Restauracja "Sowa i Przyjaciele".
Restauracja "Sowa i Przyjaciele".

Afera taśmowa: prokuratura żąda kary więzienia dla Marka Falenty

Redakcja Redakcja Afera podsłuchowa Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i ponad pół miliona złotych grzywny dla Marka Falenty - takiej kary domagają się śledczy w końcowych wystąpieniach przed sądem. Rozpoczął się ostatni etap procesu ws. afery taśmowej.

Finał procesu ws. afery podsłuchowej

W postępowaniu prokuratorskim oskarżeni o nielegalne podsłuchiwanie w warszawskich restauracjach są również kelner Konrad Lassota i Krzysztof Rybka, współpracownik Marka Falenty. Prokuratorzy domagają się dla nich kary 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata, a grozi im ogółem do 2 lat więzienia. Odpowiedzialności karnej może uniknąć za to główny świadek, kelner Łukasz N. Śledczy chcą, by został uniewinniony w zamian za współpracę w śledztwie.

Prokuratura: Winny Falenta

- Zebrane dowody w sprawie podsłuchów w warszawskich restauracjach jednoznacznie wskazują, że wszyscy oskarżeni są winni zarzuconym im przestępstwom - mówiła na rozprawie sądowej Anna Hopfer, prowadząca postępowanie ws. afery podsłuchowej. Prokuratura analizowała rozmowy między kelnerami a Falentą, sprawdziła pendrive'y. Z dowodów i zeznań kelnerów wynika, że działali wspólnie z binzesmenem i otrzymywali za podkładanie podsłuchów pieniądze.

Łukasz N. i Konrad Lassota przyznali się do stawianych zarzutów. Od początku procesu, który ruszył w maju 2015 roku, Falenta i Rybka przekonują, że są niewinni. - Jednoznacznie mamy do czynienia z sytuacją, że niektóre osoby z tego postępowania dużo wcześniej współpracowały ze służbami - wskazał w mowe końcowej obrońca głównego oskarżonego, mecenas Marek Małecki. Według obrony Falenty, poznanie tajnych dokumentów CBA zaświadczy o niewinności biznesmena.

Afera podsłuchowa

Marek Falenta był potentatem na rynku węgla w Polsce. I to właśnie przyczyna biznesowa była, jego zdaniem, podłożem zatrzymania przez prokuraturę i postawionych zarzutów. -  Kluczem do sprawy jest polityka. Chciałem sprzedawać w Polsce tani rosyjski węgiel, co zabierało pieniądze baronom węglowym, a nie polskim kopalniom (...) Około tygodnia przed moim zatrzymaniem na imprezie, zresztą u Sowy, gdzie było ok. 50 osób, wiceminister skarbu Rafał Baniak podchodził do mnie trzy razy i zadawał pytanie, za ile sprzedam spółkę SkładyWęgla.pl skarbowi państwa. Nie pytał, czy sprzedam, ale za ile. Powiedziałem, że możemy o tym rozmawiać za dwa-trzy lata, ale teraz jest na to za wcześnie. Odszedł obrażony, jeszcze tylko rzucił pytanie, czy może w takim razie nie chcę kupić Kompanii Węglowej za symboliczną złotówkę, ale to odebrałem już jako żart - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" w 2014 roku. 

Biznesmen z Dolnego Śląska miał również informować CBA o treści nielegalnych rozmów kilka tygodni przed wybuchem afery podsłuchowej. W meldunkach biura określono go jako osobowe źródło informacji "Prefekt". Dla Falenty to główna linia obrony w procesie - tłumaczył, że jako inspirator nielegalnych podsłuchów, jakakolwiek współpraca ze służbami w tym zakresie byłaby bezprzedmiotowa.

Afera podsłuchowa, zwana również taśmową, wybuchła w czerwcu 2014 roku. Tygodnik "Wprost" publikował stenogramy z rozmów podsłuchanych polityków i biznesmenów, a następnie nagrania udostępniał w sieci. Rekonstrukcja rządu nastąpiła po roku od ujawnienia nagrań, na skutek działalności Zbigniewa Stonogi. Kontrowersyjny biznesmen opublikował akta prokuratorskie ws. afery. Podsłuchani w warszawskich restauracjach ministrowie odeszli z rządu Ewy Kopacz w czerwcu 2015 roku.

Źródło: PAP

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

 

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka