejnych solidarnościowych rocznicach, to w zasadzie nie różnią się oni zbytnio w wymowie od Włodzimierza Czarzastego czy Macieja Gduli. To nie są byle powody, jakby chciał to widzieć Woś. 

Kwestie obyczajowe

Kolejna sprawa – jeśli ktoś uważa, że tematyką LGBT w polskiej polityce rozgrywa się na wszystkie strony, by podgrzać emocje, to zapewne znajdzie multum dowodów. Jednak Jarosław Kaczyński ani jego potencjalny następca nie zgodzą się na ustępstwa na rzecz środowisk progresywnych. A tych przecież w Lewicy nie brakuje. PiS nie pójdzie na kompromis opierający się na założeniu: „Wy nam dacie szable do przeorganizowania kraju w ramach Polskiego Ładu, a my wam zapewnimy małżeństwa dla par homoseksualnych, adopcję przez te pary dzieci i tramwaje tolerancji w każdym zakątku państwa”.

Nie, to tak nie działa. A jakakolwiek rozmowa w sprawie zawarcia koalicji opiera się – czego nie dostrzega w idyllicznym wykładzie Woś – na wzajemnych oczekiwaniach, kluczowych planach do realizacji i wspólnym mianowniku. Tych wszystkich składowych po prostu nie ma, alians PiS z Lewicą w formalnym sensie jest zwyczajnie niemożliwy.

Załóżmy jednak przez chwilę, że to redaktor Woś ma rację. Jak wyobraża sobie agendę rozmów koalicyjnych? „Panie prezesie, popieramy Polski Ład, będziemy głosować za podwyżkami płac dla najuboższych i wszelkimi socjalnymi propozycjami. Czy zgodzi się pan na zwrot w sprawie LGBT? – Nie”. „Panie prezesie, no dobrze, odpuśćmy sobie gejów, lesbijki i transpłciowych, przeżyjemy. Czy jeśli poprzemy budowę tanich mieszkań i wyższą kwotę wolną od podatku, zlikwiduje pan IPN? – Nie”. „To może TVP Info. Tam propaganda leje się strumieniami. Zgadzamy się z kolegami z Platformy, że trzeba zlikwidować publicystykę w stacji i kompletnie zmienić »Wiadomości«. Nie chcemy też Jacka Kurskiego w TVP. – Nie”. „Ostatnia próba – sądy. Uważamy, że trzeba wrócić do tego, co było. Zrobicie krok w tył w reformie? – Nie”. I tak w kółko. 

Doświadczenie pierwszych rządów PiS 

Jeśli Rafał Woś, ale też inni publicyści podsuwający Kaczyńskiemu pomysł zawiązania koalicji z Lewicą sądzą, że wszystko rozbije się tylko o stołki, to są w grubym błędzie. Zgoda, lider PiS już kiedyś dogadał się z Samoobroną Andrzeja Leppera, nawet Roman Giertych ze swoimi narodowcami byli odległymi poglądowo sojusznikami. Wszyscy pamiętają, jak zakończyła żywot tamta egzotyczna koalicja, a z Lewicą nie można wykluczyć powtórki z rozrywki.

Poza tym ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego nie ma żadnego interesu w tym, by obdarowywać stanowiskami partię, na której zdecydowanej krytyce Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy w 2005 r. Groziłoby to sporym szokiem u wielu konserwatywnych wyborców, także wśród tzw. twardego elektoratu, który zapewnia ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego wygrane w kolejnych głosowaniach. Nie znalazłoby się żadne racjonalne wytłumaczenie trafiające do podstawowej bazy wyborczej PiS, gdyby spełniła się wizja redaktora Wosia. Zatem sukces w postaci podmiany Jarosława Gowina – polityka, na którego zwolennicy Zjednoczonej Prawicy kręcą nosem, ale z kolei nie odpycha on od decyzji przy urnie – na nieakceptowalną Lewicę zamieniłby się przy następnej okazji w wyborczą porażkę. I to bardzo dotkliwą. Nie można przed laty oskarżać danej partii o praktyki mafijne i konszachty z elitami totalitarnego ustroju, a potem zawierać z nią formalne sojusze, i to w świetle jupiterów.

Zresztą dla drugiej strony to też posunięcie grożące utratą wiarygodności – grzmieć, że oto demokracja jest nam zabierana, sądy i prokuratura działają na polityczne zamówienie, a prawa homoseksualistów są deptane, a potem co, zawiązywać koalicję z ich ciemiężycielami? 

Skoro wystarczą taktyczne sojusze i transfery

Są osoby, dla których sprawy światopoglądowe stanowią drugo- i trzeciorzędne znaczenie. Nie są jednak takowymi personami Robert Biedroń, Krzysztof Śmiszek, Adrian Zandberg czy choćby aktywista Jan Śpiewak. Podwyżki płac i emerytur to zbyt mało, by kiedykolwiek dojść do konsensusu przy wskazanych różnicach. One są wręcz systemowe, nie uda się ich przeskoczyć.

Alians PiS z Lewicą byłby odebrany jako zdrada ideałów, czegoś, co pcha – mimo wielu błędów po drodze – miliony wyborców do Zjednoczonej Prawicy. Dokładnie tak samo układ z PiS odczytaliby zdezorientowani lewicowcy: zareagowaliby na niego obrzydzeniem zarówno „komuchy”, jak i młodzi gniewni spod znaku piorunka. Lewica usłyszałaby krótkie, acz gromkie „Wyp…ć!”. Nagle okazałoby się, że to Koalicja Obywatelska jest bardziej konsekwentna i uczciwsza od tria Czarzasty–Zandberg–Biedroń.

Jest jednak szansa na nieformalny sojusz, polegający na ucieczkach z okrętu jeszcze nie tonącego, ale na pewno pokiereszowanego i ze szwankującym napędem, na stabilniejszy statek. Mam na myśli scenariusz, który nastąpił przy okazji transferu Moniki Pawłowskiej. Ta niegdyś zdeklarowana uczestniczka Strajku Kobiet, paradująca w maseczkach z błyskawicą, dziś podziela konserwatywne wartości Porozumienia. Za co spotkał ją zresztą wulgarny hejt, bo z merytoryczną krytyką groźby te nie miały nic wspólnego.

Tak zaskakujących wolt możemy rzeczywiście doświadczać aż do końca kadencji Sejmu, szczególnie jeśli notowania Lewicy będą leciały w dół z powodu zawłaszczenia socjalnej agendy przez Prawo i Sprawiedliwość. Polski Ład i awantura w opozycji wokół głosowania w sprawie ratyfikacji środków unijnych zdecydowanie wzmacniają pozycję partii Jarosława Kaczyńskiego – dziś znowu cieszy się ona ponad czterdziestoprocentowym poparciem w sondażach.

Póki tak jest, Lewica nie jest Zjednoczonej Prawicy do niczego potrzebna. 


Artykuł ukazał się także w "Gazecie Polskiej Codziennie"

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka