Zygmunt Białas Zygmunt Białas
1622
BLOG

Co się dzieje na świecie - 10.11.2018.

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Polityka Obserwuj notkę 21

Wysoki rosyjski dyplomata oświadcza: „Rosja przygotowuje się do wojny”. Czy ktoś słucha? - pyta Saker.

Andriej Biełousow, zastępca dyrektora departamentu ds. Nierozprzestrzeniania i Kontroli Zbrojeń w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rosyjskiej Federacji wydał niedawno ważne oświadczenie, które zacytuję w całości:

"Niedawno na spotkaniu Stany Zjednoczone oświadczyły, że Rosja przygotowuje się do wojny. Tak, Rosja przygotowuje się do wojny, mogę to potwierdzić. Tak, przygotowujemy się do obrony naszej ojczyzny, naszej integralności terytorialnej, naszych zasad, naszych wartości, naszych ludzi. Przygotowujemy się do takiej wojny. Ale istnieje zasadnicza różnica między nami a Stanami Zjednoczonymi. Językowo różnica ta jest tylko jednym słowem, zarówno w języku rosyjskim, jak i angielskim: Rosja przygotowuje się do wojny, podczas gdy Stany Zjednoczone przygotowują wojnę" (podkreślenie dodane).

Jesteśmy tak przyzwyczajeni do zachodnich dyplomatów i polityków mówiących mniej więcej cokolwiek o wszystkim (jak żart: Kiedy wiesz, że polityk kłamie? - Kiedy jego usta się poruszają), wielu z nas przestało zwracać uwagę na to, co zostało powiedziane. Jeśli jutro Trump lub jakiś członek Kongresu przejdzie do telewizji i ogłosi "odczytaj ruchy moich ust - góra jest na dole, suche jest mokre, tak znaczy nie" - większość z nas po prostu to zignoruje. Prawda jest taka, że bycie narażonym na ciągły strumień pustych, bombastycznych i zawsze nieuczciwych wypowiedzi sprawia, że większość z nas jest odporna na słowne ostrzeżenia, nawet jeśli pochodzą od nie-zachodnich polityków.

Dlatego ważne jest, aby w pełni zdać sobie sprawę z tego, że rosyjscy urzędnicy i dyplomaci starannie mierzą każde słowo, które wypowiadają, i że kiedy powtarzają raz za razem, że Rosja jest gotowa na wojnę, naprawdę tak to rozumieją!

May, Trump, Macron i Merkel, oczywiście, ale także ich przypochlebiające się press-tytutki i stada zzombifikowanych naśladowców wierzą w swoją niewrażliwość i wyższość. Przerażająca prawda jest taka, że ci ludzie nie mają żadnej wiedzy z kim mają do czynienia, ani nie rozumieją konsekwencji zbyt gwałtownego popychania Rosji. Ach, teoretycznie wiedzą (tak, tak, Napoleon, Hitler, wiemy!). Ale w głębi duszy czują się bezpieczni, lepsi i po prostu nie mogą sobie wyobrazić, że mogą umrzeć, a całe ich społeczeństwo może po prostu zniknąć.

Oczywiście, na Zachodzie byli tacy, którzy w pełni widzieli to niebezpieczeństwo i od lat ostrzegają przed tym, szczególnie myślę o profesorze Stephenie Cohenie i Paulu Craigu Robertsie. I sam ostrzegam przed tym od czterech lat, (...) Porównałem Rosję do pokojowego grzechotnika (tak, grzechotniki są pokojowymi stworzeniami!), który desperacko próbuje ostrzec pijanego idiotę, żeby się wycofał, ale bez skutku: pijany idiota po prostu zręcznie deklaruje "potrzymaj mi piwo i obserwuj to" i próbuje złapać węża. (...)

Niestety, od pewnego czasu sprawy się tylko pogorszyły. Dlatego właśnie wyraźnie zdegustowany i sfrustrowany Putin oświadczył niedawno, że: "każdy agresor powinien wiedzieć, że kara będzie nieunikniona, a on zostanie zniszczony. A ponieważ będziemy ofiarami jego agresji, pójdziemy do nieba jako męczennicy. Oni zaś po prostu szczezną i nie będą nawet mieli czasu na pokutę ".

Nie trzeba dodawać, że zachodnie syjonistyczne massmedia zinterpretowały to ostrzeżenie jako przejaw "rosyjskiej agresji", a nie desperacką próbą obudzenia obłąkanego i nieskończenie aroganckiego Imperium.

Przy okazji - coś podobnego działo się między Stanami Zjednoczonymi i Chinami, a coraz więcej chińskich urzędników publicznie deklarowało, że chińskie siły zbrojne muszą przygotować się na wojnę. Niestety chińskie ostrzeżenia są tak samo ignorowane i odrzucane jak rosyjskie. I to jest naprawdę przerażające.

Podczas kryzysu kubańskiego, cała światowa prasa donosiła o konfrontacji z minuty na minutę i wszyscy wiedzieli, że niebezpieczeństwo wojny jest bardzo realne. W przeciwieństwie do kryzysu kubańskiego dzisiaj prawie nikt nie pisze o możliwości takiej wojny. W rzeczywistości przywódcy imperium anglosaskiego wydają się być ślepo zaprogramowani w kwestii pomnażania prowokacji przeciwko Rosji, począwszy od przeprowadzania ważnych ćwiczeń wojskowych na granicy z Rosją, po przyznanie najbardziej prestiżowej europejskiej nagrody praw człowieka skazanemu terroryście (zawsze są pomocni Polacy nawet sugerowali że Sencow powinien otrzymać Nobla!) [przypis: Ołeh Sencow, https://pl.wikipedia.org/wiki/O%C5%82eh_Sencow, otrzymał Nagrodę Sacharowa]. Unia nie zauważyła również aktów piractwa ukronazistów na Morzu Azowskim, ale potępiła Rosję za ścisłe egzekwowanie jej prawa do odwetu za działania ukronazistów. Taki poziom hipokryzji jest oczywiście obrzydliwy. Ale jest także bardzo, bardzo niebezpieczny.

Szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę fantastyczne i autentyczne bohaterskie wysiłki Putina i Xi, aby uniknąć poważnej (nuklearnej) wojny z Imperium, sugerowałbym, aby to oni, nie skazani za terroryzm, byli nominowani do Pokojowej Nagrody Nobla (ale nie mam na to poważnych nadziei…)!

W przeciwieństwie do zachodnich mediów korporacyjnych, rosyjskie media dyskutują na temat możliwości wojny z USA /NATO na co dzień, a dyskusja zawsze kręci się wokół pytania: "czy są na tyle szaleni, aby nas zaatakować, mimo że oznaczałoby ich pewne zniszczenie?! " Biorąc pod uwagę osobowości takich ludzi jak Nikki Haley czy John Bolton, pytanie "czy oni są szaleni?" jest całkowicie zasadne. Ale myślę, że może oni także wprowadzać w błąd. Oto dlaczego:

Chociaż wyraźnie niektórzy neokonserwatyści są naprawdę szaleni, większość jednak nie. Głupi, nieświadomi, aroganccy, nienawistni i źli - tak. Ale niekoniecznie szaleni. I z tego powodu nie sądzę, aby przywódcy anglosyjonistów wywołali wojnę przeciwko Rosji z powodu ich szaleństwa. Poza tym, podczas gdy amerykańscy politycy są wprawdzie zadziwiająco głupi i nieświadomi, w amerykańskich siłach zbrojnych jest dość ludzi, którzy pamiętają ostrzeżenie marszałka polnego i wicehrabiego Alameina Bernarda Montgomery'ego, który wygłosił słynne zasady podczas posiedzenia Izby Lordów:

"Zasada numer 1, pierwsza strona wojennej księgi brzmi: "nie maszeruj na Moskwę". Różni ludzie próbowali, na przykład Napoleon i Hitler, i to nie jest dobre. To jest pierwsza zasada.

Nie wiem, czy wasze lordowskie moście znają drugą regułę wojny. Brzmi ona: "Nie idźcie walczyć waszymi wojskami lądowymi w Chinach. Jest to ogromny kraj, ofensywa w Chinach nie ma jasno określonych celów".

Większość starszych dowódców wojskowych USA musi zdawać sobie sprawę, że wojna z Rosją lub Chinami jest samobójczą propozycją. Chociaż obłęd zachodnich przywódców raczej nie spowoduje wojny, obawiam się, że do wojny może doprowadzić ich rozpacz.

Pomyślcie o tym: aktualnie Stany Zjednoczone są zaangażowane w dwa równoległe procesy: z jednej strony USA są zaangażowane w sankcje i wojny gospodarcze przeciwko większości planety, z drugiej strony USA wycofują się z jednego ważnego międzynarodowego traktatu po drugim (w tym z traktatów dotyczących kontroli zbrojeń). Zadajcie sobie proste pytanie: czy jest to zachowanie kraju słabego czy silnego? Co oznacza to "pełne spektrum" polityki konfrontacji i samoizolacji? (Bo tak to brzmi, jak wycofuje się z tylu umów i traktatów: izolacja USA). Czy sygnalizuje to działanie pewnej i mocnej siły czy takiej, która jest zdesperowana i atakuje wszystkich na wszystkich poziomach?

(...) Obecna partia przywódców amerykańskich to przede wszystkim przegrane osły, a mimo że wciąż wykonują całkiem niezłą robotę w zakresie ubierania okien wstążkami i machania flagą. Mimo to coraz trudniej jest ukryć ogrom wieloaspektowego upadku Imperium Anglosyjonistycznego.

Przypuszczam, że zespół grający na pokładzie Titanica również grał głośniej i głośniej, ale wynik tego koncertu nie budził wątpliwości. To samo dzieje się tu i ówdzie, nadchodzi ogromne niebezpieczeństwo: im trudniej jest ukryć ogrom rozwijającej się katastrofy, tym ostrzej Imperium atakuje, co jeszcze bardziej pogarsza sytuację, co sprawia, że jeszcze trudniej jest ukryć ogrom katastrofy. Imperium w ogóle, a w szczególności USA, dosłownie pęka na wszystkich poziomach i nie ma absolutnie żadnego sensownego ani w połowie realnego sposobu na odwrócenie tego trendu, ponieważ jedynym rozwiązaniem dla USA, by przetrwać, jest porzucenie Imperium i stanie się "normalnym krajem” - coś, czego przywódcy amerykańscy nie są nawet skłonni rozważyć.

Zwłaszcza neokonserwatyści wydają się mieć quasi-religijną wiarę (a może po prostu niekontrolowaną reakcję odruchową), że gdy jeden z ich rzekomych "sprytnych" planów zawodzi, właściwym rozwiązaniem jest podwojenie wysiłków w celu realizacji tego samego planu. Wydaje się, że oni w pełni zinternalizowali niemiecki aforyzm: "jeśli przemoc nie może tego naprawić, wtedy jeszcze więcej przemocy da radę", zapominając, że realizacja tej myśli nie doprowadziła Niemców do żadnego pomyślnego rozwiązania w relacjach z Rosją.

Jeśli chodzi o ogólną zachodnią opinię publiczną, z powodzeniem zmieniono ją w to, co nazywam "dronami ideologicznymi", w automaty z wypranymi mózgami, które będą machać flagami (made in China), aby poradzić sobie z resztkami dysonansu poznawczego. Kiedy ich przekonania w końcu runą, będą również atakować wszystko i wszystkich w skrajnej rozpaczy i bezsilnej wściekłości.

W tej chwili Stany Zjednoczone i "globalny Zachód" (inaczej: Imperium Anglosyjonistyczne) nawigują bezpośrednio w kolizyjnym kursie z Rosją (i prawdopodobnie także z Chinami). Obecnie widzę bardzo niewiele oznak, że ktokolwiek z zachodnich elit jest w stanie (lub chce) przyznać, że na końcu tej drogi jest wojna i zniszczenie Stanów Zjednoczonych (a może nawet i Europy). W tej chwili przywódcy Imperium wydają się być mocno zamknięci w tym, co Francuzi nazywają "fuite en avant" (co można z grubsza przetłumaczyć jako "lot do przodu" lub "bieg na oślep", "indukowany paniką przymus dalszego zagłębiania się kryzys" lub nawet "nieświadomy mechanizm, który powoduje, że człowiek rzuca się w przerażające niebezpieczeństwo").

Przypuszczam, że smutna i tragiczna ironia polega na tym, że wynik amerykańskich elit nieustannie przywołujących całkowicie wymyślone rosyjskie "interwencje" (w USA i innych krajach) może ostatecznie doprowadzić do bardzo realnej interwencji Rosji, w formie niszczycielskich ataków rakietowych, ale to wcale nie jest pocieszające.

Jakie jest prawdopodobieństwo zmiany w przewidywalnej przyszłości? - Niezbyt prawdopodobne, obawiam się.

Czy Putin i Xi będą w stanie zapobiec zbliżającej się wojnie z Zachodem? - Może. Ale z każdym dniem, przynosząc jedynie dalsze eskalacje i prowokacje ze strony "globalnego Zachodu", ich zadanie staje się coraz trudniejsze.

Do tej pory wszystkie rosyjskie i chińskie ostrzeżenia spadły na słuchaczy i, szczerze mówiąc, nie uważam, że więcej ostrzeżeń przyniesie coś dobrego.

To może być czas, aby Rosja i Chiny zaczęły poważnie naciskać. Wszystko inne zawiodło, przynajmniej dotychczas.

.

Napisał: Saker 

Przetłumaczył: Metro

Wersja angielska: http://www.unz.com/tsaker/a-senior-russian-diplomat-confirms-russia-is-preparing-for-war-is-anybody-listening/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka