fot. PAP/Artur Reszko
fot. PAP/Artur Reszko

Pierwsza od roku porażka Jagiellonii na własnym boisku. Bramkarz z Katowic uratował Lecha

Redakcja Redakcja Ekstraklasa Obserwuj temat Obserwuj notkę 1
Dzięki sobotniemu zwycięstwu w Białymstoku Lech zbliżył się na dwa punkty do liderującej wciąż Jagiellonii Białystok i drugiego w tabeli piłkarskiej ekstraklasy Śląska Wrocław. Spotkanie zakończyło się 1:2 dla "Kolejorza".

"Kolejorz" objął prowadzenie już w pierwszej połowie

W pierwszej połowie większą inicjatywą wykazywali się goście; długimi okresami Lech utrzymywał się przy piłce i zdołał przeciwstawić się głównym atutom ofensywnym Jagiellonii, która w tej części gry zagroziła rywalom jedynie dwoma strzałami z dystansu Portugalczyka Nene i Bartłomieja Wdowika, które obronił Bartosz Mrozek.

W siódmej minucie po akcji Kristoffera Velde Lech miał pierwszą okazję bramkową, ale podanie w pole karne Jespera Karlstroema nie znalazło adresata. Jednak w 18. min norweski skrzydłowy gości zanotował asystę - z lewej strony wyłożył piłkę na linię pola karnego, a technicznym, precyzyjnym strzałem Filip Marchwiński dał "Kolejorzowi" prowadzenie.

Jagiellonia starała się grać w taki sposób, jak w innych spotkaniach, ale Lech dobrze sobie radził z rozbijaniem jej ataków. Kwadrans przed końcem pierwszej połowy goście podwyższyli wynik. W dość przypadkowej sytuacji piłka odbiła się w polu karnym od ręki Jose Naranjo, a rzut karny bez problemu zamienił na bramkę Filip Szymczak.


Jagiellonia robiła co mogła, ale bez skutku

Przy dwubramkowym prowadzeniu Lech dał się zepchnąć do głębszej obrony. W 33. min Mrozek odbił przed siebie niezły strzał z dystansu Wdowika, ale obrońcy Lecha nie pozwolili na dobitkę Afimico Pululu.

Druga połowa to niemal nieustanne ataki Jagiellonii, a po strzeleniu przez nią bramki kontaktowej - przygniatająca przewaga, co jednak nie dało gospodarzom nawet punktu w tym meczu.

Białostoczanie grali szybciej niż przed przerwą i łatwiej przedostawali się pod bramkę Lecha. Nadal próbowali strzałów z dystansu, ale ani Nene, ani Adrian Dieguez nie mogli trafić w światło bramki.

Bardzo aktywny był prawoskrzydłowy Jagiellonii Dominik Marczuk. W 55. min po faulu na nim sędzia Damian Sylwestrzak wskazał na rzut karny dla gospodarzy, do strzału z "jedenastki" podszedł już nawet Pululu, ale ostatecznie analiza VAR wykazała, że Marczuk był na minimalnym spalonym.

Bohaterem Lecha został bramkarz Mrozek

Piłkarze Lecha właściwie nie opuszczali swojej połowy, kiedy mogli to zwalniali grę i co prawda kilka razy podejmowali próby kontr, ale szybko tracili piłkę i skupiali się na obronie. A ta była skuteczna do 82. min, gdy po akcji prawą stroną Marczuka norweski rezerwowy Kristoffer Hansen z pola karnego Lecha trafił do siatki.

Od tego momentu Jagiellonia już zupełnie zamknęła gości w okolicach ich pola karnego, ale nie zdołała wyrównać. Druga część meczu została przedłużona o dziewięć minut i w ostatniej z nich bohaterem Lecha został pochodzący z Katowic bramkarz Bartosz Mrozek, broniąc nieco szczęśliwie strzał wprowadzonego po przerwie niemieckiego napastnika Kaana Caliskanera.

"Jaga" przegrała na własnym stadionie po raz pierwszy od 24 lutego ubiegłego roku.

ja

Zdjęcie: Zawodnik Jagiellonii Białystok Jose Naranjo (L) i bramkarz Lecha Poznań Bartosz Mrozek (P) podczas meczu 21. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy, fot. PAP/Artur Reszko

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport