Zygmunt Białas Zygmunt Białas
4109
BLOG

Prof. Mirosław Dakowski: Zbrodnia smoleńska a zło absolutne

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

Trzymam w ręku książkę, napisaną przez prof. Mirosława Dakowskiego, zatytułowaną „O to, co najważniejsze. Krzaczek na drodze lawiny”, wydaną przez Wydawnictwo ANTYK. Pisze autor: To podsumowanie. To są pochodnie, które od poprzedników przejąłem i kawałek dalej poniosłem. Oby one spowodowały obudzenie się następnych tych, którzy je poniosą w sztafecie, aby nie zgasły, a mocniej się rozpaliły.

Podobny obraz

Prof. Mirosław Dakowski (ur. w 1937r.)

„O to, co najważniejsze” jest zbiorem artykułów, napisanych przez prof. Mirosława Dakowskiego w ostatnich latach. Pisze autor o katastrofach w Czarnobylu i Fukushimie, przypomina o aferze FOZZ („FOZZ, CIA a Bank Światowy. Władcy Polski”), pyta, czy udział człowieka w efekcie cieplarnianym jest faktycznie udokumentowany. Pisze o globalizmie i Kościele katolickim.

Jest też w książce rozdział „Zbrodnia Smoleńska”, a tu zamieszczone są dwa obszerne wywiady, które przeprowadziłem z prof. M. Dakowskim przed czteroma laty. Przypomniałem już kilka dni temu pierwsze interview w całości, link: 
http://zygmuntbialas.blog.pl/2017/06/26/prof-miroslaw-dakowski-o-wydarzeniach-10-04-2010/

Dziś zamieszczam  fragment drugiego wywiadu, zatytułowanego „Zbrodnia smoleńska a zło absolutne”:

Zygmunt Białas: Pół roku temu, w październiku 2012 roku, pisał Pan Profesor o stanie naszej wiedzy o przyczynach i okolicznościach tragedii smoleńskiej:  „Prawda w ogólnych zarysach jest już poznana. I nie uda się już jej schować, zdeformować”.- Czy te słowa nie są wypowiedziane niejako ‚na zapas’? Co my – zainteresowani sprawą, a także ogół społeczeństwa – wiemy o tym niebywałym wydarzeniu?

Prof. Mirosław Dakowski: W ciągu trzech lat, które mijają od zbrodni, zaktywizowało się w Polsce i wśród Polonii co najmniej kilka setek uważnych, krytycznych i dalekowzrocznych analityków. Ujawnili swe spostrzeżenia i odkrycia w internecie, bo media drukowane oraz radio i TV są dla nich zamknięte.

W sposób naturalny połączyli się w różne grupy, badające różne aspekty sprawy. Na początku cześć ludzi poszła śladami „rewelacji fotograficznych” doc. Amielina, współpracownika KGB lub za podrzucanymi wspomnieniami różnych „dziadków leśnych”, z których na przykład jeden był tak blisko gazów odrzutowych „polskiej tuszki”, że aż musiał złapać się za karoserię samochodu.

Znalezione obrazy dla zapytania katastrofa smoleńska zdjęcia

Ta piana dezinformacji szybko została zdmuchnięta. Wiele uczyniono dla wykazania, co  z podawanych wieści na pewno było fałszywką, tj. co z oficjalnych opowieści było sprzeczne z prawami logiki, fizyki, techniki – awioniki itp. Dla przykładu: pancerna brzoza, beczki podziemne, „czasy zdarzenia” itp. Pozostały dwa kierunki poszukiwań:

Jeden, usiłujący wyrwać czy rozszyfrować jak najwięcej informacji z przesłanych (elektronicznie?) przez MAK ułomków danych z rejestratorów zrabowanych przez stronę rosyjską. Ta grupa badaczy przyjęła jako pewnik, że Tu154 M-101 rzeczywiście był tam i „rozbił się” koło Siewiernego. Szukano więc dowodów na wybuchy, „trotyl i nitroglicerynę”, ewentualnie szukano wysokości, na których jakieś przyrządy (tj. ich zapisy, przesłane przez MAK!) umilkły. Kierunek ciekawy, wyniki warte poważnej dyskusji.

Większość jednak szukała dalej w przestrzeni i w czasie, szczególnie tego, co mogło się dziać wcześniej, np:

— wizyta prez. Lecha Kaczyńskiego w Wilnie w czwartek,

— ostatnie znane godziny życia wszystkich ofiar zbrodni, a nawet

— losy hangaru nr. 21 na Okęciu oraz

— żołnierzy z tym związanych (żyją? Ilu „popełniło samobójstwa” w piątek?).

To tylko przykłady. Ponieważ internet jest pojemny, ale i bezkrytyczny, każdy z badaczy pisał swoje uwagi i spostrzeżenia i uważał, że „zadanie wykonał”. Analitycy uważali, że ktoś te wszystkie rewelacje (szczególnie ”jego!”) analizuje, a przyczynki zbiera – i krytyczna synteza się z czasem pojawi. Tymczasem czytało to sto do tysiąca osób, góra kilkanaście tysięcy, a 90% szybko zapomniało… Oczywiście agenci różnych „mocy” czytają uważniej.  A miliony ludzi czerpią swą „wiedzę” od etatowych kłamców i agentów, rozłożonych równomiernie w całym spektrum oficjalnej polityki i mediów.

Ogromnym sukcesem dr. Pawła Przywary (Free Your Mind) było opublikowanie książki zatytułowanej „Czerwona strona Księżyca„. Niestety, ku mojemu zdziwieniu, a potem niesmakowi (bardziej niż rozbawieniu), książka została przemilczana czy zakazana nie tylko przez stronę oficjalną, „rządową”, ale także przez przywódców Zespołu Parlamentarnego, czyli zwolenników „hipotezy dwuwybuchowej”. Spośród nich wypowiadały się na ten temat (zjadliwie) tylko osoby (harcownicy) nie zajmujące się badaniami, ograniczonymi zresztą wyraźnie „odgórnie” przez polityków.

ZB:  Był zamach na delegację udającą się do Katynia. To wydaje się oczywiste dla każdego, kto potrafi (i chce) logicznie myśleć. Jednakże ciągle nieznane są nam polityczne przyczyny i motywacje. Kto wydał wyrok? Czy sojusznicze NATO, BND, CIA wiedziały o planach zamachowców? Czy podzieliły się wiedzą ze swymi rządami?

I potem po 10 kwietnia 2010 roku… Czy zachodnie służby mają zdjęcia, filmy czy inne dowody zbrodni? Jeśli tak, to dlaczego je ukrywają? Dlaczego nasze państwo zostało pozbawione jakiejkolwiek pomocy?

MD:  Niebo nad Ziemią jest naszpikowane satelitami badawczymi, filmującymi w trybie ciągłym na różnych długościach fal, szpiegowskimi, bazowymi dla GPS i tak dalej. Nie ma skrawka planety, który by nie był ciągle obserwowany, a obserwacje są starannie zapisywane. Żadne powłoki chmur czy niespodziewane gęste mgły nie są przeszkodą. Rejestruje się przecież na wielu różnych długościach fal, też w podczerwieni. Dlatego jest pewne, że istnieją zapisy losów wszystkich rejsów samolotów, też w okolicach Witebska i Smoleńska.

Mają je na pewno: wojska rosyjskie, NATO, armia USA i CIA, Francja, BND (Bundesnachrichtendienst). Osoby związane z tą ostatnią formacją usiłowały nawet przed rokiem „pohandlować” – obiecywali takie filmy za ujawnienie konkretnych wtyk „informacji” (która, jak wiadomo, „nie istnieje”) w Niemczech [wtyki może w Bundesamt für Verfassungsschutz (BfV)]. „Informacji”, która kiedyś była filią GRU. Ostatecznie targ nie doszedł do skutku, a zresztą i tak znani nam analitycy zbrodni do ewentualnych materiałów z BND dostępu by nie uzyskali.

Skupmy się jednak nad następująca implikacją tej „przezroczystej atmosfery”: W przypadku, gdyby „zdarzenie smoleńskie” było „niespodzianką” dla służb szpiegowskich Zachodu, to plany i dowody wykonania egzekucji na prezydencie państwa NATO, na generalicji NATO, mogłyby doprowadzić do światowej destabilizacji, nawet gdyby zbrodni dokonał jakiś obcy, nie zaś armia będąca pod kontrolą rządu kraju od stulecia miłującego pokój nade wszystko. Musiały więc wcześniej nastąpić dyskretne konsultacje. Na jakim szczeblu, i na jakim poziomie niejawności, nie nam na razie rozważać.

Faktem jest, że żaden „czerwony alert” w siłach NATO nie został ogłoszony. Czy przypadkiem jest, że akurat tak się złożyło, iż rankiem 10 kwietnia wszystkie siedem satelitów obserwujących okolice Smoleńska były oślepione lub poza obszarem aktywności? Jak w przyszłości zostanie oceniona ta bierność NATO – zobaczymy . Por.: Ile satelitów widziało okolice Smoleńska 10/04?  Polacy widzą jednak, ile naprawdę warte są obecne „pakty militarne” i „sojusznicy”.

Całość wywiadu w: 
http://zygumntbalas.neon24.pl/post/90146,prof-miroslaw-dakowski-zbrodnia-smolenska-a-zlo-absolutne

* * * * * * *

Dołączam jeszcze fragment trzeciego wywiadu, niepublikowanego w omawianym zbiorze, wywiadu zatytułowanego „Jak wyjść z sytuacji bez wyjścia – prof. Dakowski o Smoleńsku”:

„Na podstawie danych sfałszowanych można jedynie określić, co na pewno nie jest prawdą” – mówi prof. Mirosław Dakowski.

Trzecia część wywiadu z prof. Mirosławem Dakowskim

Zygmunt Białas:  Panie Profesorze! Gdy po tragedii smoleńskiej zawiodły instytucje państwa polskiego, skierowały się nasze nadzieje w stronę Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza. Oczekiwaliśmy uczciwego śledztwa oraz badania przyczyn i okoliczności zamachu. Nie doczekaliśmy się. Dlaczego?

Prof. Mirosław Dakowski:  Może uściślę: W zamyśle Planisty w stronę ZP miały zostać ukierunkowane nadzieje większości Polaków, z konieczności nie-specjalistów. I to na długo się udało. Uznano działania ZP za alternatywę do oficjalnych kłamstw. Ale uczciwego śledztwa ze strony osób wybranych do ZP nie doczekaliśmy się. Tak trwa mać

Cóż, powiem wreszcie otwarcie: wysiłki naukowych członków Zespołu są sprowadzane na manowce. Jak obecnie sądzę – celowo. Dla kłamstw Zespołu Millera czy Laska, stworzono bowiem alternatywę – też skazaną na niemoc udowodnienia czegokolwiek. Opartą o sztuczną „wiarę” w fałszywe od początku, cedzone przez MAK i Millera – pseudo-zapisy rejestratorów i zeznania fałszywych świadków.

Istotne a niezbędne dla zbliżenia się do prawdy o Zdarzeniu kierunki poszukiwań są znane z wielu artykułów i analiz [wymieniam niżej]. Tylko, że na wszystkie próby rozszerzenia badań poza szablon: „Na pewno przy Siewiernym rozbił się Tu(101) z wszystkimi 96-ciu osobami (wyszczególnionymi zresztą dopiero później). Próbujmy badać ostatnie sześć sekund lotu” narzucono płaszcz- niewidkę, licząc na złowrogi monopol w mediach oficjalnych.

Po 10-tym kwietnia, czyli po „zniknięciu” 96 osób (potem „znikały” , ściślej - ginęły - następne) oczekiwałem, wraz z całym Narodem, morza dowodów, dokumentów, nagrań monitoringów z Okęcia i Siewiernego, filmów i sprawdzalnych relacji dziennikarskich, zeznań rodzin osób, które znikły. Chodzi o relacje tak sprzed „odlotu”, jak i z ewentualnych ekshumacji. Żądaliśmy wyników badań przyrządów z kokpitu, czy wreszcie analiz autentycznych nagrań z wszystkich rejestratorów, w tym z czarnych skrzynek.

NIC takiego nie zostało udostępnione. Czarne skrzynki, kokpit, reszta wreszcie z coraz bardziej mitycznego „Tu154-101” zostały „zniknięte”, zrabowane. Od lat przetrzymują je najbardziej podejrzani o dokonanie Zbrodni. Teraz, po przeszło trzech latach, te elementy przestały mieć rangę dowodów: W tym czasie można je było dowolnie zmodyfikować.

Wspomniany brak jakichkolwiek niepodważalnych dowodów na odlot tych 96-ciu osób z Okęcia, na ich przylot na Siewiernyj, czy na katastrofę zmusiło Planistę do stworzenia alternatywy:

Macie do wyboru:

  1. TU-154 (101) miał wypadek na Siewiernym (pijani piloci etc.)
  2. TU-154 (101) został rozbity nad Siewiernym wybuchem, dwoma czy w razie konieczności wieloma wybuchami.

Jest ta alternatywa sztuczna. Przy zrabowaniu dowodów i ciągłym wypuszczaniu fałszywek – obie wersje są przecież NIE DO UDOWODNIENIA. I to jest ich zaletą – dla Planisty. To musi się skończyć!

Całość w: 
http://zygumntbalas.neon24.pl/post/99522,jak-wyjsc-z-sytuacji-bez-wyjscia-prof-dakowski-o-smolensku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka