Zbigwie Zbigwie
1891
BLOG

Religia należy do społeczności naukowej

Zbigwie Zbigwie Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

Historyczny i współczesny związek między nauką a teologią jest bardziej skomplikowany niż utrzymujące się dosyć rozpowszechnione w niektórych środowiskach przekonanie, że prowadzą ze sobą wojnę.

Poniżej przedstawiam pierwsze w historii dane ankietowe dotyczące religii wśród naukowców. obejmujące biologów i fizyków z ośmiu regionów na całym świecie - Francji, Hongkongu, Indii, Włoch, Tajwanu, Turcji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych - wybranych krajów i regionów, które obejmują różne stopnie religijności, różne poziomy infrastruktury naukowej i unikalne relacje między instytucjami religijnymi i państwowymi. Zgromadzone dane objęły biologów i fizyków na wszystkich etapach kariery z elitarnych i nieelitarnych uniwersytetów i instytutów badawczych: doktorantów, badaczy z tytułem doktora oraz wszystkie tytuły profesorów i naukowców z mianowaniem. Badanie dokonane przez Rice University obejmowało zarówno 22525 naukowców, jak i pogłębione wywiady z 609 naukowcami. W większości badanych kontekstów krajowych naukowcy są rzeczywiście bardziej świeccy - pod względem przekonań i praktyk - niż ich odpowiednia ludność, choć w czterech kontekstach regionalnych ponad połowa naukowców uważa się za religijnych. I, co zaskakujące, naukowcy nie sądzą, aby nauka była w konflikcie z religią. Zamiast tego większość uważa religię i naukę za działające w oddzielnych sferach.

Pomińmy Izaaka Newtona, Roberta Boyle'a, Blaise'a Pascala i innych klasyków myśli naukowej, do których odniesienia często dowodzą, że religia i nauka mogą doskonale współistnieć w głowie tej samej osoby.

image

Ci tytani żyli w tych latach, kiedy filozofia, religia i nauki przyrodnicze nie były jeszcze wyraźnie oddzielone od siebie, a teraz sytuacja jest zasadniczo inna. Zresztą wierzących wśród sławnych naukowców również było sporo i w XX wieku, kiedy profesjonalizacja nauki zaszła daleko. Wymienić tu można Ronalda Fishera i Theodosiusa Dobzhanskiego - architektów współczesnej syntezy ewolucyjnej, z których pierwszy według Richarda Dawkinsa należy do „największych biologów XX wieku” - był praktykującym anglikaninem, a drugi prawosławnym. Ale są to osobne przykłady, których nie tak znów wiele. Jest bardziej interesujące zobaczyć jak religia należy do społeczności naukowej jako całości. Badanie na ten temat kilka lat temu zostało przeprowadzone przez socjologów z Rice University w siedmiu krajach: Francji, Indiach, Włoszech, Tajwanie, Turcji, Wielkiej Brytanii i USA, a także w Hongkongu.

image

Odsetek uczonych według regionów uczestniczących w nabożeństwach religijnych co najmniej raz w tygodniu.  

image

Odsetek uczonych identyfikujących się jako religijni w porównaniu z resztą populacji. 

Okazało się, że poziom religijności naukowców jest różny w zależności od tego, jak religijna jest reszta populacji. We Francji, jednym z najbardziej świeckich krajów w Europie, tylko 16% naukowców deklaruje swoją religijność, a tylko 3% chodzi do kościoła co najmniej raz w tygodniu. We Włoszech, gdzie pozycja Kościoła katolickiego jest znacznie silniejsza, ponad połowa uczonych uważa się za religijnych, a 17% co tydzień uczestniczy w nabożeństwach. Naukowcy z USA i Wielkiej Brytanii znajdują się gdzieś pośrodku między tymi dwoma biegunami. Jeśli chodzi o naukowców z krajów takich jak Indie i Turcja, pod względem religijnym wyprzedzają oni nawet Włochów. Jednak bez względu na ogólną sytuację z religią, pod względem liczby wierzących społeczność naukowa w prawie wszystkich przypadkach jest około półtora do trzech razy mniejsza niż ogół populacji. Są tylko dwa wyjątki - Hongkong i Tajwan: tam naukowcy są nawet trochę bardziej religijni niż ich współobywatele. Być może wynika to z faktu, że dobre wykształcenie, które stwarza możliwości kariery naukowej, jest często uzyskiwane w tych regionach w szkołach protestanckich i katolickich. 

image

W każdym razie, jak pokazały badania, wierzący naukowcy we współczesnym świecie nie są odchyleniem od normy, ale autentycznym zjawiskiem społecznym. W niektórych krajach są nawet w większości. I często spotykają się z nieuzasadnionymi zarzutami tej drugiej części uczonych.

Pierwszy z nich związany jest z próbami przypisywania przekonań religijnych specjalnej sferze bytu, która nie jest związana z nauką i jednocześnie nie może jej zaprzeczać. Paleontolog Stephen Jay Gould nazwał to podejście ideą rozłącznych magisteriów. Przeciwnicy zaś twierdzą: „nie ma dowodów na to, że coś jest niedostępne dla nauki lub że istnieje jakaś „inna płaszczyzna” - nie widzimy żadnych granic wiedzy naukowej ”. Dziecinna, nieskażona wiara we wszechmoc nauki, która pojawia się w tych słowach, często króluje wśród naukowców przyrodniczych, którzy w najlepszym razie słyszeli o filozofii Kanta. Należy im wyjaśnić, że nauka działa w sferze zjawisk, a rzeczy same w sobie stojące za nimi nigdy nie staną się własnością ludzkiego poznania. Naukowcy mogą wyjaśnić w jaki sposób obiekt zwany „elektronem” przejawia się w interakcji z innymi cząstkami, ale co to jest sam elektron w sobie, niezależnie od zewnętrznych przejawów, nauka nie jest w stanie powiedzieć.

Według tych naukowców nauka jest produktem ubocznym ewolucji mózgu ssaków, a to tylko rzuca cień na wiarę w nieograniczone możliwości ludzkiej wiedzy. I oni powinni wiedzieć, że nasz mózg i narządy zmysłów działają w wąskim zakresie, biorąc pod uwagę ich pochodzenie zwierzęce. Przewaga w walce o byt ma trafiać do najbardziej zdrowych i płodnych jednostek, niezależnie od ich zdolności do zrozumienia wyższej rzeczywistości lub wnikania w sekrety powstania wszechświata. Jeśli, na szczęście, jeden z gatunków biologicznych nauczył się rozwiązywać równania mechaniki kwantowej i obliczać masę czarnych dziur, wcale nie oznacza to, że jego poznaniu dostępna jest pełnia wiedzy o bycie. Nawet Herbert Spencer, który w XIX wieku robił nie mniej niż Darwin, aby szerzyć idee ewolucyjne, pisał o „Unknowable”, do którego wszyscy próbują wniknąć jako w ostateczną istotę rzeczy.

Ludzkość, szukając prawdy empirycznej, chcąc nie chcąc, musi zachowywać się jak pijany z anegdoty, który szuka kluczy pod latarnią, bo tam jest jaśniej. Fizycy aktualnie w ten sposób oczekują na znalezienie Nowej Fizyki. Ta taktyka przynosi również owoce. Nieuzasadnione byłoby jednak zaprzeczać, że poza oświetlonym obszarem znajduje się rozległy obszar niepoznawalny, bez względu na to, jak rozległy i tajemniczy może się wydawać.

Treść tego obszaru niepoznawalnego w przeważającej części jest przedmiotem wiary, a nie wiedzy opartej na dowodach. I tu zaczyna się królestwo religii. Oczywiście teolodzy wciąż dyskutują na temat argumentów na korzyść Stwórcy, ale nawet jeśli takie argumenty zostaną uznane za uzasadnione, samo pojęcie „racjonalnej przyczyny źródłowej” jest zbyt abstrakcyjne dla wielu, aby mogło z nim współbrzmieć ich serce. Tak więc prawdziwą podstawą religii chrześcijańskiej, jest cała seria dogmatów: istnienie raju, boskość Jezusa Chrystusa, zmartwychwstanie umarłych. Można je przyjąć tylko na wiarę, a każdy teolog, poczynając od apostoła Pawła, potwierdzi to tobie.

I tu dochodzimy do drugiego zarzutu, który przeciwnicy religii rzucają pod adresem wierzących uczonych: ”... prawdziwy naukowiec nie przyjmuje niczego na wiarę”, podważa także ich własną opinię. Czy rzeczywiście można to nazwać godnym zachowaniem, gdy wierzący naukowiec, przekraczając próg kościoła, nagle całkowicie rzekomo wyłącza umiejętność krytycznego myślenia?

Trudno sobie wyobrazić podobną sytuację. Niemal każdy współczesny wierzący - bez względu na to, czy jest naukowcem, czy nie - przechodzi przez „tygiel wątpliwości”, o którym kiedyś pisał Dostojewski. Wątpliwości te mogą dotyczyć wewnętrznej spójności dogmatu chrześcijańskiego: jak pogodzić na przykład ideę wszechwiedzy Boga z ludzką wolnością? Wątpliwości powstają, gdy wiara konfrontuje się z możliwymi do zaobserwowania faktami: dlaczego Bóg dopuszcza istnienie zła? Tak czy inaczej, trzeba udzielać sobie odpowiedzi na te pytania, aby wiara religijna nie była ślepa i bezrefleksyjna. Oczywiście, nawet jeśli wszystkie wątpliwości zostaną rozwiązane - co nie tak często się zdarza bo wiara jest ciągłym intelektualnym poszukiwaniem - brak oczywistych sprzeczności i poważnych kontrargumentów przeciwko światopoglądowi religijnemu nie daje żadnej gwarancji prawdy. Nigdy nie można wykluczyć, że obszar niepoznawalny jest całkowicie odmienny od tego, co mówią wyznawcy religii. Ale takie przekonania, których prawdy ostatecznie nie da się udowodnić, ma każda osoba: obwinianie za nich tylko wierzących to nic innego jak podwójne standardy.

Czas przyznać, że we współczesnym świecie, w którym nauka od dawna przekształca się w masowy zawód, niemożliwe jest zepchnięcie wszystkich, którzy są w nią zaangażowani, w jeden wzorzec. Naukowcy są miniaturową obsadą całego społeczeństwa, dlatego wśród nich znajdują się wierzący. A „prawdziwego naukowca” można rozpoznać wyłącznie po dostępności publikacji w recenzowanych czasopismach, co nie ma związku z jego wiarą,

image

Everyone who is seriously involved in the pursuit of science becomes convinced that a spirit is manifest in the laws of the Universe. /Albert Einstein/

„Nauka jest przedsięwzięciem globalnym” – twierdzi główna autorka badania, prof. Elaine Howard Ecklund, dyrektor założyciel programu „Religia i życie publiczne” Uniwersytetu Rice. „I dopóki nauka jest globalna, musimy uznać, że granice między nauką a religią są bardziej przepuszczalne niż większość ludzi myśli”.

Jeszcze powrócę do zarzutu, który dotyczy raczej niewierzących naukowców. Fizyka nie obejmuje całej rzeczywistości. Opisuje świat zewnętrzny, ale istnieje ważna część świata, którą nazywamy duszą, i nie można jej badać przy użyciu obiektywnych metod poznania. Dusza ma właściwość podmiotowości i jest całkowicie niezrozumiałe jak ta podmiotowość może istnieć w świecie fizycznym, składającym się z obiektywnych rzeczy. Fakt, że dusza istnieje, ze szczególną siłą przekonuje gdy boli, a czasem dusza boli nie do zniesienia. Według niewierzących nie ma duszy - ale jest ból! Przypomnę tu słowa rosyjskiego pisarza Antona Czechowa: „Nikt nie wie, gdzie jest dusza, ale wszyscy wiedzą, jak to boli”.

Do pewnego stopnia zrozumieniu procesu tworzenia świata z niczego przez Boga za pomocą Jego słowa może pomóc analogia z matematyką. W XIX wieku uzyskała ona fundament w postaci teorii mnogości George Cantora i godne uwagi jest to, że proces budowania „wszechświata matematycznego” w pewnym sensie przypomina proces tworzenia świata opisany w Biblii. Tak jak Bóg tworzy Nic, a następnie reszta świata jest z niego stworzona, tak matematyk najpierw tworzy pusty zbiór, a następnie powstaje z niego cały „wszechświat matematyczny”. Być może, właśnie to podobieństwo pozwala nam tak skutecznie opisać naszą rzeczywistość za pomocą modeli matematycznych.

Trudno uwierzyć w główne twierdzenie ateizmu, że wszystko jest tylko materialne i nie ma nic więcej. W końcu, jeśli tak ma być, to i ciebie nie ma, ponieważ psychika ma być tylko funkcją molekuł, które przypadkowo zgromadziły się w osobę. Ale intuicyjnie czujemy, że tak nie jest, że w naszym życiu jest coś więcej. W pewnym sensie potwierdza to fizyka, w szczególności mechanika kwantowa i teoria względności, które pojawiły się w XX wieku. Dzięki nim stało się jasne, że świat nie jest tak naiwnie materialny, że cząstki elementarne bardziej przypominają pewne psychiczne byty niż fizyczne. Faktem jest, że rzeczywistość fizyczna żyje w pewnym sensie, reaguje na nasze działania, a to określa wysoką odpowiedzialność każdego człowieka za swój los. Co więcej, niezwykłe jest to, że nawet sama możliwość „podpatrzenia” zachowania systemu poprzez pomiar jednego lub drugiego jego parametru radykalnie zmienia jego zachowanie, co wyraźnie widać na przykład w eksperymentach kwantowych.

image

Kiedy zaczynamy uważniej przyglądać się światu, zaczynamy rozumieć, że Stwórca istnieje, a to że Go nie widzimy, jest częścią jego planu. Jak napisał Blaise Pascal: „Wszystko wokół, nie będąc bezpośrednim potwierdzeniem lub zaprzeczeniem istnienia Boga, wyraźnie przekazuje to, że On jest, ale życzy sobie być ukrytym. Wszystko świadczy o tym”.

Wiara w biblijnym znaczeniu tego słowa jest pewnym rodzajem relacji między Bogiem a człowiekiem: robisz coś w życiu, a Bóg ci odpowiada - zmieniają się okoliczności twojego życia.

Można założyć, że niefizyczna rzeczywistość związana z wiarą oraz nauka pewnego dnia częściowo zjednoczą się zapewniając skokowy rozwój ludzkości nie tylko na planecie Ziemia.

Zbigwie
O mnie Zbigwie

"Niedawno ukazał się interesujący wpis: http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/338033,grawicapy-lataja-w-kosmosie pióra znanego blogera Zbigwie, z wykształcenia fizyka" - http://autodafe.salon24.pl/249413,zagadkowe-analogie. Znajdź ponad 100 moich notek na Forum Rosja-Polska  http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl Poetry&Paratheatre 2010 i 2013. Free counters

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo