Nie wszyscy uczestnicy protestów zabezpieczają się w prawidłowy sposób, fot. PAP/Rafał Guz
Nie wszyscy uczestnicy protestów zabezpieczają się w prawidłowy sposób, fot. PAP/Rafał Guz

Rekordowa liczba zgonów i zakażeń. "Protesty społeczne to bomba biologiczna"

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 95

Badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 18 tys. 820 osób. Zmarło dalsze 236 osób. To najwyższe notowane dotąd dane dzienne. Wirusolodzy obawiają się, jak masowe protesty w Polsce wpłyną na liczbę zakażeń SARS-CoV-2, gdyż nie wszyscy demonstrujący noszą maseczki i zachowują dystans społeczny. 

Bilans zachorowań i zgonów

Najwięcej przypadków wykryto w województwach wielkopolskim – ponad 2,8 tys., mazowieckim – ponad 2,6 tys. i w małopolskim – ponad 2,1 tys. 

Nowe przypadki zakażenia pochodzą z województw: wielkopolskiego (2885), mazowieckiego (2644), małopolskiego (2165), śląskiego (1868), łódzkiego (1860), kujawsko-pomorskiego (1215), dolnośląskiego (1140), podkarpackiego (1039), pomorskiego (901), lubelskiego (700), świętokrzyskiego (536), warmińsko-mazurskiego (442), opolskiego (395), lubuskiego (380), zachodniopomorskiego (360) i z podlaskiego (290). 

Resort podał, że z powodu COVID-19 zmarło 29 osób, a z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami – 207 chorych. 

Liczba potwierdzonych od marca zakażeń koronawirusem wynosi 299 tys. 49. Zmarło 4851 chorych. 

We wtorek MZ informowało o 16 300 nowych zakażeniach i 132 zgonach, a w poniedziałek o 10 241 przypadkach i śmierci 45 chorych. 

Maleje liczba łóżek i respiratorów

MZ poinformowało, że łącznie przebadano dotąd 4 mln 507 tys. 678 próbek pobranych od 4 mln 335 tys. 589 osób. Dane resortu mówią, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, odkąd uzyskali taką możliwość, zlecili dotychczas 483 tys. 149 badań w kierunku wykrycia wirusa SARS-CoV-2.

Z powodu koronawirusa w szpitalach przebywa 13 tys. 931 osób, u których potwierdzono zakażenie; 1150 jest podłączonych do respiratorów. W kraju jest 7575 wolnych łóżek dla pacjentów z covid-19 oraz 513 respiratorów. 

Na kwarantannie przebywa 479 tys. 288 osób, a nadzorem sanitarno-epidemiologicznym objętych jest 47 tys. 242 osoby.

Jak zauważył wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, niepokojące jest to, że coraz więcej osób umiera na koronawirusa i to, że coraz więcej zakażonych trafia do szpitali, wypełniając pulę łóżek covidowych. - Wszystkie ręce na pokład, to leży w naszych rękach. Jeżeli sami nie podejdziemy do tego w sposób rozważny, to nie spowodujemy, że epidemia się zatrzyma – przekonywał Kraska. 

Protesty mogą podnieść statystyki

Zaapelował jednocześnie o zaprzestanie protestów, które odbywają się od kilku dni w całej Polsce po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł o niekonstytucyjności aborcji z powodu przesłanek embriopatologicznych.

- To jest bomba biologiczna, która wybuchnie za kilka tygodni w postaci jeszcze większej liczby zakażeń. Że uczestnicy są w maseczkach to dobrze, ale to nie zwalnia z tego, że wirus się rozprzestrzenia – mówił wiceszef MZ.

- Warto byłoby w tym ciężkim czasie dla Polski, jakim jest pandemia, zaprzestać tych protestów ze względu na siebie, ale też na osoby, do których wracamy – rodziców, dziadków, bo to oni będą najbardziej narażeni – apelował Kraska. 


To jest bomba biologiczna, która wybuchnie za kilka tygodni w postaci jeszcze większej liczby zakażeń


Również wirusolog prof. Włodzimierz Gut. obawia się, że masowe protesty w Polsce mogą wpłynąć na liczbę zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2. 

- W ogóle nie martwiłbym się o liczbę zakażeń po tych protestach, gdyby ich uczestnicy wzięli przykład z tegorocznej pielgrzymki muzułmanów do Mekki. Tam był i dystans społeczny i wszystkie zasady przestrzegane jak w podręczniku. Gdyby tak to było zorganizowane, to bym powiedział, że organizatorzy się postarali. Wszyscy widzimy jednak na obrazkach z polskich miast, jak jest - podkreślił prof. Gut.

Jego zdaniem problem epidemiologiczny w przypadku masowych manifestacji wynika z bliskości, czasu trwania, a także różnego podchodzenia do prawidłowego stosowania osłon nosa i ust.

- Do tego widzę, że te protesty czasami dopuszczają do siebie "antycovidowców". Zasada jest taka, że kto nosi maseczkę prawidłowo — teoretycznie nie powinien mieć problemów. Teoretycznie, bo tak byłoby wtedy, gdyby wszyscy nosili ją prawidłowo. Jeżeli jednak dobrze założoną ma ją część demonstrantów, to nawet ten, kto ma maseczkę, zostanie opluty przez tych, którzy jej nie mają - zwrócił uwagę ekspert. 

Czy służba zdrowia to wytrzyma?

Według jego szacunków obecnie na 1000 demonstrantów może przypadać ok. czterech, którzy nie wiedzą jeszcze nawet o tym, że są zakażeni, ale przenoszą nieświadomie koronawirusa dalej.

- Za 6 dni zobaczymy w statystyce zakażeń, czy te manifestacje mocno wpłynęły na dobowe liczby zakażeń, czy w nieco mniejszym stopniu. Pewne jest jednak to, że niepokój społeczny nie jest czynnikiem sprzyjającym przeciwdziałaniu epidemii - wskazał prof. Gut. 


Niepokój społeczny nie jest czynnikiem sprzyjającym przeciwdziałaniu epidemii


Zdaniem wirusologa średnie przyrosty dobowe zakażonych na poziomie 15-17 tysięcy, gdyby takie były w tym tygodniu odnotowywane, są zbyt wysokie. 

- Dla służby zdrowia sytuacja byłaby dobra wtedy, gdyby dzienna liczba nowych przypadków równoważyła się z dzienną liczbą ozdrowień. Wtedy nie ma wielkiego problemu. W innym razie cały czas będzie obawa, czy służba zdrowia to wytrzyma i czy nie będzie zbyt dużej liczby zakażeń wśród personelu. Zawodowcy raczej nie zakażają się w pracy, ale oni przecież żyją na tym samym świecie, co inni i też spotykają się z ludźmi poza pracą - zakończył prof. Gut. 

Simon: Demonstracje tak, wizyty na cmentarzu - nie

Z kolei kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu prof. Krzysztof Simon ocenił, że "demonstracje w maskach i w odległości na powietrzu to nie jest jakieś wielkie zagrożenie koronawirusem”  Internauci wytknęli mu, że wcześniej profesor odradzał wizyty na cmentarzu.

Simon w rozmowie z "Rzeczpospolitą" powiedział, że jeśli uczestnicy zakrywają twarz i zachowują odstępy, to „nie jest to jakieś istotne zagrożenie”.

We wcześniejszych publikacjach prof. Simon przestrzegał przed wizytami na cmentarzach 1 listopada. „Mówię to, żebyśmy na cmentarz nie trafili sami. I to znacznie wcześniej niż na Wszystkich Świętych za rok" - mówił medyk. 

Grozi nam  armagedon zdrowotny

Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski uważa, że sytuacja jest coraz bardziej poważna i należy do niej poważnie podchodzić.

Jego zdaniem, największym problemem jest beztroska ludzi, którzy z chorobą infekcyjną idą do pracy, w przestrzeń publiczną. - Nie tylko zostań w domu seniorze, ale zostań w domu człowieku zainfekowany, zostań w domu człowieku, który podejrzewasz u siebie objawy koronawirusa. Zostań w domu, skontaktuj się z lekarzem. Ogranicz do minimum wszelkie kontakty społeczne - zaapelował.

Przypomniał, że na co dzień nie można zapominać o noszeniu maseczek w przestrzeni publicznej, zachowywaniu zalecanego dystansu od innych osób oraz częstym myciu i dezynfekowaniu dłoni. - Trzeba się bardzo pilnować, jesteśmy w newralgicznej sytuacji, w przededniu potężnego kryzysu. Dwie trzecie zakażeń zależy od nas - podkreślił.


Musimy zrewidować nasze zachowania społeczne. Jeśli tego nie zrobimy, to będziemy mieli armagedon zdrowotny, do którego się niestety powoli zbliżamy


Kluczowe, jego zdaniem, jest też egzekwowanie przepisów i zaleceń wprowadzonych w związku z epidemią. - Myślę, że Żandarmeria Wojskowa na ulicach jest potrzebna. Potrzebne są też izolatoria, żeby odciążyć szpitale zakaźne, potrzebna jest koordynacja tej opieki. Niewątpliwie wąskim gardłem jest liczba personelu medycznego. Nas jest po prostu bardzo mało, było nas za mało i jest nas za mało - stwierdził ekspert.

Dodał, że problemem jest też liczba łóżek i respiratorów dla pacjentów z COVID-19, która - choć jest zwiększana przez resort zdrowia - może w którymś momencie okazać się niewystarczająca.

Pomoże całkowity lockdown?

Pulmonolog, prorektor Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prof. Adam Antczak uważa, że wobec rosnącej liczby zakażeń, w Polsce potrzeby jest teraz krótki, ale całkowity lockdown. Zdaniem profesora, zakażeń SARS-CoV-2 może być jeszcze więcej. - Udokumentowanych przypadków jest prawie 19 tysięcy. Trzeba je pomnożyć przynajmniej przez pięć, co daje blisko 100 tysięcy - dodał.

- Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w kraju, a co trudno nazwać dystansowaniem społecznym, to taka sytuacja oczywiście sprzyja przenoszeniu chorób - zaznaczył. - Przy pełnym zrozumieniu dla protestujących, to co się dzieje, jest fatalne, dlatego że - z punktu widzenia epidemiologicznego - tam, gdzie gromadzą ludzie, tam jest transmisja zakażenia - podkreślił Antczak.


Tam, gdzie gromadzą ludzie, tam jest transmisja zakażenia


- Kiedy jeszcze ludzie gromadzą się i krzyczą, to transmisja zakażeń jest jeszcze większa. To tak działa - dodał profesor.

Zdaniem pulmonologa, teraz, wobec rozszerzającej się epidemii, potrzebne są radyklane działania. - W tej chwili potrzebny jest całkowity lockdown. Na dwa do trzech tygodni. Krótki, ale dotyczący wszystkich - zaznaczył prof. Antczak i dodał, że trudno zamykać jedne instytucje, a nie zamykać drugich.

ja

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości