absolwent energetyki absolwent energetyki
1559
BLOG

To jest wojna. Wojna gazowa.

absolwent energetyki absolwent energetyki Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 34
Poza rozwiązaniami dotyczącymi europejskiego rynku energii, które finalnie na stałe podzielą kraje EU na beneficjentów i pokonanych, rozwiązaniami w zakresie warunków rozwoju ciepłownictwa, które dokonają dodatkowej selekcji na biednych i bogatych, w krótszym okresie istotnym elementem teatru wojennego stanie się struktura europejskiego gazownictwa.

Rozpoczynając swoją działalność w Salonie 24 na początku listopada 2021 zdecydowałem się skoncentrować na tematach związanych z energetyką.

I właśnie w tym kontekście zdecydowałem się umieścić w tytule bloga odniesienie do (prawdopodobnej ) wojny. Oczywiście nie miałem na myśli gorącej wojny militarnej, tylko raczej mniej , czy bardziej wyrafinowaną wojnę gospodarczą. W tytule bloga było też drobne zastrzeżenie:  "chyba". Było w tym trochę nadziei, trochę myślenia życzeniowego.

Dzisiaj nie ma już wątpliwości.

Wszystkie unijne , ale i w innych formatach międzynarodowych, dyskusje o kierunkach zmian energetycznych to nie jest raczej dążenie do sprawiedliwego rozwiązania światowych problemów, ale bezwzględna walka o uzyskanie silniejszej pozycji w sferze gospodarki i w konsekwencji polityki.

Parafrazując klasyka: polityka energetyczna to prowadzenie polityki państwowej innymi środkami.

Potwierdzenie stanu wojennego w energetyce nie jest już obecnie oryginalne (podobna identyfikacja sytuacji jest już obecna w wystąpieniach polityków i publicystów co najmniej od miesiąca

Jeśli tutaj akcentuję ten pogląd to dlatego, że chciałbym zachęcić wszystkich uczestników debaty do uwzględniania kwestii „wojennej” w swoich poglądach.

Co prawda nie wydaje się prawdopodobne , żeby „stan wojenny” mógł doprowadzić do zawieszenia broni na forum krajowym, ale u ludzi „dobrej woli” powinien doprowadzić do wstrzymywania się z podejmowaniem działań i prezentowaniem opinii, które, w sposób ewidentny, lub domniemany, mogą godzić w polskie interes gospodarczy i polityczny.

Oczekiwań wobec ludzi „złej woli” formułować nie będę.

Mam za sobą jednoroczny epizod mundurowy związany z uczestniczeniem w szkoleniach wojskowych dla absolwentów szkół wyższych. Nie upoważnia mnie on do prezentowania zbyt szczegółowych opinii na temat strategii i taktyki wojennej, ale nie zaryzykuję chyba zbyt wiele, jeśli jako ważną podstawę wojennego sukcesu wskażę właściwe rozpoznanie pola walki.

Poza rozwiązaniami dotyczącymi europejskiego rynku energii, które finalnie na stałe podzielą kraje EU na beneficjentów i pokonanych, rozwiązaniami w zakresie warunków rozwoju ciepłownictwa, które dokonają dodatkowej selekcji na biednych i bogatych, w krótszym okresie istotnym elementem teatru wojennego stanie się struktura europejskiego gazownictwa.

Piszę o gazownictwie , a nie np. tylko o rynku gazu ponieważ wpływ gazu na resztę gospodarki i polityki będzie dotyczył zarówno kwestii ekonomicznych jak też kwestii fizycznego bezpieczeństwa dostaw.

Ostatni miesiąc przyniósł na rynku krajowym istny wysyp wypowiedzi polityków i innych publikacji dotyczących gazu. Wzrost cen gazu zarówno na rynku giełdowym jak też w ofercie największego krajowego dostawcy uruchomił rzeczywiste zainteresowanie społeczne jak też „wzmożenie” polityków.

Wysokie ceny gazu dały opozycji asumpt do oskarżenia władzy o nieudolność, a rządzących prowokuje do „powrotu do przeszłości” i odgrzewania oskarżeń o historyczne godzenie w bezpieczeństwo kraju.

Zainteresowani połajankami i przerzucaniem się odpowiedzialnością znajdą dużo interesujących materiałów na portalach branżowych i ogólnych.

Nie chciałbym powielać politycznych argumentów obu walczących stron, chciałbym natomiast ustalić podstawowy zestaw faktów, w oparciu, o które „ludzie dobrej woli” mogliby dalej szukać rozwiązań pozwalających zająć lepsze pozycje do prowadzenia nieuchronnego starcia w interesie Polski.

Z gazem jest w zasadzie prosto. Musi być zawsze dostępny fizycznie ponieważ , ze względu na małe możliwości magazynowania. Z tego punktu widzenia , każde dodatkowe źródło dostaw fizycznych jest korzystne.

Gaz musi być też atrakcyjny kosztowo, co ma jednak dwa warunki pomocnicze. Gaz musi być tani, z punktu widzenia zdolności nabywczych mieszkańców i jego zakup nie może pochłaniać zbyt wielkiej części dochodu gospodarstw domowych i powodować zbyt wysokich kosztów dla lokalnego małego biznesu.

Jednocześnie gaz w dostawach dla energetyki i eksporterów nie może być istotnie droższy niż u innych konkurentów ekonomicznych, gdyż tylko wtedy ich produkcja energii, czy nawozów sztucznych nie będzie wypychana z rynku.

Wskazane wyżej perspektywa bezpieczeństwo fizycznego i dwie perspektywy ekonomiczne muszą być używane do oceny działań historycznych i sytuacji bieżącej

Zacznijmy od Jamału. O ile istotne fragmenty opisujące dzisiejsze pole walki mogą dotyczyć samego początku umowy jamalskiej oraz jej pobocznych , choć medialnie nośnych wątków takich jak funkcjonowanie umowy przesyłowej i roli pełnionej przez firmę Gas Trading i pana Gudzowatego to jednak z dzisiejszej perspektywy wystarczy krótsze podsumowanie.

W oparciu o rurociąg jamalski zawarta zostały zawarte dwie umowy na dostawy gazu. Jedna z umów dotyczyła dostaw do Polski, druga do Niemiec.

O ile trudno potwierdzić, czy przy ówczesnym krajowym zapotrzebowaniu na gaz i możliwości „mieszania” z gazem krajowym ceny gazu dla drobnych odbiorców krajowych były istotnym problemem to na pewno negatywnie można było odbierać niższe ceny hurtowe gazu na rynku niemieckim. O ile w publicznej domenie brak wiarygodnych informacji na temat skali różnicy cenowej pomiędzy Polską i Niemcami to jednak sam fakt jej istnienia stawiał w niekorzystnej sytuacji polskie firmy , które w oparciu o gaz chciałyby rozwijać produkcję sektora chemicznego, nowe jednostki wytwórcze energetyki.

Pozostawimy innym rozważania na ile „zawyżone” ceny dla Polski były wynikiem resentymentów politycznych dostawcy, a na ile przyczyną był brak alternatywnych źródeł dostaw. Brak np. gazoportu i Baltic Pipe.

Sytuacja jednego kierunku dostaw i poufności formuł cenowych dla innych odbiorców stwarzały dla Polski zarówno olbrzymie ryzyko w zakresie bezpieczeństwa fizycznego jak też ekonomicznego.

Było drożej niż u sąsiadów i to niezależnie od tego jak bardzo formuła cenowa uzależniona od ceny produktów ropopochodnych zmniejszała zmienność cen gazu w czasie.

Bezpieczeństwo fizyczne dostaw było też ograniczone i można było tylko o nim domniemywać wiążąc ryzyko ograniczania dostaw do Polski gazociągiem jamalskim z bezpieczeństwem dostaw dla Niemiec. Fizyczny brak dostaw Jamałem do Polski równał się wstrzymaniu dostaw do Niemiec.

W tej sytuacji każde działanie wstrzymujące rozwój alternatywnych źródeł dostaw gazu do Polski było działaniem przeciw naszemu interesowi.

O ile choćby fizyczne położenie naszych punktów odbioru na rurociągu jamalskim w stosunku do bardziej oddalonych punktów odbioru w Niemczech mogło być podstawą do formułowania żądań renegocjacji cen z Gazpromem, to sytuacja zaczęła się widocznie zmieniać wraz z budową alternatywnej trasy dostaw w postaci Rurociągu Nord Stream.

Niezależnie od tego jak drogo kosztowała na inwestycja to obejmuje ona zupełnie inne szlaki i infrastrukturę techniczną i pozwala w sposób trudny do odrzucenia ponownie proponować inne, niższe ceny dostaw w stosunku do gazu z „Jamału”.

Inne i, w przypadku kontraktów długoterminowych, publicznie nieznane ceny gazu stają się szczególnie niebezpieczne w przypadku rezygnacji przez Niemcy z dostaw rurociągiem jamalskim.

W sytuacji zaprzestania poboru przez Niemcy gazu z rurociągu jamalskiego łatwiej można sobie wyobrazić choćby długotrwałe „przerwy techniczne” lub sytuacje awaryjne na białoruskim odcinku rurociągu.

O ile jest być może tylko dobrze skalkulowane „przedsięwzięcie prywatne” to jednak nie zmienia to faktu , że zastąpienie Jamału przez Nord Stream I i II daje możliwość uzyskania przewagi konkurencyjnej zarówno przez zasilane gazem niemieckie elektrownie jak też przemysł chemiczny.

Przewaga może być istotna w przypadku zawierania poufnych umów wieloletnich, ale nie jest też wykluczona w przypadku dostaw na rynek giełdowy.

Nawet jeśli Polska dokona zakupu na giełdzie to do ceny giełdowej trzeba będzie doliczyć dodatkowe koszty przesyły fizycznego z Niemiec do Polski.

A jak w tym kontekście wygląda sensowność gazoportu i Baltic Pipe ?

Niewątpliwie te dwa elementy infrastruktury, razem z ograniczoną możliwością fizycznych dostaw z Niemiec stanowią dla nas zabezpieczenie dostaw fizycznych.

Niestety oba elementy nie dają trwałej możliwości uzyskania trwałej konkurencyjności ekonomicznej gazu ziemnego.

Praktycznie brak jest szansy na trwałe uzyskanie cen w kontraktach z Norwegią na poziomie niższym niż ceny rosyjskie.

Pewne szanse na konkurencyjność cenową istnieją w przypadku gazu LNG importowanego za pośrednictwem gazoportu. W tym przypadku liczyć możemy jednak na ceny niższe w wybranych okresach z silną presją konkurencji na rynkach światowych, w tym po stronie popytu na rynku azjatyckim.

Generalnie oczekiwanie, że długoterminowe ceny LNG w Świnoujściu będą niższe niż ceny gazu rosyjskiego z Nord Stream nie są uzasadnione.

Dodatkowo w kosztach dostaw gazu do Polski tak, czy inaczej będzie musiał być uwzględniony koszt utrzymania całego gazociągu jamalskiego.

W sytuacji całkowitego przejścia Niemiec na zaopatrzenie z Nord Stream całość kosztów utrzymania w gotowości technicznej Jamału, w tym w zakresie przesyłu gazu z Niemiec do Polski oraz „zapobiegania awariom” na odcinkach rosyjskim i białoruskim spadnie na odbiorców Polskich

Ten koszt pokryją odbiorcy w Polsce. Być może tylko w formie wyższych podatków.

Podsumowując: po zakończeniu budowy Baltic Pipe gazu nam chyba nie zabraknie, ale będzie to gaz , jeśli nie „obiektywnie” drogi, bo zmienią się światowe uwarunkowania cenowe, to jednak droższy niż w sąsiednich Niemczech.

Trudno ocenić kiedy deklaracja w powyższym duchu padnie ze strony rządzących i krajowego monopolisty.

Może i nie padnie dlatego, żeby zachować większe pole do negocjacji z dostawcami z szelfu norweskiego i gazu LNG.

Być może nie padnie, żeby „nie gasić ducha” u krajowych odbiorców.

Niezależnie jednak od braku lub nie oświadczenia o „drogim gazie” niezbędne są jednak dwa oczywiste działania.

Pierwszym z nich powinna być minimalizacji inwestycji w rozwiązania energetyczne oparte na gazie ziemnym ze względu na brak możliwości ich konkurencji cenowej na rynku energii elektrycznej z naszymi sąsiadami

Drugim obszarem działań, a w zasadzie ich zaprzestania jest wstrzymanie się „przez ludzi dobrej woli” z atakami na aktualne formuły cenowe w polskich kontraktach długoterminowych z Rosją.

 W sytuacji, w której na europejskim rynku gazu nie będzie dominować obrót giełdowy z przejrzystym systemem określania cen i powszechna dostępnością dla odbiorców żadne stare formuły wynegocjowane przez premiera Pawlaka nie pomogą. O ile to nie będzie wolą Gazpromu. Ale to już całkiem inna historia.

Od ludzi „złej woli” niczego nie warto oczekiwać.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka