Zbigwie Zbigwie
2245
BLOG

Operacja „Śnieżka”

Zbigwie Zbigwie Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

 „18 marca 1954 r. Związek Radziecki ratyfikował Konwencję

o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa.

14 września tego samego roku, w gęsto zaludnionym obszarze regionu

Orenburga w rejonie artyleryjskiego poligonu Tockiego dokonał

wybuchu bomby atomowej w obecności „siły żywej”.

Minęła 65 lat, ale nadal mamy więcej pytań niż odpowiedzi.

Bij swoich, aby obcy się bali!”

/”Rosyjska gazeta”, 14 września 1994/

image

Na tym dziwnym i rzadkim zdjęciu wykonanym przez Iwana Szaronina ze wsi Soroczinsk podczas ćwiczeń nuklearnych na sowieckim poligonie Tock widać dzieci na tle w postaci obłoku atomowego grzyba. Rankiem 14 września 1954 r. Iwan Szaronin, wyszedł na zewnątrz i zobaczył ogromną chmurę ognia. Mężczyzna złapał aparat, którym w przeddzień „kliknął” dzieci i zrobił zdjęcie, ale w pośpiechu nie przesunął kadra. Dzieci utrwaliły się na zawsze na tle grzyba nuklearnego

Tocki poligon znajduje się w Okręgu Wojskowym Wołga-Ural, 40 km na wschód od miasta Buzułuk. W 1954 r. Odbywały się tutaj taktyczne ćwiczenia wojskowe pod kryptonimem „Śnieżka”. Ćwiczenia poprowadził marszałek Georgij Żukow. Celem ćwiczeń było przetestowanie możliwości przebicia się przez obronę wroga za pomocą broni nuklearnej. Materiały związane z tymi ćwiczeniami wciąż nie są w pełni odtajniane.

W związku z różnymi informacjami w rosyjskojęzycznym Internecie na ten sam temat, z powodu utajnienia zdarzeń w Tocku niniejsza notka ma nietypowy charakter. W zasadzie zawiera ona wyłącznie informacje z rosyjskich publikacji. Ponieważ nie ma oficjalnych publikacji, to w tekście też mogą pojawiać się kilkukrotnie nieco różne informacje pochodzące od różnych świadków biorących udział w tych wydarzeniach.

Podczas ćwiczeń 14 września 1954 r. przestarzały bombowiec Tu-4 (nieudolna sowiecka kopia amerykańskiego B-29} zrzucił bombę nuklearną RDS-4 o ekwiwalencie 40 kt (moc ponad 3 krotnie większa od zrzuconej na Hiroszimę) z wysokości 8 km. Eksplozja nastąpiła na wysokości 350 m i w odległości 280 m od oznaczonego celu. 600 czołgów, 600 transporterów opancerzonych i 320 samolotów wysłano na zainfekowane terytorium w celu zaatakowania domniemanego przeciwnika. Łączna liczba żołnierzy, którzy brali udział w ćwiczeniach, wyniosła około 45(?) tysięcy.. W wyniku ćwiczeń tysiące uczestników otrzymało różne dawki promieniowania. Uczestników ćwiczeń zobowiązano do nieujawniania informacji przez 25 lat, co doprowadziło do tego, że ofiary nie mogły powiedzieć lekarzom o przyczynach chorób i otrzymać odpowiednie leczenie…

Po pewnym czasie oczekiwania i kontroli dozymetrycznej Żukow wysłał 600 czołgów, 600 transporterów opancerzonych i 320 samolotów do ataku poprzez zanieczyszczone terytorium - lasy płonące w ogniu atomowym, zniszczone wioski…

Samoloty uderzając w cele naziemne, przekroczyły nogę grzyba nuklearnego 10 km od epicentrum wybuchu w radioaktywnym pyle. Wśród stopionego piasku, jakiś czas utrzymywali obronę obrońcy „Zachodu” atakowani przez żołnierzy „Wschodu”. Tego dnia wystrzelono więcej pocisków i bomb niż podczas ataku na Berlin… 

Od wszystkich uczestników ćwiczeń odebrano podpis dotyczący nieujawniania tajemnic państwowych i wojskowych przez okres 25 lat. Umierając z powodu wczesnych zawałów serca, udarów i raka, nie mogli nawet powiedzieć lekarzom o swoim narażeniu. Niewielu uczestnikom ćwiczeń w Tocku udało się przetrwać do dziś… 

Łączna liczba personelu wojskowego, który wziął udział w ćwiczeniach, wyniosła około 45 tysięcy osób (według innych źródeł 45 tysięcy stanowiły tylko siły strony atakującej – „Wschodu”, do której należy dodać kolejne 15 tysięcy od strony broniącej – „Zachodu”). Zadaniem strony „atakującej” – rozmieszczonej od 5 do 8 km od centrum wybuchu - było wykorzystanie luki w obronie powstałej po wybuchu; zadaniem „obrońców” – rozmieszczonych 10-12 km od centrum wybuchu - było wyeliminowanie tej luki.

Według różnych źródeł po 1-3 godzinach wojska zostały wysłane na teren walki łącznie z epicentrum wybuchu. Należy podkreślić, że w trakcie ćwiczeń wojska strony atakującej posuwały się zdobywając teren bezpośrednio przez centrum wybuchu. Trzeba też dodać, że niektórzy uczestnicy strony atakującej twierdzą, że byli rozlokowani w odległości 3 km od centrum wybuchu

Bój „atakujących” z „obrońcami” trwał cały dzień. W sumie wojska zaangażowane w ćwiczeniach spędziły 12 godzin na poligonie, część z nich przemieszczała się przez epicentrum wybuchu. Żaden z uczestników nie myślał o konsekwencjach dla ich zdrowia. Żołnierze wykonali rozkaz…

Oto świadectwo jednego z bezpośrednich uczestników tych ćwiczeń, obecnie emeryta i osoby niepełnosprawnej Jurija Sorokina: „Dwa miesiące przed wybuchem ja, jako szef wywiadu, wyposażyłem NP (Obserwacyjny Punkt) trzy kilometry od przewidywanego epicentrum (oznaczonego później białym krzyżem wielkości 100 m) i przy nim ziemiankę, przed którą mój pluton mógł się ukryć podczas eksplozji ... Podobnie jak zamachowcom - samobójcom, wydali nam nowe mundury i sprzęt jak spod igły…

Mój NP został odwiedzony i zaakceptowany podczas inspekcji planowanego epicentrum przez marszałka Żukowa, marszałków A. M. Wasilewskiego, I. S. Koniewa, generalicję Ministerstwa Obrony. Patrzyli na nas jak na stado przed rzezią ... Wybuch bomby był sygnałem do rozpoczęcia krótkiego dwudziestominutowego przygotowania artylerii. Po jego zakończeniu rzuciliśmy się do ataku, aby wykończyć „wroga”. Po zakończeniu ćwiczeń nie przeprowadzono odkażania, z wyjątkiem wytrzepania kurzu z munduru, który potem cały czas nosiliśmy z tym samym promieniowaniem. Nie było kontroli medycznej. Za ten wyczyn marszałek G.K. Żukow potem podziękował mi i wszystkim uczestnikom ćwiczeń...

Choroby natychmiast się rozpoczęły. W 1958 roku, w wieku 33 lat, zostałem zwolniony z emeryturą 57 rubli za wysługę lat. Po zwolnieniu, wbrew przepisom, nie zostałem zbadany przez wojskową komisję lekarską. Często chorowałem w cywilu ... W 1984 r. dali mi II grupę inwalidzką niepełnosprawnych. Komisja nie była w stanie ustalić związku przyczynowego między niepełnosprawnością a służbą wojskową, powołując się na instrukcje, które nie przewidują testów broni atomowej na ludziach, oraz brak odniesienia do dawek promieniowania dla mnie oraz braku zaświadczenia, że kiedykolwiek zostałem napromieniowany. Żukow mi go nie zostawił”…

Teren poligonu obejmował około 45,7 ha. Zadaniem ćwiczeń było rozwinięcie zdolności przełamywania obrony wroga za pomocą broni nuklearnej. Tocki poligon został wybrany ze względu na fakt, że teren ten przypomina typową panoramę Europy Zachodniej, a szczególnie Niemiec - jak sądzono, najbardziej podobną do prawdopodobnego miejsce rozpoczęcia Trzeciej Wojny Światowej.

image

Tocki poligon między Samarą i Orenburgiem istniał od dawna – kwaterowała tam już kiedyś armia carska, a także polska armia Władysława Andersa przed swoim marszem na Front Zachodni.

image

Ćwiczenia wojskowe  Polaków w obozie w Tocku, zima 1941/42 r.

27 sierpnia 1941 r. rozpoczęło się tam formowanie 6-tej Lwowskiej dywizji piechoty, która już 20 listopada liczyła 12480 żołnierzy i była dowodzona przez gen. Michała Tokarzewskiego - Karaszewicza. W jej skład wchodziły: 16, 17, 18-ty pułki piechoty, 6-ty pułk lekkiej artylerii oraz specjalne i tyłowe pododdziały.

Sam „marszałek zwycięstwa” Georgij Żukow kierował ćwiczeniami, obecny był cały skład sowieckich przywódców wojskowych i przedstawiciele państw sojuszniczych.

Na jednym ze wzgórz, 15 km od planowanego centrum wybuchu, zbudowano platformę rządową do monitorowania ćwiczeń.

„Trzy dni przed rozpoczęciem ćwiczenia najwyżsi dowódcy wojskowi zaczęli przybywać na lotnisko polowe w rejonie Tocka: marszałkowie Związku Radzieckiego Aleksander Wasilewski, Iwan Koniew, Rodion Malinowski, Iwan Bagramian, Siemion Timoszenko, Kliment Woroszyłow i Siemion Budionny - wspomina Pilszczikow. „Przybyli nawet ministrowie obrony demokracji ludowych, generał Ludwig Svoboda, marszałek Zhu-De i Peng-de-Huai oraz wicepremier Polski marszałek Konstantin Rokossowskij oraz goście z Jugosławii. Wszyscy zostali zakwaterowani w zbudowanym wcześniej obozie rządowym na terenie poligonu. I sekretarz KC KPZR Nikita Chruszczow, minister obrony Nikołaj Bułganin, przewodniczący rady ministrów Georgij Malenkow pojawili się w Tocku na dzień przed ćwiczeniami. Przybyli też twórcy broni nuklearnej akademicy Igor Kurczatow i Julij Chariton (a chyba i Jakow Zeldowicz). Nikita Chruszczow i Igor Kurczatow zdążyli obejść poligon – żołnierzom wyposażonym w pończochy, płaszcze przeciwdeszczowym i papierowe płaszcze ochronne mówili, że nie powinni się niczego obawiać – podczas ćwiczeń nastąpi wybuch atomowy, ale nikt nie ucierpi”...

image

Marszałek Żukow drugi od prawej na poligonie.

Pod koniec lata na stację Tock, z całego Sojuza szły wojskowe eszelony. Nikt z przybywających – nawet dowódcy oddziałów wojskowych – nie mieli pojęcia po co tutaj ich przysłano. Nasz eszelon na każdej stacji pozdrawiały kobiety i dzieci. Wręczjąc nam śmietanę i jajka kobiety mówiły: „Drodzy, nie daj Bóg, pewnie jedziecie do Chin, aby walczyć” - powiedział Wladimir Bencianov, przewodniczący Komitetu Weteranów Jednostek Specjalnego Ryzyka.

image

Wojska zaczęły przybywać na poligon. Łącznie około 45(?) tysięcy osób. Żołnierze nie znali prawdziwego celu wydarzeń. Tylko na dzień przed rozpoczęciem ćwiczeń zostali poinformowani o użyciu broni atomowej, ostrzeżeni o tajemnicy wydarzenia i wzięto od nich zobowiązanie o tajemnicy. W ćwiczeniach wzięło udział 600 czołgów, podobna liczba transporterów opancerzonych, ponad trzysta samolotów oraz kilka tysięcy ciężarówek i ciągników…

Żołnierze wykopali kilkadziesiąt kilometrów transzei i okopów…

image

Utworzono cel bombardowania - biały kwadrat, którego każda strona osiągnęła 150 metrów. W środku narysowano biały, posypany wapnem krzyż dla naprowadzania pilotów. Codziennie szkoleni piloci trenowali zrzucanie „bomby”. Celowanie wzrokowe było warunkiem wstępnym, bez którego ćwiczenia nie mogłyby się odbyć.

image

Wokół epicentrum wybuchu, wskazanego przez biały krzyż, rozmieszczono sprzęt wojskowy: czołgi, samoloty, transportery opancerzone, do których w okopach i na ziemi przywiązali owce, psy, konie. kozy i cielęta.

Pułkownik Archipow był jednym z niewielu, którzy na własne oczy zobaczyli moment eksplozji i opisali to w swoich wspomnieniach: „Z przerażenia upuściłem film z rąk i natychmiast odwróciłem głowę na bok. Wydawało się, że powietrze wokół lśniło niebieskim światłem. Błysk natychmiast zmienił się w kulę ognia o średnicy około 500 metrów, której blask trwał kilka sekund. Szybko uniosła się jak balon. Kula ognista zamieniła się w wirującą chmurę radioaktywną, w której widoczne były malinowe płomienie ognia. Nadszedł rozkaz, aby się położyć „na ziemię, gdyż zbliżała się fala uderzeniowa. Jej podejście można było zaobserwować przez szybkie„ bieganie ”kołyszącej się trawy. Nadejście fali uderzeniowej można porównać z bardzo ostrym wyładowaniem grzmotu. Po uderzeniu pojawił się gwałtowny wiatr huraganu”… 

image

W czasie wybuchu bomby atomowej 14 września 1954 r. potężne promieniowanie świetlne spaliło i zamieniło w pył wszystko, co znajdowało się na powierzchni ziemi w epicentrum, w tym samą górną warstwę samej ziemi, na wielokącie Tockim. Rezultatem była bardzo nagrzana ziemia - do około 525 stopni Celsjusza - warstwa, która została uniesiona w powietrze przez wir utworzony przez odbitą falę uderzeniową i zamieniona w filar pyłu. Filar połączony z chmurą wybuchu. Kilka sekund po wybuchu powstał grzyb atomowy. Według historyków wojskowych maksymalna wysokość tego grzyba wynosiła 12 kilometrów, szerokość sześciu. Piętnaście do dwudziestu minut po wybuchu nuklearnym noga grzyba oddzieliła się od nasadki. Opadające na ziemię resztki filaru chmury i pyłu przesuwały się na wschód. W ostatniej chwili wiatr nieco się zmienił: zabrał radioaktywną chmurę nie na niezamieszkany step, jak się spodziewali, ale bezpośrednio do Orenburga i dalej, w kierunku Krasnojarska…

image

Ponad stepem spalonym przez ogień atomowy, radioaktywna chmura leciała coraz dalej na wschód, stopniowo erodując pod wpływem wiatru i osiadając na ziemi. Ziemi, na której żyły i nadal żyją niewinne tysiące ludzi…

image

Już po 20 minutach samoloty przeleciały przez nogę grzyba nuklearnego, który zgodnie ze scenariuszem miał zaatakować warunkowego wroga. Biały wszedł - czarny wyszedł. Nie zostały celowo wysłane do chmury radioaktywnej, ale było to nieuniknione. Po zmierzeniu - w kabinach czujnik wykazywał 3000 mikro-rentgenów na godzinę. Doszliśmy do wniosku, że jest to „nieistotne” dla krótkotrwałej pojedynczej dawki. Wracające samochody nawet nie dezynfekowały…

Dla porównania: norma sanitarna tła promieniowania (przy stałej obecności w nim) wynosi 30 μR/godzinę, maksymalna dopuszczalna to 50 μR/godzinę.

image

W czasie wybuchu bomby atomowej 14 września 1954 r. potężne promieniowanie świetlne spaliło i zamieniło w pył wszystko, co znajdowało się na powierzchni ziemi w epicentrum. Ziemia była bardzo nagrzana - do około 525 stopni Celsjusza. Wierzchnia warstwa została uniesiona w powietrze przez wir utworzony przez odbitą falę uderzeniową i zamieniona w filar pyłu. Filar połączył się z chmurą wybuchu. Kilka sekund po wybuchu powstał grzyb atomowy. Według historyków wojskowych maksymalna wysokość tego grzyba wynosiła 12 kilometrów, szerokość sześciu. Piętnaście do dwudziestu minut po wybuchu nuklearnym noga grzyba oddzieliła się od nasadki. Opadające na ziemię resztki filaru chmury i pyłu przesunęły się na wschód.

Tuż po eksplozji bomby atomowej potężna fala uderzeniowa dotarła do rządowego punktu obserwacyjnego, zwalając czapki z Żukowa, jak i z głów marszałków Koniewa i Rokossowskiego, przewracając taborety przygotowane dla liderów ćwiczeń…

„Przekroczyliśmy dolinę, półtora kilometra od epicentrum wybuchu, w maskach gazowych”, wspomina Kazanow. - Kątem oka zauważyłem, jak płoną samoloty tłokowe, samochody osobowe i sztabowe, a wszędzie walały się pozostałości po krowach i owcach. Ziemia przypominała żużel i jakąś potwornie zbitą konsystencję. Po eksplozji trudno było poznać teren: trawa paliła się, biegały spalone przepiórki, zniknęły krzaki i zarośla. Byłem otoczony nagimi, dymiącymi wzgórzami. Była czarna ściana dymu i kurzu, smrodu i „sadzy”. Łaskotało i suszyło w gardle, w uszach czułem dzwon i szum... Generał dywizji rozkazał mi zmierzyć poziom promieniowania ogniska dogorywającego ogniska. Podbiegłem, otworzyłem dozymetr na spodzie urządzenia i ... strzałka dobiła do końca skali i zniknęła. „Do samochodu!” Rozkazał generał i odjechaliśmy z tego miejsca, które okazało się być w pobliżu bezpośredniego centrum wybuchu… ”

image

 „W transzejach i po prostu na otwartych miejscach były krowy, kozy, konie, psy, owce - zwierzęta domowe skazane na atomowy ubój. Niektóre nadal stały i żuły trawę, innym wyciekły oczy i tliła się ich sierść, czy wełna na owcach, inne (zwłaszcza konie) już leżały, obnażając straszne rany…

Przyjmuje się, że na poligonie Tock istniały dwie eksperymentalne kategorie: tysiące koni, krów, owiec, świń, psów i kotów oraz 45 000 (lub 60 000) żołnierzy i oficerów…

5 minut po wybuchu rozpoczął się ostrzał artyleryjski i bombardowanie. Pod koniec bombardowania artyleryjskiego patrole z rozpoznaniem promieniowania przybyły do epicentrum 40 minut po wysłaniu eksplozji do epicentrum wybuchu bomby atomowej…

Stwierdzono, że poziom promieniowania w tym regionie 1 godzinę po wybuchu wynosił 50 R / h, w strefie o promieniu do 300 m - 25 R / h, w strefie o promieniu 500 m - 0,5 R / h oraz w strefie o promieniu 850 m - 0,1 R / h…

Ł. Pogrebnoj: „Następnie fala uderzeniowa została uznana za najstraszliwszą konsekwencję wybuchu. Dostaliśmy tylko peleryny i maski przeciwgazowe. Teraz ten strój wydaje się śmieszny ... ”

image

Według różnych źródeł po 1-3 godzinach personel wojskowy został wysłany na teren epicentrum wybuchu…

image

Po półtorej godzinie rzucono oddziały saperów, aby usunąć gruz i usunąć sprzęt. Mówią, że pracowali bez masek przeciwgazowych i ochrony chemicznej - wystartowali bez pozwolenia, ponieważ było w nich nieznośnie gorąco i absolutnie nie było czym oddychać. Dowódcy obrzucili ich przekleństwami, ale nie zmusili ich do noszenia ochrony. Najważniejsze było oczyszczenie drogi.

image

Zdjęcie zrobione 15.09.1954 na wzgórzu „Niedźwiedzim” na Tockim poligonie.

Oficjalny propagandowy filmik opublikowany w 2016 roku:

Zobacz bombę, przez Rosjan pieszczotliwie zwaną „Tatjanka”.

Wladimir Bencjanow, który kierował Komitetem Weteranów Jednostek Specjalnego Ryzyka w 2004 roku: Mieszkańcy zostali ewakuowani tylko z 8-kilometrowej strefy, reszta sama wykopała sobie ochronne transzeje w ogrodach lub ukryła się w naturalnych schronieniach. Instruktorzy wojskowi nauczyli ich, że muszą się oddalać od budynków, leżeć twarzą w dół i nie patrzeć na eksplozję, aby nie oślepnąć. A ewakuować ich ... zabronili…

Fiodor Kolesow, były przewodniczący Rejonowego Komitetu Wykonawczego w Tocku: „Domagali się ode mnie, żebym nikogo nie zabierał z wyprzedzeniem. Niektóre wioski zostały ewakuowane, ale o innych powiedzieli mi: „Jutro wyrzucą bombę, nie pozwolą nikomu odejść, nie dadzą koni, zabronią rodzinie zabierania swoich aktywów”. Poprosiłem także o ewakuację wsi Kluczewskoj. „Nie” - mówią - „jest Samarka, schowasz ich na brzegu, a bydło do lasu”…

image

Ale nie tylko żołnierze okazali się „doświadczalnym mięsem”. Na próbę wojny atomowej wybrali nie pustynię, ale gęsto zaludniony obszar między Samarą a Orenburgiem, gdzie zasięg artylerii tockiego poligonu jest ukryty na nizinie otoczonej wioskami i wioskami. Taka okolica nie przeszkadzała miejscowym, ponieważ wojsko nigdy nie zrobiło nic niebezpiecznego. Nikt nawet nie pomyślał o możliwości przetestowania broni masowego rażenia. I nagle pojawiła się bezprecedensowa liczba żołnierzy i sprzętu, a ludzie w mundurach zaczęli węszyć po podwórkach, szukając czegoś.

Decyzja o zdetonowaniu bomby atomowej na obszarze, na którym w promieniu 70 km mieszkało ponad 300 tysięcy osób, została wyjaśniona w sposób prosty i cyniczny. „Zapytałem wojsko, które przygotowało ćwiczenia:„ Dlaczego nie gdzieś w piaskach, tu nie mamy piasków? ”, a oni odpowiadają: „Musimy wiedzieć, jak to będzie tutaj, jest taki sam teren jak w Niemczech. I jest zaludniony w ten sam sposób ... ”- powiedział były przewodniczący Komitetu Wykonawczego Okręgu Tockiego Fedor Kolesow…

Według gazety „Komsomolskaja Prawda” (14/09/90r.) w centralnym szpitalu rejonowym w Tocku cała dokumentacja dotycząca raka po 1954 r. została zniszczona, ponieważ zgodnie z instrukcjami należy ją przechowywać nie dłużej niż pięć lat…

„Straszliwa eksplozja, ziemia się zakołysała, posypała z góry, ten grzyb poszedł, a potem zaczął się owijać jak maczugi”, wspomina Lidia Lebiediewa, która skończyła 17 lat kilka dni przed eksplozją atomową. Na poligonie Tock wraz z innymi uczniami szkoły kulinarnej przeszła praktyczne szkolenie w stołówce oficerskiej. 14 września ci, nieletni, otrzymali tylko koc jako ochronę przed promieniowaniem. „Oni zaś byli tam wyposażeni w pokrowce na buty, kombinezony, mieli maski przeciwgazowe. I powiedzieli mi, żebym wzięła koc ze składanego łóżka.” Dziewczyny używały te same koce przez kolejne czterdzieści dni. A po 8 latach Lidia Lebiedewa urodziła córkę. Zdeformowana dziewczynka przeleżała 12 lat – miała nogi rocznego dziecka”…

 Trzecie pokolenie ludzi, którzy przeżyli testy na poligonie Tockiego, żyje z predyspozycją do raka…

Żadnych kontroli ani badań uczestników tego nieludzkiego eksperymentu nie dokonywano z powodów związanych z tajemnicą. Wszystko ukrywano i milczano. Ofiary cywilne są nadal nieznane. Archiwum Totsky District Hospital od 1954 do 1980 r. zostały zniszczone…

Po wyjeździe wojska, miejscowi szybko wrócili do normalnego życia. Korzystali ze zwykłych źródeł wody, prowadzili tradycyjne rolnictwo. Drzewa wysadzone przez wybuch zostały przeznaczone do palenia w piecach domów. Miejscowi przeszukiwali poligon w poszukiwaniu niezbędnych w gospodarstwie „kawałków żelaza”. Nie wiedzieli nic o niewidzialnym niebezpieczeństwie i nikt ich nie ostrzegał. I nagle wydaje się, że bez powodu ludzie zaczęli umierać…

„Mieszkańcom Jelsanki pozwolono wrócić do domów, gdy wieś płonęła. Przypomina wieśniaczka M.K. Szeweleva: „Rodzice ze starszymi córkami zgarnęli ziemniaki z pogorzeliska, a ja weszłam na popiół, aby z płonącego domu znaleźć coś bardzo interesującego. Ppiół jeszcze nie ostygł, bardzo mocno poparzyłam sobie nogi. Mama podbiegła do mnie, gdzieś w ramionach mnie niosła. Okazało się - do studni. Trzymali mnie za ramiona, a moje nogi okazały się być w wodzie... Wciąż pamiętam ciężki oddech mojej matki (byłam niezdarna - oczywiście dwa miesiące później urodziła nam siostrę, którą nadal nazywamy „atomową”... ”

Oprócz zwierząt doświadczalnych na ćwiczeniach byli także ludzie. Byli żołnierze. Część dywizji broniły się w warunkach rzeczywistego użycia broni nuklearnej, inne atakowały. Całkowita liczba uczestników wynosi podobno 45 000 dusz. 45 000 młodych zdrowych mężczyzn. Istnieją dowody na to, że było tylko 45 000 atakujących, a także 15 000 obrońców. Informacja, że łączna liczba uczestników wynosiła 60 000, była wielokrotnie spotykana (gazeta „Czas” z 27 stycznia 2001 r.). Oficjalne źródła milczą…

A mieszkańcy okolicznych wiosek, dwie trzecie częściowo nadpalonych wiosek, ciągnęli zbudowane dla nich domy na stare - zamieszkane i już zainfekowane - miejsca, gromadzili radioaktywne zboże, piekli ziemniaki w ziemi ... I przez długi czas dawni weterani Bogdanowki, Fedorowki i Soroczinska pamiętali dziwny blask drewna opałowego zebranego z poligonu. Stosy drewna ze zwęglonych drzew w rejonie wybuchu, jarzyły się w ciemności zielonkawym ogniem…

W ostatniej chwili wiatr się zmienił: zabrał radioaktywną chmurę nie na niezamieszkany step, jak się spodziewali, ale bezpośrednio do Orenburga i dalej, w kierunku Krasnojarska…

Wracali żołnierze z poligonu Tockiego - zgodnie ze wspomnieniami Stanisława Iwanowicza Kazanowa - nie w towarowych bydlęcych wagonach, w których przybyli, ale w normalnym osobowym pociągu. Ich skład mknął bez najmniejszego opóźnienia. Stacje przelatywały obok – na peronie zawsze stał naczelnik naczelnik stacji i salutował. Powód był prosty. W tym samym pociągu, w specjalnym wagonie, Siemion Budionny wracał z ćwiczeń…

Współczesny widok Tockiego poligonu:

image

Epicentrum było tutaj - ogromna pusta, okrągła łąka pośrodku cienkich, ale wciąż małych, rachitycznych lasów została wypalona ponad pół wieku temu przez wybuch nuklearny. Jeszcze lepiej widać to z satelity, na przykład na Wikimapii - łąka ma kształt prawie regularnego koła i stała się nieco wklęsła w wyniku eksplozji – poklikaj i obejrzyj z satelity.

image

image

Nuclear detonations since 1945. KLIKNIJ i znajdź na interaktywnej mapie wśród 2624, eksplozję na Tockim poligonie. Klikaj na nieco południowy wschód od Moskwy.

Zbigwie
O mnie Zbigwie

"Niedawno ukazał się interesujący wpis: http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/338033,grawicapy-lataja-w-kosmosie pióra znanego blogera Zbigwie, z wykształcenia fizyka" - http://autodafe.salon24.pl/249413,zagadkowe-analogie. Znajdź ponad 100 moich notek na Forum Rosja-Polska  http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl Poetry&Paratheatre 2010 i 2013. Free counters

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura