Zbyszek Zbyszek
556
BLOG

Politycznie o wizycie Donalda Trumpa w Polsce

Zbyszek Zbyszek USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Jakie było znaczenie wizyty Donalda Trumpa w Polsce? Czy to sukces, czy zdarzenie bez znaczenia? Co z niej właściwie wynika?

1. Przemówienie.

Kwestia Polska. Wystąpienie Donalda Trumpa w Warszawie należy postrzegać w obszarze słów i znaków wizualnych, symbolicznych.

W tej pierwszej sferze prezydent USA w niebywały dotąd sposób opowiedział o polskiej historii. W barwny i szczegółowy sposób przywołał zdarzenia, w których męstwo, bohaterstwo i poświęcenie Polaków najjaśniej się przejawiało. Takie zdarzenia jak pokonanie sowietów w Bitwie Warszawskiej, jak bohaterskie zachowania w trakcie Powstania Warszawskiego, to tylko jedne z elementów szeregu przykładów polskiego heroizmu przywoływanego przez prezydenta Trumpa.

W sferze gestów, symboli i elementów wizualnych, zupełnie nie do przecenienia był wybór miejsca i scenografii mowy Donalda Trumpa. Polska od dłuższego czasu, m.in staraniami ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego walczyła o wejście Powstania Warszawskiego do świadomości społeczeństw poza Polską. Przez długie lata, ten owszem tragiczny, ale przecież przykład niebywałego bohaterstwa polskich żołnierzy, był całkowicie pomijany, niezauważany i nieobecny w patrzeniu Zachodu na Polskę. Prezydent USA przemawiający na tle zrywających się do boju sylwetek żołnierzy w Warszawie, mówiący o obronie przejścia przez Aleje Jerozolimskie - nic lepszego dla sprawy naszej polityki historycznej nie moglibyśmy sobie wymarzyć.

Warto też przypomnieć, że Donald Trump nie zabrał głosu jako pierwszy. Zrobiła to jego żona. Pomijając wszystkie oczywiste uwagi, to gest promujący, pokazujący pewien szacunek, wsparcie wizerunkowe dla idei rodziny i małżeństwa.

Kwestia polityki ogólnej. Donald Trump zarysował dwa główne zagrożenia dla świata Zachodu. Jedno, o którym każdy z nas słyszał to terroryzm. Drugie, dość niespodziewanie wymienione przez prezydenta USA to biurokracja. W obydwu przypadkach postronny słuchacz mógłby mieć wątpliwości. Nie dlatego, iżby terroryzm czy rozkwit biurokracji zagrożeniami nie były, tylko dlatego, że zarówno terroryzm jak i biurokracja wydają się niechcianymi to jednak skutkami prowadzonych przez Zachód działań.

Bliskowschodni dyktatorzy byli dyktatorami właśnie. Dzięki temu tępili ruchy terrorystyczne i poza zupełnie incydentalnymi wyskokami (Lockerby) zapewniali, iż terroryzm nie miał warunków do rozkwitu i działania. 150 rakiet Tomahawk, wystrzelonych przez laureata Pokojowej Nagrody Nobla Baracka Obamę w kierunku Libii, wiele zmieniło. Zamęt, chaos, terroryzm. Zdarzenia terrorystyczne i śmierć w wyniku zamachów, przy całym swym przerażającym obrazie stanowią margines zagrożeń dla ludzi na Zachodzie.

O likwidacji wzrostu, zmniejszeniu biurokracji mówili już w zasadzie wszyscy. To się nigdy nie sprawdza. Nie sprawdza bo ów wzrost jest skutkiem naszych działań. Jest skutkiem wzrostu regulacji prawnych. A ów wzrost jest pochodną dwóch procesów. Pierwszy jest naturalny i polega na porządkowaniu i racjonalnym normowaniu życia społecznego i gospodarczego. Drugi jest mniej korzystny i wynika z gry interesów społecznych i ekonomicznych. W wyniku tarć i walki różnych podmiotów, różne zapisy przedostają się do systemu prawnego, w zależności od tego, kto ma silniejszy wpływ na polityków. Podmioty najsilniejsze wprowadzają za pośrednictwem polityków szereg regulacji, których komplikacja i rozmiar daje im przewagę w działaniu.

Dla obsłużenia rosnącej ilości regulacji musi rosnąć biurokracja. Nawoływania do jej redukowania bez zwrócenia uwagi na przyczyny, jest nawoływaniem do zatkania czajnika, by nie wydobywała się z niego para, przy jednoczesnym podgrzewaniu w nim wody - nieskuteczne.

Oprócz zagrożeń Donald Trump przedstawił w wymiarze polityki ogólnej projekt pozytywny: trójmorze. Wspólnota państw począwszy od republik bałtyckich a skończywszy na południowych Bułgarii, Chorwacji ma stać się zdaniem USA podmiotem polityki międzynarodowej. W kwestii intencji oraz zamiaru, taka inicjatywa wygląda dobrze, choćby dlatego, że Polska jest największym krajem z postulowanego grona. Trójmorze mogłoby służyć upodmiotowieniu państw jego członków, nadaniu ich interesom wagi,z którą inni musieliby się liczyć. A jednak, będzie trudno bo: jest ono pomyślane w kontrze do Niemiec i Francji, a interesy robi się głównie z Niemcami i trochę z Francją. Brak jest jakieś spójności między tymi państwami, starczy zobaczyć jak Litwa traktuje Polskę, a co mówić gdzieś dalej.

Kwestia idei.  W kwestii idei, wartości i przekonań, przemówienie Donada Trumpa też było ważne. Korzystne było jego odwołanie się do roli i wartości rodziny. Zarówno w słowach jak i w wspomnianym wcześniej geście, tj. umożliwieniu zabrania głosu Melanii Trump przed przemówieniem prezydenta. W coraz bardziej wyjałowionym z realnych wartości i punktów odniesienia świecie, wartościowe było odwołanie się przez prezydenta USA do roli wiary w Boga. Jego przytoczenie pieśni jaką Polacy śpiewali "My chcemy Boga", w kontekście kształtowania niezłomności postaw należy przyjąć bardzo pozytywnie.

Nieco mniej pozytywnie wypada odwołanie się do "amerykańskiego snu", do przekonania, iż podstawową wartością Zachodu jest to, by każdy mógł podążać za swoimi marzeniami, by mógł samodzielnie dążyć do szczęścia. Ten mit "american dream" wyrósł i pojawił się w Ameryce. Wśród nowo przybywających do tego kraju, który we wczesnej fazie swojego rozwoju dawał ludziom wolność, możliwość osiedlenia się i bycia gospodarzem swojego życia. Zwykle pomija kontekst tego zjawiska, tej puli możliwości. Tym kontekstem do pewnego stopnia były czystki ludnościowe na niespotykaną skalę, eksterminacja i wysiedlenie rdzennej ludności zamieszkującej Amerykę Północną. To stąd, w jakiejś części, wzięły się możliwości i wolność bycia sobą.

W dzisiejszym świecie "american dream" o dążeniu do szczęścia jest tak naprawdę pochwałą dążenia do bogacenia się, jest obietnicą i przyrzeczeniem, że skutkiem sumy takich zachowań będzie powszechny wzrost szczęśliwości i dobrobyt. Otóż - nie będzie. W swej istocie, u swojej podstawy obecny "american dream" jest sakralizacją chciwości oraz prymitywnego i brutalnego egoizmu, dającą tym najbardziej chciwym i bogatym moralną i ideową sankcję dla ich destruktywnych dla społeczeństw dążeń.

2. Kwestia realnych działań.

W sferze działań realnych możemy wymienić te po stronie USA oraz te po stronie Polski. Ze strony USA mamy tymczasowe, rotacyjne stacjonowanie jednostek wojskowych tego kraju w Polsce, co na chwilę obecną z pewnością podnosi bezpieczeństwo Polski przed inwazją ze strony Rosji lub Niemiec. Tyle tylko, że pozostaje pytanie o realność takich inwazji w perspektywie np. 10 lat. Wydaje się ona niewielka.

Ze strony Polski mamy udział wojska polskiego w wojnach w Iraku, Afganistanie. Mamy niedawny udział lotnictwa polskiego w patrolowaniu bliskiego wschodu. Mamy ponoszony na te działania wysiłek finansowy oraz krew polskich żołnierzy poległych w tych misjach. Ze strony Polski mamy także zakupy produktów przemysłu zbrojeniowego USA. Z jednej strony pozwalają nam na nabywanie środków walki, z drugiej finansują rozwój technologiczny, gospodarczy i społeczny USA.

3. Reakcje w Polsce.

Charakterystyczne jest zróżnicowanie reakcji osób i mediów w Polsce w zależności od sympatii politycznych. Ogólnie pojmowany obóz rządowy wyraża zachwyt i najwyższe uznanie, gdy ogólnie rozumiany obóz opozycyjny wyraża rezerwę, skromnie formułowaną  niechęć itp. To źle. Polityka międzynarodowa powinna być areną wspólnego ponadpartyjnego myślenia. W przeciwnym wypadku, owa polityka, a ściślej ujmując jej podmioty, będą miały wpływ na bieg spraw w Polsce, a przecież lepiej, żebyśmy to my.


4. Podsumowanie.

Wizytę Donalda Trumpa w Polsce wypada ocenić pozytywnie. Ameryka była i pozostaje nośnikiem i uosobieniem pięknych idei, które są wartościami dla Polaków. Wolność, rodzina, chrześcijaństwo, przedsiębiorczość to sprawy, które dla Polaków wciąż są na  wysokim miejscu. Wizyta ta była z pewnością korzystna dla nas w wymiarze wizerunkowym i medialnym. Przeniosła w światła reflektorów nasz kraj, jego niezwykłe bohaterskie chwile, jego rolę i jego dokonania.

W wymiarze praktycznym jest już nieco inaczej. Pomijając wszystko, co powyżej zostało napisane wypada odnieść się do jednej tylko, już chyba wstydliwej dla nas praktycznej kwestii. Otóż gdybym chciał pojechać do USA, a chciałbym, to nie mogę ot tak, jak człowiek. Muszę występować najpierw o wizę. Trzeba to, trzeba tamto, trzeba siamto. Decyzją rządu (w tym cały trójpodział władz) USA, do Ameryki mogą jechać bez żadnych wiz Belgowie, Estończycy, Holendrzy, Słowacy, mieszkańcy Luksemburga oraz Łotwy. Ale Polacy, którzy przelewają krew u boku Ameryki są traktowani wizami. A nam już nawet wstyd ten temat podnosić.

A więc panie prezydencie USA, przytoczmy na koniec tak ważne pańskie słowa z placu Krasińskich w Warszawie: "Words are cheap. Actions matters". (Słowa są tanie. Liczą się działania)

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka