22 września 1939 roku wspólna defilada sojuszników w Brześciu Litewskim, po defiladzie władzę w mieście przejęły wojska sowieckie. Fot.domena publiczna
22 września 1939 roku wspólna defilada sojuszników w Brześciu Litewskim, po defiladzie władzę w mieście przejęły wojska sowieckie. Fot.domena publiczna
Krzysztof Hoffmann Krzysztof Hoffmann
889
BLOG

Trzydziesty dziewiąty i później - cz.I

Krzysztof Hoffmann Krzysztof Hoffmann Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Cisza i wrzaski przed burzą

22 sierpnia 1939 r. Adolf Hitler w swojej rezydencji Berghof na stoku Obersalzbergu w Alpach Salzburskich wygłosił do najwyższych niemieckich dowódców wojskowych mocne przemówienie, w którym przemycił brzemienne w skutkach zdanie: "Zniszczenie Polski jest na pierwszym planie, panowie". Kilka dni wcześniej, w Moskwie, złożono do druku kolejne wydanie "Małej Encyklopedii Sowieckiej". Jej ósmy tom obejmował literę „P”, zaś pod hasłem „Polska” przeciętny homo sovieticus mógł wyczytać, iż wyżej wymieniona to kraj na zachodzie, niemal bandycki, zacofany w ideologii, faszystowski zaś w swej zagranicznej i wewnętrznej polityce, zwłaszcza w stosunku do tych obywateli, którzy rdzennymi Polakami nie są. Tydzień po złożeniu encyklopedii do druku i dokładnie dzień po płomiennej mowie Fuhrera, minister spraw zagranicznych Rzeszy Niemieckiej Joachim von Ribbentrop przybył do Moskwy. Tak opisała to wydarzenie jedna z ówczesnych gazet:

"(...)Pojechał z lotniska Packardem pancernym premiera Mołotowa pod opieką osobistej ochrony Mołotowa. Samochód udekorowany był niemiecką flagą ze swastyką. Jest to pierwszy wypadek, kiedy flaga ze swastyką ukazała się na ulicach Moskwy"

Dwugłowy, totalitarny potwór o twarzach ozdobionych wąsami, dziobami po ospie i fanatycznym spojrzeniu, budził się do życia. Przez kolejne półtora roku miał siać śmierć, zamęt i spustoszenie.

Sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji, jak również jego tajne protokoły, mówiące o pełnej współpracy militarnej i gospodarczej między układającymi się stronami (ujawnione zresztą dopiero po latach), podpisany został w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 roku. Sygnatariuszem ze strony niemieckiej był minister Ribbentrop, sowieckiej zaś - Wiaczesław Mołotow, pełniący równolegle funkcje przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych (premiera) i ludowego komisarza (ministra) spraw zagranicznych. Wiceminister spraw zagranicznych RP Jan Szembek odnotował wówczas w swoim dzienniku:

"Pakt sowiecko-niemiecki jest pomyślany przez Moskwę jako krok zachęcający Niemcy do wojny"

Wyjeżdżającemu z Moskwy Ribbentropowi Stalin, w imieniu własnym oraz rządu ZSRR oświadczył, iż „Związek Radziecki nie zdradzi swojego partnera”. Zdjęcie upamiętniające dwóch sygnatariuszy aktu, Ribbentropa i Mołotowa a także wyglądającego zza ich pleców, chytrze uśmiechającego się Stalina, obiegło cały świat, wzbudzając najróżniejsze komentarze. Dosadnie skwitował je wychodzący w Warszawie „Robotnik” - wydawca, jakby proroczo, zatytułował fotografię: „Dokument stalinowskiej hańby”.

„Pakt o nieagresji” został ratyfikowany równolegle przez niemiecki Reichstag i Radę Najwyższą ZSRR tego samego dnia - 31 sierpnia 1939 roku. Podczas nadzwyczajnej sesji Rady, dumny z siebie Mołotow oznajmił całemu światu:

"Niezadowoleni z tej sytuacji mogą być jedynie podżegacze do wojny ogólnoeuropejskiej".

Zaledwie kilkanaście godzin później, 1 września 1939 roku o świcie, jego nowy sojusznik rozpętał najkrwawszą i najbardziej nieludzką wojnę w historii ludzkości, wojnę, która z ogólnoeuropejskiej szybko nabrała charakteru światowego. Po dwóch tygodniach pozornej bierności, Związek Radziecki bez wypowiedzenia wojny włączył się do działań militarnych. Armia Czerwona wlała się na polskie Kresy Wschodnie, w praktyce uniemożliwiając siłom polskim skuteczną obronę, na którymkolwiek z frontów. Kapitulacja była nieunikniona - zaś „stalinowska hańba” stała się faktem dokonanym.

Sojusznicy

Warto podkreślić, iż dokumenty podpisane 23 sierpnia 1939 r., zarówno te oficjalne, jak i tajne, nie obligowały ZSRR do militarnej akcji przeciwko Polsce, mówiły jednak o szeroko idącej współpracy. Agresorzy nie dowierzali sobie jednak nawzajem: Stalin wątpił, iż Wehrmacht po zajęciu całej Polski, przekaże jej część pod kontrolę Związku Radzieckiego, Hitler zaś nie widział powodu, by trwonić własne siły na zdobywanie wojennych trofeów dla nowego sojusznika. Dlatego też Niemcy, już od pierwszego dnia wojny nalegały na aktywne włączenie się Armii Czerwonej do działań militarnych. Ściśle tajna depesza z niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, przekazana 3 września niemieckiemu ambasadorowi w Moskwie, hrabiemu Friedrichowi Wernerowi von Schulenberg, nakazywała mu w trybie pilnym podjęcie rozmów z Mołotowem i domagania się jak najszybszego wkroczenia czerwonoarmistów na polskie Kresy Wschodnie. Naciski te nasilały się w kolejnych dniach walk. Sowieci jednak milczeli - z początku uzależniając swą decyzję od rozwoju wydarzeń po wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Anglię i Francję, później zaś gorączkowo (i chaotycznie) usiłując zmobilizować pod broń własne oddziały.

Stalin potrzebował czasu. Nie tylko na dozbrojenie i mobilizację Armii Czerwonej lecz również na uzasadnienie własnemu społeczeństwu przymierza zawartego z Hitlerem, wielu Rosjanom kojarzącym się przecież z zaprzeczeniem człowieczeństwa. Zawarta we wspomnianej „Małej Encyklopedii Sowieckiej” definicja Polski, jako faszystowskiego, opresyjnego państwa, gnębiącego swych ukraińskich i białoruskich obywateli dawała mu, w jego mniemaniu, znakomitą legitymację do podjęcia akcji zbrojnej - choćby po to, by w obliczu wojny „chronić” uciskanych już wcześniej, teraz zaś dodatkowo zagrożonych działaniami militarnymi, współbraci Słowian.Akcja ta, „wyzwalając” wspomniane mniejszości od „ucisku polskich panów i kapitalistów” dawała mu również znakomitą okazję, aby „rozszerzyć sprawiedliwy system socjalistyczny na nowe terytoria i ludność”. Uzasadnienie to nie spodobało się Hitlerowi, który 16 września przysłał do Moskwy oświadczenie, będące w gruncie rzeczy ostrym protestem - Berlin uznał, iż takie uzasadnienie byłoby co najmniej nie na miejscu, na pewno zaś stawiałoby Sowietów i Niemców nie w roli sprzymierzeńców a przeciwników. Stalin oświadczenie niemieckie wyrzucił do kosza. Potężna, sowiecka machina propagandowa ruszyła, mając za zadanie dotarcie do szerokich mas, każdego cywilnego i wojskowego obywatela Związku Radzieckiego i wyjaśnienie mu, że Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona już wkrótce pokaże żelazną pięść polskim pasożytom, żerującym dotąd z przyzwoleniem swego niezrozumiałego prawa na bratniej ludności „Zachodniej Białorusi” i „Zachodniej Ukrainy”. Miała to być zarówno odpowiedź na rzekomy polski terror narodowościowy, dotykający mniejszości, jak i domniemaną siłową polonizację mieszkańców polskich Kresów Wschodnich, mówiących innymi językami niż polski. Uzasadniwszy w ten sposób bezprzykładną agresję i atak na leżącego, niosąc (we własnym mniemaniu) "ciemiężonym i dręczonym” polskim Ukraińcom i Białorusinom spokój i dobrobyt, jakim „cieszyli się” ich pobratymcy z republik znajdujących się w „Ojczyźnie Proletariatu”, Stalin wydał rozkaz do ataku. 17 września 1939 roku o świcie Armia Czerwona weszła na polskie Kresy Wschodnie, dokonując (wedle sowieckiej terminologii, znanej choćby z okazjonalnych... znaczków pocztowych) „oswobodzenia bratnich narodów”.

Nóż w plecy czyli wypełnienie obowiązku wobec historii

Zmasowany atak regularnych oddziałów sowieckich poprzedziły działania grup sabotażowo-dywersyjnych przy wsparciu służby ochrony granicy ZSRR. Jednostki NKWD ochraniające granicę otrzymały zadanie podjęcia walki z oddziałami polskiego Korpusu Ochrony Pogranicza oraz wcielenia się w rolę przewodników po polskim pasie granicznym dla zdezorientowanych czerwonoarmistów. Przed świtem 17 września 1939 roku, polskie strażnice stanęły w ogniu - Kresy umierały, wlewała się na nie blisko półmilionowa armia wroga. W tym samym czasie w Moskwie ambasador RP Wacław Grzybowski desperacko (i bezskutecznie) usiłował protestować przeciwko bezprawiu: wejście Sowietów na Kresy oznaczało przecież pogwałcenie szeregu ustaleń międzynarodowych i porozumień pomiędzy Polską a ZSRR, w tym tego najważniejszego - układu o nieagresji. Jednak wszystkie drzwi, do których pukał Grzybowski pozostały zamknięte. Jakby tego było mało, polscy dyplomaci przebywający w ZSRR pozbawieni zostali wszelkich, przysługujących im z racji sprawowanej funkcji, przywilejów. W tej, groźnej i dwuznacznej sytuacji, dopiero interwencja ambasadora niemieckiego (sic!), hrabiego von Schulenberga sprawiła, że Stalin wyraził zgodę na ewakuację polskiego korpusu dyplomatycznego do Finlandii. Dyplomaci pospiesznie wyjechali...

Tymczasem Kresy płonęły.

Inwazja Sowietów była kompletnym zaskoczeniem dla polskich mieszkańców Kresów: informację o ich wkroczeniu przyjmowano z niedowierzaniem, głównie jednak ze strachem i niepewnością. Ci, którzy pamiętali wojnę polsko-bolszewicką, bali się podwójnie - wiedzieli do czego zdolny jest ruski soldat w warunkach wojny. Przygnębienie i załamanie ogarniało nie tylko ludność cywilną: zwątpienie wdzierało się także w szeregi wojskowych. Zwłaszcza, że dochodzące kolejne wieści nie były optymistyczne a przerażające. Sowieccy żołnierze, enkawudziści, członkowie grup operacyjnych, dopuszczali się licznych zbrodni i gwałtów.Natychmiast po zajęciu Kresów, 17 września 1939 roku, aparat represyjny NKWD przystąpił do realizacji swojej podstawowej misji: całkowitego opanowania zagrabionych ziem i błyskawicznego zduszenia jakichkolwiek form oporu przeciwko nowej władzy. Podstawowym więc celem, poza oczywistym militarnym, była jak najszybsza organizacja skutecznie działającej administracji, wspieranej siłami policyjnymi, odpowiedzialnej za stopniową sowietyzację zajętych terenów w niedalekiej przyszłości. Jeszcze w trakcie trwania działań wojennych, ostentacyjnie zepchnięto Polaków na sam dół drabiny społecznej, wywyższając „wyzwolone” mniejszości, co w naturalny sposób błyskawicznie doprowadziło do głębokiego zantagonizowania społeczeństwa.

Niemal równolegle do akcji militarnej rozpoczęły się represje. Ich kres położy dopiero wybuch wojny sowiecko-niemieckiej.

Po co nam jeńcy?

Już 19 września 1939 Ławrentij P. Beria wydaje „Rozkaz Nr 0308”, nakazujący przekazywanie jednostkom NKWD polskich jeńców wojennych, zatrzymanych przez Armię Czerwoną na anektowanych terenach. Rozkaz ten precyzuje również procedury ich rozmieszczania w obozach jenieckich. Powstaje ponad sto takich obozów, z czego nazwy tych najbardziej znanych - Kozielska, Ostaszkowa, Starobielska czy Griazowca, wkrótce nabiorą dla Polaków nowego, złowrogiego znaczenia. Obozy te, jak również obozy przejściowe, rozdzielcze, zbiorcze czy pracy przymusowej zapełniają się w zastraszającym tempie, wkrótce przebywają w nich dziesiątki tysięcy ludzi. Pomimo zakończenia akcji militarnej i ustanowienia na dawnych Kresach najpierw tymczasowej administracji, następnie zaś ich formalnego włączenia do ZSRR w początkach listopada 1939, represje nie ustają. Trwają aresztowania i zatrzymania, dokonywane przez Sowietów na podstawie gotowych już list proskrypcyjnych. Ważną rolę odgrywa tu także „donos obywatelski”. Program sowietyzacji Kresów przebiega zgodnie ze scenariuszem - NKWD własnymi siłami i przy wsparciu miejscowej ludności „czyści” zajęte ziemie z osób, będących zdaniem władz, największym zagrożeniem dla sowieckich porządków. Nie bez znaczenia jest także, poza czynnikiem politycznym i specyficznie pojmowanym czynnikiem bezpieczeństwa państwa, element ekonomiczny: poddane tego rodzaju represjom podbite społeczeństwo jest w stanie zapewnić państwu radzieckiemu dziesiątki tysięcy darmowych rąk do pracy w przemyśle, który w obliczu rozwijającej się wojny, zdaje się być nienasycony...

Garść faktów na koniec części pierwszej

Najbardziej znaczące zbrodnie wojenne żołnierzy Armii Czerwonej i towarzyszących im funkcjonariuszy NKWD miały w 1939 roku miejsce m.in. w Nowogródku, Sarnach, Tarnopolu, Wołkowysku, Oszmianie, Świsłoczy, Mołodecznie, Kosowie Poleskim, Chodorowie, Złoczowie, Stryju i Mostach Wielkich. W Rohatynie dokonano bestialskiej egzekucji żołnierzy polskich, wymordowano niejako „przy okazji” część ludności cywilnej. Polscy obrońcy Wilna i Grodna byli z premedytacją zabijani - mordowano ich masowo w zemście za okazany opór. Dowódca obrony Grodna, gen. Józef Olszyna-Wilczyński i jego adiutant, kapitan Mieczysław Strzemeski, zostali zatrzymani na drodze pod Sopoćkinami przez kompanię sowieckich czołgów a po rozpoznaniu i długotrwałym przesłuchaniu - zamordowani strzałami w tył głowy. Sowieci za nic mieli ustalenia międzynarodowe, stanowiska, szarże, nawet własne obietnice: po podpisaniu aktu kapitulacji Lwowa przez generała Władysława Langnera, w którym to akcie strona sowiecka, za cenę złożenia broni, udzieliła polskim żołnierzom i policji gwarancji swobodnego wymarszu do Rumunii, gwarancje te natychmiast złamała: wszystkich bez pardonu aresztowano. Podobnie potraktowano obrońców Brześcia nad Bugiem czy żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza ze zgrupowania, które uległo Armii Czerwonej 1 października pod Wytycznem, w starciu z oddziałami pancernymi.

Bezprzykładnym barbarzyństwem było również postępowanie wobec nieuzbrojonych kadetów ze sławnej przedwojennej Szkoły Podoficerów Policji w Mostach Wielkich, gdzie po zapędzeniu wszystkich na ogromny plac apelowy, dokonano masowej egzekucji ogniem karabinów maszynowych. Bezwzględnie potraktowano również praktycznie bezbronnych oficerów Flotylli Pińskiej, przekazanych lokalnej bojówce w Mokranach i tam zamęczonych. Ponieważ władze sowieckie aż do wybuchu wojny nie zajęły stanowiska w sprawie ratyfikowanych przez rząd carski konwencji międzynarodowych, dotyczących zasad prowadzenia walk zbrojnych, wojenne „dokonania” czerwonoarmistów i funkcjonariuszy NKWD popełnione podczas kampanii wrześniowej nie były nigdy rozpatrywane przez sowieckie sądownictwo wojskowe. Wielu ludzi, wychowanych na publikacjach takich, jak „Mała Encyklopedia Sowiecka” do dnia dzisiejszego powtarza z przekonaniem hasła o „wyzwoleniu bratnich narodów” w dniu 17 września 1939 roku...

Interesuje mnie Wschód. Od Mińska aż po Władywostok, od Lwowa po Jangi - Jul i Dżalalabad. Lubię być tam, gdzie niewygodnie, gdzie nic nie jest oczywiste i gdzie czasami da się jeszcze spotkać białą plamę ...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura