Audyty ruszyły pełną parą. W tej instytucji szukają haków sprzed ćwierćwieku

Redakcja Redakcja Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 55
Każda rządowa instytucja zobowiązała się przeprowadzić audyt tego, co w niej dokonywali poprzednicy z PiS. Szuka się wszystkiego, co mogłoby postawić byłe władze w kompromitującym świetle. W Inspekcji Transportu Drogowego doszło do takiego absurdu, że sprawdzają, czy poprzedni szef chodził na wykłady. 23 lata temu.

Kontrola zarządzona przez Artura Czapiewskiego, Głównego Inspektora Transportu Drogowego, ma dać odpowiedź, czy jego poprzednik Alvin Gajadhur ukończył kurs i zdał egzamin dla inspektorów transportu. A wszystko zaczęło się kilka dni temu od posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury. To na niej padały oskarżenia pod adresem Gajadhura.  

Historia sprzed ponad 20 lat

- Chcę powiedzieć, że byłem uczestnikiem kursu inspektorskiego w 2002 roku. Na żadnym wykładzie nie pamiętam, żeby Alvin Gajadhur uczestniczył. Nie pamiętam jego uczestnictwa w ćwiczeniach praktycznych, które się odbywały. Nie pamiętam jego uczestnictwa na egzaminie państwowym, który kończył to szkolenie - powiedział posłom Artur Czapiewski.

Pod adresem Ghajadura padły oskarżenia, że jest „Nikodemem Dyzmą inspekcji transportu”. By zrozumieć, o co chodzi w oskarżeniach, trzeba cofnąć się 22 lata. Wtedy w 2002 r. w ośrodku szkolenia policji w Legionowie odbywał się pierwszy kurs na inspektorów transportu. Zajęcia prowadzili m.in. wykładowcy z zagranicy.

Inspekcja Transportu Drogowego była wtedy raczkującą nową służbą. Powołanie nowej jednostki było wymogiem wynikającym z naszych starań o akcesję w Unii Europejskiej. ITD, podobnie jak jej odpowiedniki w krajach członkowskich, miała zająć się kontrolą transportu drogowego – zarówno tego krajowego, jak i tego międzynarodowego. Do nowo utworzonej służby trafiły osoby, które trzeba było przeszkolić i nauczyć kontroli technicznej pojazdów.

I właśnie w ośrodku policyjnym w Legionowie zorganizowano pierwszy taki kurs. Wzięło w nim udział 80 osób z 16 wojewódzkich oddziałów ITD. Wśród słuchaczy były też osoby pracujące w Głównym Inspektoracie w Warszawie. 


Kurs z Gajadhurem

Różnica między tymi pracującymi w stolicy a tymi, którzy na kurs przyjechali z innych miejsc był taka, że ci pierwsi do Legionowa dojeżdżali na zajęcia praktyczne i wykłady, a drudzy nocowali w ośrodku policji. W pierwszym kursie na inspektora transportu uczestniczył Alvin Gajadhur. - W tym samym szkoleniu brał udział Artur Czapiewski. Kurs zakończył się egzaminem. Nie rozumiem, dlaczego Pan Czapiewski mów teraz, że nie brałem udziału w wykładach – mówi były szef ITD, a dziś doradca prezydenta Andrzeja Dudy. - Nie wiem, co oni chcą znaleźć po 20 latach. Ta kontrola nie ma najmniejszego sensu. Ale niech szukają. Ja mam świadectwo ukończenia kursu. Brałem udział w zajęciach teoretycznych i praktycznych. Mam nie tylko na to świadków, ale też dokumenty i zdjęcia.

Co ciekawe, dziś Czapiewski oskarża Gajadhura o braki w wykształceniu, a jeszcze jesienią 2016 roku pisał do Andrzeja Adamczyka, wtedy ministra Infrastruktury, że cieszy się, że na stanowisko Głównego Inspektora została wybrana osoba, która ma praktyczne doświadczenie. Pismo zostało wysłane zaraz po tym, że Gajadhur został pełniącym obowiązki Głównego Inspektora Transportu Drogowego. 

Roszada w Inspektoracie Transportu Drogowego

Później jednak ministerstwo ogłosiło konkurs na szefa ITD. Do resortu infrastruktury wpłynęły dwie aplikacje. Jedną złożył Gajadhur, drugą Czapiewski. PiS wtedy jeszcze raczkował i chciał zachować pozory wyboru nowych władz. Wiadomo było, że faworytem do objęcia stanowiska Głównego Inspektora Transportu Drogowego był Gajadhur i żadna inna osoba nie ma szans.

Po tym konkursie relacje między Czapiewskim a Gajadhurem pogorszyły się. Mimo że panowie znali się z pracy, to przestali się do siebie odzywać.

Teraz ich znajomość weszła w nową fazę. Czapiewski, jak tylko został szefem ITD, zarządził kontrolę dokonań swojego poprzednika. Takie audyty trwają niemal we wszystkich ministerstwach i podległych im jednostkach. Każdy chce się wykazać i każdy chce znaleźć haki na swoich poprzedników. - Pan Czapiewski szuka na mnie haków na siłę i nic nie może znaleźć, to zaczął mnie oskarżać o brak odpowiedniego wykształcenia. Najlepsze jest to, że zgodnie z prawem Główny Inspektor nie musi mieć ukończonego tego kursu- mówi Gajadhur.

Zapytaliśmy Główny Inspektorat Transportu Drogowego o to, kiedy zakończy się kontrola w sprawie uczestnictwa w wykładach w Legionowie 23 lata temu. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. 


Fot. Alvin Gajadhur, były szef Inspektoratu Transportu Drogowego

Mariusz Kowalewski

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka