Zbyszek Zbyszek
1260
BLOG

3 dzień finałów Konkursu Chopinowskiego - podsumowanie

Zbyszek Zbyszek Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 94

image


A więc to już koniec. Przychodzi czekać na wyniki, a potem na następny konkurs. Dzisiejszego dnia wystąpili:

  1. Aimi Kobayashi
  2. Jakub Kuszlik
  3. Hyuk Lee
  4. Bruce (Xiaoyu) Liu


Jakub Kuszlik zaczął jak trzeba. Co prawda przed występem zastanawiałem się, czy nie mógłby zrzucić nieco wagi, sam wiem, że brzuszek raczej obniża energię niż ją podnosi, ale w końcu waga nie jest taka ważna, bo gra się  dłońmi i chyba czasem nogami, ale tego nie jestem pewien. W końcu fortepian to nie organy.

Jakub mógł też założyć koszulę, zamiast tego podkoszulka pod marynarką. Niby strój bez znaczenia, bo liczy się muzyka, ale czy naprawdę? Czy naprawdę obojętne jest to, jak pianista wygląda, jak się ubrał? Przecież nie ubiera się, podobnie jak muzycy orkiestry, dla siebie, czyni to dla... tych samych, dla których gra, dla publiczności. Więc koszula, a nawet daj Boże muszka by nie zawadziła.

Owszem, może się nie przelewa, bo teraz wszyscy cierpią  ekonomicznie, ale to mógł pożyczyć. Ostatni grający Kanadyjczyk miał ładną. Choć znów, tusza Jakuba utrudniała by taką pożyczkę. Nie ważne. To wszystko jest nie ważne. Ważna jest muzyka, a Jakub zaczął wspaniale, po polsku, z rozmachem.

I już widziałem, tę drogę w deszczu, we mgle. Zmoczone źdźbła trawy, koleiny. Drzewa. Potem w miarę występu, ta mgła się stopniowo rozwiewała, nikła, opadała, aż zostałem sam na sam z Jakubem, który sprawnie i bezbłędnie przemierzał partyturę, drogę czarnych i białych klawiszy. Trafiał we wszystkie niezbędne punkty, ale.... nigdzie już się nie wybraliśmy razem.

Nie wybraliśmy się razem, bo moim zdaniem, Kuszlik był zbyt świadomy tego, co robi. Zbyt samo-świadomy. Czasem, a może zawsze jeśli chodzi o mistrzostwo, trzeba dać się ponieść zadaniu jakie się wykonuje, zniknąć w nim, zlać się z nim w całość, być tym zadaniem. Samoświadomość. Samokontrola, są potrzebne, ale mogą stanowić przeszkodę do tego ostatniego kroku, otwierającego przed nami to, co nienazwane. I... w moim słuchaniu Jakuba Kuszlika, owo coś, choć zabłysło na początku, to już się nie pojawiło. Występ bardzo dobry, ale byłem widzem i słuchaczem, a nie częścią muzyki.

Hyuk Lee to młody Koreańczyk. Wybrał ambitnie - koncert f-moll. Tylko trzy razy na dwunastu wykonawców, ten koncert był grany w finałach. Wybrał i o dziwo, bo to trudny interpretacyjnie utwór, poradził sobie znakomicie. Może część pierwszą Maestoso, widziałbym graną nieco lżej i momentami mniej dosłownie, ale dalej było tylko lepiej. Larghetto (druga część) była w wykonaniu Lee po prostu piękna. Piękna i tyle. Piękna i koniec. Porywiste nieco Vivace zagrał znów rewelacyjnie. Świetny występ, szczególnie jak na tak młodego człowieka. Jak oni się tego uczą w tak krótkim czasie?!

Bruce Liu to kolejny Azjata, tym razem z Kanady. Czy podobny do Bruce'a Lee? Może trochę tak. Serio. Trochę podobny. Lśniąca marynarka. Wschodniego kroju, biała koszula pod szyją, kruczoczarne dłuższe włosy. Pewnego rodzaju dojrzałość. Jaki był jego występ? Powiem tak, w ramach kanonu jaki się przyjęło przyjmować dla koncertu e-moll, ten występ był... olśniewający. Cudny. Rewelacyjny pod każdym możliwym względem. Pełne panowanie nad instrumentem. Prawdziwe emocje, do tego stopnia, że odnajdywałem w grze Liu, elementy polskiego romantyzmu. Fantastyczne wyczucie poziomu dźwięku i składanie tego wszystkiego w skrzącą się pięknem całość. Absolutnie świetne.

Więc jednak. Nie napisałem o pianistce, która grała pierwsza. Tak jakoś zostawiłem ją na koniec. Aimi Kobayashi, bo o niej mowa grała jako pierwsza i też, ten częściej wybierany, koncert e-moll. Jak grała? Sam do końca nie wiem. Może tak: - grała rewolucyjnie. Tak to odebrałem. Grała, jak żaden inny wykonawca. Postawiła wszystko, znów to mój prywatny odbiór, na jedną kartę i wyszła poza schemat, poza standard, poza ramy "jak należy".

Powstaje więc pytanie, gdzie wyszła i jak to w ogóle wyszło. Myślę, że takiej porcji emocji, czułości, piękna dotykającego wprost słuchającego odbiorcy, jeszcze nie spotkałem. To było opowiadanie Chopina od nowa. Z cyzelowaniem najdrobniejszych szczegółów. Z wydobywaniem, odruchów serca takich, że muzyka zostawała gdzieś z tyłu, a słuchacz czuł, czuł to, co Aimi opowiadała. O miłości. O wzruszeniu. O tym, że biały kwiat w kroplach rosy o poranku, może zawierać w sobie całe piękno wszechświata. To było wykonanie totalnie wyjątkowe. Niezwykłe. Niesamowite.

W moim odbiorze pewien dysonans stanowiło zachowanie dyrygenta orkiestry, znakomitego skądinąd, pana Andrzeja Borejki. Chodzi o to, że np. po występie Evy Gevorgyan, gdy sala klaskała, podszedł do pianistki, ujął ją za rękę i unosząc ją wysoko, wspólnie dziękowali publiczności, co rodziło nowy aplauz i oklaski. Po występie Aimi, stanął z tyłu, w stylu - a co mnie to obchodzi - zostawiając ją jakoś tak trochę samą. Myślę, że profesjonalne zachowanie powinno polegać na takim samym traktowaniu wykonawców, bez preferencji, bo tego typu gesty, choć może w niewielkim stopniu, to zostawiają ślad w odbiorze i utworu i wykonawcy. No ale może marudzę i nie miało to znaczenia.

Gdybym ja tam był na tej scenie po występie Aimi i widział to wszystko, to sam bym do niej podszedł. Może by się trochę zdziwiła, ale co tam. Nie nie podałbym jej ręki, żeby wspólnie wykonać ukłon. Wziąłbym ją na te gościnne polskie ręce po prostu. Ona początkowo zszokowana, po chwili, słysząc aplauz publiczności, uśmiechnęłaby się wreszcie do ludzi, kamery, jupitery i spojrzenia skupiłyby się na nas i tak byśmy tworzyli historię. No ale do rzeczywistości.


Rozstrzygnięcie konkursu ma nastąpić dzisiaj o 23:30. Wtedy zostaną przyznane nagrody. Gdybym to ja miał wybierać, względem tego, których wykonań chciałbym jeszcze raz posłuchać to kolejność byłaby następująca:

  • Miejsce pierwsze: Aimi Kobayashi
  • Miejsce drugie ex aequo: Kamil Pacholec i Bruce (Xiaoyu) Liu
  • Miejsce trzecie ex aequo: Martín García García i Leonora Armellini


Ale jurorzy wybiorą pewnie zupełnie inaczej, bo to fachowcy, a jak zwykły laik, co się trochę emocjonuje całą sprawą. Niech wygra najlepszy. Nie będę zawiedziony, jeśli lista nagrodzonych będzie wyglądać zupełnie inaczej. Ten konkurs był wyjątkowy. Po sześciu a nie pięciu latach. Z taką plejadą fantastycznych pianistów. To wspaniała wizytówka Polski. To uczta dla słuchaczy. To skarbiec wartości i piękna.

Zostajemy z tym pytaniem, które kiedyś mi zadał w samolocie siedzący obok pasażer. Jest to pytanie o zmianę, o to, czy "to" coś zmienia, czy zmienia coś w nas? Czy muzyka oddziaływuje? Czy stanowi po prostu produkt to konsumpcji, którego spożycie nie odkłada się w człowieku. Ja uważam, że jednak zmienia. Zmienia nas. Słuchających. Zmienia ich, grających. Że niesie ta muzyka ze sobą prawdziwe wartości, które Konkurs Chopinowski promuje, przypomina, rozpowszechnia. Pięknie było. Czekamy na wyniki. A potem.... daj Boże, na następny :)

Serdecznie dziękuję też wszystkim, którzy chcieli czytać notki laika o Konkursie Chopinowskim. Może na chwilę wygenerowaliśmy "temat". Oddolnie, samodzielnie, wnosząc pewien wkład, do tej niematerialnej rzeczywistości. Dziękuję też komentującym, tym zgadzającym się  i kwestionującym. Warto było. Do następnego Konkursu!
Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura