Atrazymach Atrazymach
41
BLOG

Przegrana to nie porażka, to kolejne wyzwanie.

Atrazymach Atrazymach Polityka Obserwuj notkę 2

 Po wczorajszych wynikach wyborów, tych prawdopodobnych i pojawiających się ciemną nocą komunikatach PKW podniesiono wiele głosów mówiących, że „przewaliliśmy” te wybory. Nie mówię rzecz jasna o oficjalnym stanowisku sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego, tu pewien niedosyt jest, jednak trzeba ograniczać straty, „show must go on”. Trzeba pozbierać, co się da, robić dobrą minę i liczyć na kolejną rundę za rok. Z takiej perspektywy dramatu niema. Jednak wielu zwykłych obywateli i blogerów załamuje dziś ręce. Przecież można było to wszystko lepiej zorganizować, poprowadzić kampanię nieco inaczej, czegoś zabrakło… I mają rację. Mieliby ją nawet gdyby Jarosław wygrał. Zawsze da się rzecz poprowadzić lepiej i zawsze widać to dopiero wtedy, kiedy już nic poprawić się nie da.

Takie słowa, wypowiadane na gorąco, kiedy jeszcze kurz nie opadł nie służą nauce na przyszłość a łatwo mogą być odebrane, jako małe i zawistne „a nie mówiłem”. Z porażką trudno się pogodzić i w tym wypadku doskonale to rozumiem. Najtrudniej chyba zaakceptować nie tyle przegraną naszego kandydata, bo w istocie nie jest to wcale porażka, co przyjąć do wiadomości sukces Bronisława Komorowskiego. Sam nie mogę uwierzyć, że kandydat, który popełnił tyle błędów, powiedział tyle pozbawionych sensu słów mógł wygrać wybory prezydenckie. Jednak życie toczy się dalej.

Trzeba skupić się na tym, co już zostało osiągnięte, i na tym, co jeszcze zrobić trzeba. Prawo i sprawiedliwość, w jednej chwili pozbawione, nie zawaham się powiedzieć, że połowy swojego potencjału osobowościowego, mimo tego ciosu potrafiło zmobilizować się i niemal wygrać z góry przegrane wybory prezydenckie. Zaraz po katastrofie nie wierzyłem w jakiekolwiek szanse na wyraźne zaznaczenie obecności PISu w tych wyborach. Okazało się jednak, że jest zupełnie odwrotnie. Jarosław Kaczyński dokonał czegoś, w co trudno dziś uwierzyć. Sądziłem, że to może być koniec jego Prawa i Sprawiedliwości, że śmierć brata może nawet wyeliminować go z polityki, przynajmniej na jakiś czas. Jednak ten człowiek, wobec takiej tragedii, wobec wyraźnie błędnych i niewystarczających starań rządu w celu jej wyjaśnienia, wobec całego frontu ludzi chorych z nienawiści jak pan Janusz P. potrafił podjąć się startu w wyborach, do którego nie był w ogóle przygotowany, którego pewnie nawet nigdy nie chciał. Jeżeli ktoś w tej sytuacji uważa 36,46% w pierwszej turze i 47% w drugiej za porażkę to musi być bardzo rozgoryczony lub po prostu niepoważny.

Po tych wyborach jest bardzo wiele do zrobienia. Trzeba wyciągnąć wnioski z popełnionych teraz i dawniej błędów. Wyraźnie widać, że próby zawiązywania sojuszy w takim stylu w jakim działo się to do tej pory nie służą PISowi i nigdy nie służyły. Partia, której głównym atutem jest ideowość (mniej lub bardziej wyraźna) nie może sobie pozwolić na odstępowanie od głoszonych poglądów na rzecz doraźnego zysku. Bo w konsekwencji jest to tylko stratą.  Z uwagi na dotychczasową bezradność i opieszałość państwa w kwestii katastrofy pod Smoleńskiem, to obywatele muszą tej sprawy dopilnować. Wymuszenie na rządzie aktywności i całkowitej przejrzystości w tej kwestii jest sprawą najwyższej wagi. Nie wolno o tym zapominać nawet na chwilę. Od dziś musimy patrzeć rządzącym na ręce ze zdwojoną uwagą. Obowiązuje to szczególnie tych, którzy znają się na rzeczy, np. ekonomistów. Jest to, bowiem pole, na którym chyba najłatwiej, w krótkim czasie wyrządzić kolosalne szkody mając w ręku pełnię władzy.

Mam nadzieję, że wszystkie ostatnie wydarzenia wpłyną motywująco na naszą świadomość odpowiedzialności za państwo i jego losy, że przynajmniej cześć z nas zaakceptuje pogląd, że postawienie krzyżyka, co jakiś czas i wieczorny seans z „faktami” to jeszcze nie jest ani odpowiedzialność ani społeczeństwo obywatelskie.

Atrazymach
O mnie Atrazymach

...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka