tylko nie mówcie nikomu
tylko nie mówcie nikomu
manitooo manitooo
16260
BLOG

Sprawa Sadowskiego: „Zostaw dzieci!” krzyczał przyszły wiceminister!

manitooo manitooo Pedofilia Obserwuj temat Obserwuj notkę 70

Dotarłem do nowych świadków, którzy krzyczeli w Puławach: „Zostaw dzieci!” Jeden z nich zrobił dużą karierę, został wiceministrem. Dwaj pozostali to znani muzycy. Inny muzyk, dziś wykładowca, przyznał, że w trakcie warsztatów w Margoninie ustawiano straże i wydalono Krzysztofa Sadowskiego z obozu. Wciąż nie daje mi spokoju pytanie, dlaczego? Dlaczego to wszystko mogło się dziać niemal na oczach całego środowiska? Dlaczego dziś murem za blisko 40 ofiarami nie stają artyści, politycy, media? Dlaczego nie domagamy się stanowczo jak najszybszego wyjaśnienia tej sprawy i komentarzy autorytetów?


„Odmawiam występów z osobami, które nie potępią czynów Krzysztofa Sadowskiego. To się działo niemal na oczach nas wszystkich i próba zamiatania tego pod dywan jest zwyczajnie obrzydliwa. Nie będę grał z osobami, które próbują zachować się koniunkturalnie. Myśleliśmy, że on jest niegroźny, gdy dziś się okazuje inaczej, musimy reagować stanowczo”


- mówi jeden z najlepszych polskich muzyków deklarując, że będzie zeznawał w sądzie, jeśli dojdzie do procesu.
Sam był świadkiem, jak podczas warsztatów jazzowych dla dzieci w Margoninie Krzysztof Sadowski mieszkał w jednym pokoju z piętnastolatką.

„Jej mama się na to zgadzała, więc my też nie wiedzieliśmy, jak się zachować, ale to jednak nie było normalne. Podczas jednego ze spotkań z uczniami, gdy kadra rozliczała drobne przewinienia podopiecznych, jeden z nich wstał i powiedział: „No dobrze, jak już tak szczerze sobie rozmawiamy, to może byśmy też wyjaśnili, dlaczego pan Krzysztof śpi w jednym pokoju z uczennicą?” Następnego dnia Krzysztof Sadowski zniknął”


- opowiada.
Chłopiec, który wtedy zachował się tak odważnie dziś jest znanym wykładowcą.

"Baliśmy się go, bo przychodził do nas w nocy. Musieliśmy organizować straże nocne, żeby go płoszyć. W końcu postanowiłem zadać oficjalnie pytanie, dlaczego tak się dzieje i dlaczego śpi w pokoju z uczennicą"


– opowiada.
Od tego czasu przy każdej wizycie szefa Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego w Margoninie ostrzegano przed nim dzieci, nauczyciele pilnowali, żeby nie miał do nich dostępu sam na sam, miał nawet osobistego strażnika - strażaka. Dlaczego na to pozwalano? Dlaczego wszyscy milczeli? Dlaczego Krzysztof Sadowski miał dostęp do dzieci w TVP i Polsacie? Dlaczego pozwalano mu być jurorem na festiwalach? Dlaczego muzycy i wykładowcy nie reagowali na protesty dzieci, na to, że śpi z nieletnimi w jednym pokoju?
W 1998 r., podczas koncertu finałowego warsztatów w Puławach, kilku mężczyzn wstało i krzyknęło: „Zostaw dzieci!”. Była to akcja zainspirowana przez 15-letnią Anię. Dotarłem do trzech z mężczyzn. Jeden został potem wiceministrem ważnego resortu. Prosi o anonimowość.

- Ojej, wygrzebał to pan? Wie pan, ja byłem wtedy młodym chłopakiem. Bardziej traktowałem to w kategoriach wygłupu, niż jakiegoś protestu. Fakt, gadało się o tym facecie, że robi coś dziwnego z dziećmi, z dziewczynkami i ktoś wpadł na pomysł, żeby to krzyknąć, ja się tylko przyłączyłem. Nie mieliśmy dowodów, by zrobić coś więcej.


- Nie pamiętam, czy to było „Zostaw dzieci” czy wręcz „Zostaw dzieci, pedofilu”, ale krzyknęliśmy to na pewno. Ilu nas było? Chyba kilku. Mieliśmy po kilkanaście lat, byliśmy młodzi, dorośli wykładowcy to olewali, zajmowali się swoimi sprawami, nie reagowali na te jego zachowania, może mieli za dużo do stracenia


– opowiada jeden z uczniów, dziś znany muzyk.
Dużo do stracenia, bo oskarżany przez dzieci (dziś dorosłych) muzyk był niezwykle wpływowy, rozdzielał pieniądze, lobbował w sejmie, załatwiał dotacje, uczestniczył w jury, bardzo często sam się zgłaszał do różnych gremiów, żeby współdecydować o ważnych sprawach. Przyjaźnił się też z osobami o wielkim autorytecie i wpływach w establishmencie. Składał wizyty prezydentom, występował wspólnie z Krzysztofem Karpińskim, prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie i Jerzym Stępniem, byłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Bywał na koncertach i warsztatach dla prokuratorów i sędziów.
Z kimś takim się nie zadziera, można stracić pieniądze, wpływy, wypaść ze środowiska.


Sprawa Krzysztofa Sadowskiego to największy skandal w historii polskiego show-biznesu. Trudno pojąć, dlaczego przez co najmniej 20 lat środowisko nie zareagowało skutecznie na podejrzane zachowania muzyka i pedagoga, dlaczego nie interweniowały służby i policja. Dotarłem do blisko 40 osób, które twierdzą, że były ofiarami molestowania. Wiele z nich mówi o powszechnej wiedzy dotyczącej niestosownych zachowań. Wśród nich kilka twierdzi, że zostały zgwałcone. Miały wtedy od 11 do 14 lat. O molestowaniu mówią kobiety, które w chwili zdarzeń miały nawet 10 lat. Wśród osób, które się do mnie zgłosiły jest 3 mężczyzn: chrześniak Krzysztofa Sadowskiego, znany muzyk oraz menedżer międzynarodowej korporacji. Wszystkie historie opisywałem i relacjonowałem. Sąd Okręgowy w Warszawie w ramach zabezpieczenia powództwa zakazał mi rozpowszechniania informacji odnośnie Krzysztofa Sadowskiego, dotyczących molestowania i gwałtów na osobach małoletnich”.


Śledztwo w sprawie gwałtów i molestowania prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie z doniesienia dwóch kobiet z października 2018 r. Początkowo odmówiono jego wszczęcia ze względu na przedawnienie. Po zażaleniu śledztwo zostało rozpoczęte w lutym. Do dziś nikomu nie postawiono zarzutów.
Śledztwo dziennikarskie w sprawie pedofilii w środowiskach artystycznych cały czas posuwa się do przodu. W tej chwili badam doniesienia odnośnie 12 podejrzanych. Wszystkie materiały po zweryfikowaniu podam do publicznej wiadomości w książce i filmie, które przygotowuję. Jeśli chcesz wesprzeć moje działania i produkcję filmu, możesz to zrobić tutaj:

https://zrzutka.pl/pkw6ys


Możesz też wpłacać dobrowolne darowizny bezpośrednio na moje konto. Wszystko wykorzystam do zrobienia dobrego, niezależnego i bezkompromisowego dziennikarstwa:
Mariusz Zielke
84 1240 1024 1111 0000 0252 2171

OŚWIADCZENIE KRZYSZTOFA SADOWSKIEGO

„W związku z pojawiającymi się w mediach nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi moich relacji z uczestniczkami programów telewizyjnych „Tęczowy Music Box” i „co jest grane?” oraz podopiecznymi fundacji „Tęcza”, stanowczo zaprzeczam stawianym mi zarzutom. Wszystkie pojawiające się na mój temat „rewelacje” oparte są na pomówieniach jednej osoby, której personaliów nie ujawnię, nie chcąc jej zaszkodzić. Jest to osoba znana mi i mojej rodzinie od przeszło 20 lat i przez większość tego czasu pozostająca z nami w bliskich stosunkach. Niestety, w ubiegłym roku osoba ta poprosiła mnie o przekazanie jej dużej kwoty pieniędzy, które miały posłużyć jej ułożeniu sobie życia. Nie będąc w stanie spełnić tej prośby, ale też mając poczucie nadużycia naszej przyjaźni –odmówiłem. Wówczas, było to w czerwcu ubiegłego roku, zerwała kontakty z nami i skierowała przeciwko mnie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dokładna treść zarzucanych mi czynów nie jest mi znana, gdyż –choć postępowanie toczy się już rok –nie zostałem w nim przesłuchany ani jako świadek, ani tym bardziej jako podejrzany. O toczącym się postępowaniu wiem tylko dlatego, że została w nim przesłuchana w maju br. moja była żona. Chciałbym też wyraźnie podkreślić, że przed publikacją dotyczących mnie materiałów nikt nie podjął próby kontaktu ze mną w celu dowiedzenia się jak wygląda cała historia z mojego punktu widzenia. Jestem osobą w podeszłym wieku i złym stanie zdrowia. Kierowane wobec mnie publicznie oszczerstwa dodatkowo ten stan pogarszają, podważając mój dorobek zawodowy i artystyczny oraz godząc w moje dobre imię. Przede wszystkim jednak sprawa ta odbija się fatalnie na mojej rodzinie, krzywdząc moją żonę i córkę. Staliśmy się obiektem bezpośrednich ataków ze strony obcych nam osób, godzących w naszą prywatność i poczucie bezpieczeństwa. Zachowanie mediów w tej sprawie oceniam jako skandaliczne i nieodpowiedzialne. W poszukiwaniu sensacji posunęły się one nie tylko do ataku na mnie, ale doprowadziły do ataku na całą moją rodzinę. Dlatego też proszę i kieruję tę prośbę zarówno do mediów, które już rzuciły się na mnie, jak i do takich, które dopiero planują dołączyć do tej watahy, o powstrzymanie się od dalszego szkalowania mnie i umożliwienie mi podjęcia obrony w przewidzianej do tego procedurze karnej. Nigdy nie uchylałem się przed współpracą z organami ścigania i jestem gotów –w miarę moich możliwości –pomagać w wyjaśnieniu całej sprawy. Jednocześnie oświadczam, że wobec mediów i osób mnie oczerniających podejmę kroki prawne w celu oczyszczenia swojego imienia i dorobku.”



manitooo
O mnie manitooo

Nazywam się Mariusz Zielke. Byłem dziennikarzem Pulsu Biznesu, wcześniej mniejszych gazetek, pisałem na różne tematy, potem robiłem śledztwa dziennikarskie. Obecnie piszę powieści, głównie na faktach, kryminały, sensacyjne, obyczajowe.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo