Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc
707
BLOG

Koronawirus - zwycięstwo

Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Udało się, zwycięstwo! W temacie koronawirusa oczywiście, bo czyż jest ważniejszy temat, czy można się naprawdę cieszyć z czegokolwiek innego?

Co się udało? Czy można już ogłosić koniec walki ze straszliwą pandemią, czyżbyśmy pokonali śmiertelne zagrożenie i możemy z nadzieją iść w przyszłość? No, niezupełnie to mam na myśli, choć faktycznie, „straszliwej pandemii” bać się nie trzeba.„Zwycięstwo” na skalę, której nie wyobrażałem sobie w najbardziej ponurych przewidywaniach nadeszło w temacie, że się tak wyrażę, wiruso-równoległym.

Otóż nie jest tak, jak przewidywano, że nastąpi czas po pandemii, że właśnie latem (najpóźniej) zakończymy „walkę”, zaprzestaniemy dziwnych zachowań i odejdą one w przeszłość, którą wspominać będziemy jak zły sen. Tak się nie stało. I się nie stanie. NIGDY. Już nigdy nie będzie tak, że będziemy mogli chodzić bez masek. ZAWSZE już będzie tak, że w każdej chwili zamknięty może zostać jakiś kraj, region, albo pracownicy zakładu czy mieszkańcy osiedla otoczeni kordonem. Nie będziemy znali dnia, ni godziny. Pojedziemy na wakacje do Włoch albo Grecji, czy tylko na Słowację i nie wrócimy, bo zamkną nas w kwarantannie tam albo we własnym kraju. Pójdziemy do kina albo centrum handlowego i okaże się, że ktoś tam właśnie ma temperaturę albo kaszel i to samo: więzienie kwarantanny. Równie dobrze minister S. albo inna kreatura ogłosi w dowolnym momencie, a najpewniej na jesieni, że „pandemia wróciła”. I już: kagańce, zakazy, izolacja, paraliż. Przecież przyjmując te kuriozalne kryteria, które stosuje się aktualnie, „straszliwe zagrożenie” można wyprodukować w mgnieniu oka. Można zrobić łapankę w dowolnym środowisku, grupie zawodowej, zgromadzeniu i „wykryć wirusa” – i gotowe.

KONIEC ze światem jaki znaliśmy. Żadna nowa normalność - KONIEC. Dlaczego tak myślę? Bo widzę co się dzieje wokół mnie. Bo widzę, że jest tzw. społeczne przyzwolenie na sprokurowanie nam takiego świata.

Jest lipiec, lato w pełni. Odrobina wysiłku, dosłownie odrobina wystarczy, by zauważyć, iż nie istnieje zagrożenie koronawirusem. Dużo większe nadejdzie za chwilę a najpewniej nawet już jest, ze strony zwykłej grypy w jej licznych odmianach. NIKT NIE UMIERA na koronawirusa, nikt nawet nie choruje, szpitale przygotowane na niego są puste, służba zdrowia zabija ludzi dużo skuteczniej „walcząc” z tym nieistniejącym wrogiem. A ludzie i tak łażą w tych potwornych maskach, nawet po ulicach, po parkach. Osoby starsze męczą się, duszą bez mała w ciepłe dni pozbawiając się dostępu powietrza itd., itp. Pomijam już poniżający i ośmieszający aspekt tego zjawiska (najwyraźniej mało kogo dotykający), pozostawię też kwestię nieskuteczności takiej „ochrony”. Jest dużo gorzej: maski są groźne, niebezpieczne dla zdrowia. Mogą być katastrofalne! Nawet WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) ostrzega przed tą metodą a co dopiero gdy poszuka się głębiej. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki najprostszą frazę i natychmiast pojawia się potwierdzenie, np. tu: WHO o maseczkach. Fragment zacytuję: Dr Mike Ryan, WHO. Nie ma dowodów naukowych na to, że noszenie masek przez populację na masową skalę przynosi jakiekolwiek korzyści. Wręcz przeciwnie - są dowody, że nieprawidłowe użycie masek wyrządza szkody.

Powtarzam: a ludziska noszą te maski. Na bazarach, w sklepach, przestronnych, pustych centrach handlowych, a nawet, wciąż liczni, na ulicach! Najbardziej rygorystycznie w kościołach, tu skuteczność zamaseczkowania jest porażająca. A to przecież w większości ludzie starsi, siłą rzeczy słabi, ciężko znoszący upały – i godzinę maskują się nadwyrężając swoje niewydolne organizmy. Koszmar. Ale nie buntują się. Nie dbają o swoje zdrowie i życie. Dlaczego? Bo są przerażeni i wierzą w potworne zagrożenie. Albo są „odpowiedzialni”. Dadzą się zabić a nie zdejmą. Pamięta kto Seksmisję i scenę gdy funkcjonariuszka odziana w kombinezon i hełm pada na ziemię, gdy kończy jej się tlen? Maks-Stuhr  woła do Albercika: zdejmij jej to, przecież ona się udusi! Bo przecież wokół świeże, czyste powietrze a nieszczęsna dziewczyna napakowana propagandowym mitem o straszliwym promieniowaniu gotowa skonać wytrwale „chroniąc” się przed nieistniejącym zagrożeniem. Wypisz wymaluj świat wokół: ludzie (zwłaszcza starsi) z zakrytymi nosami i ustami niszczący sobie odporność, zbierający te wszystkie cholerstwa gromadzące się na wilgotniejących szmatach, zmniejszający dopływ tlenu do krwi.

Tak, to jest zwycięstwo. Na skalę całych narodów przerobiono nas na zastraszone stado niepoddające się refleksji. Nie sięgające po leżące jak na stole argumenty i oczywistość. Naprawdę w Sieci jest bezlik poważnych źródeł opisujących skalę zakłamania i mistyfikacji. Na Salonie wspaniałą, tytaniczną robotę z mnóstwem odnośników wykonał Gajowy-Marucha.

STRACH, STRACH, STRACH. Zaszczepiony w kilka tygodni prostą jak konstrukcja cepa manipulacją medialną, kilkoma prymitywnymi „numerami”. Trwale zaszczepiony. Skoro dziś w lipcu, w realiach jakie widzę trwa, tzn, że pozostanie i napompować go można zawsze.

Zwycięstwo - udało się wreszcie znaleźć metodę jak zrobić z ludzi bezwolne stado i to na własną ich prośbę. Nie mogę pojąć tylko tego jak funkcjonują mózgi tych wszystkich Szumowskich, Morawieckich i Trzaskowskich, którzy podgrzewają paranoję, cyklicznie potrząsają kijem strasząc karami, mandatami (nieprawnie) i przygotowują nam ten nowy świat. Przecież oni też będą w nim żyli. I ich rodziny, dzieci, wnuki. Wcale nie jako jakaś specjalna kasta niepodlegająca regułom narzuconym plebsowi, bo przecież zmieni się wszystko wokół nich i nie unikną zanurzenia się w tej nowej, chorej rzeczywistości. (Nie)miłościwie nam rządzący nie liczą chyba na to, że po kres swych dni będą „elitą władzy”, tym bardziej ich bliscy.  Jak więc można być tak złym i głupim by przykładać rękę do tego strasznego dzieła?

Będzie źle, będzie jak w groteskowym, ponurym kabarecie. "Straszliwe zagrożenie” jakie nam zrobiono wokół da się wystrugać z banana każdego dnia. Może nim być, dobrze już sprawdzony SARS-CoV-2, może jego nowa mutacja, albo każda grypa, każdy wirus, szczególnie jak się wyciągnie i postraszy jego naukową, cyfrowo-literową nazwą. I już wiadomo, że straszak zadziała, że lud to kupi. Jest ZWYCIĘSTWO.

Poza trwałością strachu i bezrefleksyjnego poddania się „ratunkowi” ze strony rządzących, zaobserwowałem jeszcze jedno zjawisko potwierdzające moją smutną przepowiednię. Spotkałem ludzi, podobnie jak ja, niebojących się wirusa i nienoszących maseczek. Sęk w tym, że towarzyszy temu coś takiego: A co mnie obchodzi, że inni noszą, niech sobie noszą, ich sprawa z jakiego powodu. Co gorsza, łączy się z tą postawą alergiczna reakcja, swego rodzaju agresja: Daj spokój, po co to wałkować, nie dam się wciągnąć w dyskusje. Jak trzeba będzie gdzieś założyć maseczkę to założę – nic mi się nie stanie. Chcę normalnie żyć i żyję po swojemu, nie mam zamiaru się denerwować.

Oto i recepta na sukces covidowców: jedni zastraszeni i niezdolni do myślenia, inni „rozsądni” i „ponad niepotrzebnym denerwowaniem się”. „Nie dają się wciągnąć w awanturę”. Już dawno zauważono tę prawdę: wystarczy obojętność milczącej większości, nawet ogromnej, by aktywna i konsekwentna grupa narzuciła większości swe cele. Tym bardziej, gdy dysponuje władzą.

Więc będzie źle. Mamy wątpliwy zaszczyt uczestniczenia w przebudowie świata na skalę w którą Orwell i Huxley by nie uwierzyli. 


Zupełnie nie rozumiem świata i chyba to napędza moją chęć, by się tym podzielić z innymi. Nie rozumiem świata, ale staram się go fotografować - zapraszam: Zbyszko Boruc - fotografia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości