jacek syn alfreda jacek syn alfreda
318
BLOG

"Die Zeit": "Dajcie Osteuropie kasę mimo deficytów demokracji

jacek syn alfreda jacek syn alfreda Polityka Obserwuj notkę 3

„Die Zeit” to w zasadzie organ socjalistycznej SPD, kiedyś nawet dosyć porządnej partii socjaldemokratycznej; pamiętamy przecież kanclerza Helmuta Schmidta, niedawno zmarłego polityka, który gwizdał sobie na polityczną poprawność, do końca życia potępiając polityczną poprawność, jedyny gość w niemieckiej telewizji, który łańcuchowo kurzył swoje ulubione mentolowe cygaryty podczas wywiadów.

Teraz SPD to niestety to partia lewacka, ich młodzieżówka postuluje na przykład aborcję do dziewiątego miesiąca ciąży. Ale mniejsza już o to. Fascynujące jest dla mnie, jako Polaka, śledzenie niemieckich poglądów na temat Polski. Na internetowych łamach „Die Zeit” wisiał dzisiaj na jedynce artykuł niejakiego Alana Posenera. Zamieszczam tekst w całości, jako materiał do analizy na temat lamentu niemieckiego na sprawą polską…

Długi jest, ale Niemcy nie lubią krótko.

„Dajcie pieniądze Europejczykom z Europy Wschodniej - bez warunków. 

Nie można nakazać demokracji; pozbawienie Polski i Węgier pomocy na skutki koronawirusa byłoby błędem. Europa ma większe problemy niż rządy prawa.

Wyobraź sobie, że przychodzisz do szpitala z objawami Covida. Twoja sytuacja jest poważna. Potrzebujesz łóżka na intensywnej terapii i leków. Ale lekarz dyżurny cię odrzuca: Pańskie stanowisko polityczne w sprawie rządów prawa, uchodźców, pluralizmu religijnego i politycznego pozostawia wiele do życzenia; ludzie mówią, że jest pan skorumpowany i nie szczędził pan żadnej krytyki wobec naszego szpitala. Dalej, proszę! Jest to podobny kierunek działania tych, którzy opowiadają się za uzależnieniem przydziału środków z programu pomocowego UE od przestrzegania zasad państwa prawa przez rządy krajów otrzymujących pomoc.

Unia Europejska nie jest szpitalem. Rada i Komisja nie podlegają również przysiędze Hipokratesa. Viktor Orbán i jego wschodnioeuropejscy towarzysze nie umrą, jeśli nie otrzymają środków pomocowych. A jednak chciałbym trzymać się tego pomysłu. Europejski instrument naprawy gospodarczej (ERI), który został przyjęty przez Radę Europejską - w tym na przykład przez szefów rządów Bułgarii, Polski i Węgier - ma na celu zwalczanie skutków epidemii wirusa w sposób ukierunkowany. Nie jest on przeznaczony do zwalczania trucizny populizmu i przejawów demokracji nieliberalnej.

Kiedy w przyszłym tygodniu - od 14 września - odbędzie się posiedzenie plenarne Parlamentu Europejskiego (PE), w porządku dziennym powinna znaleźć się kwestia warunkowości pomocy na zwalczanie skutków pandemii.. Co prawda, zgodnie z art. 122 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, Parlament nie jest właściwy w zakresie pakietu pomocowego. Artykuł 122 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej stanowi, że: "Rada, na wniosek Komisji, może podjąć decyzję, w duchu solidarności między państwami członkowskimi, w sprawie środków właściwych dla sytuacji gospodarczej, bez uszczerbku dla innych procedur przewidzianych w Traktatach...".

Ale to właśnie przeciwko temu niejasnemu przepisowi parlament apeluje. Fakt, że Rada wydała jedynie niewiążące oświadczenie w kwestii rządów prawa, pojawia się we właściwym momencie. Socjalistka Katarina Barley, wiceprzewodnicząca PE, krytykowała: "Dzięki niejasnym sformułowaniom Viktor Orbán chwali się, że nie dopuścił do związania europejskich pieniędzy z poszanowaniem zasad państwa prawa i demokracji. A Wolna Demokratyczna Nicola Beer, również wiceprzewodnicząca PE, skarżyła się: "Niestety, instrument państwa prawa pozostaje w rękach państw członkowskich. Nadal istnieje niebezpieczeństwo politycznych targów w Radzie. To jest uzasadnione. Ale pakiet pomocowy Korony ERI jest niewłaściwym obiektem do takiej walki o władzę.

W Polsce rządy prawa są do góry nogami

Zakres problemu rządów prawa nie może być minimalizowany. W 2020 roku Komisja Europejska zamierza po raz pierwszy przedstawić sprawozdanie na temat rządów prawa w UE, które w przyszłości będzie publikowane co roku. To wstyd, że takie sprawozdanie jest potrzebne w Unii, która definiuje siebie jako przestrzeń wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości.

Weźcie Bułgarię: W październiku 2019 r. Komisja Europejska pod przewodnictwem Jeana-Claude'a Junckera stwierdziła, że kraj ten w dużej mierze wypełnia zobowiązania podjęte w momencie przystąpienia do UE w zakresie praworządności i korupcji. Sami Bułgarzy widzą rzeczy inaczej. Od miesięcy dziesiątki tysięcy ludzi demonstruje w Sofii - w dużej mierze niezauważone przez niemieckie media - przeciwko mafijnemu reżimowi premiera Bojko Borysowa. Według Departamentu Stanu USA, sądownictwo i media działają jako przedłużenie bułgarskiego rządu i wspierających go oligarchów. Urzędnicy bułgarskiego rządu brali łapówki na wielką skalę i plądrowali skarb państwa. W dużej mierze bezsilny prezydent Rumen Radew oskarża rząd o prowokację i brutalność w kontaktach z opozycją. Fakt, że Juncker nie był w stanie tego dostrzec, być może wynika z faktu, że partia Borissowa GERB jest członkiem Europejskiej Partii Ludowej (EPP), podobnie jak chrześcijańska społeczna partia ludowa Junckera - i Ursuli von der Leyens z CDU.

W Polsce rządząca PiS prowadzi ogólny atak na niezależność sądownictwa, głównie poprzez czystki kadrowe. Ważna jest wypowiedź lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego: "Rzeczywiście istnieje problem z praworządnością w Polsce, ale główne jego przyczyny to bezprawne decyzje sądów. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie szybkiego uchylania wyroków sprzecznych z prawem oraz dyscyplinowania, a następnie usuwania odpowiedzialnych za nie sędziów". Kiedy sądownictwo jest rozliczane przez władzę wykonawczą, rządy prawa są do góry nogami.

Na Węgrzech, gdzie skorumpowana klika wokół premiera Viktora Orbána i jego rodziny otwarcie propaguje koncepcję demokracji nieliberalnej, 30 marca parlament przyjął większością dwóch trzecich głosów swojej partii Fidesz - podobnie jak bułgarski poseł GERB z PPE - pod pretekstem walki z pandemią korony, ustawę zezwalającą Orbánowi na rządzenie na mocy dekretu na czas nieokreślony. Każdy, kto rozpowszechni fałszywe informacje o wirusie lub działaniach rządu, zostanie skazany na karę więzienia do pięciu lat.

Dekret o demokracji nie działa

Wystarczy. Europa ma problem z rządami prawa, i to nie tylko w Bułgarii, Polsce i na Węgrzech. Ale jakkolwiek cynicznie by to nie zabrzmiało, rządy prawa nie są naszym głównym problemem, ani nie będziemy w stanie rozwiązać go przy pomocy środków finansowych. W każdym razie wycofanie środków pomocowych nie dotyczyłoby przede wszystkim rządów, ale przedsiębiorców i ich pracowników. Orbán, Kaczyński, Borissow i co. zwiększyliby tylko swoją propagandę przeciwko Brukseli i Berlinowi, które rzekomo chcą narzucić swoją globalistyczną i neoliberalną agendę chrześcijańskim narodom Europy Wschodniej. Nie ma sensu rozpoczynać walki, której nie da się wygrać, a która tylko szkodzi jedności Europy.

Ta jedność jest w rzeczywistości pojmowana w złym sensie. Wspólna europejska polityka zagraniczna i bezpieczeństwa nadal istnieje tylko z nazwy. Pod względem wojskowym i dyplomatycznym największy rynek wewnętrzny na świecie pozostaje karłem. Na Białorusi widzimy bezsilność europejskiej solidarności z opozycją, która reprezentuje europejskie wartości; na Ukrainie od lat obserwujemy, jak Rosja Władimira Putina dezintegruje kraj i uniemożliwia mu zwrócenie się ku Europie. Nawet po zamachu na Aleksieja Nawalnego Niemcy wyzywająco odmawiają rezygnacji z gazociągu Nord Stream 2 i poważnej pracy nad przezwyciężeniem zależności od rosyjskiego gazu. 

Nie ma wystarczającej liczby wspólnych straży granicznych, nie ma też wspólnej polityki azylowej i skutecznej pomocy dla krajów śródziemnomorskich, które są przytłoczone masami uchodźców. Decyzje Rady w sprawie podziału osób ubiegających się o azyl nie są brane pod uwagę; byłoby lepiej, gdyby nigdy nie zostały podjęte w ten sposób. 

Europa nie może znaleźć komercyjnej i technologicznej odpowiedzi na chińskie wyzwanie: pamiętajmy na przykład, jak Grecja została zmuszona do sprzedaży portu w Pireusie chińskiemu przedsiębiorstwu państwowemu. Nie ma jednej europejskiej linii w sieci 5G, głównie dlatego, że Niemcy nie sprzeciwiają się wyraźnie zaangażowaniu chińskiej firmy Huawei. 

Co gorsza, Wielka Brytania jest w trakcie opuszczania Unii bez umowy o wolnym handlu. I to w żadnym wypadku nie jest całkowite wyliczenie deficytów polityki europejskiej. Europa ma wybór: może stawiać swoje wewnętrzne zmagania ponad wszystko i ryzykować, że za breksitem pójdzie exodus Europejczyków Wschodnich; może też poważnie zainteresować się projektem Stanów Zjednoczonych Europy, które, jak powiedział kiedyś wielki europejski polityk Tony Blair, powinny być "supermocarstwem, ale nie superpaństwem". 

I tu trzeba przyznać, że Viktor Orbán widzi niektóre rzeczy słuszniej, bardziej słusznie niż niektórzy Niemcy, którzy postrzegają UE jako swego rodzaju przedłużenie Republiki Federalnej: przytulna Republika Bonn sprzed 1989 roku, proszę pana. "Europa jest w potrzebie, ponieważ nie znalazła jeszcze swojego miejsca w nowym porządku świata" - powiedział Orbán na 15. Forum Strategicznym w słoweńskim uzdrowisku klimatycznym Bled, które coraz częściej staje się wschodnioeuropejskim konserwatywnym kontr-eventem liberalnego Światowego Forum Gospodarczego w Davos. 

Po dyskusji z premierami Bułgarii, Chorwacji, Polski, Serbii, Słowenii i Czech, węgierski szef rządu wymienił trzy ważne zadania dla UE: po pierwsze, przyjęcie Serbii, "bez której struktura bezpieczeństwa Europy nie jest kompletna". Po drugie, zamknięcie luki technologicznej z "dużymi chłopcami", USA i Chinami: "Mają zdolności wojskowe, które umożliwiają ciągłą odnowę naukową". Europa będzie w stanie nadążyć za tymi dwoma supermocarstwami tylko wtedy, "gdy będzie istniała armia europejska i odpowiednie badania podstawowe". Po trzecie, poprawa konkurencyjności europejskiej produkcji przemysłowej.

Oczywiście, Orbán mówił w swojej sprawie w Bled. Dla niego autokratyczne rządy oparte na tradycyjnych instytucjach, takich jak Kościół, promujące tradycyjne struktury w rodzinie i społeczeństwie, walczące z imigracją, emancypacją seksualną i globalizmem, są decydującą odpowiedzią na wyzwania stawiane przez "dużych chłopców"; nigdy nie męczy go propagowanie wschodnioeuropejskiego cudu gospodarczego i świętowanie Polski jako "nowych Niemiec". Dla niego normy UE są po prostu wyrazem "systemu zachodnioeuropejskiego" i zachodnioeuropejskiej "terminologii". "Inaczej opisujemy rzeczywistość", mówi Orbán, "używamy innych słów". 

Z pewnością przewartościowanie słów jest znane również z 1984 roku George'a Orwella. Setki tysięcy demonstrantów udowodniły, że mimo Orbána i Borysowa, różnica między wolnością a uciskiem, praworządnością i arbitralnością jest dobrze znana w Sofii i Budapeszcie, a także w Kijowie i Mińsku. Nie ma jednak powodu, dla którego nie mielibyśmy wziąć Orbána za słowo w sprawie polityki europejskiej i pociągnąć Węgier, Bułgarii, Polski i innych wschodnich Europejczyków do odpowiedzialności, na przykład, za utworzenie europejskiej armii i finansowanie odpowiednich badań naukowych. Jeśli w zamian za to zażądają oni rezygnacji z wymuszania na nich przyjmowania przez nich emigrantów to niech tak będzie. 

Zmiany w Europie Wschodniej muszą przychodzić od dołu

Liberalne demokracje UE nie mają powodów do obaw przed konkurencją systemową. W przeciwieństwie do tego, co uważa Orbán, czas nie działa dla autokratów. Weźmy za przykład Rumunię, która pod różnymi socjaldemokratycznymi rządami była prawdopodobnie najbardziej skorumpowanym krajem w Unii Europejskiej obok Bułgarii do końca 2019 roku. Po latach demonstracji przeciwko kleptokracji, w więzieniu przebywa szef byłej rządzącej Partidulskiej Socjaldemokratycznej Partii Demokratycznej (PDS), a wcześniej partii najpotężniejszego rumuńskiego człowieka, Liviu Dragnea. W antykorupcyjnym referendum 85 procent wyborców opowiedziało się przeciwko złagodzeniu przez Dragneę prawa karnego dotyczącego korupcji. Wreszcie, 4 listopada 2019 roku parlament wybrał na premiera liberalnego Ludovica Orbana - nie spokrewnionego z Viktorem.

W tym roku w nowych wyborach na Słowacji obalono również skorumpowany - również socjaldemokratyczny - rząd. To nie przypadek, że Słowacja i Rumunia były nieobecne na szczycie Orbána w Bled. W skrócie: nadchodzi zmiana. Ale to musi pochodzić z dołu, od obywateli. Wymuszana demokracja rzadko się sprawdza, mimo przykładu Republiki Federalnej. Potrzebna jest cierpliwość. 

Po przyjęciu pakietu pomocowego UE w wysokości 750 mld euro, który po raz pierwszy jest finansowany z własnych obligacji Unii, minister finansów Olaf Scholz mówił w Die Zeit o "chwili Hamiltona". Teraz pozyskiwanie funduszy na rynku kapitałowym - jak gdyby UE była własnym stanem - nie ma prawie takiego znaczenia jak utworzenie pierwszego amerykańskiego banku narodowego przez ówczesnego sekretarza skarbu, Alexandra Hamiltona, co tylko uczyniło ze zjednoczonych byłych kolonii państwo zdolne do działania. 

Dajmy więc czas i pieniądze

Ale nawet jeśli później historycy dojdą do wniosku, że w swojej odpowiedzi na Covida-19 Europa zrobiła krok Hamiltona, to co to oznaczałoby? Każdy, kto studiował historię USA, wie, że kiedy w 1791 roku powstał Pierwszy Narodowy Bank USA, poszczególne stany były dalekie od stosowania jednolitych standardów w zakresie demokracji, praw człowieka i rządów prawa. Najbardziej paląca kwestia młodego narodu, niewolnictwo, została rozwiązana dopiero 70 lat później - i to w wyniku krwawej wojny domowej. Minęło kolejne 100 lat, zanim reżim apartheidu w krajach południowych załamał się w wyniku ruchu na rzecz praw obywatelskich.

Nikt nie prosi Unii Europejskiej, aby czekała 200 lat na tę samą wolność prasy w Budapeszcie, co w Berlinie, czy na tę samą niezależność sądownictwa w Warszawie, co w Paryżu. Zwłaszcza, że ruch na rzecz praw obywatelskich w Unii Europejskiej jest w pełnym rozkwicie. Zasługuje ona na pełne poparcie wszystkich sił liberalnych w Europie. Obejmuje to pomoc w przezwyciężeniu kryzysu koronnego. UE jest tam przede wszystkim dla swoich obywateli .

Źródło:  https://www.zeit.de/politik/2020-09/rechtsstaatlichkeit-europaeische-union-demokratie-korruption-ungarn



skromny kapitalista z ludzką twarzą

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka