Za jazdę po pijaku można stracić auto. Fot. PAP/Paweł Supernak
Za jazdę po pijaku można stracić auto. Fot. PAP/Paweł Supernak

Zabiorą auto, gdy wypiłeś. Ekspert: Utrudni recydywistom powrót na drogi

Redakcja Redakcja Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 36
W Polsce prowadzi się jakieś 17 milionów kontroli przesiewowych rocznie. Problemem z pijanymi zazwyczaj są weekendy. To wtedy policjanci powinni przeprowadzać masowe działania w obrębie dyskotek, pubów, miejsc imprezowych. I wyłapywać tych, którzy naprawdę stanowią zagrożenie na drodze – mówi Salonowi 24 Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu BRD24.pl.

Wchodzi w życie konfiskata aut pijanych kierowców. Na czym konkretnie polegają nowe przepisy?

Łukasz Zboralski: W wielkim skrócie chodzi o to, żebyśmy mieli narzędzie, które pozwoli zabezpieczyć się przed nimi, żeby oni nie wracali na drogi, kiedy już raz zostali złapani pijani, spowodowali jakieś problemy. Tymczasem powrót ludzi karanych za jazdę po pijanemu jest wśród nich nagminne. Obowiązująca od czwartku regulacja zakłada, że wystarczy, że nietrzeźwy prowadzi auto i przekroczył próg 1,5 promila, orzekany jest przepadek auta.

Tylko tu był szereg wątpliwości – ok., jeśli pijak jedzie samochodem swoim, który wyłącznie używa. Trudno jednak zgodzić się z zabraniem auta należącego do na przykład firmy?

Jeśli nie jest to jedyny właściciel samochodu, to sąd orzeknie przepadek równowartości samochodu. Jeśli ten samochód w jakiś sposób zostanie zniszczony, to też przepada równowartość. W każdym przypadku, jeśli kierowca wykonywał czynności służbowe polegające na kierowaniu samochodem powierzonym przez pracodawcę, to sąd orzeknie nawiązkę na Fundusz Sprawiedliwości w kwocie minimalnej 5 tys. zł.

W szczególnych przypadkach sędzia może nie orzekać tej konfiskaty. Natomiast jeśli się spowoduje wypadek, to próg jest mniejszy – wystarczy od pół promila, poziom, po którego przekroczeniu prowadzenie auta jest już przestępstwem – sędzia do promila włącznie może orzec konfiskatę pojazdu, ale nie musi tego zrobić. Jeżeli ktoś spowoduje wypadek, mając w organizmie powyżej jednego promila, to sędzia już będzie musiał orzec przepadek tego samochodu, nie może od tego odstąpić. Tak samo jest w przypadku spowodowania katastrofy z ruchu lądowym.

A jak to wygląda w przypadku, gdy pijany kierowca jest jedynym właścicielem, ale auto użytkują też jego żona, syn, itd.?

To należy zapłacić równowartość samochodu. Konfiskata dotyczy tylko auta będącego własnością kierowcy.

Apele o trzeźwą jazdę nie pomagają, bo pijani kierowcy, to jednak zazwyczaj ludzie już chorzy, którzy nie zdają sobie sprawy z problemu. Czy zabieranie im aut będzie skuteczną metodą walki z pijanymi kierowcami?

Co najmniej kilka państw ma prawnie przewidzianą konfiskatę samochodu. Dobrym przykładem jest Dania, gdzie konfiskacie podlegają nie tylko prowadzący, mający co najmniej 2 promile, ale też jadący ponad 200 km na godzinę, albo dublujący dozwoloną prędkość i w sumie jadący ponad 100 km na godzinę, albo stwarzający swoją jazdą poważne zagrożenie. Co ciekawe w Danii nie trzeba być właścicielem pojazdu, tam zabierają, obojętnie do kogo ten pojazd należą.  Więc jak ktoś pożyczy od kolegi, to trudno, ale będzie musiał zebrać dużo pieniędzy, by zwrócić mu równowartość auta.

Czy nowe przepisy pomogą? W polskich więzieniach siedzą głównie alkoholowi recydywiści. Stanowią ponad 80 proc. osadzonych za przestępstwa drogowe. Więc mamy poważny problem z ludźmi, którzy nie są w stanie zrozumieć swojego postępowania. Prędzej czy później i tak trafiają do więzienia. To, że im się odbierze samochód, to takie minimalne narzędzie, które w jakimś stopniu na pewno ograniczy ich wyjazdy na drogi. W jakim – nie wiemy. Natomiast w Stanach Zjednoczonych taka regulacja odbierania pojazdów recydywistom alkoholowym spowodowała, że liczba ich powrotów na drogi zmniejszyła się o 8 proc. Więc to nie będzie wielka skala, ale jakaś będzie i tak powinno być.

Czy jednak nie jest tak, że szybka brawurowa jazda, szpanowanie łamaniem przepisów wyszło z mody, świadomość się zmieniła, również jest społeczne potępienie jazdy po alkoholu, jednak ludzie, którzy to robią wiedzą, że to naganne, jednak nie kontrolują się i zawsze po raz kolejny do tego auta wsiądą?

Powiedziałbym inaczej. Od lat 90. XX wieku prowadziliśmy w Polsce dobre kampanie i podwyższaliśmy kary, negując to zachowanie. Społecznie jest ono już nieakceptowalne kompletnie. Ponieważ jednak mamy do czynienia zwykle z osobami zaburzonymi, chorymi, to bardzo trudno jest im cokolwiek wytłumaczyć. Zagrożenie nawet dwudziestoma latami więzienia nie musi sprawić, że on zmieni swoje postępowanie. Po prostu jak ktoś jest chorym alkoholikiem, to jego nic nie obchodzi, on robi to dalej. Dlatego szuka się takich rozwiązań jak konfiskata, które nie są de facto zagrożeniem, wysoką karą, tylko uniemożliwieniem mu popełniania czynu zabronionego.

W wielu krajach szuka się innych rozwiązań, na przykład bada się tych ludzi, którzy wyjechali po alkoholu samochodem. Jak mają potwierdzone problemy alkoholowe, to im się oferuje leczenie. Zanim trafią z drogi do więzienia, mają oferowaną pomoc w wydostaniu się z życiowego problemu. Osobiście uważam i przekonuję do tego, że na przykład drugie złapanie w stanie nietrzeźwości za kierownicą w Polsce powinno skutkować przymusową terapią. Po co my ich zamykamy w więzieniach, jak oni tam mogą podjąć terapię, ale nie muszą. Są więźniami, odsiadują wyrok, potem wychodzą i piją dalej. A gdyby ich zamykać na przymusowym leczeniu, to dalibyśmy im jakąś większą szansę. I to byłoby korzystne dla całego społeczeństwa.

Często zdarza się, że alkoholik dowiaduje się, że jest alkoholikiem po pierwszym złapaniu z promilami za kółkiem. Pokutuje też jednak przekonanie, że właściwie większość złapanych na jeździe po spożyciu, to są kierowcy, którzy dzień wcześniej po prostu po imprezie gdzieś nie wytrzeźwieli. Prawda, czy mit?

To jest prawda. Dlatego, że w Polsce policja podaje w swoich statystykach każdy przykład jazdy po spożyciu, nawet poniżej dopuszczalnego poziomu 0,2 promila. Więc polskie statystyki są trochę zaburzone, jeśli chodzi o to, ilu naprawdę pijanych kierowców jeździ po naszych drogach. Nieznane są też dane na temat tego, ile osób pijanych powoduje wypadki. Policja nie chce ich udostępniać.

Skoro większość statystyk stanowią ludzie „wczorajsi”, to może nie jest tak tragicznie?

Niestety w Polsce prowadzi się jakieś 17 milionów kontroli przesiewowych rocznie. To jest dosyć gęste, ale wycelowane w skacowanych ludzi. Ponieważ badania policja prowadzi najczęściej w poniedziałki. Więc najczęściej tam wpadają ludzie, którzy nie są bardzo pijani. A problemem z faktycznie pijanymi zazwyczaj są weekendy. To wtedy policjanci powinni przeprowadzać masowe działania w obrębie dyskotek, pubów, miejsc imprezowych. I wyłapywać tych, którzy naprawdę stanowią zagrożenie na drodze.

Oczywiście skacowani, którzy nie wiedzą, że mają jeszcze alkohol we krwi, także nie powinni tak jechać. Bo nawet gdyby alkoholu we krwi w ogóle już nie mieli, to są zmęczeni i skacowani, mają obniżoną percepcję. Natomiast policja do tej pory w Polsce nie chciała pokazać sprawców wypadków w podziale na zawartość alkoholu. Ilu ludzi spowodowało wypadek, mając od 0,2 do 0,5 promila, czyli popełniło wykroczenie, ilu spowodowało od 0,5 do promila, czyli już popełnili przestępstwo. A ilu powyżej promila, czyli już bardzo pijani przestępcy.

Źródło zdjęcia: Za jazdę po pijaku można stracić auto. Fot. PAP/Paweł Supernak

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości