Trwa walka z jesienną falą COVID-19. Fot. PAP/EPA
Trwa walka z jesienną falą COVID-19. Fot. PAP/EPA

Naukowcy wyjaśnili, kiedy krzywa zakażeń się spłaszczy. Nowe dane resortu zdrowia

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 96

Ministerstwo Zdrowia potwierdziło 21 854 nowych przypadków zakażeń na koronawirusa. Według analiz Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW, mamy szansę przerwać łańcuch COVID-19 za dwa, trzy tygodnie. 

Najnowsze statystyki zakażeń 

21 854 potwierdzonych testami zakażeń koronawirusem i 303 zgony w ciągu doby - to najnowsze dane pandemiczne. Najwięcej potwierdzonych przypadków jest wśród mieszkańców województw: śląskiego (3576), wielkopolskiego (2143), dolnośląskiego (2016), małopolskiego (1859), kujawsko-pomorskiego (1723), mazowieckiego (1642), łódzkiego (1389), lubelskiego (1248), pomorskiego (1046), zachodniopomorskiego (1033), podkarpackiego (926), warmińsko-mazurskiego (820), podlaskiego (725), świętokrzyskiego (685), opolskiego (604), lubuskiego (419).  

Bezpośrednio z powodu choroby COVID-19 zmarło 36 pacjentów, a wraz ze schorzeniami współistniejącymi kolejnych 267 osób. 

Na 35 448 przygotowanych łóżek w szpitalach, zajętych jest 21 988 miejsc. Z respiratorów musi korzystać 2114 chorych na koronawirusa - łącznie dostępnych jest 2751 sztuk specjalistycznego sprzętu. Liczba wykorzystanych respiratorów zmniejszyła się o 12 w porównaniu do soboty. Na kwarantannie z powodu kontaktu z zakażonymi lub zarażenia przebywa 409 322 Polaków. Blisko 295 tys. osób wyzdrowiało z COVID-19. 

Mniej wykonywanych testów

Krytycy sposobu walki polskiego rządu z pandemią zwracają uwagę na niską liczbę wykonywanych testów. W ostatnich dniach około połowa badań potwierdza pozytywne wyniki zakażeń na koronawirusa. Dlaczego w laboratoriach przeprowadza się ponad 50 tys. testów na dobę?

- Nasz system testowania wygląda tak, że testy zlecają lekarze POZ. Jeśli zgłasza się do nich mniej pacjentów, to oni wypisują mniej zleceń. Malejąca liczba jest odzwierciedleniem tego, że następuje pewna stabilizacja rozwoju pandemii.  Lekarze zakaźnicy, wirusolodzy mówią o większej zaraźliwości wirusa, ale też o mniejszej zjadliwości - tłumaczył minister zdrowia Adam Niedzielski w Polsat News.

- Wchodzimy w taki etap rozwoju pandemii, że będziemy musieli bardzo dokładnie przyglądać się liczbie zgonów. Ta liczba dziennych zachorowań zejdzie wobec tego na drugi plan. Głównym problemem z jakim będziemy się borykać, to zagadnienie prowadzenia intensywnej terapii, zaopatrzenia pacjentów w tlen i liczba zgonów - podkreślił. 

Obostrzenia a liczba zakażeń 

Czy wprowadzone bardzo radykalne obostrzenia "wypłaszczą" krzywą zachorowań? Dr Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW potwierdziła, że jeśli wytrzymamy w rygorach jeszcze dwa do trzech tygodni, to wówczas nastąpi przerwanie łańcucha zakażeń. 

- Jeśli utrzymamy ten reżim sanitarny jeszcze przez dwa, trzy tygodnie, to przerwiemy bieżący łańcuch zakażeń. To nie oznacza, że od razu wszyscy będą zdrowi. To nie może się zdarzyć w tego typu epidemii. Zmniejszając jednak liczbę kontaktów, zmniejszymy w najbliższym czasie liczbę osób zakażonych - wyjaśniła ekspertka. 

Zdaniem dr Afelt, liczba wykrywanych zakażeń na koronawirusa powinna spadać niezależnie od tego, ile wykonujemy testów dziennie. Dodała, że jest szansa na odniesienie "małej stabilizacji", polegającej na wyhamowaniu tempa zachorowań, nawet, jeśli nadal wskaźnik przekracza 20 tys. na dobę.

- Na pewien czas, 2-3 miesiące, moglibyśmy wtedy znowu mieć kontrolę nad epidemią i powrócić do zasady śledzenia kontaktów epidemicznych, zacząć kontrolować też epidemię na jej pełzającym etapie - oceniła Afelt. 

Czy wobec prawdopodobnego wariantu zakażeń bezobjawowych na ogromną skalę, jest szansa na uzyskanie odporności stadnej? - Jesteśmy teraz w Polsce na etapie faktycznie 5-6 mln zachorowań. Nasza społeczność, by nabrać taką odporność musiałaby w 50-60 proc. mieć kontakt z patogenem i przejść infekcję. Jeszcze daleko do tego. Prawdopodobnie większość z nas, w ciągu 3-5 lat, będzie miała kontakt z chorobą, ale najważniejsze jest to, by odbywało się to w warunkach, które zapewnią nam wyspecjalizowaną opiekę, bez konieczności selekcjonowania pacjentów - powiedziała badaczka. 

Przed nami okres Świąt Bożego Narodzenia i przygotowań, gdy trudno spodziewać się o znaczącą poprawę sytuacji pandemicznej - uważa Arfelt. - Okres przedświąteczny może być jeszcze pod tym względem trudny. Zgony są ostatnim "śladem" przebiegu epidemii. Między stwierdzeniem zakażenia, a zgonem może upłynąć nawet 6 tygodni, w zależności od tego, jaki jest ogólny stan pacjenta - zaznaczyła. 


GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości