fot. gov.pl
fot. gov.pl

Brak hamulców u polityków. „Poczucie bezkarności jest fatalnym doradcą"

Redakcja Redakcja Partie polityczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 99
- Oczywiście można przedstawiać działania rządu jako polityczną zemstę. Gdyby jednak traktować to całkiem na poważnie, to okazałoby się, że nigdy się nie da skazać polityków. Bo dopóki są u władzy, to będą się kryli. A jak stracą władzę, to będą się kreować na polityczne ofiary i oczekiwać bezkarności – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog, Uniwersytet Jagielloński.

Po przeszukaniach w domu Zbigniewa Ziobry i innych działaczy Suwerennej Polski przedstawiciele i zwolennicy obecnej władzy mówią, że respektują prawo, a szef rządu cytuje Juliana Tuwima, „niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość - sprawiedliwość”. Druga strona z kolei, że to jest nie fair, bo przeszukuje się ciężko chorego byłego ministra, w dodatku bez uprzedzenia. W mediach społecznościowych pojawiła się i trzecia wersja, że sam Fundusz Sprawiedliwości należy bezwzględnie rozliczyć, ale tak spektakularna akcja ma służyć odwróceniu uwagi społeczeństwa od niezrealizowanych stu konkretów na sto dni rządu. Czy można stwierdzić, która interpretacja jest najbliższa prawdy?

Prof. Jarosław Flis:
Powiem szczerze, że nie przepadam za myśleniem w kategoriach odbierania polityki jako „przykrywania czegoś”, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że ludzie w ten sposób pewne fakty interpretują. Nie mam jednak żadnej wiedzy na ten temat, więc wszelkie informacje to są dla mnie czyste spekulacje. Równie dobrze można sobie wyobrazić, że prokuratura, która po prostu zbiera dokumenty, z jakichś powodów nie mogła uprzedzać o działaniach. Inni będą twierdzić, że to wszystko jest grubymi nićmi szyte, zarzuty są bezpodstawne, motywowane politycznie. Mamy jednak za mało przesłanek, by ocenić, kto ma rację. Wiele zależy od tego, co się będzie działo dalej. To znaczy, czy będą akty oskarżenia, procesy, zapadną wiarygodne wyroki sądowe. Czy może to się gdzieś rozejdzie po kościach, bo się okaże, że materiał dowodowy jest za słaby. Jak jest – zobaczymy. Choć patrząc, a to, co przez ostatnie lata było opisane, możemy powiedzieć, że politycy środki Funduszu Sprawiedliwości bez żadnych zahamowań wykorzystywali w sprawach, które miały bardzo luźny związek z celem, dla którego ten fundusz powstał. Miały za to bardzo silny związek z interesami politycznymi konkretnego środowiska. Jak rozumiem, panowało takie poczucie bezkarności, które, jak wiadomo, w polityce jest fatalnym doradcą. Gdy spojrzy się na to z zewnątrz, na chłodno, z dalszej perspektywy, zobaczymy, że wszystkie te partie, które myślały, że będą rządzić wiecznie, oddawały władzę znacznie szybciej, niż wydawało im się, że to się stanie.


Tylko, czy rządzący, idąc na ostro, nie sprawiają wrażenia, że kierują się nie chęcią rozliczenia, ale polityczną zemstą?

Oczywiście można przedstawiać te działania jako polityczną zemstę. Gdyby jednak traktować to całkiem na poważnie, to okazałoby się, że nigdy się nie da skazać polityków. Bo dopóki są u władzy, to będą się kryli. A jak stracą władzę, to będą się kreować na polityczne ofiary i oczekiwać bezkarności. Wiemy, że poprzednia władza ignorowała zarzuty, że jest stronnicza i, że podporządkowuje sobie wymiar sprawiedliwości. Umarzała śledztwa swoim. I przegrała wybory z przytupem. Zobaczymy jednak, czy ktoś wyciągnie z tego wnioski, czy, to będzie się dalej tak toczyło.

Przejdźmy do klasycznej polityki. Trwa kampania samorządowa, zdaniem wielu osób najnudniejsza od lat. A jeśli nie najnudniejsza, to najmniej widoczna…

Taką tezę mogą postawić osoby, które nie opuszczały w ostatnim czasie Warszawy. W ostatnią niedzielę byłem w gminie Liszki pod Krakowem. Wydaje się, że tam na jednego mieszkańca przypada jeden plakat. Wizerunki kandydatów są na co drugim płocie, nie widziałem takiego obłożenia plakatami.

To ciekawe, bo właśnie w dużych miastach, głównie w Warszawie, panuje przeświadczenie, że tej kampanii prawie nie ma. W mediach też jest dość słabo widoczna. Natomiast widzimy też sondaże, z których wynika, że największe partie trochę tracą, ale w zasadzie, choć PiS nie wygra tych wyborów do sejmików, nie ma tej takiej mijanki, na jaką się jeszcze niedawno zapowiadało. To znaczy, PO nie osiągnęła jeszcze znaczącej przewagi nad PiS-em. Traci też Szymon Hołownia. Co wynika z tych sondaży?

Wydaje mi się, że na podstawie sondaży nie można wyciągać zbyt wielu wniosków dotyczących wyborów do sejmików. Sprecyzowane badania dotyczące preferencji w wyborach do sejmików robi się rzadko, a do tej pory były strasznie niewiarygodne. Większość sondaży pokazuje preferencje ogólnopolskie. Tymczasem w regionach wchodzą w grę indywidualne kandydatury, komitety lokalne, spółdzielnie pomiędzy kandydatami do sejmiku i kandydatami lokalnymi itd., itd. Z moich badań przeprowadzanych przez lata wynika, że nawet kilkanaście procent wyborców w tych wyborach podejmuje decyzje na podstawie swojej oceny poszczególnych kandydatów ze swojego sąsiedztwa, znaczy ze swojej gminy itd. Więc to są rzeczy, których w ogóle sondaże nie wychwytują, a rozstrzygają się na ostatniej prostej, tuż przed wyborami. Bo to są rzeczy, które się rozstrzygają na ostatniej prostej. Natomiast gdy niedawno byłem w powiatach cieszyńskim i bielskim. Tam widać wyraźnie, że Prawo i Sprawiedliwość nie jest tak obecne na plakatach wyborczych. Jest tu i ówdzie obecne, prowadzi kampanię, ale nie wybija się ponad to, co robią Platforma Obywatelska i Trzecia Droga. Jeśli liczyć nastroje liczbą kandydatów, to w przypadku Prawa i Sprawiedliwości dramatycznie spadły w stosunku do wcześniejszych wyborów. W średnich i mniejszych gminach spadły nawet o połowę w stosunku do 2018 roku. Chodzi o miejsca, gdzie PiS startuje pod własnym szyldem. To nie spadło do zera, ale spadek jest widoczny.



Różne partie chowają się pod innymi szyldami?

Tak, ale w przypadku obozu antypisowskiego, partie te chowały się, bo tworzyły koalicje. Główną słabością PiS-u nie jest własny wynik, ale fakt, że nikt nie chce się z nim dogadywać. Nawet współpraca z Bezpartyjnymi Samorządowcami skończyła się jakimiś kłótniami. Bezpartyjni mówili zresztą, że współpracują z Prawem i Sprawiedliwością, bo chcą mieć przełożenie na rząd. Po 15 października ubiegłego roku ten argument za koalicją z PiS-em przestał być aktualny.

Na zdjęciu Zbigniew Ziobro przekazuje środki z Funduszu Sprawiedliwości dla szpitala w Opatowie, fot. gov.pl

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka