Nie można zahamować postępu choroby Parkonsona, fot. Pixabay
Nie można zahamować postępu choroby Parkonsona, fot. Pixabay

Chorobę Parkinsona znamy od wieków, wciąż nie umiemy jej wyleczyć

Redakcja Redakcja Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Znana od co najmniej 200 lat choroba Parkinsona to jedna z najczęstszych chorób zwyrodnieniowych układu nerwowego. A jednak wciąż nie umiemy jej wyleczyć.

Na chorobę Parkinsona cierpieli św. Jan Paweł II, Muhammad Ali, Salvador Dali, Robin Williams. Jest jedną z najczęściej występujących chorób zwyrodnieniowych układu nerwowego. Liczbę chorych w Polsce szacuje się na 70-90 tys., w starzejącej się populacji będzie ona rosła (pierwsze objawy pojawiają się zwykle pomiędzy 40. a 70. rokiem życia).

Powszechnie uważa się, że chorobę Parkinsona opisał po raz pierwszy w 1817 r. londyński lekarz James Parkinson. Nazywał ją drżączką poraźną. Jednak pierwsze wzmianki o chorobie, której objawy odpowiadają parkinsonizmowi można znaleźć nawet w zapiskach sprzed 5 tys. lat.

W XIX wieku zalecano chorym wyciąg z wilczej jagody w winie bułgarskim oraz sesję na poruszanym elektrycznie trzęsącym się krześle lub "elektryczny drżący kask", opium i marihuanę. Dopiero odkrycie znaczenia dopaminy doprowadziło do skutecznego leczenia lewodopą (co ciekawe, zalecany od tysięcy lat w Ayurwedzie ekstrakt ze świerzbca właściwego zawierał właśnie lewodopę).

Mimo upływu lat nadal nie udało się jednoznacznie zdiagnozować czynników wywołujących chorobę. Prawdopodobnie w jej powstawaniu uczestniczą różne czynniki środowiskowe i genetyczne.

Za główny mechanizm związany z chorobą uważa się uszkodzenie wytwarzających dopaminę komórek nerwowych w części mózgu zwanej istotą czarną. Niedobór dopaminy powoduje wystąpienie objawów ruchowych choroby Parkinsona - spowolnienia ruchowego, sztywności mięśniowej, drżenia spoczynkowego. Objawy te występują, gdy liczba komórek istoty czarnej zmniejszyła się już o połowę, a pozostała połowa wytwarza zaledwie 20 proc. dopaminy.

Przez pierwsze 3–5 lat trwania choroby Parkinsona („miodowy miesiąc”) pacjent dobrze reaguje na leczenie farmakologiczne, przy braku działań niepożądanych. Później leki przestają działać i pojawiają się problemy z mówieniem i przełykaniem, ślinotok, przykurcze nóg, kłopoty ze snem, koszmary senne, zmiany osobowościowe, depresja, zmiany intelektualne oraz "przymarzanie", czyli niemożność oderwania stóp od podłoża i wykonania dalszego ruchu. Rozwija się postępujące zniedołężnienie – chory jest całkowicie zdany na pomoc innych. Ma omdlenia, cierpi z powodu otępienia, depresji i zaburzeń mowy.

Jak dotąd żaden ze znanych sposobów leczenia nie jest w stanie zahamować naturalnego postępu choroby. Natomiast właściwie dobrana terapia pozwala na aktywne funkcjonowanie jeszcze przez wiele lat od momentu postawienia diagnozy, a także na pracę zawodową. Średni czas przeżycia od momentu postawienia diagnozy wynosi obecnie 15,8 lat. Około 25 proc. chorych żyje z chorobą blisko 20 lat.

Ryzyko zachorowania na chorobę Parkinsona zmniejszają: aktywność fizyczna, picie kawy, niewielkie ilości alkoholu (mniej niż 1 piwo dziennie - gdyż wyższe spożycie podnosi ryzyko), niesteroidowe środki przeciwzapalne - oraz... palenie papierosów (to ostatnie powoduje jednak więcej szkód zdrowotnych, niż przynosi pożytku).

Polacy diagnozują choroby przez internet (Agencja TVN/x-news)


ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Artykuł współfinansowany z funduszu prewencyjnego PZU.

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości